Soyka w hołdzie Niemenowi
www.soyka.pl

Soyka w hołdzie Niemenowi

Tomasz Cyz

Soyka Niemena śpiewa po swojemu, nie zacierając cudowności oryginału i nie siląc się na z góry przegrany wokalny pojedynek. Czesław Niemen należy bowiem do tych muzyków, których styl, estetyka, język, brzmienie, wibracja, melodie, są niepodrabialne i wyjątkowe

Jeszcze 1 minuta czytania

Czesław Niemen jest bliski Stanisławowi Soyce od dawna. Wystarczy sięgnąć po płytę „Neopositive” (1992), na której słyszymy śpiewaną solo, bez instrumentów, „Moją Ojczyznę” do słów Norwida. Albo po „Soyka Sings Love Songs” (2004), wśród których brzmi w aranżacji Bodka Pezdy i Piotra Rychlca „Wiem, że nie wrócisz”. A teraz to: „W hołdzie Mistrzowi”.

Stanisław Soyka, „W hołdzie Mistrzowi”.
1 CD, Universal Music Polska 2012.
„Nagrań dokonaliśmy w pięć dni. To niedługo. Przygotowania trwały dwanaście lat, a to z kolei wystarczająco długo, by zamierzenie zrealizować rzetelnie” – opowiada piosenkarz i trudno się z nim nie zgodzić. Te dziesięć piosenek (prócz tytułów wspomnianych już wyżej, a nagranych na nowo, znajdziemy m.in. „Dziwny jest ten świat”, „Sen o Warszawie”, „Sukces”, czy „Jednego serca” do słów Asnyka i „Nim przyjdzie wiosna” Iwaszkiewicza) Soyka – przy współudziale swojego stałego kombo (m.in. synowie Antek i Kuba, Antoni Gralak na trąbce, Przemek Greger na gitarach, Zbyszek Uhuru Brysiak na perkusjonaliach) oraz gitarzysty Czesława Niemena, Tomasza Jaśkiewicza – śpiewa po swojemu, nie zacierając cudowności oryginału i nie siląc się na z góry przegrany wokalny pojedynek.

Czesław Niemen należy bowiem do tych muzyków – kompozytorów i wokalistów – których styl, estetyka, język, brzmienie, wibracja, melodie, są niepodrabialne i wyjątkowe. Jedyne. Szczególnie głos, obejmujący pięć oktaw, elektryzujący barwą, czysty jak kryształ. Nie mówiąc o kompozycjach, przechodzących od rythm'and bluesowych czy bigbitowych songów, do ikon progresywnego rocka czy alternatywnego jazzu.
Soykę też można rozpoznać po charakterystycznym zaśpiewie, kilku akordach czy melodiach zagranych na fortepianie albo keyboardzie (nawet podczas prologu słynnego songu „Dziwny jest ten świat” wiadomo, że to Niemen, ale wiadomo też, że to Soyka), mocnym poczuciu odrębności stylu własnego w spotkaniu ze stylem innym.

Ale Soyka dziś, po ponad trzydziestu latach śpiewania na scenie (przypomnę, że pierwszy krążek „Don't You cry” (1979) jest zapisem recitalu z Filharmonii Narodowej z 29 listopada 1978), jest trochę jak mężczyzna po przejściach. Wciąż pociągający – doświadczeniem, umiejętnością szybkiego przeniesienia się na inną orbitę, lekkością aranżacji („Sen o Warszawie” tylko z fortepianem, quasi weselne „Stoję w oknie”) – ale nie przez cały czas. Trzeba też dodać, że składając „hołd Mistrzowi”, Soyka wybiera przede wszystkim piosenki-hity z repertuaru twórcy „Enigmatic” (1970) czy „Idée fixe” (1978) – co zresztą można dziś dodać do „Marionetek” czy „Piosenki dla zmarłej”? No, może brakuje mi tu „Wspomnienia” (Tuwim) albo „Mów do mnie jeszcze” (Przerwa-Tetmajer). Te 40 minut muzyki mija zdecydowanie za szybko.

Szczególnie często wracam do jednego utworu – do „Nim przyjdzie wiosna” do słów Iwaszkiewicza. Także dlatego, że Soyka (i Niemen!) naświetlają w sobie znany sposób zupełnie niezwykłą muzyczność strof autora „Brzeziny”. „I tylko przez sen / wyciągam ręce / – to mnie nie budzi, / nie chcę nic więcej / bo wiem, że jestem / w nieskończoności, / w morzu miłości / do ludzi”. Nie budzi i budzi. Teraz budzi.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.