Jeszcze 2 minuty czytania

Goran Injac

TRZECIA PRZESTRZEŃ:
Wykonać partię

Goran Injac

Goran Injac

Czy partia polityczna jest tworem „performatywnym”? Czy koncept partii politycznej, zbiorowości złożonej z polityków-aktorów, zjednoczonych wokół wspólnego sytemu wartości, nie przypomina performatywnej i powtarzanej rzeczywistości teatralnej (albo sztucznej, artystycznej, jeśli wolicie)? Czy sama idea zespołowej reprezentacji partii w publicznym dyskursie nie jest z założenia teatralna, ponieważ skupia się na akcie wykonywania, na powtarzaniu tekstu, a potem kolejnych tekstów z tezą? Wnioskując z przedsięwzięcia dwójki dramaturgów i dramatopisarzy z Belgradu, jest – jak najbardziej.

W maju w Serbii odbyły sie wybory. Niewiele w Polsce o tym pisano, ponieważ w tym samym czasie trwały wybory w Francji. Przewaga gospodarcza, a więc i przewaga mocy politycznej w neoliberalnych mediach, dała absolutną przewagę informacjom z zachodniej Europy. Wyniki wyborów serbskich są dość przerażające. Ale to nie jest żaden news, przecież to tylko kolejne z rzędu błędne decyzje, wynikające w gruncie rzeczy z braku wyboru. Dlatego pójdę śladem oficjalnego nurtu polskich mediów i tematem mojego felietonu nie będą same wybory.

Bezpośrednio przed wyborami Maja Pelević i Milan Marković, dwójka dramatopisarzy bez pracy, postanowiła sprawdzić „performatywną strukturę” życia politycznego w swoim kraju. „Partia polityczna jest miejscem performatywnym” – napisali w dramacie pod tytułem „Oni żyją (w poszukiwaniu czasu zero) – dramat w trzech aktach”; dalej wielokrotnie powtarza się zdanie: „Dlaczego nie mieszkam na wsi, hodując krowy i owce, tylko w mieście, gdzie czuję się jak krowa i owca”.

Maja i Milan piszą: „Jesteśmy normalni i szczęśliwi / dwadzieścia cztery godziny na dobę / normalni i szczęśliwi / od zera do dwudziestej czwartej [...]. Partię polityczną trzeba wykorzystać. Będzie to dla nas źródłem przyjemności. Razem, jakoś, będziemy bezustannie coś zmieniać. Może i nie ma takiej konieczności, ale być może coś w ten sposób można jednak zmienić [...]. Nie oczekujemy za dużo, ale spróbujemy. No, i ile nam dadzą – tyle dadzą. Ile dadzą, dadzą”.

Cały dramat, „poszukiwanie czasu zero”, jest tak naprawdę dokumentacją akcji – artyści badali przy jej pomocy pozycję obywatela Serbii w modelu politycznym, w którym przyszło mu funkcjonować, pośród instytucji państwowych zupełnie zdominowanych przez partie polityczne.

Kiedy Maja Pelević została wyrzucona z pracy w Teatrze Narodowym w Belgradzie (budget cuts i inne, powszechnie znane w Europie problemy), postanowiła, wraz z Milanem, któremu pracy jako dramatopisarzowi nigdy nie udało się znaleźć, zbadać społeczno-polityczny kontekst swojego położenia. W Serbii najpewniejsza droga do pracy prowadzi przez partię polityczną. Stanęli przed wyborem: zostaniemy członkami partii i partia nam pomoże, albo wylądujemy na zasiłku dla bezrobotnych. Postanowili więc zostać członkami wszystkich parlamentarnych partii w kraju. Tworząc ze swojej sytuacji prywatnej społeczny ready-made, przeszli całą procedurę przystąpienia do partyjnej struktury – zapisali się i dostali dowody członkowstwa. Specjalnie wybrali partie prawicowe, w których przywitani zostali z otwartymi ramionami, ponieważ brakuje w nich młodych ludzi – wykształconych i z wielkomiejskiego środowiska.

Dramat Mai i Milana zaczyna się od Prologu, udramatyzowanego spotkania autorów, potem przedstawia Ideę, Poetyczne Intermezzo (cześć o krowie i owcy), opisuje Strategię ataku na partie i dokumentuje rozmowy w urzędnikami partyjnymi; dalej pojawia się najbardziej istotna część „Józef, Maja i Milan”, oraz Epilog. Józef, trzeci kolega pisarzy, to Józef Goebbels – tak, tak, ten znany z historii i II wojny światowej. Dlaczego on? Maja i Milan, starając się być jak najbardziej oddanymi członkami partii, do każdej z rad partyjnych wysłali tekst „Wiedzy i propagandy” Goebbelsa, manifest „propagandysty”, który ustalał ideologiczne podstawy III Rzeszy.

Prowokacyjna interwencja była protestem przeciwko sytuacji, w której żadna z partii nie ma programu ani strategii, nie jest zainteresowana ani krajem, ani obywatelami, poprzestając tylko i wyłącznie na pustej retoryce – a ta, jak wiadomo, wchłonie wszystko, także manifest faszystowskiej propagandy. O wiedzy i poziomie ogólnej edukacji partyjnego sztabu nie muszę nawet wspominać. Powiem tylko, że na e-mail z tekstem „Wiedzy i propagandy, który autorzy przechrzcili na „Ideę – strategię – ruch”, wszystkie partie odpowiedziały entuzjastycznie. Wszyscy uznali, że właśnie takich zaangażowanych ludzi im potrzeba! Co więcej, partie opublikowały tekst na swoich stronach internetowych, proponowały autorom wstąpienie do różnych rad do spraw kultury i mediów, nie zdając sobie sprawy z własnej kompromitacji. Aż do momentu, kiedy zorganizowano publiczne czytanie powstałego w trakcie akcji dramatu.

Kasowanie tekstu ze stron internetowych nie zniszczyło jednak samej dokumentacji, w której pozostały służbowe e-maile wraz z reakcjami polityków, uznających tekst za wyjątkowo korzystny, potrzebny, analityczny, prawdziwy, mocny itd.

Czy dwójka artystów zrobiła na swojej akcji karierę? Dramatopisarze mają już umówione występy w różnych krajach regionu (co oznacza, że ich koncept można dość łatwo dostosować do życia politycznego w wielu krajach) i z pewnością już zdziałali więcej niż barowi akcjoniści, projektujący szalone interwencje przy piwie tylko po to, by przy końcu beczki po prostu pójść do domu, ewentualnie poteoretyzować na jakimś portalu. Bezpośredni akcjonizm Mai Pelević i Milana Markovicia jest najlepszą kontynuacją podobnych działań wykonywanych przez długi czas walk politycznych na Bałkanach, po których, niestety, społeczeństwa regionu zapadły w letarg. Dramat-dokumentacja „Oni żyją” przywraca wiarę w realną, społeczną moc performance’u.