Jeszcze 2 minuty czytania

Mirek Filiciak / Alek Tarkowski

KULTURA 2.0.:
Pocztówka z Rio

Mirek Filiciak / Alek Tarkowski

Mirek Filiciak / Alek Tarkowski

Brazylia z perspektywy Polski to przede wszystkim piłka nożna i półnagie tancerki na Sambodromie. Spoceni mężczyźni i spocone kobiety to w Polsce główny obraz tego ponaddwustumilionowego kraju. Choć może to i tak lepsze, niż obraz Polski w Brazylii, który w zasadzie nie istnieje. Tylko czasem udaje się znaleźć rozmówcę, który kojarzy, że „Żao Paulo” był Polakiem. Trudno więc o bezpośrednie porównania – można natomiast zestawić te dwa kraje w perspektywie ich aspiracji i narracji, które budują na własny temat.

Polska aspiruje do bycia częścią mitycznego „Zachodu” (równocześnie obrażając się, gdy ktoś tę przynależność kwestionuje). Brazylia tradycyjne potęgi traktuje mniej nabożnie – o czym na każdym kroku przekonują się Amerykanie. Na kongres, w którym braliśmy udział, dotarła relatywnie skromna delegacja z USA. Wielu osobom nie udało się po prostu załatwić wiz. Kiedy Amerykanie zaczęli zbierać od starających się o wizy Brazylijczyków odciski palców, ich współobywateli w brazylijskich konsulatach powitały poduszeczki z tuszem. Polaków nie poddaje się takim sankcjom.

Oczywiście ten brak szacunku do globalnych hegemonów przychodzi relatywnie łatwo, gdy jest się państwem, które – pomimo odnotowanego właśnie spowolnienia gospodarczego – wciąż wspólnie z Chinami i Indiami otwiera zestawienia potęg przyszłości. I gdy z niedawno odkrytego, rekordowego złoża Lula, zlokalizowanego na oceanie 250 kilometrów od Copacabany, szerokim strumieniem płynie ropa. Trudno to porównywać z fantazjami o gazie łupkowym. Oczywiście Brazylia ma też swoje favele i nędzę, która wykracza poza europejskie standardy. Nie brak jej problemów, ale też – mimo wszystko – powodów do sporego optymizmu.

Nam Brazylia podczas „Globalnego kongresu własności intelektualnej i interesu publicznego” udowodniła, że odgrywa główną na świecie rolę w kwestii nowoczesnego, progresywnego myślenia o prawie autorskim i kwestiach pokrewnych. W Brazylii dyskutuje się o tematach w Polsce praktycznie nieobecnych: dostępie do tanich lekarstw ograniczanym przez globalny system patentowy czy „piractwie” postrzeganym jako narzędzie wyrównywania nierówności społecznych. Dla nas są to problemy Globalnego Południa, pozostawiamy je do dyskusji państwom Afryki czy Ameryki Południowej. Tam praca jest tania, a ludzie biedni. W Polsce jesteśmy „zieloną wyspą”, mamy konkurencyjny kapitał ludzki i tworzymy innowacje – a przynajmniej tak lubimy myśleć. Wyprawa na kongres to okazja, żeby przeorientować tę perspektywę.

Nie tylko dla Brazylijczyków, ale też dla wielu innych uczestników kongresu, Europa, podobnie jak Stany Zjednoczone, nie uchodzi za pępek świata. Najprościej można to było odczuć wieczorem, gdy na kongresowej imprezie uczestnicy protestowali przeciwko puszczaniu amerykańskiej muzyki: „jesteśmy w Brazylii”. Za to w jednym z wielu barów Rio, które odwiedziliśmy, samba przeplatała się z Beatlesami, ku radości wszystkich. Wniosek był dla nas prosty – Europa to rzeczywiście „stary kontynent”, eksportujący jedynie nostalgię.

Warto więc spojrzeć na naszą globalną pozycję inaczej, i zrozumieć, że tematy, o których namiętnie rozmawiają Brazylijczycy, dotyczą także nas. Jesteśmy wszakże ekonomią wchodzącą do światowych rankingów z pozycji marginalnej. Ekonomią, która przez stulecia oparta była na taniej sile roboczej. W Brazylii nazywanej niewolnikami, u nas chłopami pańszczyźnianymi. Zdarza się, że takie „południowe” spojrzenie rzeczywiście wydaje się abstrakcyjne – na przykład przy dyskusjach o regulowaniu przez system własności intelektualnej „wiedzy lokalnej”. U nas powiedzielibyśmy „ludowej” – a dotyczącej przede wszystkim lokalnych roślin, tak chętnie patentowanych i komercjalizowanych przez globalne korporacje. Temat kluczowy w każdym kraju Ameryki Południowej nie ma przełożenia na Polskę – my co najwyżej możemy dyskutować o starych odmianach jabłek i ziemniaków. Ale już dyskusje o innowacyjności mogą być inspirujące. Podczas kongresu badacze hinduscy opowiadali o „pirackim” rynku hinduskich smartfonów, produkowanych w krótkich seriach w chińskich fabrykach w Shenzhen, czasem nawet bez nazwy. Łamiąc niezliczone patenty globalnych firm telekomunikacyjnych, hinduscy biznesmeni produkują smartfony za 100 złotych. Nietrudno wyobrazić sobie, że w kraju takim jak Indie, biorąc pod uwagę interes publiczny, ocena tego czarnego rynku nie jest prosta. Nie chcemy, by polscy przedsiębiorcy od dziś masowo łamali patenty – nie jest to przede wszystkim realne w europejskich warunkach. Jednak z Brazylii, Indii czy Kolumbii można czerpać ducha oddolnej, „pirackiej” innowacyjności. Przecież innowacja zawsze jest dewiacją, odstępem od ogólnie przyjętych sposobów realizacji własnych celów – tak zresztą definiował ją Robert Merton. U nas mogłaby polegać na przykład na odświeżeniu ducha drugiego obiegu, samizdatu z lat 80., kasetowych wytwórni punkowych.

Być może prościej myśleć – na przykład o własności intelektualnej – z perspektywy interesu publicznego w miejscu, w którym łatwiej niż w Polsce można dostrzec społeczne nierówności. Bo bieda ma ciemniejszy kolor skóry i łatwiej ją wychwycić na ulicy, bo domki biedoty mają cieńsze ściany i szczelnie oblepiają wzgórza widoczne pomiędzy wieżowcami centrum miasta. Ale w Brazylii można też poczuć, że wizji przyszłości szuka się w miejscu, gdzie starsze rozwiązania nie we wszystkim sprawdziły się świetnie. A pod tym względem z Brazylii do Polski nie jest już tak daleko. Zresztą w jednej kwestii doświadczenia polskie budziły zainteresowanie uczestników kongresu. Wdrażany w Polsce od roku model elektronicznych podręczników, realizujących ideę otwartych zasobów edukacyjnych jest właśnie innowacją, która nie jest w Europie oczywista. Wykorzystuje bowiem własność intelektualną w służbie interesu publicznego. I właśnie w kwestii otwartej edukacji Polska, wraz z garstką państw – w tym z Brazylią – jest globalnym liderem.

Polska jest dzisiaj – dzięki gwałtownemu skoku cywilizacyjnemu – w globalnej czołówce państw najlepiej rozwiniętych gospodarczo. Niemniej jesteśmy przekonani, że inspiracje Globalnym Południem, zrozumienie, że jego problemy to problemy nasze, pozwala lepiej przygotować się na przyszłość. Możliwe nawet, że takiej inspiracji potrzebują także państwa najbogatsze. Pewnie analogie pomiędzy Polską a Brazylią kreślimy zbyt grubą kreską, przerysowując i przesadzając. Ale pomyślcie o tym, odsuwając na chwilę postkolonialne kompleksy.

Rzecz jasna, taka zmiana perspektywy nie jest łatwa – o czym też mieliśmy okazję przypomnieć sobie podczas kongresu. Dlaczego? W wystąpieniach zagranicznych prelegentów zaskakująco często pojawiała się Polska – jako kraj, który zatrzymał ACTA. Według Glyna Moody'ego – powołującego się na relacje Michała „ryśka” Woźniaka – był to dowód, że duch Solidarności i bolesna pamięć o czasach komunizmu są w Polsce wiecznie żywe. Że udręczone kraje zza dawnej żelaznej kurtyny jeszcze raz sprzeciwiły się manipulacjom swoich rządów. Że kluczową rolę odegrały w tym organizacje pozarządowe, które spełniły funkcję łącznika między zwykłymi ludźmi a politykami. Wszystkim podobała się ta nostalgiczna narracja. Wszystkim, z wyjątkiem nas – choć niełatwo było się odezwać i popsuć nastrój. Przecież lubimy, kiedy głaszczą nas ludzie z zagranicy. Ale przecież była też druga strona tej historii. Podtekst ogólnej niechęci wobec działań rządu i prawicowego – nawet skrajnie – charakteru części protestów. Kluczowej roli komercyjnych pośredników, takich jak Facebook, którzy pomogli w spontanicznej erupcji oddolnej energii. Ale też wątpliwości co do realnych, długofalowych efektów tamtych działań. Last but not least – ekonomicznej niepewności, towarzyszącej zwłaszcza młodym Polakom. To przecież równie dobre wytłumaczenie, dlaczego protesty wybuchły właśnie w naszej, biedniejszej części Unii. Głupio o tym zapominać. Zwłaszcza w Rio.

2nd Global Congress on Intellectual Property and the Public Interest odbył się w Rio de Janeiro w dniach 15-17 grudnia. Oprócz autorów tekstu Polskę reprezentowali Helena Rymar z Centrum Cyfrowego, Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon i Jarosław Lipszyc z Fundacji Nowoczesna Polska.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).