Good bye, Kapuściński

Good bye, Kapuściński

Grzegorz Wysocki

Nieważne, jak bardzo zachwycaliśmy się „Imperium” Kapuścińskiego i jak mocno zmuszano nas do lektury „Tworzywa” Wańkowicza. Gdyby ci autorzy żyli, na pewno nie trafiliby na karty reporterskiej antologii Mariusza Szczygła

Jeszcze 1 minuta czytania

Na studiach dziennikarskich uczono nas, że autorami wybitnych reportaży byli przede wszystkim Melchior Wańkowicz i Ryszard Kapuściński. Nie ma większego sensu sprzeczanie się z tymi akademickimi wskazaniami, ale najwyższy już czas, by za najlepszych krajowych reporterów nie uznawano tylko i wyłącznie starych mistrzów. Doskonałą okazją do odświeżenia dziennikarskiego kanonu jest antologia reportażu wymyślona i ułożona przez Mariusza Szczygła.

Antologia to dość szczególna – podstawowym kryterium wyboru nie były tym razem zasługi reporterów, otrzymane za teksty nagrody ani nawet „medialność” poszczególnych tematów. Szczygieł za pomocą dwudziestu kilku reportaży oraz fragmentów próbuje opowiedzieć całe dwadzieścia lat nowej Polski.

Rozczarują się jednak czytelnicy, którzy raz jeszcze zechcą przeczytać o pierwszych wolnych wyborach, Balcerowiczu i Wałęsie, sporach o konstytucję i konkordat, wstąpieniu do UE czy wspaniałym pokoleniu JP II. Owszem, jest to opowieść o czasach transformacji i zmianach, jakie dokonały się w Polsce przez dwie ostatnie dekady, ale nie na zasadzie: „zobaczcie, był PRL i nie było nic, a obecnie żyjemy w wolnym kraju, mamy wolny rynek, otwarte granice, uśmiechającego się premiera, a do tego jesteśmy coraz bardziej zadowoleni z życia”. Owszem, jest to baśń o ludziach stąd, ale momentami tak drastyczna, demaskatorska i – co najgorsze – realistyczna, że nie powinniśmy jej opowiadać naszym dzieciom.

„20 lat nowej Polski w reportażach
według Mariusza Szczygła”
. Czarne,
Wołowiec, 472 strony,
w księgarniach od listopada 2009
Reporterskie historie zebrane przez Szczygła pozbawione są złudzeń i sentymentów, zbędnych stylistycznych ornamentów, przydługich dopowiedzeń i komentarzy. Autor „Gottlandu” najwyżej ceni sobie konkret i lapidarność, chirurgiczną precyzję, ale także empatię i skromność reportera, który musi pamiętać, że to nie on jest głównym bohaterem swoich tekstów. Nieważne, jak bardzo zachwycaliśmy się swego czasu „Imperium” Kapuścińskiego czy jak bardzo zmuszano nas do lektury „Tworzywa” Wańkowicza – jestem pewien, że gdyby autorzy ci żyli i pisali o współczesnej Polsce, nie trafiliby na karty tej antologii. Nie ma w niej miejsca na eseistyczne rozważania i filozoficzne refleksje pierwszego, a tym bardziej na „szlachecko-gawędziarski”, dygresyjny i – co tu dużo mówić – niechlujny styl drugiego.

„20 lat nowej Polski w reportażach” możemy czytać na co najmniej dwa sposoby. Z jednej strony możemy potraktować ten zbiór jako klasyczną antologię reportażu i wybierać z tomu teksty ulubionych autorów (a więc, przykładowo, samego Szczygła opisującego Polskę z początku lat dziewięćdziesiątych przez pryzmat gazetowych ogłoszeń drobnych), kierować się atrakcyjnością tematu (i, dajmy na to, ograniczyć lekturę tomu do reportaży Ireny Morawskiej opisującej pierwowzory bohaterów filmu „Dług”), czytać je w dowolnej kolejności, nie zwracając uwagi na staranną kompozycję całości.

Z drugiej strony – i ten rodzaj lektury Państwu polecam – możemy zaufać pomysłodawcy projektu. W tym celu musimy porzucić myślenie chronologiczne i czytać poszczególne reportaże jako pełnowartościową, przemyślaną i zwartą opowieść o dwudziestu latach wolnej Polski.

Dzięki temu, przykładowo, dwa wstrząsające teksty Lidii Ostałowskiej nie będą opowiadały tylko o rodzimym podziemiu aborcyjnym i tzw. syndromie poaborcyjnym, ale będą także opowieścią o Polsce zideologizowanej, podzielonej i poróżnionej, o Polsce tolerancyjnej, otwartej i liberalnej obyczajowo, jak również Polsce konserwatywnej, zacofanej, kierującej się dogmatami wiary. Dzięki temu teksty Joanny Wojciechowskiej o Polakach, którzy przemycali kokainę w brzuchach, Włodzimierza Nowaka o mierzących swoje „kable” (bicepsy) i zażywających sterydy i winstrol chłopakach z siłowni czy Tomasza Kwaśniewskiego o lesbijkach wychowujących dzieci nie będą wyłącznie historiami o naszych niedolach i rozpaczliwych próbach poszukiwania sensu w życiu, ale też głosami krytyki wymierzonej w instytucje państwa opiekuńczego, system edukacji czy służbę zdrowia.

Szczygieł jest nie tylko autorem wielokrotnie nagradzanego „Gottlandu” i wcześniejszej „Niedzieli, która zdarzyła się w środę” (niesłusznie zapomnianego tomu reportaży o Polsce w czasach ustrojowego przełomu), ale także redaktorem „Dużego Formatu”. To właśnie DF jest od lat kuźnią nowych talentów reporterskich i praktycznym uniwersytetem dla dziennikarzy. Szczygieł, jeden z prymusów tej szkoły (patronki: Małgorzata Szejnert i Hanna Krall), zebrał w „20 latach nowej Polski w reportażach” w jednym miejscu wybrane prace roczne swoje i swoich kolegów.

Tym samym zaprezentował efekty ich wytężonej pracy w ostatnich dwóch dekadach, a szkoła „Dużego Formatu” zyskała w postaci antologii najciekawszą z dotychczasowych wizytówkę. Czytelnicy zaś otrzymują dzięki tej kompilacji porządny kawał (prawie 500 stron) pełnokrwistego reporterskiego mięcha, kolejny dowód na to, że reportaż, na który w rodzimej prasie z roku na rok jest coraz mniej miejsca, to jedna  z najmocniejszych stron rodzimej literatury.

Nie ulega wątpliwości: jedna z ważnych książek minionego roku, frapujące podsumowanie ostatnich dwudziestu lat wolnej Polski oraz jeden z najmocniejszych argumentów w sporze o tzw. literaturę zaangażowaną. Argument wytrącający broń z ręki krytykom twierdzącym, że literatura ta ma niewiele (lub zgoła nic) wspólnego z literaturą piękną.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.