UWAGA NA KULTURĘ!:  Obywatelki Kultury

UWAGA NA KULTURĘ!:
Obywatelki Kultury

Rozmowa z B.Chmiel, A.Odorowicz i B.Stasińską

Ruch Obywateli Kultury musi być ruchem egzekucyjnym. Dlatego najważniejsze to przełożyć Pakt dla Kultury na pragmatykę działania władzy publicznej. A kwoty, pozyskane ze wzrostu budżetu do 1%, powinny zostać przeznaczone na poszerzenie możliwości uczestnictwa w kulturze

Jeszcze 5 minut czytania

TOMASZ CYZ: To może ja jednak zacznę już nagrywać, nim przyjdą pozostałe panie…

AGNIESZKA ODOROWICZ
: Myślę, że zdarzyło się coś bardzo fajnego. Bo zamiast jak zwykle potępiać wszystko w czambuł, uważamy, że skoro coś wiemy, umiemy, coś uważamy za słuszne,  to chcemy wziąć za to odpowiedzialność. I chcemy brać też odpowiedzialność za to, jakie jest państwo, które nie jest w końcu po to, żeby urządzać obywatelowi życie i mówić mu, jak ma się zachowywać – czy ma palić czy nie, czy ma mieć więcej dzieci czy mniej, czy ma mieć meblościankę czy antyki…

TC: Męża czy żonę…

AO
: Czy męża, czy żonę. Państwo jest po to, żeby dać obywatelom szansę samorealizacji – także dla dobra wspólnego. I ta fundamentalna zasada została zapomniana. To wyraża się w tym, że…

BEATA STASIŃSKA: Bardzo przepraszam.

TC: Będzie nagrane, jak przepraszasz.

AO: Dokończę tylko zdanie. Zagubiliśmy gdzieś podstawową zasadę pomocniczości państwa wobec obywatela, co wyraża się w centralnie tworzonych strategiach czy programach. Dobrym przykładem jest Republika Książki. Są w Polsce ludzie, którzy z pasją zajmują się propagowaniem czytelnictwa, wiedzą, co się sprawdza, a co nie. A tymczasem gdzieś w resorcie powstaje sztuczny projekt, za którym nie stoją żadne pasje, żadni konkretni ludzie. Jest tylko marketingowy pomysł, który opiera się na znanych twarzach i kilku konferencjach prasowych. I na dodatek nie ma szans na realizację i przy kolejnej zmianie kadr jest wyrzucany do kosza.

TC: Beato…

BS: Jakie było pytanie, panie redaktorze?

AO: Kawa czy herbata?

TC: I to jest najważniejsze pytanie, jakie zadają sobie ludzie kultury... Przepraszam, obywatelki kultury. Tak naprawdę to zburzyłyście mój plan, bo chciałem, żebyście siedziały we trzy i odpowiedziały na pytanie: czy jesteście zadowolone? A wy jesteście na razie we dwie…

BS: Jesteśmy też przerażone i świadome ogromu zadań.

TC: Nareszcie się zaczyna: Przerażone i świadome…

BS: Tak, bo teraz zaczyna się realna praca nad zmianą i wyjście z Paktem w Polskę. Korzystając z naszego modelu regiony i miasta mogą wspólnie z obywatelami umówić się na rozwiązywanie lokalnych problemów i zawierać lokalne pakty dla kultury.

TC: I z tego jesteście zadowolone?

AO: Tak, bo teraz najważniejsze to przełożyć Pakt dla Kultury na pragmatykę działania władzy publicznej. Trzeba pokazać, że system można realnie zmienić, może inaczej działać, na przykład poprzez transparentne rozdzielanie środków na kulturę, edukację artystyczną i szkolnictwo Bo nie jest tak, że opór zniknął.

OBYWATELE KULTURY

To ruch otwarty dla każdego, kto domaga się zmian w edukacji, edukacji kulturalnej oraz szerszego i równego dostępu każdego do kultury. „1% na kulturę” stał się jednym z postulatów zawartych w apelu skierowanym w lutym 2010 roku do premiera Donalda Tuska, w którym kilkuset najwybitniejszych polskich twórców oraz animatorzy i menedżerowi kultury domagali się zmiany celów i zasad finansowania i zarządzania kulturą w państwie. Swoje postulaty Obywatele Kultury formułowali i zawarli w ogłoszonym 11 grudnia 2010 roku projekcie Paktu dla Kultury jako nowej formy wspólnego rozstrzygania o ważnych sprawach publicznych. Postulat 1% wydatków budżetu państwa na kulturę został po raz pierwszy sformułowany jako postulat społeczny w 2009 roku na Kongresie Kultury w Krakowie. Już wtedy zwrócono też uwagę na krytyczny stan czytelnictwa w Polsce i konieczność. Zgłoszono też postulat naprawy mediów publicznych i ich finansowania. Powstał Obywatelski Komitet Mediów Publicznych, którego zadaniem było przygotowanie społecznego projektu ustawy o mediach publicznych oraz Obywatelskie Forum Sztuk Wizualnych i Obywatelskie Forum Dostępu do Książki.

BS: Oby nie było tak, że skończy się na walce o słowa albo na anektowaniu słów, bo w Polsce wciąż mamy do czynienia ze stałym procesem alienowania się władzy. Przez ostatnie 20 lat mówimy o społeczeństwie obywatelskim, ale władza najchętniej wyobrażała sobie społeczeństwo obywatelskie bez obywateli. To jest młode państwo i choć dzisiaj kadra urzędnicza w Polsce jest o wiele bardziej profesjonalna niż 20 lat temu, to dopiero uczy się współdziałania ze stroną społeczną.

AO: Strona społeczna też się uczy. Dlatego praca nad Paktem była także dla nas wielką lekcją demokracji. Przecież w gronie Obywateli Kultury są też bardzo różne środowiska.

BS: Sam rozmawiasz z dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, wydawcą (byłym i przyszłym) oraz wicedyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie…

TC: Która na razie się spóźnia…

AO: Zaraz będzie… Współpracuje z nami Kongres Kobiet, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych, twórcy, dyrektorzy i pracownicy publicznych instytucji kultury, ludzie różnych profesji i różnych środowisk. Każdy z nich ma różne doświadczenia, poglądy i  interesy. Zwolennicy wolnej sieci chcą, żeby wszystko było za darmo  w domenie publicznej. Producenci i twórcy chcą dobrze funkcjonującego prawa autorskiego, bo zależy im na tantiemach i prawach producenckich. Ale nam mimo wszystko udało się te różne środowiska zgromadzić wokół wspólnych idei – nie tylko wokół sloganu „kultura jest ważna”. Naszym celem jest zwiększenie uczestnictwa w kulturze poprzez podnoszenie kompetencji, ale także poprzez poszerzenie dostępu do kultury. Wiemy, że publiczne instytucje kultury są nieodzowne, ale wymagają reformy, trzeba też przemyśleć ich liczbę, sposób i zakres działania. Być może czasami zbyt monopolizują przestrzeń kultury, czego przykładem jest Kraków. Zamiast na zasadzie pomocniczości pozwolić organizacjom pozarządowym i firmom działającym w przemysłach kultury realizować przedsięwzięcia i tym samym wzmocnić ten sektor, dokonano monopolizacji i miejska instytucja, jaką jest Krakowskie Biuro Festiwalowe, wydaje miliony środków samorządowych.

Obywatele Kultury z premierem Tuskiem

BS: Rzeczywiście w Krakowie model kultury festiwalowej jest doprowadzony prawie do perfekcji przy jednym z najniższych wskaźników wśród polskich miast w liczbie dotowanych organizacji pozarządowych. To bardzo ciekawe.

AO: Może nawet nie o liczbę chodzi, bo organizacji pozarządowych jest tam wciąż sporo, ale nie otrzymują one publicznego wsparcia.

BS: Ale też organizacje pozarządowe, po fazie ostrej krytyki działań instytucji publicznych i samorządów, dziś też już lepiej znają swoje ograniczenia. To bardzo ważne. Cała ta sytuacja jest zresztą początkiem wielkiego społecznego eksperymentu – niezwykle ciekawego, bo okazuje się, że na polu kultury i edukacji może dokonać się odpartyjnienie życia publicznego w Polsce. Ludzie o różnych poglądach politycznych, o różnych ambicjach i interesach próbują dogadać się dla dobra publicznego, ale też dbając w ten sposób o własne interesy, bo wszyscy zrozumieliśmy, że wszyscy na tym skorzystamy.

AO: Niestety, wciąż mamy do czynienia z syndromem prowincjonalizmu. Za każdą cenę zaprasza się trzecio-, czwarto- czy nawet pięciorzędne gwiazdy. Choćby ostatnio firma PWC zaprosiła na swój jubileusz do Teatru Wielkiego-Opery Narodowej Johna Malkovicha ze strasznie złym przedstawieniem. Zastanawiałam się, dlaczego prezes tak dużej i renomowanej firmy nie poszedł choćby do dyrektora opery z pytaniem, czy może zrealizować przy tej okazji jakieś wydarzenie czy marzenie artystyczne, niemożliwe inaczej ze względu na brak finansów.

Kongres Obywateli Kultury

BEATA CHMIEL: Tu działa jeszcze jedna zasada. Ten, kto ma władzę i pieniądze, wie lepiej.

TC: Dzień dobry. To jesteśmy w komplecie.

BS: Chciałabym wrócić na chwilę do tej walki o słowa, którym trzeba nadawać treść. Mamy teraz nowe pojęcia-wytrychy, na przykład „wykluczenie”. Jeszcze trzy lata temu to słowo parzyło, nikt nie chciał go dotykać, śmierdziało jakąś zgniłą, ohydną lewicowością. A teraz wszyscy je odmieniają przez przypadki. Podobnie jest z innymi hasłami. Nóż w kieszeni mi się otwiera, jak słyszę, że mam być „kreatywna” i „innowacyjna”.

AO: Nie narzekaj, bo wcześniej było „produktywna” i „zyskowna”…

BS: Tylko żeby się nie skończyło na słowach-wydmuszkach. Podpisując Pakt, wzięliśmy także część odpowiedzialności za to, żeby te słowa coś dla ludzi znaczyły i przekładały się na konkretne, wymierne rzeczy ich w ich życiu. To znaczy na ognisko muzyczne, bibliotekę, bilety familijne do muzeów i tak dalej . Możemy sobie listę takich modnych słów wypisać i prześledzić, co z nimi robią media, jak ich używają politycy i jak my ich używamy.

AO: Ja i tak uważam, że dokonał się duży postęp. Przecież jeszcze dwa lata temu na Kongresie Kultury Polskiej prof. Leszek Balcerowicz powiedział, że ludzie kultury to darmozjady, a wszystko, co państwowe i publiczne jest złe, a to, co prywatne – świetne i święte. Że. A na majowym Kongresie Obywateli Kultury profesor Marek Belka, prezes Narodowego Banku Polskiego mówi, że mecenat nad kulturą – ten państwowy i ten samorządowy – to efektywny instrument oddziaływania na rozwój państwa, a prezes Giełdy Ludwik Sobolewski stwierdza, że biznes jeszcze nie dojrzał do systemowego wspierania kultury i edukacji i że trzeba to zmieniać. Wydaje mi się, że przejście od populistycznej dyskusji o darmozjadach do wspólnej rozmowy o  modernizacji państwa i konieczności budowania kapitału społecznego to kolosalna zmiana.

PAKT DLA KULTURY

14 maja 2011 roku o godzinie 12.00 w Muzeum Narodowym została zawarta umowa pomiędzy Rządem reprezentowanym przez Prezesa Rady Ministrów Donalda Tuska a Obywatelami Kultury, reprezentowanymi m.in. Agnieszkę Holland, Dorotę Olejnik, Jarosława Lipszyca, Beatę Stasińską, Beatę Chmiel, Jacka Bromskiego, Katarzynę Kozyrę, Krzysztofa Warlikowskiego, Krzysztofa Krauze, Piotra Frączaka, Edwina Bendyka, Jerzego Hausnera, Macieja Strzembosza.
Najważniejszym punktem Paktu jest podniesienie wydatków na kulturę do 1% budżetu państwa. Różnica pomiędzy wydatkami na kulturę i ochronę dziedzictwa w 2011 roku a postulowanym 1 procentem to około 800 mln. zł. Pakt zakłada osiągnięcie wydatków na kulturę do roku 2015, tj. co roku co najmniej o około 200 mln. zł. Pakt przewiduje przede wszystkim wspieranie czytelnictwa, edukacji kulturalnej, uczestnictwa w kulturze. A także tych instytucji, które zwiększają dostęp obywateli do kultury oraz wspomagają aktywność obywatelską. Nie są to środki dla twórców.

TC: Raczej tak. Podsumujmy więc początek. Jesteście zadowolone, bo coś się zdarzyło. Pytanie jednak brzmi: jak paragrafy Paktu dla Kultury przełożyć do rzeczywistości?

AO: Ruch Obywateli Kultury musi być ruchem egzekucyjnym. Jeżeli chcemy, żeby to wszystko miało sens, to trzeba teraz Pakt z silną wolą, solidarnie i systematycznie, wyegzekwować. Nikt za nas tego nie zrobi.

TC: Jak chcecie to zrobić?

AO: Muszą powstać mieszane zespoły robocze nie tylko do pracy o charakterze legislacyjnym czy też projektodawczym, ale które przede wszystkim przejrzą istniejące prawo, obowiązujące programy, system rozdzielania publicznych pieniędzy i sprawdzą, na ile są one są zgodne z duchem Paktu.

BCH: Jest bardzo dużo do zrobienia, nadrobienia i odrobienia. Są wciąż instytucje kultury, które przechowały sposób funkcjonowania rodem z lat 70. czy 80., łącznie ze stosunkiem do pracy czy związkami zawodowymi, które się na nich uwłaszczyły uznając instytucje za własność swoją, nie publiczną. Najtrudniej jest przekonać ludzi kultury, że kultura jest ważna, bo jest też elementem ładu demokratycznego. Co znaczy, że jeżeli żądamy od polityków przejrzystości działania, to od siebie samych też tego musimy żądać. Jeżeli żądamy oceny działań politycznych, ekonomicznych czy jakichkolwiek innych władzy publicznej, to oceniać musimy też śmiało to, co sami robimy w teatrach czy w jakiejkolwiek innej dziedzinie sztuki. Dyskusja o kulturze to także dyskusja o jej ustroju w różnych miejscach – nie tylko w państwie, w dużych miastach, ale także w małych miejscowościach, w społecznościach lokalnych – i instytucjach kultury.

TC: Zastanawia mnie, skąd nazwa ruchu: Obywatele Kultury? Nie ludzie kultury, nie odbiorcy kultury, miłośnicy itp. Tylko obywatele. To słowo ma wpisaną jakąś przynależność polityczną, etos państwowy…

AO: Nie zgadzamy się na zasadę obowiązującą w telewizji publicznej, gdzie uważa się, że odbiorcy to idioci, więc im głupszy serial, tym większa oglądalność. Nie taka jest rola mediów publicznych. Podobnie nie jest rolą kultury sprowadzanie ludzkich potrzeb do najniższych instynktów i oferowanie im za wszelką cenę czegoś bardzo łatwego. Rolą kultury jest zwiększanie aspiracji. To nie tylko edukacja, ale także ciągły rozwój, proponowanie świeżych idei, często kontrowersyjnych, wyprzedzających, wywołujących debatę społeczną, eksperymentalnych. I ważne, żeby do tego popychania świata do przodu, zaprosić wszystkich obywateli, a nie tylko tę garstkę, która spotka się na stołecznych bankietach.

Kongres Obywateli Kultury

BS: Te zmiany nie dokonają się bez obywateli. Słowo „obywatel” pokazuje także wymiar polityczny tego projektu. Bez zaangażowania politycznego nie ruszymy z miejsca. A słowo „kultura” pojawia się tu w najszerszym znaczeniu – to także kultura życia codziennego, kultura debaty politycznej, kultura sporu.

BCH: Jest w tym coś jeszcze. Pytanie, którego sobie tutaj, w Polsce, nie zadaliśmy chyba od 1989 roku. Kim chcemy być i gdzie chcemy mieszkać? Czy chcemy mieszkać w anachronicznym kraju, w którym obywatele są traktowani protekcjonalnie, ogranicza im się możliwości indywidualnego rozwoju, ale też możliwości rozwoju społeczności, lokalności, regionalności? Jeśli zostaniemy w tym miejscu, to będzie jak w opowieści Agnieszki Morawińskiej, która będąc jeszcze dyrektorem Zachęty spytała robotnika: „Proszę pana, ale dlaczego pan tak krzywo układa ten chodnik?”. I usłyszała w odpowiedzi: „A bo to ode mnie zależy?” Obywatele Kultury uważają, że to od nas zależy. Od nas zależy, co się zdarzy i kim będziemy jako indywidualni obywatele i jako państwo, jaka będzie jakość naszego życia i życia publicznego.

TC: A co stało się w roku 1989 i następnych, że zapomniano wówczas o kulturze?

AO: Trochę usprawiedliwiałabym tamte czasy. Dziś pokojowa transformacja ustrojowa, bez konieczności tłumienia siłą demonstracji przy likwidowanych hutach i kopalniach i tak dalej, wydaje nam się oczywista. Ale wtedy to wszystko wcale takie oczywiste nie było. Wtedy mało kto się zastanawiał nad tym, czy przypadkiem jakieś sfery życia publicznego powinny być przed takim drapieżnym kapitalizmem chronione. Jest jednak inne pytanie: nie dlaczego wtedy zapomnieliśmy, ale dlaczego tak późno się zreflektowaliśmy?

Kongres Obywateli Kultury

BCH: Opisywana w latach 90. Arizona spod Słupska nie przeminęła. Wystarczy odjechać kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy i tam Arizona wciąż jest. Może są równiejsze płoty, na pewno jest telewizja satelitarna, w której ogląda się familijne seriale  reprodukujące model polskiej swojskości „moja chata z kraja”. W Polsce nie buduje się więzi społecznych, ale też nie stwarza się możliwości do ich tworzenia. Przypominamy sobie o tym przy okazji kolejnych wyborów, bo wtedy wszyscy się zastanawiają, jak to jest możliwe, że tak mało ludzi głosuje albo tak głupio głosuje. Jednym z ważniejszych momentów w działaniach Obywateli Kultury była akcja zbierania podpisów i budowania w ten sposób rzeczywistego poparcia społecznego, ale ważne było też wykorzystanie kalendarza wyborczego. To jest moment, w którym politycy zaczynają szukać porozumienia z obywatelami.

BS: Tylko żebyśmy nie wpadli w hurraoptymizm, musimy pamiętać, że nikt władzą dobrowolnie się nie dzieli, o władzę się walczy i władzę się kontroluje.

BCH: Przepraszam, ale moim zdaniem w Polsce po prostu nikt nie chce władzy, która często leży na ulicy...

BS: Dlatego, że nikt nie wierzy, że może po nią sięgnąć ale też nie ma wystarczającego przekonania ani instrumentarium, żeby rządzić. Świadomość Polaków, co może zrobić radny, wójt czy nawet sołtys, jest bardzo niska. Sołtysa oczywiście będziemy krytykować, nazywać go złodziejem, ale do wyborów nie pójdziemy, żeby go zmienić. I to jest ogromna praca publiczna do wykonania.

BCH: Nie unikniemy tu słowa, które bardzo staramy się omijać w związku z  wcześniejszym wątkiem o feralnym języku. Tym, co buduje więzi społeczne, co jest modnie właśnie nazywane kapitałem społecznym, to edukacja i kultura. Brak inwestycji w te dwa obszary spowodował stan anomii. Kultura jest tanim i skutecznym narzędziem przeciwdziałania i stoi za nią duże środowisko, które ma poczucie frustracji, ale też odpowiedzialności. Jeżeli popatrzymy na edukację, to rzecz się jeszcze bardziej komplikuje.

AO: A ja jeszcze dodam, że politycy nie chcą zrozumieć, że najtańszym i najskuteczniejszym instrumentem edukacji w Polsce są media publiczne – tylko one muszą być rzeczywiście publiczne, a nie komercyjne i nie ścigać się na formaty z prywatnymi stacjami.

TC: Dobrze, to teraz będzie pytanie kontrowersyjne: a wam po co Pakt dla Kultury? Oto siedzi tu przede mną dyrektorka dobrze zarządzanego Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Obok – wicedyrektorka Muzeum Narodowego w Warszawie. Obok – współtwórczyni jakości polskiego rynku wydawniczego. Macie co robić, a angażujecie się w społeczny ruch.

BCH: To jest kwestia pewnych doświadczeń pokoleniowych. Nie doświadczyłyśmy konformizmu lat 50., 60., 70. czy nawet 80., ale mamy za to w pamięci pokoleniowej wspólną symbolikę, legendę i hasło „solidarność” wypisane na sztandarach. I wiemy, że tylko razem coś można zrobić. Nie ma w nas pokory trzymanego pod butem obywatela zarządzanego przez partię czy partie. Uważamy po prostu, że państwo należy do nas. Jak pierwszy raz na jakiejś debacie po krakowskim Kongresie Kultury powiedziałam: „Państwo to ja”, to wszyscy popatrzyli się na mnie jak na wariatkę. A to podstawa myślenia obywatelskiego. Bo państwo to ja, to Beata, Agnieszka, to ty i my. I jeżeli potrafimy porozumieć się co do wspólnych celów, to okaże się, że bardzo dużo można wspólnie zrobić.

AO: Podam dobry przykład z mojego środowiska filmowego. Pierwsze pytanie, które padło na spotkaniu z filmowcami w Gdyni brzmiało: a co my, filmowcy, będziemy z tego mieli? Ku ich rozczarowaniu powiedziałam: „Kochani, dodatkowych pieniędzy z 1% na kulturę dla nas nie będzie”. „No jak to! To dlaczego mamy się w to włączać?” A dlatego, odpowiedziałam, że jeśli zwiększymy nakłady na edukację kulturalną, ludzie będą mieli dostęp do twórczości, do kultury, będą mieli wyższe kompetencje, to zaczną częściej chodzić do kina i to nie tylko na rozrywkę.  Media publiczne będą potrzebować ambitnego repertuaru.  Będziemy mieli dla kogo robić, także te trudne filmy. Dzisiaj ambitne kino w normalnym obiegu komercyjnym ma bardzo niewielkie szanse, by dotrzeć do widza.

BS: Tak samo jest z książką i czytelnictwem.

TC: Ja i tak uważam, że najgorzej ma muzyka.

BCH: I pewnie masz rację, bo przez lata nie kształcono nawyków muzycznych. A komponowanie symfonii w społeczeństwie głuchym, pisanie książek w społeczeństwie analfabetów czy tworzenie sztuki krytycznej dla tych, którzy nawet nie odróżniają kolorów, jest trudne nawet dla wybitnych twórców. O ile będą mieli tę szansę.

BS: Wydaje mi się, że twórcy też już wiedzą, że nie wystarczy być świetnym reżyserem i wybitnym aktorem. Przez lata w Polsce funkcjonował feudalno-bizantyjski system zarządzania kulturą, potem postfeudalny model elitaryzmu kulturalnego. I cały czas nie pamiętaliśmy o odbiorcach. A czasami wystarczy zacząć ich słuchać i nie obrażać się na rzeczywistość.

BCH: Byłyśmy ostatnio z Beatą w Lublinie. Miasto pełne energii i aktywności kulturalnej, ale jak nam mówiono, zawsze tych samych ludzi. I tak jest w Polsce w gruncie rzeczy wszędzie. Nie może być tak, że kultura jest rzeczą kilku osób dla kilku osób, a poza nimi jest już tylko anachroniczny  kraj nie lubiących się ludzi przed telewizorami. Robiono niedawno porównawcze badania aktywności społecznych i obywatelskich młodzieży w Polsce i Niemczech. I okazało się, że wśród Polaków między 14 a 28 rokiem życia procent tych, którzy wykonują jakiekolwiek świadczenia dobrowolne na rzecz społeczności, jest mniejszy niż 2 procent. Nie należą nawet do kółek parafialnych, nie mówiąc o chórach, kółkach bibliotecznych, organizacjach pozarządowych. Raz w roku datek na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy nie wystarczy.

AO: To teraz niestety ja już muszę iść.

TC: Ale jak musicie coś sobie jeszcze powiedzieć, to mogę wyłączyć dyktafon…

[po chwili]

BS: Jest jeszcze problem oceny tego, co wartościowe w kulturze, a co nie. Można mierzyć wydane pieniądze i patrzeć, ile było uczestników, ilu widzów. Natomiast jeśli chodzi o ocenę tego, co wartościowe, to jest ogromne pole do działań hochsztaplerskich i pozornych i łatwo nie dostrzec i nie wesprzeć talentu. I kto ma to robić? Urzędnik?

TC: To też jest dla was ważne? Początkowo o twórcach w działaniach Obywateli Kultury nie było za bardzo mowy…

BS: Nie ma kultury bez twórców, to jasne. Matka natura jest niesprawiedliwa – jednym daje talent, innym nie i trudno się z tym pogodzić. Ja bym na przykład bardzo chciała być muzykiem, a nie jestem. W talenty trzeba inwestować, trzeba je wyszukiwać – już w przedszkolach, w szkołach. I tym bardziej trzeba inwestować w edukację artystyczną. Powinniśmy być dumni z naszych artystów – pisarzy, reżyserów, muzyków, artystów wizualnych. A nie mówić, że za dużo nas kosztują. Bo chętnie zapłaci im ktoś inny, jak dzieje się to w nauce. A przecież artyści to też nasz kapitał. Ale też sami twórcy muszą zmienić swoje podejście, przestać mościć się w dworskim modelu z tą cudowną etykietkę wyjątkowości.

BCH: Dlatego kładziemy nacisk na to, że kwoty pozyskane wzrostem budżetu na kulturę do 1% powinny zostać przeznaczona na poszerzenie możliwości uczestnictwa w kulturze. Często organizator instytucji kultury czy działań artystycznych nie widzi celu w finansowaniu programów publicznych i edukacyjnych. Budujemy nowe muzea i filharmonie nie po to, by tylko otworzyć dla widzów, tylko często tylko po to, by zaspokajać potrzeby reprezentacyjne czy polityczne.

BS: Dawniej działało mnóstwo teatrów amatorskich, ogniska muzyczne i plastyczne wspieranych przez samorządy, Wszystko zdechło. Przyzwoliliśmy na to łatwo, a odbudowanie tych struktur, potrzeb, wreszcie – wrażliwości – to teraz całe lata pracy.

TC: Właśnie. Moje ostatnie pytanie: na ile starczy wam siły, energii i czasu?

BCH: No wiesz…

BS: Zawsze robiłam w życiu coś, czemu inni nie dawali wiary, gdy miałam 20 lat, 30 czy jak teraz 50. Myślę, że tak będzie nawet, gdy los posadzi mnie na wózku inwalidzkim, pod warunkiem, że szare komórki będą nadal działały.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.