PAKT DLA KULTURY [3]:
Paragrafy 10-19

„Dwutygodnik” kończy dyskusję nad PAKTEM DLA KULTURY. Wśród komentujących ostatnie paragrafy m.in. Agata Diduszko-Zyglewska, Alina Gałązka, Aleksandra Przegalińska, Jarosław Czuba, Jarosław Lipszyc... Już 14 maja 2011 podpisanie Paktu!

Jeszcze 7 minut czytania

Pełny, poprawiony tekst „Paktu dla kultury”, znajduje się na stronie Obywateli Kultury.

KOMENTARZE „DWUTYGODNIKA”:
PAR. 1-5 [wersja pierwotna]
PAR. 6-10 [wersja pierwotna]
PAR. 10-19 [wersja po konstultacjach społecznych]


PAR 10.
Media publiczne, jako najbardziej skuteczny instrument edukacji obywatelskiej i kształtowania kompetencji kulturowych, wymagają pilnego wprowadzenia nowoczesnej ustawy medialnej, gwarantującej realizację właściwej im misji. Za podstawę prac przyjmuje się projekt Komitetu Obywatelskiego Mediów Publicznych.


Agata Diduszko-Zyglewska, Inicjatywa Warszawa 2020
Przed opodatkowaniem każdego obywatela na rzecz mediów publicznych – co postuluje KOMP – rzeczą najpilniejszej wagi wydaje się „nowe otwarcie” społecznej dyskusji dotyczącej sensu finansowania mediów publicznych w ogóle. Przez polityczne targi (sama TVP miała kilkunastu prezesów w ciągu ostatnich 5 lat!) media publiczne – zwłaszcza publiczna telewizja – są całkowicie zdyskredytowane. Polacy nie widzą żadnego sensu w płaceniu abonamentu, który jest pożytkowany na publicystykę powstającą na zlecenie politycznych mocodawców lub masową rozrywkę (często – najniższych lotów). Obydwa produkty – często wyższej jakości – mogą obejrzeć u nadawców komercyjnych. Przed wprowadzeniem nowego systemu opłat za publiczne media konieczna jest szeroka kampania społeczna, przekonująca Polaków, że wspierając media publiczne przyczyniają się do awansu cywilizacyjnego Polski. Za przykład wykorzystania abonamentu można podawać BBC, ARTE lub to, co w polskich mediach publicznych udało się uratować przed partyjnymi hordami – program Drugi i Trzeci Polskiego Radia czy TVP Kultura. Jednak pytanie brzmi, czy w kontekście obecnego etapu rozwoju demokracji w Polsce – i bezpardonowej walki o władzę pomiędzy partiami, a także wynikającej z niej „gospodarki ekstensywnej” w dziedzinie mediów – jakakolwiek ustawa może zapewnić realizowanie misji?



PAR. 11
Pilnym zadaniem jest stworzenie programu cyfryzacji dziedzictwa kulturowego oraz systemu bezpłatnego wykorzystywania jego zasobów dla celów edukacyjnych, naukowych i niekomercyjnych. Dzieła w domenie publicznej będą udostępniane bezpłatnie przy zachowaniu prawa do pokrycia kosztów ich udostępnienia.


Jarosław Czuba, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Audiowizualnego
Odpowiedzią na tak sformułowany postulat jest Uchwała Rady Ministrów z dnia 12 października 2010 roku w sprawie ustanowienia programu wieloletniego „Kultura+”.
Podstawowym złożeniem jednego z dwóch priorytetów Programu – Priorytetu Digitalizacja jest ochrona, opracowanie i upowszechnienie narodowego dziedzictwa kulturowego poprzez jego zdigitalizowanie, archiwizację i udostępnienie.
Program w swych założeniach przewiduje finansowanie lub współfinansowanie przez Państwo w okresie 5 najbliższych lat wskazanych działań, realizowanych przez państwowe i samorządowe instytucje kultury (w szczególności biblioteki, muzea, teatry, ośrodki kultury), archiwa państwowe oraz instytucje filmowe, a zatem podmioty dysponujące w imieniu Państwa narodowym zasobem kulturowym.
Niezwykle ważnym założeniem Programu, poza walorem długotrwałego zabezpieczenia w postaci cyfrowej, jest otwartość dostępu do zdigitalizowanych materiałów. Przewiduje się, iż przy udziale portali Narodowego Instytutu Audiowizualnego – Operatora Priorytetu Digitalizacja, strony www.szukajwarchiwach.pl, portalu CBN Polona, jak również serwisów beneficjentów, nastąpi upowszechnienie minimum 85% zasobów kultury w otwartym dostępie.
Założenie to w bardzo poważnym zakresie realizuje postanowienie Paktu dla Kultury dotyczące otwartości i dostępności zasobów cyfrowych, zaś portal Narodowego Instytutu Audiowizualnego w odniesieniu do zbiorów audiowizualnych, w decydującym zakresie, naturalnie pełni rolę portalu mediów publicznych.


Agata Diduszko-Zyglewska, Inicjatywa Warszawa 2020
No cóż, trudno się nie zgodzić z tym punktem, ale warto dodać, że na początek warto skoordynować prace, które w dziedzinie cyfryzacji zostały wykonane w ciągu paru ostatnich lat przez niezależne i nieskoordynowane podmioty. Na własną rękę cyfryzację prowadziły (i prowadzą!): Telewizja Polska, Narodowy Instytut Audiowizualny, Filmoteka Narodowa, Kino RP, Biblioteka Narodowa oraz Narodowe Archiwum Cyfrowe. Powstałe centrum, które zarządzałoby zcyfryzowanym dorobkiem polskiej kultury, powinno w pierwszym etapie działalności podjąć ścisłą współpracę z tymi instytucjami, chociażby po to, żeby uzyskać od nich dostęp i informację o dotychczas przeprowadzanych działaniach. Należałoby też wyeliminować możliwość cyfryzowania dwukrotnie tego samego materiału. Obecnie panuje w tej dziedzinie całkowity chaos kompetencyjny. Telewizja Polska, posiadając wyspecjalizowaną komórkę do obróbki cyfrowej ogromnych archiwów, od kilku lat cyfryzuje je na własną rękę. Aż się prosi, żeby Ministerstwo Kultury zainteresowało się efektem tych prac – i w jak najszerszym zakresie umożliwiło obcowanie z dziedzictwem kulturalnym spragnionym tego obywatelom i obywatelkom kultury.


Alina Gałązka, portal organizacji pozarządowych www.ngo.pl, Stowarzyszenie Klon/Jawor
Uważam, że program cyfryzacji powinien dotyczyć twórczości współczesnej oraz że dzieła, prace, utwory powstające przy współudziale środków publicznych powinny być dostępne portalu publicznym – nie tylko w celach edukacyjnych czy naukowych, lecz także w celach prywatnych.


Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Jestem członkiem komitetu reprezentującego Obywateli Kultury i członkiem zespołu redakcyjnego Paktu, trudno mi więc patrzeć na ten tekst z zewnątrz. Muszę jednak zaznaczyć, że wyrażam swoje prywatne opinie.
Punkt 11 zajmuje się istotną kwestią zmiany przestrzeni medialnej, w której tworzy, rozpowszechnia i wykorzystuje się różnorodne „teksty kultury”. Cyfryzacja to wielkie wyzwanie nie tylko dlatego, że zadanie przeniesienia w przestrzeń cyfrową całości naszej spuścizny kulturowej jest gigantycznym i nie mającym precedensu projektem. Dla porównania: szacuje się, że przy zmianie technologii zwoju na technologię kodeksu, jaka zachodziła w pierwszych wiekach po Chrystusie, bezpowrotnie straciliśmy większość europejskiego dziedzictwa kulturowego – po prostu teksty kultury, których utrwalenie w nowej technologii nie wydawało się wówczas ważne, nie zostały przepisane, a w efekcie bezpowrotnie zniknęły. Trudno więc przecenić znaczenie, jakie będzie miał dla przyszłości naszej kultury model realizacji tego zadania. Przy okazji zmiany medium pojawiają się nieuchronnie pomysły zmiany samych podstawowych mechanizmów dystrybucji, wykorzystywania i uczestnictwa w kulturze. Dlatego Obywatele Kultury zwracają w tym punkcie uwagę na fakt, że w przypadku finansowania przez państwo procesów cyfryzacji, niezbędne jest zapewnienie użytkownikom archiwów i bibliotek, czyli wszystkim obywatelom, odpowiednich praw do niekomercyjnego korzystania z cyfryzowanych dzieł – także wtedy, gdy ciągle są chronione prawami autorskimi. Ta zasada w oczywisty sposób nie dotyczy działalności komercyjnej i mającej na celu osiąganie zysku, i dotyczy wyłącznie sfery w której mamy do czynienia z zaangażowaniem państwa i jego instytucji. Osiągnięcie tutaj odpowiednich, szczegółowych rozwiązań, z pewnością zajmie sporo czasu, ale cel, za którym stoją Obywatele Kultury, jest jasny: publiczne finansowanie procesu cyfryzacji musi przekładać się na prawo do niekomercyjnego korzystania z jej owoców dla polskich obywateli.
Drugi podpunkt dotyczy coraz istotniejszej kwestii ochrony domeny publicznej. Postulat ten idzie wprost za rekomendacjami World Intelectual Property Organisation określonymi w raporcie „Scoping Study on copyright and related rights and the public domain”, który będzie dyskutowany na spotkaniu WIPO w Genewie rozpoczynającym się 2 maja. Domenę publiczną rozumiemy tutaj dokładnie tak, jak rozumiana jest przez WIPO: jako te utwory, do których prawa autorskie wygasły; które nigdy nie były objęte prawami autorskimi, lub które udostępnione są na permisywnej licencji (ustawowej lub innej) zezwalającej na ich wykorzystywanie bez dodatkowych warunków. Istotne jest, by proces cyfryzacji nie powodował sytuacji, w której utwory publikowane w mediach analogowych są dostępne do wykorzystania bez ograniczeń, ale te same utwory scyfryzowane i udostępnione przez publiczne instytucje – już nie. Istotne jest tutaj oddzielenie – zapewne niezbędnych w związku z wysokimi kosztami cyfryzacji – opłat za wykonanie cyfrowej kopii od prób limitowania zakresu wykorzystania utworu. Co prawda, według naszej wiedzy próby limitowania wykorzystania cyfrowej kopii utworu będącego w domenie publicznej są w ogóle niezgodne z polskim prawem i należałoby je wpisać do rejestru klauzul zakazanych, ale regularnie pojawiają się takie pomysły. Dlatego warto stanowczo podkreślić, że jest to niedopuszczalne. Pod względem ochrony domeny publicznej postulaty Obywateli Kultury nie są tak szeroko zakrojone, jak wyżej wymienione rekomendacje WIPO, i katalog niezbędnych działań związanych z ochroną domeny publicznej zapewne można by poszerzyć. Wydaje mi się jednak, że warto od czegoś zacząć, a gwarancja związana z działalnością publicznych instytucji kultury i zadań finansowanych przez skarb państwa jest dobrym początkiem.


Aleksandra Przegalińska, Instytut Filozofii UW
Digitalizacja dziedzictwa kultury oraz stworzenie systemu ochrony i udostępniania jego zasobów do celów naukowych i edukacyjnych oraz niekomercyjnych to zadania priorytetowe. Tylko poprzez stworzenie dalekosiężnego programu digitalizacji będziemy mogli maksymalnie wykorzystać kreatywny potencjał zasobów archiwalnych, które w Polsce zgromadzono, a o których istnieniu my-użytkownicy często nie mamy pojęcia.
Istnieje bardzo wiele przykładów fantastycznego wykorzystania materiałów archiwalnych do celów edukacyjnych, znamy je m.in. z Francji, Szwecji czy Holandii. Edukacja wsparta materiałami archiwalnymi to program korzystny dla wszystkich – instytucji i placówek oświatowych i akademickich (które dzięki bogatym zasobom i wiążącymi się z nimi nowymi formami kształcenia i promocji zyskują na wartości), użytkowników (którzy zyskują nowe materiały kształceniowe, nowe pola eksploracji i nowe formy ekspresji) i samych archiwów (które zyskują drugie życie, a dzięki temu ich ochrona naprawdę zyskuje sens).
Warto podkreślić, iż szczególnie pilną kwestią jest digitalizacja zasobów audiowizualnych i filmowych. Brak dostępu do nich jest problemem dużej części Europy, w tym Polski. Biblioteka cyfrowa Europeana – ambitny projekt unijny, który z założenia miał stanowić europejską przeciwwagę dla Google i YouTube – może pochwalić się zaledwie 2% dzieł audiowizualnych i filmowych w swojej kilkusettysięcznej kolekcji. Tymczasem – jak pokazują badania – to właśnie zbiory filmowe i archiwalne materiały telewizyjne są zasobami, które najbardziej ciekawią użytkowników i z których najobficiej korzystają uczniowie, studenci i młodzi profesjonaliści sektora filmowego i nie tylko.

Alek Tarkowski, socjolog
W Polsce od co najmniej dekady państwo finansuje prace digitalizacyjne, także obecny program Kultura+ zawiera dużą część digitalizacyjną. Jednak często można odnieść wrażenie, że digitalizacja dziedzictwa jest traktowana jako cel sam w sobie. Tak jakby w myśleniu o digitalizacji dominowała perspektywa archiwistyczna, dla której kopia cyfrowa jest świetnym sposobem na zachowanie treści – których oryginalna, analogowa postać często niszczeje w zastraszającym tempie.
Tymczasem przemiana dziedzictwa z postaci analogowej na cyfrową otwiera wachlarz możliwości wcześniej zupełnie niedostępnych – a czołowe wśród nich miejsce zajmuje możliwość zapewnienia taniego i powszechnego dostępu, wraz z możliwością łatwego wykorzystania. Program cyfryzacji dziedzictwa należy więc traktować przede wszystkim jako tworzenie warunków dla korzystania i twórczego uczestnictwa w kulturze – to bowiem zawsze odbywa się w oparciu o zastane dziedzictwo. Umownie rzecz ujmując, nie chodzi o tworzenie skarbców, lecz zasiewanie lasów, pól i łąk. Dlatego cieszy mnie, że Pakt podkreśla znaczenie udostępniania i wykorzystywania zdigitalizowanego dziedzictwa.
Jestem przy tym przekonany, że znacząca część tego zasobu może być dostępna i wykorzystywana bezpłatnie, do dowolnych celów – bez straty dla kogokolwiek, a z dużym zyskiem społecznym. Prawo definiuje dziś taki zasób – to wspomniana w zapisie Paktu domena publiczna – jednak obejmuje ona utwory niezmiernie od nas odległe. Tymczasem jak pokazują liczne przykłady, komercyjne życie utworów dla przeważającej ich większości kończy się – w zależności od ich wagi i popularności, ale też formatu – po kilku, może kilkunastu latach. A wówczas powinno zacząć się życie tych dzieł jako dobra wspólnego.
Cieszą mnie więc też zapisy podkreślające pełną dostępność dzieł w domenie publicznej, oraz znaczenia zapewnienia – przynajmniej częściowej – dostępności także treści, do których prawa autorskie jeszcze obowiązują. Bowiem mając na uwadze powodzenie procesu pełnej cyfryzacji dziedzictwa, prawa autorskie w obecnej postaci należy do pewnego stopnia traktować jako barierę. To z powodu braku odpowiednich mechanizmów prawnych, a nie na przykład ograniczeń technicznych, mamy dostęp w postaci cyfrowej do zasobów niemal wyłącznie z domeny publicznej. Dziedzictwo współczesne pozostaje niedostępne siłą reguł coraz mniej przystających do zmieniającej się rzeczywistości kulturowej. Dlatego równie ważny jest kolejny punkt paktu, dotyczący reformy prawa autorskiego.



PAR. 12
Niezbędne jest szybkie podjęcie prac nad stworzeniem prawa autorskiego, które zabezpieczy prawa twórców i użytkowników w internecie. Państwo zagwarantuje środki na zakup praw do dzieł o szczególnym znaczeniu dla kultury i umieszczenia ich w domenie publicznej.


Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Nie ulega wątpliwości, że prawo autorskie wymaga reformy – i to nie na poziomie krajowym, ale na poziomie Unii Europejskiej i globalnym. Polska może i powinna czynnie zabierać głos w sprawie przyszłości tej najistotniejszej z punktu widzenia społeczeństwa informacyjnego regulacji dotyczącej dziś nie tyle działalności wydawniczej, co całej przestrzeni komunikacji społecznej w przestrzeni medialnej. Obecny system ma trzy zasadnicze wady. Po pierwsze: jest zbyt skomplikowany dla zwykłych użytkowników, czego bezpośrednim efektem jest niski stopień poszanowania praw autorskich. Po drugie: jest nieefektywny, co powoduje, że twórcy nie są należycie wynagradzani. Po trzecie: całkowicie nie bierze pod uwagę przemian technologicznych, w wyniku których dotychczasowi odbiorcy dzieł stali się ich aktywnymi użytkownikami. Tak zresztą rozumiemy termin użytkownicy – dawniej słowem tym określano wyłącznie pośredników takich jak np. stacje telewizyjne. Dziś jednak, gdy dostęp do mediów się zdemokratyzował, użytkownikami stali się po prostu wszyscy obywatele. Obywatele Kultury postulują rozpoczęcie debaty i prac nad rozwojem systemu praw autorskich w kierunku, który z jednej strony dawałby twórcom realne zyski, a z drugiej dawał obywatelom prawo do korzystania z dzieł w sposób prosty i łatwy do stosowania. W szczególności dotyczy to przestrzeni niekomercyjnego, nie mającego znaczenia gospodarczego wykorzystania dzieł objętych prawem autorskim. Nikt chyba nie wątpi, że Zosia z IIIc, która wkleja znalezione w sieci zdjęcie kwiatka na swojego „blogaska”, nie powinna być w świetle prawa przestępcą. Wiktymizacja podstawowych aktów komunikacyjnych nie jest i nie może być skutecznym rozwiązaniem. Dlatego z powodów tyleż etycznych, co pragmatycznych, poszukujmy wspólnie rozwiązań skutecznych. I takich regulacji prawnych, które da się przestrzegać.
Istotnym elementem zaangażowania państwa może być tutaj stworzenie funduszy i programów, z którego dokonywane byłyby zakupy praw do utworów o szczególnym znaczeniu dla kultury narodowej i edukacji, aby udostępnić je w domenie publicznej i pozwolić każdemu na ich wykorzystywanie. Dobrym przykładem takiego utworu może być np. polskie tłumaczenie tekstu hymnu Unii Europejskiej. „Oda do radości” Goethego została spolszczona przez Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego, i jest ciągle chroniona prawem autorskim. Obecnie, zgodnie z prawem, żaden urząd, instytucja ani obywatel nie ma prawa publikować tego tekstu bez zezwolenia. Oczywiście prawo to nie jest przestrzegane, i w sieci można znaleźć tysiące opublikowanych przez dumnych rodziców nagrań ze szkolnych akademii, podczas których dzieci publicznie wykonują ten utwór. Innymi przykładami takich utworów są podstawowe materiały dydaktyczne tworzone z publicznych środków. Zaangażowanie państwa może tu przynieść znaczącą poprawę sytuacji, przynajmniej w kwestii kluczowych dla polskiej kultury i edukacji utworów. Oczywiście, programy zakupu praw muszą mieć charakter dobrowolny ze strony posiadaczy praw autorskich – to oni muszą samodzielnie podejmować decyzję, czy chcą do niego przystąpić. Nie podlega natomiast wątpliwości, że prawa należące lub przeniesione na państwo i jego instytucje powinny trafić do domeny publicznej – albo poprzez wyłączenie ich spod działania praw autorskich na podstawie odpowiedniej ustawy, albo poprzez udostępnienie ich na odpowiedniej licencji. Może to być licencja ustawowa o odpowiednio szerokim zakresie, może to być jedna z wolnych licencji Creative Commons, np. szeroko stosowana w tym właśnie celu licencja CC BY (która dość powszechnie uważana jest za standard przy udostępnianiu materiałów edukacyjnych).

Alek Tarkowski, socjolog
O reformie systemu praw autorskich mówi się już od lat. Mam nadzieję, że Pakt będzie czynnikiem, który ten proces przyspieszy. W proponowanym zapisie kryje się propozycja rewolucyjnej zmiany w myśleniu o systemie prawa autorskiego. Pakt proponuje bowiem zapewnienie przez prawo autorskie równowagi między interesami posiadaczy praw („twórców”) i podmiotów z nich korzystających („użytkowników”).
Podział ten dla wielu jest już sztuczny – wielu użytkowników jest jednocześnie w jakimś stopniu twórcami. Pozwala on jednak odejść od dominującego w Polsce założenia, że wyłącznym celem prawa autorskiego jest zapewnienie ochrony interesów twórców. Jest to moim zdaniem skrzywiony obraz prawa autorskiego, które zawiera w końcu mechanizmy osłabiające monopol twórcy na rzecz użytkownika – takie jak wygasanie praw z czasem, czy zasada dozwolonego użytku. Co nie zmienia faktu, że tak przyjęło się o prawie autorskim myśleć – w radykalnej wersji takiego podejścia każde ograniczenie monopolu prawnoautorskiego jest powodem, by mówić o okradaniu twórców i pozbywaniu ich praw (według niektórych – mających charakter prawa naturalnego). 
Od niecałej dekady w debacie publicznej o własności intelektualnej doszedł do głosu alternatywny punkt widzenia, który patrzy na prawo autorskie jako mechanizm zarządzania twórczością, niekoniecznie w celu jej ochrony. Wskazuje się na przypadki dobrowolnego udostępniania dzieł przez twórców (zachowań całkowicie irracjonalnych z dominującego punktu widzenia). Lub na sytuacje, w których automat prawa autorskiego tworzy bariery, nie służąc nikomu – jak to ma miejsce w przypadku utworów osieroconych. Cieszę się więc, że to zrównoważone podejście znalazło wyraz w zapisach Paktu.
W nowym spojrzeniu na prawo autorskie kluczową rolę gra założenie, że jednym z podstawowych procesów kulturowych, które system prawa autorskiego powinien wspierać, jest dzielenie się kulturą z innymi.  A więc proces, który w tradycyjnym modelu prawa autorskiego jest zjawiskiem marginalnym, odstępstwem od kontroli twórcy nad dziełem. Przyjmuje się przy tym, że dzielenie powinno funkcjonować w ramach systemu prawa autorskiego, a nie w szarej strefie na jego obrzeżach, lub czarnych rynkach poza nim. Postulowany mechanizm wykupywania praw do dzieł w celu uczynienia z nich dobra wspólnego jest moim zdaniem realizacją takiego założenia.


PAR. 13
Konieczne jest opracowanie i wprowadzenie w życie wieloletniego programu na rzecz czytelnictwa i podniesienia kompetencji językowych, na których opierają się pozostałe kompetencje kulturalne.


Zofia Król, wicenaczelna www.dwutygodnik.com
Statystyki czytelnictwa nie biorą pod uwagę wielu ważnych elementów codzienności. Smsy, statusy na facebooku i twitterze, maile – wszystko to wymaga zdolności czytania. Niekiedy wcale nietuzinkowych. Lakoniczność wypowiedzi pisanej i stopień wyluzowania, mierzony nie tylko dawką humoru, ale i zdrowym dystansem do tematu – stanowią dwie najważniejsze cechy takich często literackich już wypowiedzi. Być może dbanie o jakość słowa pisanego – i o obecność czynności czytania w codzienności największej możliwie grupy ludzi – zacząć można na tym właśnie poziomie. Być może, gdyby na lekcjach języka polskiego uczono, jak fajnie napisać smsa albo status na facebooku, nie wszyscy uczniowie zdawaliby maturę z poczuciem, że literatura to tylko nuda i zakurzone biblioteki. Być może nawet kiedyś, kiedy napisaliby już bardzo wiele smsów, sięgnęliby po książki.


Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
W zasadzie trudno cokolwiek dodać do punktu 13. Kryzys czytelnictwa jest faktem. Przemiany środowiska medialnego powodują, że coraz trudniej jest nam obcować z tekstami narracyjnymi. Ponieważ ten proces ma negatywny wpływ na kompetencje polskich uczniów, a w efekcie na jakość naszego „kapitału kulturowego” i „społecznego” (piszę w cudzysłowach, bo nie lubię tych słów, ale w tym kontekście są chyba adekwatne), wzywamy rząd do podjęcia prac nad kompleksowym programem rozwoju kompetencji umożliwiających czynny, aktywny udział w kulturze.



PAR. 14
Rząd zobowiązuje się w 2011 roku uruchomić realizację wieloletniego programu „Kultura+”, który umożliwi tworzenie nowoczesnej infrastruktury bibliotek, mediatek oraz ośrodków aktywności kulturalnej i obywatelskiej w gminach.



Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Realizacja jakiegokolwiek programu rozwoju kultury nie jest możliwa bez silnych instytucji lokalnych. Obecnie istnieją już programy rozwoju bibliotek i domów kultury, co jest niezmiernie pozytywnym znakiem. W miarę jak – w związku ze zwiększaniem się znaczenia internetu jako narzędzia dostępu i uczestnictwa w kulturze – zmienia się rola bibliotek i domów kultury, instytucje te wymagają wsparcia w wypracowywaniu nowych modeli swojej działalności i szukania adekwatnych odpowiedzi na zmieniające się potrzeby kulturalne i edukacyjne lokalnych społeczności. Natomiast jasna staje się potrzeba tworzenia także nowych typów instytucji, takich jak mediateki, które są dla społeczności przewodnikiem po świecie nowych mediów i rozwijają umiejętności do tej pory niepotrzebne lub nieistniejące – takie jak robotyka, twórczość w mediach elektronicznych itp. Takich realizowanych na poziomie centralnym programów niestety nie ma, a tylko nieliczne – zazwyczaj wielkomiejskie – samorządy mają odwagę i fundusze na tworzenie tych zupełnie nowych typów instytucji.



PAR. 15
Rząd zobowiązuje się do realizacji przyjętej po konsultacjach społecznych strategii rozwoju kapitału społecznego oraz do prowadzenia prac nad postanowieniami Paktu dla Kultury pod kontrolą publiczną zgodnie z zasada transparentności.



Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Strategia Rozwoju Kapitału Społecznego to opracowywany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego dokument, którego celem jest kompleksowe rozpoznanie sytuacji i wypracowanie strategii, mającej na celu przygotowanie polskiego społeczeństwa do wyzwań postindustrialnej gospodarki w nowych realiach kulturowych. Jednak w Pakcie mówi się o „strategii rozwoju kapitału społecznego”, z małych liter. Dlaczego? Dlatego, że niezależnie od tego, jakie będą losy tego konkretnego dokumentu przygotowywanego przez MKiDN, Polska takiej strategii potrzebuje, i Obywatele Kultury domagają się tu najwyższego priorytetu.



PAR. 16
Prezes Rady Ministrów powoła Zespół ds. Paktu dla Kultury złożony z przedstawicieli administracji rządowej, samorządów terytorialnych i przedstawicieli ruchu Obywateli Kultury, który wypracuje sposób realizacji postanowień Paktu dla Kultury oraz włączenia ich do systemu prawnego i administracyjnego państwa.



Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Jeden z najbardziej kontrowersyjnych punktów Paktu dla Kultury. Jego celem jest wypracowanie mechanizmów społecznej kontroli nad realizacją postanowień paktu jeśli – co nie jest w chwili, gdy piszę te słowa przesądzone – zostanie on przyjęty przez rząd. Nad sposobem realizacji tego społecznego nadzoru trwały długie dyskusje, i z pewnością są tu możliwe inne modele. Wydało się nam jednak istotne, by realizacja Paktu była przedsięwzięciem wspólnym, a nie rodzajem kukułczego jaja, które ruch Obywateli Kultury podrzuca premierowi.



PAR. 17
Wydatkowanie środków publicznych wynikających z realizacji postanowień art.2 Paktu dla Kultury odbywa się po akceptacji Komitetu Sterującego przy MKiDN. Komitet Sterujący składa się w 70% z przedstawicieli Obywateli Kultury oraz organizacji społecznych, a w 30% z przedstawicieli rządu i samorządu.



Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Instytucja komitetu sterującego znana jest z unijnych programów wsparcia, w których sposób realizacji i wydatkowania funduszy podlega nadzorowi specjalnie do tego celu powołanego, niezależnego ciała. To zapewnia programom tym daleko idącą transparentność w wydatkowaniu funduszy, jest gwarancją równego do nich dostępu, i umożliwia zaprojektowanie procesów ewaluacji osiąganych wyników. Pakt dla Kultury zakłada znaczący wzrost wydatków na przedsięwzięcia kulturalne z zakresu określonego celami paktu. Istotne jest, żeby stworzyć mechanizmy społecznej kontroli gwarantującej wydatkowanie tych funduszy zgodnie z określonymi strategiami, a nie traktowanie ich jako „awaryjną” skarbonkę z której można korzystać w dowolny sposób. Sposób i tryb działania społecznych ciał nadzoru wymagać będzie zapewne dobrego namysłu, a koncepcja ich funkcjonowania ciągle się buduje.



PAR. 19
1. Dokument ma charakter otwarty.
2. Do Paktu do Kultury może zatem przystąpić każda organizacja społeczna i kulturalna, jednostka samorządu terytorialnego lub inny podmiot uznający jego postanowienia i działający na rzecz kultury.
3. Otwartość Paktu dla Kultury oznacza też, że nie wyczerpuje on wszystkich działań i rozwiązań na rzecz społecznego uczestnictwa w kulturze w Polsce.



Tomasz Cyz, red. naczelny www.dwutygodnik.com
W Pakcie brakuje mi słowa o twórcach, akapitu o zagwarantowania przestrzeni dla twórczości i podkreślenia jej wagi dla tego, co nazywamy kulturą. Bez wolnej, swobodnie rozwijającej się (i nas) myśli twórczej kultura będzie niepełna; skazana na powielanie i (tylko) przetwarzanie. Nie wystarczą świetnie zorganizowane formy kultury. One potrzebują treści.
Proponuję też rozszerzenie „Paktu” o PAKT DLA STRON KULTURY DZIENNIKÓW i TYGODNIKÓW OPINII. Dlaczego? Bo kultura ulotniła się stamtąd po cichu, bez rozgłosu i za bardzo nikt nie walczy o to, by tam wróciła. A tam też jest jej miejsce. Dużo więcej niż 1% obecności. A zwłaszcza obecności opinii o dziele sztuki – rzetelnych i z prawdziwego zdarzenia krytyk premier teatralnych, operowych, filmowych czy książkowych, wystaw czy koncertów w filharmonii (lub innej sali koncertowej), festiwali (filmowych, muzycznych, teatralnych). I tak dalej.


Alina Gałązka, portal organizacji pozarządowych www.ngo.pl, Stowarzyszenie Klon/Jawor
Jedna uwaga ogólna już do całego Paktu. Brak w nim zaakcentowania twórczości – nie ma żadnego zapisu dedykowanego wspieraniu rozwoju twórczości. Jest edukacja, czytelnictwo, dziedzictwo, prawa autorskie… Ale gdzie jest czysta kreacja? Rozsmarowane po całym Pakcie, prawie niezauważalne napomknienia. A kultura nie będzie innowacyjna i nie będzie – tak jak się od niej oczekuje – „ciągnąć gospodarki”, jeśli nie będzie stawiać się na twórców, na ich prawo do poszukiwania, eksperymentowania, ponoszenia porażek, prowokowania i  długiego oczekiwania na natchnienie. Amen.


Jarosław Lipszyc, Fundacja Nowoczesna Polska
Dla wielu osób zapisy o otwartym charakterze paktu brzmią jak pustosłowie, albo są niezrozumiałe, i punkt ten spotykał się wielokrotnie z daleko idącą krytyką. Nie dziwi mnie to. Budowanie dokumentów jako dokumenty z założenia otwarte, żyjące, podlegające zmianom, interpretacji, jako manifesty pod którymi każdy może się podpisać, to coś naszej tradycji całkowicie obcego. Ale... czy na pewno? Czy postulaty sierpniowe nie były takim właśnie otwartym dokumentem, pod którym „podpisywały” się kolejne zakłady pracy, które były debatowane, gdzie wspólnie zastanawiano się nad ich sensem, znaczeniem i celem? Które dopiero otworzyły pole publicznej debaty i pozwalały każdemu na formułowanie swoich własnych oczekiwań czy identyfikowanie lokalnych problemów? Otwartość nie oznacza oczywiście, że nie wiadomo na co się umawiamy – obowiązuje treść Paktu, pod którą złożono podpisy. Ale może się okazać, że najważniejsze nie jest wcale to co pakt zawiera, ale to, co dopiero będzie się tworzyć na jego gruncie. Czego sobie i Państwu życzę.