Bacewicz
według Zimermana

Tomasz Cyz

O muzyce Grażyny Bacewicz było przez chwilę głośno w roku 2009 –  ze względu na rocznicę jej urodzin (5 lutego 1909) i śmierci (17 stycznia 1969). Później znowu cisza. Na szczęście, dzięki projektom Krystiana Zimermana, ta cisza jest przerywana, zagłuszana. Na dobre

Jeszcze 1 minuta czytania

Już sam fakt, że w prestiżowej wytwórni Deutsche Grammophon ukazuje się płyta z muzyką Grażyny Bacewicz, można uznać za wydarzenie. Za wszystkim stoi oczywiście Krystian Zimerman, od lat (czyli od zwycięstwa w IX Konkursie Chopinowskim w 1975 roku) nagrywający pod szyldem DG. Podobno o wydaniu obu Kwintetów fortepianowych polski pianista myślał już w 2002 roku. Udało się teraz, na dodatek z polskimi instrumentalistami (Kaja Danczowska i Agata Szymczewska na skrzypcach, Ryszard Groblewski na altówce, Rafał Kwiatkowski na wiolonczeli). Najpierw była krótka trasa koncertowa w Polsce w lutym 2009 roku (koncerty w Łodzi, Warszawie, Poznaniu, Krakowie i Katowicach). Wreszcie sesja nagraniowa w sali katowickiej Akademii Muzycznej.

O muzyce Grażyny Bacewicz było przez chwilę głośno właśnie wtedy, w 2009 roku – ze względu na rocznicę jej urodzin (5 lutego 1909) i śmierci (17 stycznia 1969). Później znowu cisza. Na szczęście, dzięki takim projektom Krystiana Zimermana (czy Łukasza Borowicza z Joanną Kurkowicz i Polską Orkiestrą Radiową), ta cisza jest przerywana, zagłuszana. Na dobre.

G.Bacewicz „II Sonata fortepianowa, Kwintety fortepianowe I & II”.
Krystian Zimerman, Kaja Danczowska, Agata Szymczewska, Ryszard Groblewski, Rafał Kwiatkowski,
1 CD, Deutsche Grammophon 2011.

A z tą muzyką aż chce się być. Choćby I Kwintet fortepianowy (z 1952 roku). Po cudownie lirycznym, napowietrznym Moderato molto espressivo – drapieżne Allegro, w którym każdy z instrumentów zdaje się solistą – choć pierwsze skrzypce gra jednak fortepian. Presto to lapidarne dialogowe układy w rytmie oberka (ulubionego tańca kompozytorki), do których chce się tańczyć. Trzecia część – Grave – zatrzymuje słuchacza w rejonach, o których czasem udaje się śnić; nie wiadomo tylko, czy to niebo, czy raj. Finał (Con passione) trwa między uspokojeniem a szaleństwem.

A jak to się dzieje, że piątka solistów brzmi jak jeden zespolony organizm – dodajmy: fenomenalny – wiedzą tylko oni. A zwłaszcza Krystian Zimerman.

II Kwintet fortepianowy (1965) – choć klasycznie zbudowany (Moderato – Allegro / Larghetto / Allegro giocoso) – pochodzi z czasu, w którym Bacewicz zainteresowała się awangardą. Krótkie motywy, harmoniczne spięcia, sonorystyczne efekty, wielogłosy przecinane pojedynczymi myślami. A wszystko w tym wykonaniu doskonałe, napięte do granic (finał pierwszej części), liryczne bez łez (środkowe Larghetto).

Centralna na tej płycie jest II Sonata fortepianowa, którą prawykonała w 1953 roku sama Grażyna Bacewicz. Wkrótce utwór włączył do repertuaru Andrzej Jasiński – przyszły nauczyciel Zimermana. I tak właśnie II Sonata trafiła na pulpit polskiego pianisty.

Zimerman gra ją wirtuozowsko (otwierające Maestoso – Agitator, czy środkowy fragment pierwszej części cyklu), czule (środkowe Largo, zawieszone pomiędzy wirującymi akordami a zabarwionymi przez pianistę tęsknotą figuracjami), majestatycznie (pianista dobrze wie, kiedy w tej muzyce chodzi o siłę wynikającą z gęsto zapisanych nut, a kiedy o narracyjne spięcia i kulminacje), pulsująco (finałowa Toccata. Vivo w rytmie – znów! – oberka). Po prostu mistrzowsko. Kongenialnie.

„W mojej muzyce dużo się dzieje, jest ona drapieżna, a jednocześnie liryczna” – mówiła Grażyna Bacewicz. Chciałbym, żeby tak samo dużo działo się z jej muzyką. I drapieżnego, i lirycznego.


Ten artykuł jest dostępny w wersji angielskiej na Biweekly.pl.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.