Co zginęło?

Tomasz Cyz

Stanisław Radwan zakomponował wieczór poświęcony pamięci Jerzego Grzegorzewskiego tak, jak swoją płytę „Coś co zginęło szuka tu imienia”. Żebyśmy czuli powagę chwili, ale i jej lekkość

Jeszcze 1 minuta czytania

Zaczęło się spektaklem. Rzadko granym, przez co niemal odświętnym. „Duszyczka” według Tadeusza Różewicza (premiera styczeń 2004) zabrzmiała w ten wieczorny dzień – a w przeddzień 6. rocznicy śmierci jej reżysera – szczególnie przejmująco. Rozdzielony na kilka głosów-postaci poetycki czysty strumień poraża do dziś pięknem, wibracją, podskórną i naskórną erotyką śmierci, bolesną prawdą o niemożności i niespełnieniu. A kiedy Jan Englert podszedł nagle do białej ściany, na której w kilku miejscach narysowane są kobiece profile z podpisem „Komitet Księcia Sinobrodego” i autografem „Jerzy Grzegorzewski”, i dotknął tej ściany, nie chcę wiedzieć, co czuł i myślał… Choć myślę, że te niewiele ponad trzydzieści osób siedzących w tym osobliwym korytarzu, wypełnionym do dziś wyobraźnią (i kolorami) Jerzego Grzegorzewskiego, dźwiękami Stanisława Radwana, głosami aktorów i aktorek (Anna Chodakowska, Beata Fudalej, Anna Gryszkówna, Anna Ułas, Magdalena Warzecha, Waldemar Kownacki), słowami bliskiego reżyserowi poety, czuło się – mimo powolnego ciemnienia tekstu – dobrze. Po prostu dobrze.

961
www.jerzygrzegorzewski.pl

8 kwietnia 2011 roku ruszyło wirtualne Archiwum JG, obejmujące informacje o zrealizowanych przez Jerzego Grzegorzewskiego spektaklach, pracach reżyserskich, scenograficznych i dramaturgicznych, wywiady i teksty własne, recenzje i artykuły. Jego zawartość ma się sukcesywnie powiększać w miarę docierania do kolejnych dokumentów, pozyskiwania praw autorskich do ich publikacji (dokumentacja fotograficzna i audiowizualna), a także powstawania kolejnych not, składających się na encyklopedyczny przewodnik po teatrze Jerzego Grzegorzewskiego. Projekt realizuje Pracownia JG, działająca w ramach Teatru Studio im. Stanisława Ignacego Witkiewicza, we współpracy z Instytutem Teatralnym im. Zbigniewa Raszewskiego.

A potem był najpierw toast, wreszcie muzyka i słowo, i trochę filmowych obrazów (m.in. fragment „Z biegiem lat, z biegiem dni” w reż. Andrzeja Wajdy, w którym to serialu Jerzy Grzegorzewski grał Matejkę, bo – jak mówił Wajda – żaden aktor nie oddałby tak naturalnie tego ruchu pędzla jak Grzegorzewski-malarz przecież). Stanisław Radwan zakomponował wieczór tak, żebyśmy czuli powagę chwili, ale i jej lekkość – i nie tę spod znaku nieznośności. Fragmenty muzyki dopełniane zostały fragmentami wywiadiów Grzegorzewskiego (odczytywanymi przez aktorów, m.in. Mirosława Konarowskiego, Jacka Mikołajczaka, Andrzeja Blumenfelda, Pawła Tołwińskiego, Waldemara Kownackiego, a pytania zadawała dziennikarka-Beata Fudalej). I tak słuchaliśmy o określaniu przestrzeni (fundamencie inscenizacji), o pracy nad tekstem, o haśle „Dom Wyspiańskiego” dla Teatru Narodowego, o pracy z aktorem, o problemach tworzenia…

Gdzieś pod koniec Stanisław Radwan zapowiedział Antoninę Grzegorzewską. Córka reżysera przejmująco, próbując powstrzymywać łamiący się głos, opowiedziała o ojcu. O tym, że uciekał do teatru przed ciszą. Wreszcie: że to wielka szkoda, że ta scena jego imienia już nie wypełnia się jego spektaklami. Tytuł płyty z muzyką Stanisława Radwana – tytuł tej wieczornicy – zabrzmiał w kontekście tych słów bardzo mocno. Boleśnie.

W bliskiej okolicy tych zdań zabrzmiała z taśmy (z płyty) pieśń ze spektaklu „On. Drugi powrót Odysa”.

Verrà la morte e avrà i tuoi occhi...
Przyjdzie śmierć i ta śmierć będzie mieć twoje oczy.
Przyjdzie śmierć, nie musi wcale mieć całunu, czaszki, kosy.
Przyjdzie śmierć jak wizyta kobiety w lustrze ciała odbita.
Przyjdzie śmierć jak wizyta kobiety w lustrze ciała
Śmierć wyraźnie odbita będzie się rysowała.

Bez komentarza.

Scenografię spotkania budowały ławki z „Nie-Boskiej komedii”, w których siedzieli aktorzy, samowar i pralka (ukochane obiekty Grzegorzewskiego, odnalezione-wymyślone przez niego), a także odsłonięte okno z widokiem na ulicę Fredry i ze świecą na parapecie. Jest jedno zdjęcie Wojciecha Plewińskiego z prób do „Morza i zwierciadła”, na którym po jednej stronie tego okna, na scenie, stoją Beata Fudalej i Jerzy Radziwiłowicz, a z drugiej strony okna, od ulicy, patrzy na nich Jerzy Grzegorzewski. Tego wieczora siedzieliśmy na scenie im. Jerzego Grzegorzewskiego w trakcie tych przepięknych dziadów, przywołując to, co zginęło, a szuka tu imienia, a z drugiej strony okna, od ulicy, co chwila przechodzili ludzie zmierzający do nocnego klubie mieszczącego się bramę dalej. Przechodzili, patrzyli w okno, patrzyli, przechodzili, wracali, patrzyli, przechodzili. Jakby nie wiedzieli, że idą do piekła, a my jesteśmy w niebie, no, w przedsionku nieba. Może na chwilę. Chociaż na chwilę.

Bez komentarza.

„Coś co zginęło szuka tu imienia”. Wieczór poświęcony pamięci Jerzego Grzegorzewskiego. Teatr Narodowy w Warszawie, scena przy Wierzbowej im. Jerzego Grzegorzewskiego, 8 kwietnia 2011.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.