Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Krakowska

KONFORMY:
Sex, drugs & pussy riot

Joanna Krakowska

Joanna Krakowska

Niektórym znajomym od niedawna bardzo się spodobało pojęcie „narodu” i dostrzegają w nim nowe dla siebie treści. Ci, co dotąd zajmowali się genderem, teraz zwracają się ku Wyspiańskiemu

Trybunał głupstwo. Konstytucja fraszka. Idzie prawdziwa plaga, ohydna i lepka, przez ludzi i instytucje, przez dobre nasze samopoczucie i wysokie o sobie nawzajem mniemanie. Idzie plaga, która podzieli nas nie na zwolenników tych czy tamtych, lecz na legion pragmatyków i garstkę wariatów. Nie boję się państwa PiS-u, boję się państwa oportunistów.

Symptomy pojawiały się wcześniej, choroba zawsze ma jakieś tam swoje endemiczne ogniska. Teraz, kiedy władza jest silna i jednoznaczna, ma szansę rozwinąć się pełnoobjawowo. Odnotowano już pierwszy przypadek kliniczny. Oto reżyser obscenicznych spektakli opowiedział się przeciw obsceniczności. Chce polszczyzny zamiast bluzgów austriackich grafomanek i prawa do pokazywania gołego tyłka tylko za własne pieniądze, chyba że chodzi o lizanie go ministerstwu – „jednej z najbardziej kompetentnych ekip w ciągu ostatnich 20 lat”.

Poza tym niby nic, wszyscy wokół zgodnie oburzają się cenzurą, lamentują nad zamachem na demokrację, histeryzują o wojnie domowej, skrzykują się na pikiety przed sejmem. Tymczasem włączam TOK FM, a tam szalenie ciekawa audycja o malarstwie chrześcijańskim w Nubii. Pani profesor opowiada, że podobnie jak Nubijczycy wierzy w urok złego słowa i złego spojrzenia, więc poleca się opiece archaniołów, zwłaszcza Michała. Wchodzę na onet.pl, a tam wita mnie żarliwa reklama „Bóg chce, abyś go poznał! Oto jak możesz znaleźć Boga”. Na bilbordzie na Bielanach deweloper zachwala mieszkania dla Polskiej Rodziny. Copywriterzy przeczuwają trendy, a może nawet je projektują.

Niektórym znajomym od niedawna bardzo się spodobało pojęcie „narodu” i dostrzegają w nim nowe dla siebie treści. Ci, co dotąd zajmowali się genderem, teraz zwracają się ku Wyspiańskiemu. Żołnierze wyklęci zyskują nowych badaczy, a Jan Emil Skiwski nowych egzegetów. Jedni planują przestawienie się z poszukiwań cielesnych na duchowe. Inni zajmą się losem Inuitów. Bohaterki najnowszych dramatów już teraz są nawiedzane przez postacie dzieci poczętych i wyabortowanych. A redakcje – przez eseistów gotowych analizować motyw flagi biało-czerwonej w literaturze międzywojnia. Książkę o bluźnierstwie promuje się pod patronatem Papieskiej Rady Kultury. Miejsce sztuki krytycznej wypełnia klasyka żywa. Medale przyjmuje się za dzieła jeszcze nie powstałe. A studia gejowskie i lesbijskie już zamknięto zanim jeszcze zostały otwarte. Są tacy, co cieszą się z góry na odwołanie tego i owego, by mieć swoją prywatną zemstkę. Na solidarność środowiskową niech nikt raczej nie liczy. Autocenzura uprzedza cenzurę.  Słychać już tu i ówdzie dwa sztandarowe hasła plagi: „muszę ja, bo przyjdzie gorszy” i „trzeba zachować to, co jest”. A to wszystko dopiero początek, jeszcze nic się nie stało. Przecież wnioski o granty dopiero piszemy...

Śpieszę więc z listem do pana ministra. Ministrze, ratuj nas przed plagą. Nie daj się nabrać na nasze lizusostwo. Prosimy cię o kasę na naród, tradycję i chrześcijańskie wartości. Ale nie wierz nam, panie ministrze, i grantów nam nie dawaj. Tak naprawdę możesz wierzyć w szczerość tylko tych, co wcześniej mówili „sex, drugs & pussy riot”, mówią to teraz i w przyszłym roku też to mówić będą, tylko głośniej.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.