Jeszcze 2 minuty czytania

Łukasz Gorczyca

DOBRY WIECZÓR:
Feralny ton

Łukasz Gorczyca

Łukasz Gorczyca

Dobry wieczór, nowy rok, stary głód. Od pewnego czasu przełom świąteczno-noworoczny okazuje się niezawodnie momentem traumatycznej próby. Nie, nie chodzi tym razem o trudne relacje rodzinne, ale sprawy nie mniej podstawowe, od których wszakże znacznie trudniej uciec. Kiedy jeszcze przypada rok tak złośliwie lokujący świąteczne, wolne od pracy dni, tuż po weekendzie i zaraz przed kolejnym, skala problemu osiąga poziom krytyczny. Kiedyś, w czasach telewizji, z pewnością mówiono by o tym w wiadomościach. Po zniesieniu telewizorów do piwnicy problem jednak nie zniknął. Co gorsza, telewizja i odbiorniki telewizyjne już dawno wyparły z piwnic przetwory i worki z ziemniakami, kupowane od chłopa późną jesienią. Profil diety się zmienił, ale jeść się nadal chce. I tu przykra niespodzianka – między świętami świeżej żywności do sklepów się nie dowozi. Oto niezwykła, cudowna, zrodzona z dobrobytu (bo komu i skąd chciałoby się przywieźć świeże mięso i jarzyny na drugi dzień po świętach?) podróż w czasie do epoki realizmu socjalistycznego i realistycznie namacalnych pustych półek sklepowych! Podróż ta, chociaż nacechowana wybitnym ładunkiem sentymentalnym, o dziwo nie czyni nas wcale młodszymi. Dobrobyt nas rozleniwił, nie myślimy o zapasach na zimę, nie rozumiemy, że czegoś może być po prostu brak, a słowo „kryzys” znamy tylko z nagłówków gazet, którymi z przyzwyczajenia jeszcze wykładają swoje kioski sprzedawcy papierosów i doładowań do telefonów komórkowych.

Są więc święta szczególnym połączeniem przejedzenia z niedożywieniem, nadmiaru z brakiem, przepychu świątecznego stołu i tygodniowego spożywania resztek po nim. To wszystko rzecz jasna rzuca się też na mózg. Przełom roku to czas intelektualnego bigosu, którego najbardziej sycącą odmianą są wszelkiego rodzaju plebiscyty i coroczne nagrody. Zbliża się koniec grudnia, święta, i nagle nie ma już kultury i sztuki, jest w zamian „podsumowanie roku”. Jedni nazywają to zabawą, inni inwestują spore budżety PR-owe swoich firm, żeby zdyskontować marketingowo fakt wręczenia nagrody jakiejś znanej osobistości kultury. Plebiscyty i nagrody dzielą się więc generalnie na dwa typy – głupie z wolnego wyboru i głupie dla zysku. W tym drugim gatunku specjalizowały się onegdaj tzw. tygodniki opinii, które przyznając tytuł człowieka roku, nagrodę specjalną, paszport, albo jakiś inny rekwizyt, zyskiwały znakomity pretekst, żeby wydrukować na okładce zdjęcie znanego człowieka, a jeszcze lepiej nadać całą uroczystość wręczania nagrody w ogólnopolskim programie telewizji. Był to więc szczególnie przebiegły preceder, z którego tygodnik opinii czerpał czysty medialny zysk, zaś telewizja audycję ze znanymi postaciami kultury zbliżoną w dramaturgii do konkursu jazdy figurowej na lodzie. Laureaci za niewygórowane honorarium pojawiałi się na scenie, i na łamach tygodnika rzecz jasna, gdzie przy każdej nadarzającej się okazji byli odtąd nazywani laureatami jego nagrody. W ten sposób tygodnik mimochodem stawał się ojcem i matką dalszej kariery artysty, skutecznie grzejąc się w blaskach jego/jej sławy. Tak się robiło kulturę.

Teraz jednak, kiedy już nikt nie kupuje czasopism ani gazet i nikt nie kojarzy słowa „opiniotwórczy” z jakimkolwiek tytułem prasowym, system nagród i plebiscytów w ciekawy sposób karykaturyzuje sam siebie. Każdy może dziś z łatwością wyrażać swoją własną opinię za pomocą swojego ulubionego medium, więc zamiast denerwować się wynikami tego czy innego plebiscytu, można mieć swój własny. Opiniotwórczość pięknie się zdemokratyzowała, a tym samym wyniki plebiscytów rozjechały. W każdym ktoś inny nominuje kogoś innego i coś innego nazywa wydarzeniem roku, a może po prostu coś innego zapamiętał, bo dookoła dzieje się coraz więcej i coraz lepiej. Ale tylko do świąt – w święta aktywność twórcza w narodzie gwałtownie zamiera, przykuci do stołu z trudem usiłujemy sobie przypomnieć, jakie to świetne wystawy widzieliśmy w mijającym roku i to wszystko, na co nas stać w tej chwili. Paraliż.

Podobny proces intelektualnego zawieszenia towarzyszy nagrodom wręczanych wybitnym, albo choćby obiecującym artystom. Przyznanie nagrody to swoisty wyraz poddania się wobec jego/jej sztuki – tak świetnej, że szkoda gadać, po prostu dajmy nagrodę! To złożenie broni wobec dzieła nagradzanej osoby, ale również łatwy zastępnik szczerych emocji – bo zamiast przekazać je wprost, zamiast nieustannie wyrażać swój zachwyt w mowie i piśmie, zamiast cichych i głośnych wyznań adresowanych przez widza do artysty, wręczamy zbiorczy substytut tych wszystkich emocji w postaci ciężkiej brązowej statuetki. Ślepa miłość potrafi zabić – to powiedzenie pasuje jak ulał do wagi takiej nagrody.

Nagrody i plebiscyty symulują dyskusję, bo zamiast rozmowy o sztuce proponują, wzorowaną na sportowej, rywalizację. Oczywiście, zwycięzcy takich zmagań odczuwają radość i satysfakcję (czasem również znaczącą finansowo), ale w pobitym polu pozostawiają tłum rozgoryczonych, zżeranych ambicją rywali. W ostatecznym więc rozrachunku cały proceder zupełnie bezinteresownie generuje wielokrotnie więcej niezadowolonych niż szczęśliwych, bilans środowiskowy jest wyniszczający. Z praktyki zaś wynika, że nagrody dostają w kółko ci sami artyści. Bo przecież cóż to za splendor nagrodzić kogoś zupełnie nieznanego, kto nigdy wcześniej nie zdobył żadnej nagrody?

Ta powtarzająca się corocznie ekonomia noworocznego głodu, świątecznej czarnej dziury, nagłego zawieszenia bardziej złożonych mechanizmów analitycznych i sądów wartościujących, biologicznie tłumaczy się zapewne potrzebą regularnego oczyszczania organizmu. W języku handlowym nazywa się to remanentem, a z dawnych czasów wiadomo notabene, że remanent trwa najdłużej w sklepie, w którym nie ma żadnych towarów. To procedury, przed którymi nie ma ucieczki, które dosięgają w równej mierze przejedzonych i głodnych felietonistów, którzy też przecież biorą udział w świętach i też nie mogą się już doczekać dostawy świeżego mięsa w nowym roku.

 Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).