Pod koniec pierwszej dekady XXI wieku Stany Zjednoczone osunęły się w najgorszą zapaść gospodarczą od czasu Wielkiego Kryzysu, ekonomiści bezradnie rozłożyli ręce, twierdząc, że nie mogli tego przewidzieć, robotnicy tracili domy obciążone złymi hipotekami, klasa średnia patrzyła, jak jej zabezpieczenia emerytalne topnieją do zera z powodu błędnych inwestycji, najbogatsi zaś inkasowali kolejne państwowe dotacje na ratowanie interesów i na wszelkie sposoby chronili swój majątek, a kasynowy kapitalizm obnażył prawdziwe oblicze bankowych gierek rozgrywanych cudzymi pieniędzmi. Nadszedł więc najwyższy czas na rozmowę o porażce.
Porażka to rzecz jasna nieodłączny element kapitalizmu. Ekonomia rynkowa stoi przecież na przegranych i zwycięzcach, hazardzistach i ryzykantach, oszustach i jeleniach. Jak dowodzi Scott Sandage w swojej książce „Born Losers: A History of Failure in America”, kapitalizm wymaga, by wszyscy żyli w systemie, w którym sukces równa się zyskom, nawet jeśli są to zyski osiągane kosztem cudzych porażek, a brak umiejętności gromadzenia bogactwa uznawany jest za przegraną. W swoim tekście Sandage skutecznie przekonuje, że przegrani nie mają historii, za to zwycięzcy nie przestają mówić o swojej, więc prawdziwą przeszłością porażki jest „potajemna historia pesymizmu w kulturze optymizmu”. O tym utajonym pesymizmie, który skrywa się w cieniu każdego sukcesu, można opowiadać na wiele różnych sposobów. Jest to historia antykolonialnych zmagań, sztuki niestosownych zachowań i odrzucenia zrozumiałości, opowieść o sztuce bez rynku, dramatach bez scenariusza, narracji bez rozwoju. Odmieńcza sztuka porażki opiera się na tym, co niemożliwe, nieprawdopodobne, niezwykłe i nieciekawe. Przegrana odbywa się w ciszy, a porażka wyzwala nowe wyobrażenia najważniejszych celów w życiu, miłości, sztuce i byciu.
Porażkę można zaliczyć do zestawu narzędzi sprzeciwu, nazwanych przez Jamesa C. Scotta „bronią słabych”. Opisując ludowy ruch oporu w Azji Południowo-Wschodniej, Scott rozpoznał pewne działania, wyglądające na obojętność lub przyzwolenie, jako „sekretne skrypty” oporu przeciw dominującemu porządkowi. Idea „broni słabych” może posłużyć do zrewidowania poglądów na bezczynność, pasywność i brak oporu, które w tym ujęciu służą osłabianiu dominującej gospodarki. Porażka to czasem także sposób na odrzucenie dominującej logiki władzy i dyscypliny, forma ich krytyki. W praktyce porażka pomaga zrozumieć, że alternatywy są już zawsze wbudowane w dominujący system oraz że żadna władza nie jest totalna ani spójna; to porażki pomagają odkryć nieprzewidywalność ideologii i ich niedookreśloność.
Studia nad odmiennością to jeden ze sposobów na wyobrażenie alternatyw dla hegemonicznych systemów, i to nie w krainie fantazji, a w świecie rzeczywistym. To, co Gramsci nazywa w swoich pracach „zdrowym rozsądkiem”, zależy w olbrzymim stopniu od zestawu wytworzonych norm, więc krytyka obowiązujących modeli „zdrowego rozsądku” jest również krytyką norm. W zdroworozsądkowym modelu heteronormatywnym sukces wiąże się z rozwojem, akumulacją kapitału, rodziną, moralnym postępowaniem oraz nadzieją. Podrzędne – odmieńcze lub antyhegemoniczne – modele zdrowego rozsądku prowadzą do utożsamienia porażki z nonkonformizmem, antykapitalistycznymi praktykami, stylami życia odrzucającymi reprodukcję, negacją i krytyką.
Punkowe porażki
Osławiona klasyczna punkowa powieść Irvine’a Welsha „Ślepe tory” to zdecydowanie nieodmieńcza historia porażki, rozczarowania, uzależnienia i przemocy, rozgrywająca się w slumsach Edynburga. Tekst składa się z gwałtownych wybuchów i obscenicznych przemów, płynących z ust szkockiej klasy robotniczej, jest w nim jednak również kilka chwil najczystszej punkowej negacji, która na swój opryskliwy sposób implikuje domyślną politykę porażki. „Ślepe tory” to opis doli i niedoli bezrobotnej szkockiej młodzieży, która ucieka przed thatcherowską Wielką Brytanią w jadowity humor i pomysłowość. Antybohater i jeden z pięciu narratorów powieści, Renton, odrzuca zwyczajową trajektorię rozwoju i spędza czas, miotając się pomiędzy ekstazą zaćpania i udręką krańcowej nudy. Nie dojrzewa, nie robi postępów, ani on, ani jego kumple niczego się nie uczą ze swoich doświadczeń, żaden z nich nie porzuca złych nawyków, a wielu ostatecznie umiera z przedawkowania, HIV albo w wyniku zaniedbania czy przemocy. Renton jest w pełni świadom, że odrzuca normatywny model samorozwoju i zamienia swoją decyzję w gorzką krytykę liberalnej koncepcji wyboru:
Przypuśćmy, że znam wszystkie za i przeciw, że wiem, że bede żył krótko, że jestem zdrowy na umyśle itepe, itepe, a mimo to chce brać dalej. Nie pozwolom mi. Nie pozwolom dlatego, że jest to doskonale widoczna oznaka ich porażki. Według nich to niemożliwe, żeby ktoś chciał ot tak, po prostu odrzucić wszystko, co majom do zaoferowania. Wybierz nas. Wybierz życie. Wybierz spłacanie hipoteki; wybierz pralki; wybierz samochody; wybierz siedzenie w fotelu przed rozmienkczajoncymi umysł i ducha teleturniejami; wybierz wpychanie do ryja śmieci w barach. Wybierz gnicie, lanie i sranie po sobie w domu, jebany wstyd dla samolubnych popierdolenców, którychś spłodził. Wybierz życie.
No cóż, decyduję się nie wybierać życia. Jeśli jakiejś piździe się to nie podoba, to jej problem. Jak śpiewa Harry Lauder: mam zamiar dojść do końca drogi. (przeł. Jędrzej Pollak)
Decyzja Rentona, by nie wybierać „życia”, stawia go w radykalnej opozycji do poważanych modeli męskości oraz pozwala mu na obnażenie sprzecznej logiki zdrowia, szczęścia i sprawiedliwości w państwie postopiekuńczym. W swoim genialnie pokrętnym wybuchu Renton usprawiedliwia przedkładanie ćpania nad zdrowie, nazywając to możliwością „niewybrania życia”, gdzie życie to „hipoteka… pralki… samochody… siedzenie w fotelu przed rozmienkczajoncymi umysł i ducha teleturniejami, wpychanie do ryja śmieci w barach” – krótko mówiąc: gnicie w udomowieniu. Społeczeństwo, jak mówi, „wymyśla przewrotny ersatz logiki, żeby wchłonońć i zamienić ludzi, których zachowanie odbiega od normy”; to w ramach tej logiki „życie” jako otępiająca pasywność jest lepszym moralnie „wyborem” niż narkotyki i alkohol. Ta sama logika oferuje młodym chłopakom siły zbrojne zamiast gangów i małżeństwo zamiast rozwiązłości.
Głoszona przez Rentona krytyka liberalnej retoryki wyboru i jego sprzeciw wobec heteroudomowienia owocuje gwałtownym wytryskiem negacji, obejmującej najróżniejsze cele, zarówno dominujące, jak mniejszościowe. Negacja ta przyjmuje czasem formę rasizmu, seksizmu i głębokiej homofobii, ale zdarza się, że współgra z progresywną krytyką polityczną. Ostatecznie jednak „Ślepe tory” są zbyt normatywnie męskie w swoim prostym odrzuceniu męskiego autorytaryzmu, antyfeministycznym braterstwie i nieprzewidywalnych wybuchach przemocy. Pozbawiona wizji modeli alternatywnych, powieść zmienia się we wściekłe, rozgorączkowane narzekania męskiego punka, któremu odebrano szansę na uczestnictwo w dziedzictwie patriarchatu i rasowych przywilejów. Jest to przykład wywołanego porażką gniewu białego mężczyzny, gniewu, który zapowiada i wywołuje cierpienia kobiet i ludzi o odmiennym kolorze skóry.
Czy istnieją więc inne wyobrażenia porażki, takie, które przynosiłyby politycznie pożądane skutki? W jaki sposób wykorzystywano ją w różnych projektach politycznych? Jaka pedagogika, jaka epistemologia kryją się za tymi działaniami, które kultura angloamerykańska określa mianem porażki? Dalej spróbuję pokazać, co się dzieje, gdy porażka zostaje produktywnie powiązana ze świadomością rasową, antykolonialnym oporem, zróżnicowaniem płciowym i różnymi podejściami do tymczasowości sukcesu.
Czwarty: sztuka przegrywania
Przemysł zwycięstwa oraz nieuchronnie z nim związaną godność porażki obserwujemy w krańcowej formie podczas igrzysk olimpijskich. W wielu krajach, zwłaszcza północnoamerykańskich, relacje olimpijskie są nieubłaganie patriotyczne i dają nam wspaniale przejrzysty obraz sprzeczności rządzących amerykańską polityką, a dokładniej pragnienia białych Amerykanów, by jednocześnie prężyć mięśnie i pozować na niepewnych zwycięstwa. Choć porażki poszczególnych amerykańskich lekkoatletów są częstym zjawiskiem, amerykańska publiczność zasadniczo nie ma prawa ich zobaczyć; zamiast tego dostajemy szczegółowe relacje z jankeskich tryumfów na basenie, bieżni i halach sportowych. Co dnia, bez wyjątku, przyglądamy się historii zwycięzców, tracąc jednocześnie możliwość śledzenia olimpijskich dramatów, wynikających z nieprzewidywalności, tragedii, wyrównanej walki oraz, rzecz jasna, z chaotycznych porażek pozbawionych godności.
W 2000 roku artystka Tracy Moffat, na zlecenie organizatorów Igrzysk Olimpijskich w Sydney, stworzyła serię poruszających zdjęć przedstawiających zawodników, którzy zajęli czwarte miejsca na ważnych imprezach sportowych. W eseju dołączonym do katalogu wystawy Moffat wyjaśnia, że wszystko zaczęło się od plotek, według których miała zostać oficjalną fotografką zawodów olimpijskich. „Fantazjowałam, że gdybym naprawdę została «oficjalną fotografką», robiłabym zdjęcia z własnej perspektywy i pokazywała przegranych”. Ostatecznie jednak zdecydowała się uwiecznić tych, którzy zdobywali czwarte miejsca, ponieważ jej zdaniem jest to bardziej przygnębiające niż całkowita porażka. Kończąc na czwartym miejscu, sportowiec przegrywa o włos, o milimetry mija się z medalem, ląduje tuż obok historii. „Czwarte miejsce oznacza, że jesteś niemal dobry. Nie najgorszy (z czym też wiąże się pewien perwersyjny blichtr), ale prawie. Jesteś prawie gwiazdą!” – pisze Moffat. Czwarte miejsce pozbawione jest jakiegokolwiek blichtru, nie przynosi, zdaniem fotografki, tej perwersyjnej przyjemności, jaka płynie z wiedzy, że jesteś tak nieudolny, że niemal dobry; nie – czwarte miejsce jest wyjątkowe, bo nie zapewnia ani chwały, ani niesławy.
Na zdjęciach z tej serii artystka próbuje uchwycić dokładnie ten moment, w którym zawodniczki i zawodnicy uświadamiają sobie, że zdobyli czwartą pozycję: „W większości wypadków jest to reakcja pozbawiona refleksji, określony wyraz ludzkiej twarzy – okrutna, piękna maska nagłej świadomości, która wyraża «No kurde!»”. Widzimy na jej fotografiach pływaków, których gorzkie łzy mieszają się z chlorowaną wodą, wyczerpanych, zdyszanych biegaczy, znokautowanych bokserów i zawodników zbierających swój sprzęt po zawodach. Cała seria to do zapis desperackich rozczarowań, dramatycznych porażek i okrucieństwa rywalizacji.
Fotografie Moffat przypominają nam, że wygrywanie to zjawisko wielowarstwowe: aby ktoś zwyciężył, ktoś musi przegrać, więc akt porażki ma swoją własną logikę, strukturę i estetykę i ostatecznie charakteryzuje się swoim własnym swoistym pięknem. Moffat próbuje uchwycić smak tego doświadczenia, pokazać marginesy sukcesu i statystyk, które decydują, kto przegrał o ułamek sekundy, milimetra lub kilograma, skazując zawodnika na anonimowość.
George W: sztuka bombardowania wyszukiwarki
Kilka lat temu po wpisaniu hasła „porażka” w okienko wyszukiwarki Google na pierwszym miejscu wyników otrzymywaliśmy „Biografię George'a W. Busha”. Czyżby był to efekt sprytnych działań jakichś sieciowych aktywistów? Najwyraźniej. Zgodnie z doniesieniami BBC News, „Google-bombing” – bombardowanie wyszukiwarki – to łatwy sposób manipulacji wynikami wyszukiwań i powiązania określonych fraz z właściwymi stronami – tak właśnie pewna grupa wywindowała stronę Busha jako pierwszy wynik poszukiwań na hasło „żałosna porażka”. Z jednej strony nie ulega żadnej wątpliwości, że George W. zasłużył na to, by zapisać się w annałach pod tym właśnie hasłem, ale z drugiej – „porażka” w jego przypadku okazuje się określeniem na wyrost, ponieważ zakłada, że miał jakiś plan i nie poradził sobie z jego realizacją. A tym, co najbardziej zdumiewające w przypadku Busha, jest przecież fakt, że zaszedł on tak daleko, mając tak niewiele do zaoferowania.
Porażka, jak sugerują fotografie z cyklu „Czwarty”, implikuje pewną godność towarzyszącą poszukiwaniu wielkości, a nawet jeśli słowo „żałosna” dobrze opisuje epokę Busha-Cheneya, to trzeba przyznać, że w dominujących kategoriach sukcesu udało im się odnieść przerażające zwycięstwo. Bush to oczywiście uosobienie gospodarki budowanej wokół zwycięzców i zwycięstw, zamiast kombinacji sukcesów i porażek, nieuniknionych we wszystkich systemach.
Dzieci i porażki
Popularne filmy dla dzieci niemal przypadkowo wytwarzają ogrom narracji o przynależności, więziach i rozwoju i zazwyczaj wiążą je z jakąś odmianą polityki porażki i sukcesów. Zamiast jednak wyrażać zdziwienie obecnością odmieńców i odmieńczych narracji w filmach dla dzieci, powinniśmy rozpoznawać w tych pełnometrażowych animacjach gatunek, który angażuje uwagę niedojrzałych podmiotów, robiąc to za pomocą szerokiej gamy odmieńczych wcieleń i relacji. Miast oprotestowywać odmieńców w tego typu filmach, jak zrobił to recenzent „Village Voice”, opisując drugą część „Shreka”, powinniśmy ich wykorzystywać do zakłócania wyidealizowanych i ucukrowanych mitów na temat dzieciństwa, seksualności i niewinności oraz tworzenia nowych wyobrażeń dojrzewania, Bildung i rozwoju, który nie jest uzależniony od logiki sukcesji i sukcesów.
Tekst pochodzi z książki Jacka Halberstama, „The Queer Art of Failure”. Duke University Press 2011Popularne komedie młodzieżowe i animowane filmy dla dzieci pełne są fantazji o odmienności, inności, alternatywnych wcieleniach, grupowych przynależnościach i ekscentrycznych pragnieniach. W wielu tego typu „odmieńczych baśniach” romans ustępuje miejsca przyjaźni, indywidualizm kolektywizmowi, a „sukces” heteroseksualnych par jest podważany i negowany przez odmieńcze kontakty; księżniczka zmienia się w żabę, nie odwrotnie, ogry odrzucają standardy piękna, a bohaterowie często wybierają kolektywizm zamiast udomowienia. Niemal wszystkie te filmy na pierwszym planie umieszczają tymczasowość i faworyzują nielinearne i nieedypalne modele rozwoju, a także urwane i zapomniane opowieści. Nad sekwencje przedkładana jest repetycja; baśniowy czas (dawno, dawno temu) i mityczne przestrzenie (za siedmioma górami, za siedmioma lasami) tworzą fantastyczne tło dla dziecięcych, młodzieńczych i zwykle ewidentnie odmieńczych sposobów na życie. Filmy w rodzaju „Babe – świnki z klasą”, „Uciekających kurczaków”, „Gdzie jest Nemo?” i „Shreka” często bywają określane produkcjami dla dzieci, które mogą podobać się dorosłym, ale tak naprawdę są obrazami dla dzieci, stworzonymi z pełną świadomością pozbawionych ckliwości, moralności i celowości narracyjnych pragnień dzieci. To dorośli są widzami, którzy domagają się ckliwości, postępu i zakończenia; dzieci, jak dowodzą te filmy, kompletnie to nie obchodzi. Aby zobrazować tezę, że odmieńcze baśnie to ekscytujący sposób na wytworzenie przestrzeni dla odmienności oraz radykalnie nowych wyobrażeń społeczności i łączących je więzi, spróbuję wskazać kilka politycznych tematów wspólnych wszystkim tym filmom oraz dowieść, że obfitują w różne typy odmienności.
Odmieńcze baśnie zwykle obracają się wokół bohaterów, którzy są w jakiś sposób „inni”, a ich inność w jakiś sposób jest ohydna dla reszty społeczności. Shrek to ogr zmuszony do życia z dala od prędkich w osądach wieśniaków; Babe to osierocona świnka, której wydaje się, że jest psem pasterskim. Każdy „upośledzony” bohater musi się zmagać z konkurentami, którzy reprezentują bogactwo, zdrowie, sukces i doskonałość. Choć wszystkie te opowieści o inności łatwo przemienić w schludne lekcje moralności, uczące samoakceptacji, zmagania odrzuconej jednostki zwykle wpisane są w szerszą narrację walki o prawa wszystkich wydziedziczonych. W „Shreku” na przykład ogr staje się bojownikiem o wolność dla tych baśniowych postaci, które zostały wygnane z własnej ziemi przez lorda Farquada („fuck wad” – pojeb, znany również jako Bush); w „Uciekających kurczakach” kurczaki tworzą ruch oporu przeciw złym farmerom i próbują uciec przed wyzyskiem; w „Babe” owce sprzeciwiają się autorytarnemu psu pasterskiemu, Nemo zaś z „Gdzie jest Nemo?” staje na czele rybiego buntu przeciw rybakom.
Każdy z tych filmów podkreśla wyraźnie związek pomiędzy odmiennością a łączeniem prywatnego z politycznym: potworność Shreka, upośledzenie Nemo, gatunkowe niedopasowanie Babe – to symbole szkodliwych skutków wykluczenia, poniżenia i wyparcia w imię rodziny, domu i narodu. Piękno tych filmów polega na tym, że nie boją się porażek, nie faworyzują sukcesów i pokazują dzieci nie jako nie-do-końca dorosłych, próbujących zrozumieć swoją przyszłość, ale jako anarchiczne istoty, rządzące się dziwną, niespójną i tymczasową logiką. Alternatywne produkcje dla dzieci rozpoznają ich niedorosłą cielesność, skłonność do niekompetencji, nieumiejętność odnalezienia sensu, pragnienie uniezależnienia od tyranii dorosłych oraz kompletną obojętność na dojrzałe koncepcje porażki i sukcesu.
Renton, Johnny Rotten, Ginger, Dory i Babe, podobnie jak sportowcy, którzy zdobywają czwarte miejsca, przypominają nam, że w myleniu się, porażkach i upadkach tkwi potęga i że wszystkie nasze przegrane wzięte razem, jeśli tylko praktykujemy je właściwie, są w stanie obalić zwycięzców. Zostawmy sukces i osiągnięcia konserwatystom, korporacyjnym menadżerom, zwycięzcom reality show, małżeństwom i kierowcom SUV-ów. Praktykowanie porażki może nas poprowadzić ku odkryciu własnego wewnętrznego ciamajdy, przegrywa, ku objazdom, ślepym uliczkom, zagubieniu, zapomnieniu i odrzuceniu mistrzostwa oraz – jak zauważa Walter Benjamin – ku zrozumieniu, że „empatia dla zwycięzcy zawsze służy rządzącym”. Wszyscy przegrani są dziedzicami pokoleń, które przegrały już wcześniej, a porażka lubi dobre towarzystwo.
Przełożył Marcin Wróbel
W maju książka Jacka Halberstama ukaże się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej w przekładzie Mikołaja Denderskiego.