Jeszcze 2 minuty czytania

Łukasz Gorczyca

STAN WODY: PPKP

Łukasz Gorczyca

Łukasz Gorczyca

Protestowanie weszło nam ostatnio w krew. Ja osobiście uważam, że zdrowa krew to zimna krew. Pomysł stworzenia PPKP – nowej kompanii kompleksowo zarządzającej przewozem obywateli oraz przesyłaniem ich rzeczy i myśli – nie jest pozbawiony sensu

Dużo ostatnio zmian dookoła! W ich natłoku zagubiła się jakoś elektryzująca dla mnie wiadomość o planowanym połączeniu Poczty Polskiej i Polskich Kolei Państwowych. Mimo że informacja ta nie przedostała się do mediów, to i tak wywołała z miejsca falę protestów. Na dworcach w całym kraju codziennie zbierają się tłumy ludzi, by w oczekiwaniu na pociąg wyrazić swój niemy sprzeciw wobec planów zaskakującej fuzji. Rząd, zaniepokojony skalą tych protestów, zadecydował o prewencyjnym wycofaniu wagonów restauracyjnych WARS ze składów wszystkich pociągów dalekobieżnych. Decyzja ta została uzasadniona prosto względami bezpieczeństwa. Jak wiadomo wagony restauracyjne były często nadużywane jako miejsca nieformalnych zgromadzeń, często o politycznym charakterze. Biorąc pod uwagę szczupłość miejsca w wagonach oraz fakt, że stoliki i krzesła są na stałe przymocowane do podłogi i nie można ich przestawiać, aby skutecznie rozdzielać grupy podróżnych o odmiennych poglądach, uznano, że najlepiej będzie całkowicie wycofać popularne WARS-y ze składów pociągów. W zamian, do biletów zakupowanych na trasy powyżej 200 kilometrów podróżni otrzymywać będą w kasach kolejowych suchy prowiant. W wypadku rezerwacji biletów przez internet na pociągi objęte rezerwacją miejsc, paczka z prowiantem oczekiwać będzie na pasażera w przedziale.

Odłączenie wagonów restauracyjnych bez wcześniejszego uprzedzenia (decyzję podjęto w nocy) wywołało od razu lawinę plotek. Według najbardziej popularnej wersji prawdziwym powodem tej kontrowersyjnej decyzji była kontrola Sanepidu, która zakończyła się nakazem natychmiastowego zamknięcia wszystkich wagonów restauracyjnych ze względów sanitarnych. Wobec tak poważnego oszczerstwa PKP wydało oświadczenie, w którym zdecydowanie zaprzeczyło pogłoskom. Jednocześnie podano do wiadomości wyniki najnowszych badań laboratoryjnych, które wykazały, że spożywanie ciepłych posiłków podczas jazdy źle wpływa na układ trawienny ssaków (badania przeprowadzono na myszach przy zachowaniu najwyższych standardów etycznych – żadne zwierzę w żaden sposób nie ucierpiało podczas przeprowadzonych eksperymentów).

Protestowanie weszło nam ostatnio w krew. Ja osobiście uważam, że zdrowa krew to zimna krew. Pomysł stworzenia PPKP – nowej kompanii kompleksowo zarządzającej przewozem obywateli oraz przesyłaniem ich rzeczy i myśli – nie jest pozbawiony sensu. Nie tak dawno CBA podało wyniki nasłuchu (opozycja twierdzi, że była to nielegalna inwigilacja) prowadzonego przez 6 losowo wybranych miesięcy w mediach społecznościowych i środkach transportu publicznego na terenie całego kraju. Okazało się, Polacy najczęściej skarżą się bynajmniej nie na rząd, ale na pogodę. Są na to twarde liczby. Dobrze, że to zostało ostatecznie wyjaśnione, a tym samym nastroje społeczne chociaż trochę ostudzone. Jednak niepokojąco wysokie, drugie miejsce w przygotowanym przez CBA zestawieniu zajmuje PKP. Z kolei trzecie – Poczta Polska. Te wyniki pokazują skalę zaniedbań i przerażający brak zaufania obywateli do największych narodowych usługodawców. Ludzie potrafią się skarżyć doprawdy na wszystko, inna rzecz czy słusznie. W jednej z przygodnie podsłuchanych i spisanych przez agentów rozmów starszy mężczyzna z irytacją opowiada, że tak długo czekał na poczcie na swoją kolej, że w międzyczasie kompletnie wyblakł pobrany przez niego przy wejściu numerek. W rezultacie nie został w ogóle obsłużony. Kierowniczka urzędu pocztowego odrzuciła jego reklamację, tłumacząc, że klient nie powinien siedzieć na nasłonecznionym parapecie. Faktycznie, druk na numerkach płowieje na słońcu zdecydowanie szybciej, a za pogodę kierowniczka nie odpowiada. Osobiście też woli, gdy niebo jest zachmurzone. Sprawa stała się głośna i to ona właśnie była iskrą zapalną projektu wielkiej fuzji PP z PKP. Konkretnie, chodziło o użyty w podsłuchanej rozmowie zwrot „czekałem na poczcie na swoją kolej”. Otóż to!

Jak już wyznałem powyżej, pomysł tej wielkiej reformy wydaje mi się akurat trafiony. Spróbuję więc wytłumaczyć moje stanowisko na przykładzie własnych doświadczeń. Każda moja podróż po kraju zawsze zaczyna się na poczcie. Albo inaczej – zawsze kiedy odwiedzam pocztę, konkretnie placówkę Poczty Polskiej, mam wrażenie, że jestem w podróży, że szczęśliwie opuściłem warszawskie Śródmieście i znajduję się... tak, właśnie w Polsce. Najpierw, zaraz po pobraniu numerka na przejazd, sprawdzam stan asortymentu na półkach. Jest tam kamizelka odblaskowa do nocnych przechadzek szosą oraz zestaw do rozpałki grilla, ale też dobre, bo polskie gry planszowe oraz szeroki wybór literatury: przepisy kucharskie siostry Anastazji (chociaż to nie moja siostra, podoba mi się higieniczny strój, w którym występuje na okładkach książek), patriotyczne kolorowanki dla najmłodszych (uczą dzieci fantazji – można na przykład pokolorować twarze polskich bohaterów narodowych na żółto albo na brązowo) i obszerny wybór prasy. Nie ma tylko „Gazety Wyborczej”. Nie dlatego, że akurat się wyprzedała, tylko dlatego, że już dawno się zaprzedała. Ten swojski asortyment na pocztowych półkach wprowadza mnie w błogi, sentymentalny nastrój. Potem już tylko nadaję albo odbieram listy i paczki, miła pani proponuje jeszcze coś słodkiego lub kalendarz z papieżem na drogę, i kiedy zmierzam do drzwi, jestem już prawie pewien, że po ich przekroczeniu znajdę się nie na ponurej warszawskiej ulicy, ale co najmniej w przydomowym ogródku siostry Anastazji w jakimś malowniczym podkrakowskim zakątku, pachnącym węglowym opałem.

Znowuż na dworcu czy w pociągu zawsze mam wrażenie, że stoimy czy siedzimy w miejscu. Wielu moich znajomych ma podobne odczucia, opowiada o utraconych połączeniach, bardzo powolnych, wąskotorowych kolejkach do kas biletowych, o przedłużających się niemożliwie minutach i godzinach oczekiwania na pociąg. Ktoś powiedział, że w PKP każda minuta ma 90 sekund. Ha, niedaleko stąd do wieczności!

Pomysł połączenia PP i PKP jest więc tyleż rewolucyjny, co logiczny. Ludzie skarżyli się, że na remontowanych dworcach likwidowane są urzędy pocztowe. Teraz wszystko ulegnie zmianie. Budynki dworcowe w całości zaadaptowane zostaną na potrzeby poczty. To bowiem Poczta Polska najlepiej radzi sobie w przesyłaniu na odległość nawet dużych, gabarytowych przesyłek. Niebawem więc z podobnym sukcesem będzie przesyłać ludzi (wstępnie mówi się o ekonomicznych przesyłkach singiel ekspres oraz o priorytetowych, prorodzinnych dwupakach i serwisie 500+ dla osób i rodzin z urzędowo potwierdzoną nadwagą). Z kolei PKP, które nieraz oskarżano o bycie państwem w państwie (teraz ma się to skończyć, jest tylko jedno Państwo Polskie), zajmie się obwoźną sprzedażą towarów. Pociągi towarowe staną się wreszcie dostępne dla wszystkich obywateli. Na każdej, najmniejszej nawet stacji, a w szczególnych wypadkach również między stacjami, będzie można nabyć zboże, węgiel, koks, żwir, piach i inne produkty pierwszej potrzeby. Aby uniknąć wysypywania towarów bezpośrednio na tory, co wcześniej nie raz miało miejsce, do każdego wagonu przypisany będzie etatowy, wykwalifikowany sprzedawca z wagą i kasą fiskalną. Dzięki temu, mimo fuzji dwóch pracodawców, zatrudnienie nie spadnie, a wręcz przeciwnie, wzrośnie. Wzrośnie PPKP i wzrośnie PKB.

Oczywiście, jak najbardziej przemawiają do mnie również argumenty rzeczniczki rządu, że połączenie obu firm spowoduje wielkie oszczędności i polepszy jakość obsługi. Na chłopski rozum: lepiej jedna źle działająca firma niż dwie! Zaś wicepremier powiedział, że nasza ekonomia będzie już zawsze rosnąć w siłę. Teraz, łącząc ze sobą dwa wielkie przedsiębiorstwa państwowe, zyskamy nową, potężną i liczącą się na świecie markę, PPKP – the New Polish Superbrand. Planowana emisja nowych znaczków pocztowych już dziś stała się hitem na międzynarodowych giełdach filatelistycznych – to bowiem pierwsze w historii znaczki pocztowe emitowane przez linie kolejowe. Pierwsze koty za płoty, skończyły się kłopoty!