PINA BAUSCH (1940-2009):
Zatańcz ze mną

Tomasz Cyz

Zbliżenie na Pinę Bausch. Smukłe, chude ciało jak posąg. Ciało, które było w stanie wyrazić więcej niż słowo. Bo nigdy nie mówiło wprost. Dosadnie. Odsyłało dalej. Odsłaniało

Jeszcze 1 minuta czytania

Wstyd się przyznać, ale nie widziałem nigdy Jej spektaklu na żywo. Ale kiedy czytałem o nich w relacjach z festiwali i recenzjach, miałem zawsze wrażenie, że to jeden z najbliższych mi teatrów. Nie wiem czemu. To nie my wybieramy…

Wtedy, we wtorek 30 czerwca, przez cały poranek (mniejsza o to, dlaczego) oglądałem początek „Porozmawiaj z nią” Almodóvara. Czyli fragment „Café Müller” w Jej reżyserii-choreografii. Z Jej udziałem.

Dwie kobiety jak we śnie odbijające się od ścian, leżące pod ścianą, biegające jak w jakimś obłędzie, lunatycznie i bezwładnie. Olśniewająco. I mężczyzna torujący im drogę pomiędzy czarnymi krzesłami. Poczekalnia, knajpa, świetlica, jakaś cudowna międzyprzestrzeń zawieszona w tęsknocie i pragnieniu. I piękna muzyka Henry Purcella z „Dydony i Eneasza”.

Zbliżenie na Pinę Bausch. Smukłe chude ciało jak posąg. Ciało, które było w stanie wyrazić więcej niż słowo. Bo nigdy nie mówiło wprost. Dosadnie. Bo zawsze znaczyło więcej. Odsyłało dalej. Odsłaniało.

Kilka chwil potem znalazłem jeszcze na YouTube inne fragmenty „Café Müller”. Zwłaszcza ten. Mężczyzna trzyma na rękach kobietę. Upuszcza ją. Ona rzuca mu się na szyję, szybko i gwałtownie, i mocno. Drugi mężczyzna podbiega i układa ciała tych dwojga, wreszcie bierze kobietę na ręce i „wręcza” tamtemu. Mężczyzna trzyma kobietę na rękach. Upuszcza ją. Ona rzuca mu się na szyję... I tak wielokrotnie. Boleśnie. Zapamiętale.

Oglądałem i oglądałem (mniejsza o to, dlaczego, bez związku).

Pina Bausch w „Café Müller”, 1978, fot.
dzięki uprzejmości Jochena Viehoff
Kilka chwil później przychodzi pierwsza wiadomość: Jej tancerze płaczą w hotelu. Po chwili kolejna: Pina Bausch nie żyje...

Wiedziałem, że w tych dniach Jej spektakl jest grany we Wrocławiu. Ale jakoś nie składało się. Nie mogło.

Do Wrocławia wtedy, 30 czerwca (mniejsza o to, dlaczego), pojechała Kalina. Dostała bilet. Spektakl „Nefés” Tanztheater Wuppertal w dniu śmierci Piny Bausch odbył się. I tyle. Reszta jest milczeniem.

Kiedy ktoś umiera, ktoś bliski, razem z nim umiera cząstka nas samych. Coś we mnie umarło. Coś.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.