VVariacje braci Jezierskich

VVariacje braci Jezierskich

Magda Kochanowska

Gąbkowe zmywaki, chrupki kukurydziane, nieporadne rysunki są punktami wyjścia wystawy-wystroju „Kordegardy” w nowej lokalizacji. Banał zmienia się we wciągające i niejednoznaczne wydarzenie

Jeszcze 2 minuty czytania

„VVariacje” Jakuba i Tymka Jezierskich, Projekt Kordegarda, ul. Gałczyńskiego 3 w Warszawie. Kurator: Magda Kardasz. Wystawa czynna do 30 maja 2010

Pod warszawskim adresem Gałczyńskiego 3 mieścił się dawniej sklep ze starzyzną, antykami i lombard. Niedawno wprowadziła się tu prowadzona przez Magdalenę Kardasz „Kordegarda”. Przeprowadzka była konieczna, ponieważ w dotychczasowej lokalizacji galerii – na Krakowskim Przedmieściu – zorganizowano centrum informacji o Roku Chopinowskim.
Nowe wnętrze wymagało w pierwszej kolejności adaptacji na potrzeby galerii. Zadania podjął się Jakub „Pionty” Jezierski – architekt i grafik. Jezierski projektował już wcześniej elementy wyposażenia Kordegardy w starej siedzibie – meble i charakterystyczną żakardową kurtynę. Był także autorem oprawy graficznej druków towarzyszących wystawom.

W zrealizowanym na Gałczyńskiego projekcie chodziło nie tylko o aranżację wnętrza. Jezierski wystąpił w podwójnej roli – projektanta i artysty zaproszonego do stworzenia pierwszej, inicjującej wystawy. W miarę rozwoju projektu wnętrza i budzącej się koncepcji ekspozycji, do współpracy dołączył Tymek Jezierski – rysownik, ilustrator, plakacista, młodszy brat Jakuba. Efekt pracy tandemu Brothers in Arms jest frapujący, bo właściwie trudno w „VVARIACJACH” rozgraniczyć stałe elementy wystroju wnętrza i eksponaty. Co więcej, bracia zdecydowali, że nie będą wskazywać, które prace są czyjego autorstwa. Wszystko, co bracia wnieśli, zrobili i zaaranżowali, stanowi całość.

Za sprawą dużych okien już z ulicy widać obrazy, a właściwie kompozycje typograficzne z gąbek, rzeźby, rysunki braci Jezierskich. Ale po przekroczeniu progu galerii na pierwszy plan wysuwają się skrzynie meblowe i osłony na grzejniki (projektu Jakuba) – są równie istotne, jak same eksponaty. To dosyć mocna, ale i udana interwencja w przestrzeń galerii. 
Meble i osłony wykonane zostały z grubej sklejki, w której wycięto laserowo otwory tworzące randomowy, przypadkowy wzór. Chodziło o wprowadzenie deseni o wystudiowanej… naturalności. Każdy z elementów zabudowy meblowej ma zindywidualizowany kod dziurek. Nowoczesne, cyfrowe korniki – mówi o nich Jakub. Trzeba pamiętać, że wcześniej pod tym adresem mieścił się lombard pełen mebli perforowanych przez prawdziwe korniki. Projekty Jakuba są proste, mocne i bardzo praktyczne: dziurki w meblach – a w szczególności w obudowach na kaloryfery, mają oczywiście uzasadnienie funkcjonalne – zapewniają odpowiedni przepływ ciepła.

Inaczej rzecz ma się z gąbkowymi myjkami, obiektami jak najbardziej praktycznymi, które Jakub Jezierski pozbawił ich funkcjonalnych właściwości, dostrzegając drzemiący w nich potencjał wizualny. Posługując się różnokolorowymi gąbkami, skomponował portrety liter i umieścił je razem na jednej ze ścian. Z daleka można próbować zestawiać litery i czytać (zdanie na ścianie to: NO SOUL JUST A SPONGE, czyli GĄBKA ZAMIAST DUSZY). Kształty znaków umieszczone na kontrastowych tłach oddają urok grafiki cyfrowej właściwej ekranowi komputera – wszak to naturalne środowisko pracy Jezierskiego. Zastosowano kod: jeden zmywak = jeden piksel.

Stojąc zbyt blisko, nie sposób ogarnąć wzrokiem całej kompozycji. Można wychwycić zbitki najwyżej dwu-trzy literowe: NOS, UL, OJ… Zamiast podejmować próby odczytania treści, automatycznie zaczynamy kontemplować budulec: fakturę i kształty gąbek nie zawsze idealnej wysokości, czasem nierównych, ich różnorodność kolorystyczną, odcienie kolorów różne w zależności od numeru partii zakupionych zmywaków. Kompozycja mimowolnie demaskuje jakość seryjnych produktów dostępnych w polskich sklepach.


Jakub Jezierski sam przyznaje, że ma słabość do tworzenia kolekcji identycznych przedmiotów z powtarzalnych materiałów i elementów: oczy misiów (zdobyte w fabryce pluszaków), pudełka po papierosach (zbierane latami dzięki znajomym palaczom), pocztówki trójwymiarowe (kupione od pewnego prywaciarza, który sprowadził ich za dużo i nie dał rady sprzedać), podróbki naklejek typu „języki rollingstonsowe” (kupione na Olimpii). Najpierw zbiera, a potem zastanawia się, co może z nimi  zrobić. Pudełka po papierosach KIM slim size posłużyły do stworzenia kompozycji powtarzającej formę pucharu, zatytułowanej „Mistrzostwo”. Nie wiadomo, co trofeum nagradza: walkę z paleniem czy przeciwnie – imponujące osiągnięcia w konsumowaniu tytoniu. 
Na jednej ze ścian galerii można podziwiać mozaikę utworzoną z setek plastikowych oczu misiów, w różnych kolorach i rozmiarach. Z bliska widać tylko dziesiątki świdrujących pluszakowych spojrzeń, ale wystarczy cofnąć się o kilka kroków, aby zobaczyć, że kompozycja kryje napis „Ściany mają oczy”.

Przedmioty codzienne w tych kompozycjach tracą swój właściwy sens, oderwane od intencji projektantów stają się częścią szerszego zamysłu – zmieniają się, mutują.


Rysunki Tymka Jezierskiego są świetnym dopełnieniem prac Jakuba. Fascynacja mutacjami ciała ludzkiego, lecz nie tylko, prowadzi młodszego z braci w rejony bliskie poetyce malarstwa „zmęczonego rzeczywistością”. „Wstyd”, namalowany wprost na ścianie galerii, to wizualizacja uczucia wszechogarniającego, dosłownie wypływającego z wnętrza zawstydzonej twarzy. W rysunkach celebrytów, inspirowanych stroną internetową Museum of Poor Art, Tymek Jezierski walczy z własnymi umiejętnościami. Rysuje infantylnie, skrupulatnie podkreślając cechy portretowanej postaci: centralnie zarysowane nozdrza, migdałowe oczy, usta obwiedzione konturem. Gdzieniegdzie ręka rysownika nieposłusznie (?) zdradza wprawność – zbyt finezyjnie podkreśla tęczówkę oka jednego z bohaterów, zbyt subtelnie modeluje brwi innego.

Bracia starali się zapanować nad wszystkimi elementami wnętrza. W części „biurowej” na ścianie niewielka klapka osłaniająca licznik elektryczny irytująco odstaje od ściany. Ona także została zaanektowana przez twórców – Tymek Jezierski namalował na niej obrazek. Magda Kardasz zadeklarowała, że w przyszłości drzwiczki będą artystycznie przetwarzane przez kolejnych autorów ekspozycji.