Jeszcze 2 minuty czytania

Joanna Krakowska

KONFORMY:
E-projekt

Joanna Krakowska

Joanna Krakowska

Wszystko, co mieliśmy do zaproponowania, to hermetyczny język, kwaśne miny, ironiczne uśmiechy, prześmiewcze uwagi i sceptyczny stosunek do wszystkiego. Żadnej pozytywności

Znowu wszystko jest polityczne. Puszcza, rower, TVP Kultura, jarzyny, powietrze w Krakowie, przedszkolaki, koty i psy, a nawet segregacja śmieci. Tak naprawdę to zawsze było polityczne, tylko niektórzy nie przyjmowali tego do wiadomości, bo polityka kojarzyła im się wyłącznie źle. Teraz, kiedy naprawdę nieprzyjemnie dała o sobie znać, myślą, że mieli rację. Otóż jest wprost przeciwnie – polityka mogła kojarzyć się dobrze. Gdyby ekologia, edukacja i empatia stały się wielkim politycznym projektem wspólnotowym, to na patriotycznych koszulkach zamiast wyklętych żołnierzy byłby dziś Dąb Bartek, pięciolatki nie mogłyby się doczekać, kiedy pójdą do szkoły i poznają Różewicza, a gminy w całej Polsce licytowałyby się, która więcej przyjmie uchodźców. Warto więc płacząc, powiedzieć sobie dziś wyraźnie, że mleko rozlało się przez politykę zaniechania, politykę apolityczności, politykę niewyraźnych wartości. I nie chodzi tu o wynik wyborów, tylko o brak języka symbolicznego wszystkich przegranych. Czyli tych, którzy nie mają dziś na nic wpływu. A nie mają wpływu, bo nie mają języka perswazji. Nie zaoferowaliśmy nikomu ani nawet sobie nawzajem ani idei Szklanych Domów czy Tysiąca Szkół, ani wypielęgnowanych historycznych mitów, ani nawet ładnej pieśni w rodzaju „Bread and Roses”. Niczego porywającego. Inaczej niż konserwatywni patrioci, narodowcy, piewcy krwawych powstań, zamkniętych granic i tradycyjnych rodzin.

Wszystko, co sami mieliśmy do zaproponowania, to hermetyczny język, kwaśne miny, ironiczne uśmiechy, prześmiewcze uwagi i sceptyczny stosunek do wszystkiego. Żadnej pozytywności, żadnej dumy z przeszłości, przyjemności identyfikacji, satysfakcji z tego, co teraz, ani też żadnej nadziei na przyszłość. Tylko myślenie krytyczne, studia krytyczne, sztuka krytyczna, teatr krytyczny, krytyka społeczna, krytyka polityczna. To się świetnie sprawdza na seminariach akademickich i w dyskusjach intelektualnych, ale nie przekłada się na popularne idee, wspólne emocje i porywające perspektywy. Ci, co celowali w krytycznym myśleniu, nie zajmowali się przecież budowaniem wspólnoty, tylko podważaniem przesłanek, na których mogłaby się opierać. Nie wiem, czy krytyczne myślenie da sie pogodzić z pozytywnym programowaniem, ale niewątpliwie, żeby stworzyć porywający projekt kulturowy, trzeba w niego zainwestować trochę wiary, wiązankę sentymentów, garść wzruszeń, szczyptę pochlebstw, nieco kiczu, sporo kompromisu, porcję patosu i mnóstwo zaangażowania. Trzeba zamienić wygodną pozycję komentatora rzeczywistości na niezręczną pozycję wizjonera. Czy mam rację, sądząc, że w ostatnim dwudziestoleciu w polskiej literaturze, w teatrze, w sztuce, w nauce, w publicystyce nikt się na to nie ośmielił?    

Gdyby nie niepokój, można by więc uważać, że z nieba spadła nam ta cała „obrona demokracji”, bo nie dość, że pozwoliła nazwać wartości wyraźniej (choć abstrakcyjnie), ale jeszcze wyciągnąć z lamusa symbole, odkurzyć hasła, ściągnąć z pawlaczy transparenty, odświeżyć emocje, uzbroić się w oporniki i okrzyki. I odgrzać „Mury”. Wszystko jest tu odgrzewane. To podwójnie smutne. Najpierw dlatego, że tak rzeczywiście trzeba. Potem dlatego, że to za mało. To jednak nie jest Peerel.

To nie jest Peerel. Chociaż wielu się wydaje, że można sobie dzisiaj dowolnie tą analogią wywijać, skoro mamy pierwszego sekretarza partii, któremu podlegają premier i prezydent, a pewnemu posłowi znanemu z utrwalania władzy tamtej i tej mylą się czasy. Peerel jest układem, do którego odnosi się dziś wszelkie działania władzy i jej przeciwników bez względu na sens, tylko dlatego, że chodzi o ukształtowanie spolaryzowanego obrazu sceny politycznej: jeden przeciwnik i jedność oporu, my–oni. Taki porządek proponuje KOD, deklarując przy tym naiwną, choć pociągającą dla wielu „neutralność w sprawach politycznych i światopoglądowych”. Czy da się jednak powtórzyć tę konstrukcję, że po jednej stronie jest opresyjna władza, a po drugiej odruch moralny, wolność i demokracja? Pod takimi hasłami można maszerować, ale politykę chciałoby się kształtować w sferze wartości dodanych do haseł na transparentach. I jakie to mają być wartości, jakie symbole, jaki polityczny i kulturowy projekt ma za nimi stać? Nie da się uciec od tych pytań, jeśli chodzić ma o coś więcej niż maszerowanie. I o coś więcej niż zadowolenie z siebie.

I nie da się tego projektu zbudować wyłącznie na odgrzewanych emocjach i fałszywych analogiach. Z playlistą z roku 1981. Zwłaszcza że – pamiętajmy – KOR, do którego nawiązuje KOD, tym się od niego różnił, że powstał, by bronić konkretnych ludzi, a nie abstrakcyjnych idei. I że to na tym właśnie zbudował zręby międzyludzkiej i międzyśrodowiskowej solidarności, która miała potem dalekosiężne konsekwencje. Czy to jednak na skutek dziejowych zawirowań, czy na skutek innego definiowania swojej roli, czy z powodu intelektualnej pychy, czy wewnętrznego zróżnicowania, czy zwykłego zaniedbania – KOR nie stworzył trwałego projektu ideowego i tożsamościowego, który przemawiałby do tłumów. KOD miałby na to szansę. Tyle że w imię jedności i „neutralności” odżegnuje się od programu wartości dodanych. Skazany jest więc w najlepszym wypadku na szlachetną rolę Komitetu Obywatelskiego (znów te analogie), a potem na rozpad.

Jesteśmy więc w politycznym potrzasku: KOD ma tłumy i nie ma programu; Razem ma program i nie ma tłumów, Nowoczesna – ma program, który jest przeciw tłumom. Ale w tej chwili chodzi o coś więcej, nie tyle o polityczny program, ile o kulturowy projekt czy raczej kontrprojekt wobec prawicowego popnacjonalizmu i konserwatywnej wizji państwa. Bez niego nie będzie lepszej zmiany, zwłaszcza trwałej. Obrona demokracji i wolności wymaga więc czym prędzej określenia owych wartości dodatkowych, wskazania historycznych postaci na koszulki i symboli na tatuaże, zmiany narracji z mitoburczej na mitotwórczą. Niezależnie od strategii politycznej, to jest zadanie dla każdego środowiska: odpowiedzieć sobie, co jest ważne, co ważniejsze, a czego nie możemy się wyrzec. I czego wyrzec się możemy w imię solidarności społecznej i otwartej wspólnoty.

Wartości dodanych może być tyle, ile liter w alfabecie. Ten akurat tekst powstał pod wpływem litery e. Empatia, edukacja, ekologia, emancypacja, egalitaryzm, Europa. E-projekt?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.