O koncercie Antony'ego
w Warszawie

Tomasz Cyz

Antony śpiewa o niezaspokojonym pragnieniu, miłosnym niespełnieniu, utraconym szczęściu. Niewinnie, bezpiecznie, śmiało, wzruszająco

Jeszcze 1 minuta czytania

Support lepiej zapomnieć. To, co było później, przysłoniło wszystko. Pierwszy utwór rozgrywał się jeszcze w ciemności, do której Antony przyzwyczaił swoich słuchaczy. Brzmiała tylko muzyka. Tak niewinnie, bezpiecznie, śmiało, wzruszająco. Jakbyśmy mieli zapomnieć, że łzy są nie tylko znakiem bólu, nostalgia środkiem przeciw rozpaczy, samotność traumą.

Ale już za chwilę wzeszło światło. A drżący, podniecony głos Antony’ego wydawał się znów dochodzić z innej przestrzeni, bardziej nawet anielskiej niż diabelskiej (choć sam muzyk, wykonując „Hope Mountain” – piosenkę o Jezusie, który jest afgańską dziewczynką – powiedział z uśmiechem, że nie jest Jezusem, tylko wiedźmą, „no, I am not Jesus, I am a witch… yes, definitely a witch”).

Koncert Antony and the Johnsons.
Teatr Wielki-Opera Narodowa w Warszawie,
29 kwietnia 2009
Być może wielka przestrzeń warszawskiej opery była najodpowiedniejszym miejscem dla tej muzyki, dla tego śpiewu. Zresztą, jest coś niesłychanie teatralnego w tańcu Antony’ego przy fortepianie, w tych naturalnych, odśrodkowych, impulsywnych przyruchach i w nienachalnych, ale częstych (nawet podczas jednego utworu) zmianach światła. Rodzi się teatr, jakich mało. Teatr czystych emocji, alikwoty wzruszeń.

Nie wiem czemu, ale nagle przypomniały mi się stop-klatki z dzieciństwa, widziane jak na jakimś filmie. Przeskakujące zdjęcia wspomnień. Muzyka jest w stanie obudzić uśpione, ukryte myśli. Poruszyć akordy wyobraźni, albo pamięci. Tak łatwo. Bez przygotowania. I zmiana nastroju. Natychmiast. Znów jest tak błogo, że chce się tańczyć.

Antony and the Johnsons wykonywali głównie utwory z ostatniej płyty „The Crying Light”, ale nie zabrakło piosenek z „Another World” czy wreszcie przebojów z „I Am the Bird” (witanych gorącymi oklaskami). Genialną energię ujawniło zwłaszcza soulowe „Shake the Devil” (z „Another World”), dziko namiętne. Z piosenki na piosenkę Antony stawał się też coraz bardziej rozluźniony, dowcipny. Kiedy podczas słynnej „You Are My Sister” pomylił się, zarządził powtórkę. Powtórzone słowa „You are my sister and I love you” zabrzmiały tak smutno, tak boleśnie prawdziwie, jakby wyrażały niemożliwą tęsknotę. Zresztą Antony często śpiewa o niezaspokojonym pragnieniu, miłosnym niespełnieniu, utraconym szczęściu.

Powraca do mnie ostatnio dziwna myśl. Jak pięknie byłoby wyskoczyć i pofrunąć. Ale wiem, że nie mam skrzydeł, i tylko to trzyma mnie na ziemi. Słuchając tego radosnego śpiewu Antony’ego, który będąc na scenie, jest po prostu szczęśliwy, poczułem, że skok nie jest potrzebny. Tak. I am a bird. Now.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.