Jeszcze 1 minuta czytania

Grzegorz Wysocki

Z WYSOKA I NISKA:
Brzydko o Szymborskiej

Grzegorz Wysocki

Grzegorz Wysocki

O prymitywnych frustratach, którzy anonimowo wyżywają się na internetowych łamach także przy okazji śmierci Wisławy Szymborskiej, wolałbym milczeć, ale też trudno ćwiczyć cnotę milczenia i pokory, gdy po raz kolejny okazuje się, że wielu Polaków na pytanie o swój ulubiony kolor odpowiada: „oczywiście, żółć”.

Całe szczęście, że wiele stron i forów internetowych jest w mniejszym lub większym stopniu moderowanych, dzięki czemu przynajmniej część radosnej twórczości własnej rodaków na tematy wszelakie nie ogląda światła dziennego. Szkoda, że nawet takie konieczne higieniczne zabiegi, profilaktyczne „wyrywanie chwastów” przez moderatorów, coraz częściej określane są mianem „cenzury jak w carskiej Rosji”.

Nie jestem wielkim zwolennikiem maksymy, że o zmarłych należy mówić dobrze lub wcale. Raczej wolałbym, by o zmarłych mówiono nie tylko dobrze, ale też szczerze i mądrze. Nie zmienia to faktu, że istnieją granice chamstwa, których nie potrafi pojąć nawet mój tolerancyjny i namiętnie pochłaniający różne bzdury rozum.

W związku ze śmiercią autorki „Wołania do Yeti” pokusiłbym się o spreparowanie jeszcze jednej sentencji, tym razem skierowanej już nie do internautów, lecz wypowiadających się w mediach polityków, aktorów, poetów i prozaików. Brzmiałaby ona tak: „o Szymborskiej bez patosu albo wcale”. Mierzi mnie chamstwo internautów i Prawdziwych Polaków, marzących o lustracyjnym Świętym Oficjum, ale jakoś nie mam też szczególnego przekonania do „oficjalnych” wspomnień pisanych/mówionych na poły patetycznie, a na poły grafomańsko.

Jeżeli mieliśmy w Polsce wybitną poetkę, którą mogłyby zaboleć tego rodzaju napuszone frazy, to niewątpliwie byłaby nią właśnie Szymborska. W czasach licealnych z wielką przyjemnością zapoznałem się z „Pocztą literacką”, na którą złożyły się jej zabawne i błyskotliwe odpowiedzi na listy początkujących pisarzy, publikowane swego czasu na łamach „Życia Literackiego”. „Mój chłopiec twierdzi, że jestem za ładna, żeby pisać dobre wiersze. Co myślicie o tych, które załączam?” – pytała na przykład pewna Basia, a przyszła noblistka odpowiadała: „Sądzimy, że jest Pani rzeczywiście piękną dziewczyną”. Albo taka odpowiedź Malinie Z. z Krynicy, która błagała redakcję o publikację („Zmieńcie, co chcecie, tylko wydrukujcie”): „Zmieniliśmy gruntownie i wyszły «Liryki lozańskie». Niestety, już wydrukowane”.

Wspominam o „Poczcie literackiej” nie tylko dlatego, że wszyscy dookoła cytują te same wiersze Poetki, zapominając o jej innych, nie mniej znakomitych dokonaniach, i nie tylko dlatego, że ta książka była dla mnie jedną z pierwszych rozsądnych lekcji pisania (zrozumiałem wreszcie, że poeta ze mnie tak dobry, jak mechanik samochodowy). Także dlatego, że po jej lekturze jestem przekonany, iż frazy takie, jak „była w gronie ludzi, którzy budzili polskiego ducha” (B. Komorowski), „umiała mówić językiem, który otwierał nas ku sobie” (D. Tusk), „zgasło wielkie światło polskiej poezji” (S. Chwin), „była takim ciepłym punktem” (T. Jastrun) czy „zamieniała rzeczywistość w magię” (A. Fiut), zostałyby przez nią błyskotliwie i z humorem skomentowane. Do druku by takich literackich pereł na pewno nie puściła.

Szkoda, że poetkę, która rękoma i nogami broniła się przed patosem, poetkę o wyjątkowym poczuciu humoru, poetkę „z ludzką twarzą” (odsyłam do wierszy, „Poczty literackiej” i „Lektur nadobowiązkowych” oraz dokumentu K. Kolendy-Zaleskiej), próbuje się teraz na siłę wstawić do gabloty i sklasyfikować jako nobliwą mistrzynię słowa, do której lektury zmusza się dzieci w szkołach. Paradoksalnie, myślę, że najbardziej z tych wszystkich pośmiertnych reakcji usatysfakcjonowałaby Szymborską twitterowa pomyłka Wandy Nowickiej oraz liczne nawiązujące do niej żarty. Sam zapamiętam ją nie tylko jako wybitną pisarkę, ale też jako miłośniczkę Ala Pacino i Andrzeja Gołoty, „Niewolnicy Isaury” i filmów Allena, skrzydełek z KFC i różnych szalonych bibelotów, które namiętnie kolekcjonowała.

Podobno miała 89 lat. Nigdy w to nie uwierzę. Jeszcze niedawno mówiłem znajomym, że jeśli miałbym się już z kimś żenić, to właśnie z kimś takim jak ona. Zupełnie jak w tym dowcipie, bo przecież dowcipem musi się skończyć ten tekst. Facet złowił złotą rybkę i zażyczył sobie inteligentnej, zabawnej, skromnej, sympatycznej, sławnej i bogatej kobiety. Zgadnijcie, jaka poetka czekałaby w domu na tak wymagającego marzyciela?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.