„Król Roger” w Paryżu:  przed premierą i już po...
fot. Marek Grotowski, Opera Wrocławska

„Król Roger” w Paryżu:
przed premierą i już po...

Tomasz Cyz

„Król Roger” kumuluje lęki i obsesje Szymanowskiego. Pragnienie Boga, Innego, pragnienie siebie. Co odnalazł w tej historii Krzysztof Warlikowski?

Jeszcze 3 minuty czytania

Prapremiera „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego (według libretta kompozytora i Jarosława Iwaszkiewicza) odbyła się 19 czerwca 1926 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie. Dyrygował Emil Młynarski, reżyserował Adolf Popławski (scenografia Wincenty Drabik).

Patrzę na zachowane z tej inscenizacji fotografie. Pierwszy akt. W centrum wielka postać Chrystusa, pod kopułą świątyni duży prosty krzyż. Roger (Eugeniusz Mossakowski) stoi na podwyższeniu, przed tronem; wyprostowany, z mieczem w ręku, wskazując na ubranego w niedźwiedzią skórę, trzymającego tyrsPasterza (Adam Dobosz) – jakby groził albo rozkazywał. Na schodach Roksana (Stanisława Szymanowska, siostra kompozytora), w błagalnym geście, ze złożonymi jak do modlitwy rękami, w ogromnych warkoczach. Trzeci akt. „Starożytne głazy”, kanciasta imitacja ruin, schody, jasny horyzont. Roger w ciemnym stroju, zmęczony, zrezygnowany, oparty o kamień. Po drugiej stronie Pasterz-Dionizos, w bieli, z ciemną maską na twarzy; triumfujący, hieratyczny, niezniszczalny. Pomiędzy nimi Roksana, w rozpuszczonych długich włosach, białej spódnicy i koszuli, z błagalnie wyciągniętymi w stronę Rogera rękoma, w obłąkaniu...

Vladimir Tomš jako Pasterz, Praga / arch. BUWPatrzę na fotografie z Pragi (1932, Národní Divadlo). Pasterz przepasany owczą skórą, z długimi falującymi włosami, z rozłożonymi rękami, bezbronny. (Jaki słodko niewinny jest ten kicz!). Jeszcze pierwszy akt. Wielkie kamienne białe kolumny, w tle Chrystus (didaskalia są tu bardzo szczegółowe: „Wnętrze kościoła […] olbrzymie półkoliste sklepienie absydy nad wielkim ołtarzem […] gigantyczna mozaikowa ikona Chrystusa o chudej, ascetycznej twarzy, o niezgłębionych czarnych oczach, z prawicą groźnie wzniesioną ku górze”), wśród tłumu kapłani, siostry zakonne, ministranci – wszyscy jak podczas kościelnych obrzędów, z prawej strony ubrani we współczesne garnitury mężczyźni, wierni, wokół Pasterza, centralnie, kobiety w białych zwiewnych sukienkach, z tyłu Roger (Zdeněk Otava) – w koronie, w zdobnych królewskich szatach, z wyciągniętą władczo lewą ręką… (To po tej premierze Szymanowski – wcześniej znudzony, jak wspominał Iwaszkiewicz, „abstrakcyjnym estetyzmem” swojej opery – doznał głębokiego olśnienia. „To nie da się porównać z niczym innym w mojej muzyce – pisał – niestety, nawet z «Harnasiami», ani z koncertami, to znaczy z niczym, co napisałem po «Królu Rogerze». To bardzo smutne!!!… Nie mogę się otrząsnąć z tego wrażenia – a także smutku – że to już jednak przeszłość i że zapewne nic takiego już nie potrafię napisać”).

III akt, Warszawa  2000/ fot. J.MultarzyńskiPamiętam jeszcze warszawskiego „Króla Rogera” duetu Treliński/Kudlička (2000), zwłaszcza słynną scenę z III aktu. Półnagie trupie cienie schodzą w otchłań, w dół. Z podłogi, z ziemi, wystaje ciężki miecz. Nagle pojawia się Roksana – w wielkim białym płaszczu. Kiedy Roger zapala w dłoni święty ogień, rozpoczyna się epifania. Wysoko w górze Pasterz, spoglądający z wysokości z rozłożonymi rękoma, jakby przezroczysty; niżej Roksana, cała w bieli; i klęczący na sinej ziemi Roger. Alchemiczna konstelacja dopełniona tłumem bezimiennych zjaw, magicznym błędnym ognikiem na horyzoncie i deszczem liczb zalewającym przestrzeń (jak z „Matriksa” braci Wachowskich). Dwupłciowy Bóg ponad i Człowiek-Bóg poniżej. Człowiek-Bóg, który dochodzi do samoświadomości.

Wreszcie druga wariacja Trelińskiego/Kudlički (2007, Wrocław/Petersburg/Edynburg) – kreśląca portret współczesnego człowieka w sile wieku, ale w stanie duchowego kryzysu; sceptyka tęskniącego za drugą stroną. Zamiast na ruiny teatru patrzyliśmy na rojenia ludzkiego umysłu toczonego chorobami naszych czasów – brakiem miłości i nadziei, samotnością, rozpaczą, pustką. Patrzyliśmy na nagą duszę śniącą o wiecznej szczęśliwości. Świątynia była, ale jakby bez Boga, choć wiał święty wiatr. (Tę scenę zapamiętam na długo, na zawsze. Roger – Andrzej Dobber – wstaje z krzesła wraz z pierwszym gwałtownym uderzeniem muzyki w jasnym C-dur („Boże, pobłogosław, Panie praodwieczny, / Królowi naszemu Rogerowi…”). Przestrzeń sceny przecina silny podmuch wiatru – gaszący świece, zrywający nakrycia głów, falujący ubraniami. Z tyłu ukazuje się ołtarz przykryty białym zdobnym obrusem, na nim krzyż i Święta Księga, której wiatr, a może duch, zaczyna przewracać strony. Cudowne echo słynnej sceny na Placu św. Piotra podczas pogrzebu Jana Pawła II).

95

2.

O czym to wszystko jest? O czym może być? O Bogu, który schodzi na ziemię, by odnowić jej oblicze? O człowieku, który nie może poradzić sobie z własnym życiem i pragnieniami, z własnym bólem, wszechogarniającą ciemnością? O ludziach, którzy nie wiedzą, kim są? O świecie, który zapomniał, po co istnieje?

Patrzymy tu na objawienie Dionizosa, Boga. Dotykamy tajemnicy wiary, władzy, miłości, rozpaczy, samotności i obłędu, i śmierci. Ale patrzymy też na Rogera – na autentycznego króla władającego XII-wiecznym królestwem Sycylii. Dotykamy więc historii konkretnego człowieka z zamierzchłej przeszłości, z odległej pętli czasu, która powróciła wtedy, na początku XX wieku – dzięki geniuszowi wyobraźni – wywołując to fascynujące zderzenie.

„Król Roger” jest przedziwnym tyglem prawdy i urojenia, legendy i mitu, historii i zmyślenia. Szymanowski z Iwaszkiewiczem zaczęli pisać swoje dzieło w 1918 roku, kiedy rozpadał się (w XX wieku pierwszy raz) świat. Można sięgnąć jeszcze głębiej: w 1917 roku Szymanowski, nie mogąc (nie umiejąc) pisać muzyki, pisze powieść „Efebos” – „by wyładować pewne rzeczy z siebie” (niestety, rękopis „Efebosa” prawie w całości spłonął podczas II wojny w warszawskim mieszkaniu Iwaszkiewicza).

„Powieść-prefiguracja” (Zofia Chylińska), powieść-maska, kontrapunkt „Króla Rogera”. Pisana w podobnej aurze nocy, w bliźniaczej gorączce emocji, w tożsamej tonacji miłości. Rzecz o poszukiwaniu prawdziwej (ukrytej) tożsamości; o życiu bez maski kłamstwa; o uwolnieniu z więzienia tradycji (obyczajowej, religijnej, społecznej); o pragnieniu absolutnej wolności.

Jeszcze: w 1918 roku Szymanowski zaczyna pisać nieukończone nigdy libretto opery „Benvenuto Cellini”. „Człowiek – czytamy w pozostawionym szkicu – opuszcza zimny i surowy kościół, zapomina o zapachu kadzidła, o księżej psalmodii. Oto znalazł się w pełnym słońcu […]. Wszystko to w wirze szalonych porywów, boskiego rozpasania życia, intensywnie przeżywanej radości i cierpienia”. Podobne?

96

3.

„Król Roger” kumuluje najważniejsze tematy, lęki i obsesje Szymanowskiego. Pragnienie Boga (takie rozsadzające, obezwładniające, bezwzględne), którego chce się, blisko, i od którego się ucieka. Pragnienie Innego (podświadome, ukryte, które dopiero wraz z pojawieniem się Obcego, Pasterza, odsłania się, powoli, z bojaźnią i drżeniem). Pragnienie siebie wreszcie – prawdziwego, odsłoniętego, uwolnionego. Czystego.

Oczywiście, „Król Roger” jest także dziełem inwersyjnym. Na historię Rogera i Pasterza możemy patrzeć jak na homoseksualny coming out. Oto więc Roger – żyjący w małżeństwie (sakramentalnym, uświęconym) z Roksaną, z kobietą – pod wpływem „nieznanego” uczucia do „nieznanego Boga”, otwiera się na nowe doznania. Odkrywa siebie.

Jednym z najbardziej tajemniczych fragmentów dzieła –muzycznie, niestety, nie do końca udanych – jest II akt. I scena orgii. Co dzieje się wtedy w pałacu, w domu Rogera? Co dzieje się w jego duszy? To miejsce graniczne. Coś się wydarzyło, coś przekraczającego, że właśnie teraz Roger – przecięty nieznanym doświadczeniem – oddaje się całkowicie Pasterzowi; decyduje się iść za nim choćby na koniec świata. Rytualny mord? Homoseksualna inicjacja? Zdarcie zasłony, maski?

Nie mniej tajemnicze jest umiejscowienie ostatnich wydarzeń w ruinach starogreckiego teatru (u Trelińskiego w Warszawie to jałowa ziemia, we Wrocławiu szpital, a może już tylko głowa Rogera). I wreszcie finałowy akord C-dur – apoteoza jasności, wolności i zmartwychwstania – trawiony nieustannie muzycznymi znakami Dionizosa: uderzeniami tam-tamu i tamburynu. Dotknięciem śmierci…

4.

Co może odnaleźć w tej historii Krzysztof Warlikowski (premiera 18 czerwca 2009, Opera Bastille w Paryżu)? Wszystko… Pamiętam dobrze jego „Bachantki” (Teatr Rozmaitości w Warszawie, 2001), które wydają się najbliższe Rogerowej historii – także ze względu na to, że w tym właśnie dziele Szymanowski i Iwaszkiewicz poszukiwali źródła.

Tam też przychodzi Inny, Obcy, Bóg. Przychodzi i odmienia, i niszczy.

W wywiadzie udzielonym „Ligne 8” – dziennikowi Opery Paryskiej – Warlikowski mówi o zbiorowości ukazanej w operze Szymanowskiego; o społeczeństwie, w którym nie ma miejsca dla jednostek, które żyje według norm służących wyłącznie utrzymaniu władzy lub jej zdobyciu. „Dla mnie te siły narzucające się jednostkom skazują tych wszystkich, którzy próbują przed nimi uciec. To może dotyczyć związków z tradycją, tak ciążących, kiedy chcemy tradycję przełamać, zerwać z nią, podczas gdy ci, którzy ją  podtrzymują, wierzą, że to jest jedyna możliwa droga”.

„Król Roger” może być przede wszystkim tragedią wyboru. Możemy „albo podążać za swoim instynktem, swoją skłonnością, swoją własną odrębnością, albo też dostosować się do tradycji i zniknąć w tłumie tych, którzy by być uznani za część społeczeństwa, akceptują, że mówi się im, jak należy postępować, jak należy się prowadzić, mówić i ubierać. To konformizm wytyczony tyloma zasadami, co zakazami”.

Warlikowski pyta oczywiście o Pasterza: „Co on wnosi do królestwa Rogera: to, co jest zabronione? Irracjonalność i podświadomość, które nosimy w sobie?”. Patrzy na niego jako na kogoś przeciwstawiającego się normom, zasadom, konwencjom, który „byłby jak wszyscy inni, gdyby nie jego silne wnętrze”. A spotkanie z nim odmienia: w Rogerze i Roksanie „rodzi się dopiero mglisty domysł, że jest coś innego niż to, czego sobie zabronili. Dopiero pod wpływem obcowania z tym człowiekiem ujawniają się pytania, przeczucia, coraz wyraźniej”.

I wreszcie: „To jest podróż do wnętrza samego siebie w kierunku zniszczenia lub rozwoju, ku śmierci lub ku życiu wiecznemu”. Warlikowski wskazuje też, że nie ma łatwego rozwiązania dla tej opery, szczególnie dla tajemniczego finału. „Ale wierzę w tę zagadkę. To, co jest najbardziej interesujące, musi pozostać w pewien sposób niejasne”. Bardzo interesujące…

5.

I co odnalazł? Zaraz po skończonym spektaklu gromkie brawa mieszały się z równie potężną falą buczenia. Jedno jest pewne: paryski „Król Roger” w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego nie daje spokoju. Mi też...


Fragmenty wrocławskiego „Króla Rogera” w reż. Mariusza Trelińskiego pochodzą z nagrania wydanego na DVD przez Narodowy Instytut Audiowizualny. Wypowiedzi Krzysztofa Warlikowskiego wybrała i przetłumaczyła Marta Lutostańska.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.