Z dziełami sztuki jest czasem tak, że popadają w zapomnienie, niebyt. Zalegają w piwnicach muzeów, śpią w szufladach biurek, leżą na półkach archiwów, w magazynach bibliotek. Czasem ktoś sobie o nich przypomni: a to kurator rocznicowej wystawy, a to naukowiec-humanista, szukający starych odpowiedzi na nowe pytania. Dyrygent Łukasz Borowicz konsekwentnie wyciąga z lamusa zapomniane polskie opery. „Zagubiona jaskółka” Laksa (nomen omen…), „Rycerze Króla Artura” Bacewicz, „Maria” Statkowskiego… Do tej listy dołączył właśnie „Monbar, czyli Flibustierowie” Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego. Dzieło zapomniane na prawie 150 lat, nie mające zresztą (nigdy?) szczęścia do pełnego wybrzmienia.
Opera powstawała w latach 1836-38. Już w 1837 roku koncertowo wykonano uwerturę i duet głównych bohaterów, rok później finał opery. I na tym koniec... Dobrzyński bezskutecznie zabiegał (m.in. w Warszawie i w Prusach) o wystawienie opery. Fragmenty wykonano jeszcze na koncertach w Poznaniu (1845), Berlinie (1845-46) oraz Dreźnie (1847), ale cała opera doczekała się prawykonania w Operze Warszawskiej dopiero 10 stycznia 1863 roku, 25 lat po napisaniu partytury… Dwanaście dni po premierze wybuchło powstanie styczniowe, opera spadła z afisza.
Do wrześniowego koncertu znaliśmy jedynie wydaną przez PWM uwerturę opery. Prawdopodobnie cały materiał orkiestrowy opery spłonął w pożarze Opery Warszawskiej w 1939 roku lub w czasie powstania warszawskiego. Na szczęście przetrwał rękopis – w zbiorach Biblioteki Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego. Z niego właśnie (oraz ze znajdującego się w WTM wyciągu fortepianowego wydanego w 1860 roku) powstała nowa redakcja partytury.
Nowe-stare dzieło brzmi bardzo ciekawie. Dobrzyński (1807-1867, pianista i kompozytor, dyrygent i pedagog, uważany – obok Moniuszki – za najwybitniejszego polskiego kompozytora XIX wieku po Chopinie; podobnie jak on, uczeń Józefa Elsnera) potrafił pisać muzykę – emocjonalnie prawdziwą, nie nachalną, nie banalną, wyrazistą. Niektóre fragmenty jakby zapowiadają nawet „Otella” Verdiego, inne przewyższają dokonania Moniuszki. Może tylko fabuła dość zawikłana, od punktu wyjścia – czyli Flibustierów – piratów różnych narodowości (przede wszystkim Francuzi, Anglicy i Holendrzy) grasujących po morzach Ameryki Środkowej w XVII i XVIII wieku, żyjący głównie na wyspach w okolicy Haiti. Trochę to dalekie…
Najważniejsze, że podczas koncertu (będącego też inauguracją sezonu artystycznego Polskiej Orkiestry Radiowej) mogliśmy wysłuchać – prócz mięsiście brzmiącej orkiestry – kwiat polskich śpiewaków: m.in. Rafał Bartmiński (Monbar), Wojtek Gierlach (Don Alonzo), Ewa Biegas (Donna Maria), Agnieszka Makówka (Rozalia), Eliza Kruszczyńska (Blanka, w niewielkiej partii, ale bardzo dobrze słyszalnej i zapamiętanej). Dobrze, że jeszcze nikt ich nam nie porwał za daleko…