Zubellissima. „Between”

Tomasz Cyz

Zubel pisze w języku, którego (jeszcze) nie ma. Albo może lepiej: którego nie rozumiemy. Tworzy język, łącząc ze sobą, w sobie, głoski, sylaby, fonemy, dotychczas (chyba) niepołączone

Jeszcze 2 minuty czytania

1.
Taśma – albo warstwa elektroniczna – zaczyna się szklaną mgłą, przez którą przebijają się chropowate, metaliczne, drgające brzmienia. Najazdy. Ataki. Szumy. Pojawiają się słowa. Nie, nie słowa, tylko głoski, sylaby, fonemy, jak rozbite na części wspomnienia słów, strzępy języka.

Agata Zubel
fot. Barbara Czartoryska dla MaleMEN Magazine
Partytura (polsko-angielska) zaczyna się od określeń wykonawczych, np. „Znak chromatyczny odnosi się tylko do nuty, przy której jest umieszczony”; → (czyli „płynna zmiana samogłoski lub sposobu wydobycia dźwięku”); ← („na wdechu”); υ („artykułować krtanią”). Po nich następują określenia dotyczące wymowy, określenia dotyczące realizacji elektroakustycznej (np. „Partia elektroakustyczna napisana jest na 6-kanałową ścieżkę dźwiękową”; „Ścieżka z metronomem musi być wysłana bezpośrednio do słuchawki wykonawcy”), tabelka ze wskazanymi efektami („Głos jest amplifikowany” przecież). Wreszcie zapis pierwszej z pięciu części opery. A raczej – jak oznaczyła to kompozytorka w podtytule – „opery / baletu”.

2.
„Between” (2008) na głos i komputer Agaty Zubel, nie ma tradycyjnej fabuły, akcji, libretta. Zresztą, nie ma fabuły-akcji-libretta w ogóle. To ciąg pięciu dźwiękowych obrazów, przestrzeni brzmień, wykorzystujących ludzki – kobiecy – głos (obecny na scenie) oraz warstwę elektroniczną (stałą – tzw. taśmę, oraz zmienną, przetwarzaną na żywo, korzystającą i z taśmy, i z głosu – tzw. live electronics).

O czym więc to jest? Dźwięki, brzmienia, przestrzenie, warstwy służą podpowiedzią. O zagubieniu? O współczesnym zagubieniu? O pomieszaniu języków? O niemożliwości porozumienia? (Słowa – albo raczej to, co wydaje się słowem, zdaniem, komunikatem, językiem – pozostają niezrozumiałe, jakieś pierwotne, archetypiczne; chwilami odnosimy wrażenie, że coś przypominają, do czegoś się odwołują. Melodią? Zaśpiewem?)
A może to po prostu cudowna zabawa w muzykę? Tylko muzyka? Zapis możliwości (i niemożliwości) tego, co potrafi zrobić głos otoczony elektronicznym brzmieniem? (W partyturze, przy fragmentach wokalnych, przy melodiach, znajdziemy tylko określenia emocjonalne typu: „dreamily, serenely”, „lamentably”, „more and more excited”. Jest ich dużo, bardzo dużo, czasem co kilka taktów. Często kontrastowe, nieraz – gdy podwójne – to zwalczające się, nawet sprzeczne).

Nie znajdziemy nigdzie dokładnego spisu wykonawców. Tylko hasło: na głos i komputer. „Opera / balet” na głos i komputer. Wszystko pozostawione wyborowi reżysera / choreografa (i kompozytorce, która jest także wykonawczynią). Wszystko uwolnione. Czy to nie dziwne?

O czym więc to jest? To coś pomiędzy – kompozytorem a wykonawcą, wykonawcą a reżyserem, reżyserem a kompozytorem, pomiędzy nimi a widzem, pomiędzy widzami…

3.
Drugą część – trwającą niecałe 10 minut (pierwsza jest najdłuższa, trwa prawie kwadrans) – wypełniają (znów) szepty, szmery, resztki słów. Wypowiedzi (z oznaczeniem emocji: „hushed”, „anxiously”, „resignedly”, „blankly”, „coyly” itd.) przedzielają pauzy ciszy (ściśle określone czasowo: 5’’, 7’’, 3’’, 6’’, 3’’, 5’’ itd.). Różnice w zapisie czcionki – pogrubienie, powiększenie, linia falista – wyznaczają zmiany w wykonaniu: wysokość, akcent, kształt melodii.

620

Język wypowiedzi wciąż pozostaje tajemnicą. Trochę to przypomina niemiecki (zaśpiew, kształt melodii), albo któryś z języków Wschodu (krótkie zwroty), może hebrajski (akcent na ostatnią sylabę), może rosyjski, włoski, albo węgierski („Zamek sinobrodego”?)… Może nieważne.

Z niezrozumiałej mowy wyłaniają się skrawki melodii. Zaśpiewy. Wokalizy. Nawarstwienia, zderzenia, konflikty. Kakofonia. Hipnoza.

Trzecią część (niewiele ponad 8 minut) znów otwierają szklane przestrzenie. Po nich głos. Zapis w partyturze (zwłaszcza kształt nut) przypomina nieco średniowieczne notacje, tylko linie są trzy. Początkowo liczy się rytm, potem melodia (albo coś, co może być melodią, wciąż urywaną, zawieszaną). Krzyk, płacz. Rozpacz. Jakaś głucha ciemność, niepokój, niemożliwe napięcie.

W czwartej części (7’33’’) nie ma żywego głosu, tylko sztucznie wypreparowane dźwięki. Wykonawczyni, śpiewaczka, może odpocząć. Może przygotować się do finału. Publiczność też.

4.
Ostatnia, piąta część. Zaczyna się cicho, skromnie, spokojnie. Murmurando (z dopiskiem „wistfully”), na długich nutach. Dźwięki rosną powoli, coraz więcej i więcej. Pojawiają się sylaby. Wciąż nieznane.

AGATA ZUBEL

Ur. we Wrocławiu, kompozytorka i śpiewaczka. Ukończyła z wyróżnieniem studia kompozytorskie w klasie Jana Wichrowskiego oraz wokalne pod kierunkiem Danuty Paziuk-Zipser. Studiowała także w Holandii oraz na licznych kursach. Na co dzień wykłada we wrocławskiej Akademii Muzycznej. Na początku 2005 roku otrzymała prestiżowy Paszport Polityki. W tym samym roku jej „II Symfonia” – napisana na zamówienie rozgłośni Deutsche Welle – miała prawykonanie podczas Festiwalu Beethovenowskiego w Bonn. Wśród kolejnych zamówień znalazły się m.in. „Kwartet smyczkowy nr 1” dla Festiwalu Ultraschall w Berlinie (2007), „nad Pieśniami” dla Festiwalu Wratislavia Cantans (2007), „Cascando” dla Festiwalu Muzyki Europy Środkowej w Seattle (2007), „III Symfonia” w ramach stypendium Rockefeller Foundation (2008).


Zubel pisze „Between” w języku, którego (jeszcze) nie ma. Albo może lepiej: którego nie rozumiemy. Tworzy język, łącząc ze sobą, w sobie, głoski, sylaby, fonemy, dotychczas (chyba) niepołączone. Przedziwna, zachwycająca, hipnotyczna jest melodia tych wyrazów. Spróbujmy je zrozumieć.

Po dłuższej pauzie głos znów zaczyna, tym razem bardziej artykułowanie (coś zbliżonego do „a-vom”). Oznaczenia emocjonalne są najczęściej podwójne, niemal schizofreniczne („widely, nostalgically”; „painfully, miserably”; „distantly, dreamly” – to jest ostatnie…). W tle kolejne krzyki, rozdzierające, ale raczej nie głośne (chyba że podkręcimy potencjometr), intensywne, przejmujące, przerażające. Coraz cichsze, słabsze. Zamierające.

Ostatnie kilka minut (w partyturze ścisłe oznaczenie: 3’25’’) to tylko taśma. Jakby z drugiej strony. Stojące głuche brzmienie, jakiś świst, poszum, wszystko przetykane crescendami. Wszystko bolesne, zmierzające w nicość. A może jednak w coś.

5.
O czym to więc jest? A o czym chcemy.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.