NUDA:  Nasza nie-śmiertelna
ilustracja Tommy the Pariah / Flickr CC

NUDA:
Nasza nie-śmiertelna

Marcin Sendecki

Im więcej w literaturze i wokół niej atrakcji, festiwali, nagród, im bardziej literatura ufa publiczności, żądającej wciąż „tych samych nowości”, tym bardziej zdaje się ona zamykać i marginalizować, tym mocniej nudzi

Jeszcze 2 minuty czytania

„Pijak podgląda i studiuje pijaka”
Charles Baudelaire

 1.

Skoro nuda, to do Baudelaire’a? Zwykle przynosi to jakiś efekt. Parę dni temu Stefan Chwin zapytany w wywiadzie o wizerunek pisarza, który go zaskoczył, wyznał: „Baudelaire. Wyglądał jak babcia mojego kolegi” – i od razu zrobiło się ciekawie.

Jednakowoż, czy nuda może być ciekawa? Tak, nie, nie wiem, zazwyczaj, niekiedy – wszystkie odpowiedzi są równouprawnione, ponieważ dotyczą doświadczenia, stanu, obiektu obserwacji o nader nieostrych konturach. Z nudą jest trochę jak z czasem u Augustyna i sławetnym „wiem, dopóki mnie nie pytasz”, z tym że Augustyn pewnie rzeczywiście wiedział (i nie powiedział), a normalny śmiertelnik wie o własnej nudzie (poza tym, że ją odczuwa) zwykle tyle tylko, ile przeczyta lub usłyszy od tych, którzy utrzymują, że wiedzą i potrafią nudę mniej czy bardziej zrozumiale wysłowić.

Oczywiście, psychologiczna krzątanina wyciosała ponoć z bryły nudy parę jej rodzajów (nuda obojętna, regulacyjna, badawcza, reagująca, apatyczna), które prezentują się całkiem zdroworozsądkowo, lecz trudno przecież na co dzień rozmawiać o nudzie, tym bardziej sobie z nią radzić (jeśli taka wola), posługując się językiem naukowo-psychologicznego opisu. Gdy przychodzi co do czego, rzucamy się raczej odruchowo w tautologie Kierkegaarda z „Albo, albo”: „Jakaż potworna jest nuda – potwornie nudna. Nie znam mocniejszego wyrażenia, prawdziwszego, gdyż tylko jednakowe poznaje się przez jednakowe. Gdyby było jakieś wyższe wyrażenie, mocniejsze, to by już było ruchem”.

2.

Nie o tym jednak chciałem mówić. Nie o tym, jak nudę (skutecznie czy nie) niuansować, jak się obchodzić z jej licznymi krewniaczkami (choćby z apatią czy melancholią), nie o tym wreszcie, jak się nuda artysty czy myśliciela przyobleka w jego dzieło, lecz o tym, co nas nudzi. Liczba mnoga jest tu, rzecz jasna, sporym nadużyciem. Jednych nudzi literalnie wszystko, innych to, trzecich tamto, niektórzy podobno nigdy się nie nudzą. Gdyby jednak na chwilę wznieść się poza jednostkowe dyspozycje psychiczne (lub pozy), możemy spojrzeć na nudę jako w miarę intersubiektywną kategorię przydatną w opisie rzeczywistości zewnętrznej – na przykład zinstytucjonalizowanego życia sztuki. Na przykład literatury. Na przykład życia dzisiejszej polskiej literatury, czyli życia literackiego, którego doświadczamy w różnym stopniu na co dzień.

3.

Och, powie się teraz, tu zaczynają się śmiertelne nudy! Albowiem większość czytelników zgodzi się pewnie, że kołowrotowa monotonia, powtarzalność, jednostajność, miałkość wyrazu i wyjałowione z emocji rytuały są dla tego, co postrzega się jako nudne, wybitnie emblematyczne. Oraz że – wszak jednostkowa miara atrakcyjności czegokolwiek jest różna, jednych kulturalnych ludzi, powiedzmy, Henry James nudzi potwornie, innym całkiem dziarsko organizuje duchową egzystencję – wciąż będziemy obracać się w zaklętym kole opinii; apologii teraźniejszości i kontrujących je biadań o postępującej degrengoladzie wszystkiego. I że łatę nudy przypiąć można literalnie wszystkiemu.

Nic się na to nie poradzi. Można jednak próbować z trochę innej strony. Marta Piwińska, pisząc w „Złym wychowaniu” o nudzie romantycznej, przywołuje – za słownikiem Lindego staropolskie przykłady użycia słowa „nuda” (i pochodnych): „nudnieć – od sił odpadać, nikczemnieć, niknąć”. „Gąsiętom rosa szkodzi, od niej zaraz nudnieją i głowy im puchną” albo „Od plugastwa w oborach bydło nudniało i schnęło”, albo „Na nowinach nie paść, bo nudnieją owce” (wszystkie przykłady Linde wynalazł w dziełku, którego trzecie wydanie ukazało się w roku 1693, pod tytułem „Haura abo skarbiec ekonomii”).    

Od chwiejnych opinii nie uciekniemy, lecz chyba znajdzie się więcej niż parę osób, które „od sił odpadanie, nikczemnienie, niknięcie, głowy puchnięcie”, słowem –  uwiąd, potraktują jako całkiem adekwatne wobec naszego literackiego świata. (Może zresztą każdego literackiego świata). Co więcej, choć teza jest bardzo zgrubna, zdaje się, iż im więcej w literaturze i wokół niej „przemysłu kulturowego” (do wprowadzenia tego terminu przyznawał się, jak pamiętamy, Adorno), im więcej atrakcji, festiwali, nagród, fajerwerków, tym rzecz cała wygląda smutniej, tym bardziej zdaje się – otwierając się na publiczność, żądającą wciąż „tych samych nowości” – zamykać się i marginalizować. Im bardziej racja literatury opiera się na argumentach spoza literatury, na użyteczności (to w najlepszym razie), reklamie i rozrywce, tym mniej – tak mi się dzisiaj zdaje – waży i znaczy. Przesyt i hiperaktywność obracają się w nudę, naszą nie-śmiertelną nudę. I tylko wobec jej kolorowej (szary jest także kolorem) przemożności, można cokolwiek zdziałać. Albo i nie: „Ludzie są przeważnie ciekawsi, kiedy nic nie robią, niż wtedy, kiedy robią coś”, zauważa w „Autobiografii każdego z nas” Gertrude Stein i może czas na to, by zaufać jej bardziej niż dawnym, tak, zdawało się słusznym, aczkolwiek nieco ekstatycznym nakazom Waltera Benjamina: „Znacząca działalność literacka może zaistnieć tylko w rygorystycznej wymianie czynów i pisania, musi wykształcić niepozorne formy w postaci ulotek, broszur, artykułów prasowych i plakatów lepiej odpowiadających jej wpływowi w czynnych wspólnotach niż solenny uniwersalny gest książki” („Stacja beznzynowa” w „Ulicy jednokierunkowej”).

4.

Co robić?
Skoro nie wiadomo, co robić, może na zakończenie wypada odpalić którąś z „Rac”  – a jakże! – Baudelaire'a:

Czarujące minki gwarantujące piękno to:

Minka obojętna,                     Minka władcza,
Minka znudzona,                   Minka uparta,
Minka trzpiotliwa,                Minka zagniewana,
Minka oziębła,                        Minka kocia – figlarna, leniwa  
Minka niezwykle skupiona,             i zaczepna.

5.

Albo – nie wiem, czy mówi przeze mnie nuda badawcza, reagująca czy apatyczna – zdelegalizować literaturę.

Zdelegalizować wszystko.