MUZYKA 2.1:
Wojciech Ziemowit Zych

Ewa Szczecińska

Duchowo i mentalnie niezależny, outsider z Krakowa, funkcjonuje całkowicie poza obiegiem nowoczesnych tendencji i mód

Jeszcze 3 minuty czytania

1.

Wojciech Ziemowit Zych w jednej, wielowarstwowej figurze zaklina gryzące się skrajności – już tu zaczyna się synteza niekoherentnych na pozór detali „na miarę komplikacji współczesnego świata” – jak mówi kompozytor.

Rozmaite rodzaje ruchu i temp, taneczność wykrzywiona grymasem, skontrapunktowana groteską, szaleństwo perpetuum mobile i nagle: łagodność, medytacja. Muzyka Zycha miesza dawne konwencje z nowoczesnością, wydaje się idealnym wręcz przykładem postmoderny XXI wieku. A jednak nie spotkamy w niej kolażu; rewitalizacja, pastisz czy igranie z kulturą popularną jest jej również całkowicie obce. Zamiast przełamywania kolejnych tabu – wielka synteza i wielka narracja; zamiast nowych mediów – tradycyjne instrumentarium; zamiast eksperymentowania z nowymi technikami gry – wykorzystywanie starych, tyle że w nowych kontekstach. Modne techniki kompozytorskie (spektralizm, mikrotony)? Owszem, tak, ale tylko w homeopatycznych ilościach.

Wojciech Ziemowit Zych
/ arch. EUCEMUSIC
Wojciech Ziemowit Zych, rocznik 1976. Urodził się w Warszawie, wychował w Białymstoku, studiował w Krakowie, Rotterdamie, Darmstadcie. Duchowo i mentalnie niezależny, pytany o mistrzów wymienia twórców z Europy Środkowo-Wschodniej: György Kurtaga, Györgi Ligetiego, Alfreda Sznitkego i Tadeusza Wieleckiego. Outsider z Krakowa, funkcjonujący całkowicie poza obiegiem nowoczesnych tendencji i mód. Nie jest konserwatystą, choć bliska jest mu idea tradycyjnego dzieła sztuki i tak znienawidzonej przez nasze czasy powagi.


2.

W „Koncercie na klarnet basowy i orkiestrę” instrument solowy, choć zgodnie z tradycją umieszczony z przodu estrady, jest w istocie głosem z oddali; w wiodącym dyskursie orkiestry dopowiada, jest dyskretny. A jednak to właśnie szeleszcząco-szeptane motywy klarnetu basowego najsilniej zapadają w tym utworze w pamięć. Są niczym motywy losu, memento, lejtmotywy...

Wojciech Ziemowit Zych

Ur. 1976, studiował w krakowskiej Akademii Muzycznej w klasie prof. Marka Stachowskiego oraz u prof. Petera-Jana Wagemansa w Konserwatorium w Rotterdamie. Jest laureatem konkursów kompozytorskich. Zamówiony przez Deutschlandfunk i Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień” utwór „Przyjaciele Kaspara Hausera” reprezentował Polskie Radio podczas przesłuchań Międzynarodowej Trybuny Kompozytorów UNESCO w 2005 roku Wiedniu. Jego utwory wykonywane były na wielu prestiżowych festiwalach w Polsce i zagranicą. Pisze głównie muzykę instrumentalną.
Ważniejsze kompozycje: „I Symfonia” (2001-2002), „Koncert” na klarnet basowy i orkiestrę (2003), „Hommage à Tadeusz Kantor” na orkiestrę (2003), Przyjaciele Kaspara Hausera na zespół kameralny (2004), „II Symfonia” (2004-2005), „Stale obecna tęsknota” na klarnet basowy, perkusję, fortepian i skrzypce (2005), „Hommage à Győrgy Kurtág” na skrzypce i klarnet basowy (2005 – 2006), „Rozedrgranie” na dwa fortepiany (2006), „Poruszenia woli” na orkiestrę (2005-2006), „Poetyka niedo-.../Niedo...-poetyka” na klawesyn solo (2007), Kwartet smyczkowy „Retoryka niedo-.../ Niedo-...retoryka” (2007), „Akt ostarżenia w formie ronda i List niedokończony..., list odnaleziony...” na duet perkusyjny (2008).

W fortepianowym „Rozedrgraniu” dwoje pianistów obsesyjnie krąży wokół kilku dźwięków: wąski zakres, kilka nut, ostinata. Tu również dźwięki zakomponowane zostały tak, by wbijać się mocno w pamięć. W cyklu sześciu miniatur na flet, saksofon, klarnet basowy, klawesyn i kwartet smyczkowy – pod tytułem „Przyjaciele Kaspara Hausera” – pewne figury, sploty barw, współbrzmień, harmonii również powracają. Bo to jest muzyka, która znaczy; nie chodzi w niej o doświadczenie chwili, lecz o przekaz – jest „mową dźwięków a nie beztreściową nimi zabawą” (Zych).

Dźwiękowa mowa muzyki Zycha ma skomplikowaną gramatykę, wymaga skupienia – by ją ogarnąć, klisze i jednoznaczność nie wystarczą. Podobnie jest z tytułami i sugerowanymi w nich pozamuzycznymi tematami. Najlepszym tego przykładem postać Kaspara Hausera (1812-1833) – człowieka, który wymykał się nauce, logice i wszelkiej racjonalności. Był tajemnicą i tajemnicę nosił w sobie. Choć wzbudzał zainteresowanie zarówno gapiów jak i możnych tego świata, jego natury, uczuć i losu nie mógł pojąć nikt.

Wojciech Ziemowit Zych uwielbia niedopowiedzenia, neurotyczna potrzeba racjonalnego porządkowania, szufladkowania nie ma nad nim władzy. Zarazem jego muzyka jest zawsze o pamięci rozumianej bardzo szeroko; pamięci jako memento, jako nostalgia, a także jako otwarcie na przyszłość. Przyszłość zaczyna się dla niego od przeszłości oraz od mozolnie i głęboko doświadczanej teraźniejszości.


3.

Studiował na zachodzie Europy, lecz wielokulturowe miasta Zachodu są mu z gruntu obce, bardziej od Paryża czy Londynu pociąga go Moskwa, a luz i kulturowa obfitość Berlina nie robią na nim większego wrażenia. Wytworzył w sobie nadzwyczajną umiejętność filtrowania informacji: interesują go tylko te, które dotyczą kondycji człowieka. W czasach dostępności wszelakich informacji i rozmaitych kulturowych kodów, reprodukcji nagrań i wszechobecności elektronicznej technologii, on sięga po klasyczne instrumenty. „Jest we mnie nieufność wobec maszyny – mówi – bo co się stanie jak wyłączą prąd?”.


958

Zycha interesuje kondycja człowieka w najbardziej pierwotnym tego słowa znaczeniu: życie i śmierć, wspólnota i los jednostki, byt i samotność. Zamiast odniesień do religii  proponuje jednak czysto dźwiękowe obrazy-symbole zaklęte w jednostkowym losie (Hauser w kompozycji „Przyjaciele Kaspara Hausera”, Kantor – w „Hommage a Tadeusz Kantor” na orkiestrę). Nie padają w nich słowa, brak komentarzy – jest tylko tytuł – Hauser i Kantor jako figura do muzycznej, czysto dźwiękowej kontemplacji. Zamiast mrocznych rozważań XIX-wiecznych moralistów takich jak Kierkegaard czy Schopenhauer, sięga po teksty filozofów XX-wiecznych: Jacquesa Derridy czy Emmanuela Levinasa.

„Różnia” – ogromny, trwający ponad 2 godziny, komponowany przez kilka lat cykl czterech utworów na dwa fortepiany i perkusję (premiera podczas Warszawskiej Jesieni 2010) – jest dialogiem z Derridą: derridowski „rozdźwięk” podlega tu rozszczepieniu: oznacza wysiłek, który ma prowadzić do współ-grania, współ-brzmienia, interakcji. Zarówno w pojedynczych gestach, jak i w przestrzeni makro, osiąga Zych specyficzny, typowy dla niego stop między lirycznością i dramatycznością. W „Różni” obecne jest surrealistyczne napięcie: interakcja, współgranie oraz rozejście, derridowski rozdźwięk. Choć w komentarzu do utworu kompozytor pisze o pożegnaniu, „Różnia” jest też otwarciem. To jeden z najbardziej tajemniczych (niezgłębionych) utworów, jakie w ostatnich latach słyszałam!

Z kolei w powstającej właśnie przestrzennej kompozycji na głos i zespół kameralny, z tak ulubionymi przez kompozytora dwoma fortepianami w centrum (partia komponowana specjalnie dla Emilii Sitarz i Bartłomieja Wąsika z Lutosławski Piano Duo), pojawią się fragmenty eseju „O całości i nieskończoności” Levinasa. W myśli Levinasa pociąga Zycha „poetycko nasycony język oraz filozofia etyki, w której mimo wszystko jest miejsce na afirmację człowieka”. Jaki będzie ostatecznie wydźwięk utworu – to pytanie na razie pozostaje otwarte. Premiera dzieła we wrzesień 2012 roku podczas festiwalu Wratislavia Cantans.

4.

Witold Lutosławski nazywał siebie samotnym wilkiem, Paweł Szymański – zamyka się w swojej samotni, a jednak w naszej kulturze postawa outsiderska nigdy nie była rozpowszechniona. Od Chopina po Lutosławskiego kompozytorzy polscy szukali też zawsze inspiracji na Zachodzie. Zych jest pod tym względem wyjątkiem. „Kompozytor to bardziej postawa duchowa niż zawód” – deklaruje, zupełnie jakby wychował się w tradycji wschodniej ikony. Niemniej powtarzanie i powielanie odwiecznych wzorów jest mu z gruntu obce: „trzeba cały czas podejmować wysiłek wychodzenia poza zaanektowane już środki”. Interesuje go zwłaszcza kategoria przestrzeni – w tym najprostszym znaczeniu (przestrzennego rozstawienia instrumentów) oraz akustycznym (przestrzeni jako naturalnej fonosfery wchodzącej w interakcję z dźwiękami komponowanymi), drąży też nieustannie pojedynczy dźwięk w poszukiwaniu siły, mocy oddziaływania; mikrotony i multifoniki, dźwięk i dźwięki – by muzyczna mowa mogła osiągnąć stop między konstrukcją a ekspresją. Opowiada się za językiem indywidualnym przeciwstawiając go szkołom i muzycznemu esperanto.

Wschodnia duchowość, zachodnia progresywność, a także silna potrzeba izolacji, tworzą w postawie Zycha specyficzną mieszankę. Co ciekawe: nie znajdziemy w niej śladu nawet wyniszczającego polskich artystów kompleksu niższości wobec Zachodu, czy potrzeby naśladownictwa wymyślanych tam systemów dźwiękowych. Wysoki, zatopiony w myślach, skupiony – jest w nim powaga i pewność, mimo że w twórczości stawia raczej pytania niż daje odpowiedzi. Czerpie ze zdobyczy zachodniej XX-wiecznej moderny, podkreśla potrzebę  redefiniowania artystycznych środków, jest jednak Wschodnim Europejczykiem z krwi i kości.


5.

„Retoryka niedo -...Niedo –... retoryka” na kwartet smyczkowy, „Stale obecna tęsknota” na cztery instrumenty, „Poruszenie woli” na orkiestrę. Mikrointerwały i staroświecki kontrapunkt łamany opadającymi glissandami; zapadające w podświadomość ostinata przerywane nagłymi jaskrawymi zrywami; spięcia, cisze i pojawiająca się nagle dźwiękowa medytacja – wszystko to spaja niewidzialna nić, logika wyższego rzędu wykraczająca poza prostą dialektykę przyczyny i skutku. W tym przedziwnym syntezowaniu, symultaniczności, łączeniu ekstremów, zaklęte jest napięcie: współczesny rytuał.

Zych nie stosuje dawnej retoryki, jego muzyka jest jednak „mową” mocno nasyconą, emocjonalną, naszpikowaną aluzjami, starannie wycyzelowaną. Kluczem do niej pozostaje zawsze stosunek do przeszłości – nie jest on jednak ani sentymentalny, ani awangardowy, jest naturalny.





Materiał filmowy jest fragmentem dokumentu „Preludium op. 13” Pawła Zabla i Elizy Orzechowskiej, zrealizowanego przez Narodowy Instytut Audiowizualny we współpracy z Europejskim Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego, które w latach 2007-2010 realizowało program promocyjny dla młodych kompozytorów.