Jeszcze 3 minuty czytania

Grzegorz Wysocki

Z WYSOKA I NISKA:
Kobiety rządzą światem, choć nie mają rozumu

Grzegorz Wysocki

Grzegorz Wysocki

Całe szczęście, że Dzień Kobiet trwa, jak sama nazwa wskazuje, tylko jeden dzień. Nie chciałbym oczywiście tym samym sugerować, że pozostałe dni w roku są Dniami Mężczyzn, ale powiedzmy, że są to dni, w których panom wolno powiedzieć dużo więcej i dużo swobodniej niż ósmego marca, kiedy to nawet najbardziej seksistowskie chamy starają się przez moment zapomnieć o swoim ograniczonym, ale z godnym podziwu uporem od lat pielęgnowanym, światopoglądzie. Wszystko to jednak żarty. Wiemy przecież, że cham chamem już raczej pozostanie i nie zmieni tego ani święto, ani rozkaz, ani nawet obietnica wielkich pieniędzy za dobre sprawowanie. Wiemy też, że cham, który jeden dzień w roku udaje, że chamem wcale nie jest, prawem kontrastu jeszcze większym chamem się dzięki takiemu „świątecznemu dniu” wydaje.

A co zrobić z mężczyzną jeszcze bardziej parszywym? Takim, który nie zna żadnych świętości, gdyż świętości wyłącznie neguje, opluwa i wyśmiewa? Który za nic ma równouprawnienie, marzenia feministek radykalnych, a nawet tych zupełnie umiarkowanych? I któremu – gdyby komuś jeszcze mało było nieszczęść – w biogramie napisali, że jest nie tylko artystą, ale jeszcze wybitnym, jednym z największych, najgenialniejszych? Co zrobić, gdy taki wybitny artysta z szerokim uśmiechem na ustach publicznie wyznaje swe seksistowskie sądy i ani myśli za nie kogokolwiek przepraszać? W jaki sposób połączyć miłość do owego geniusza literatury z gorliwie wyznawaną przez siebie mieszanką lewactwa, poprawności politycznej i feminizmu? Nie są to tylko błahe i bezmyślne pytania, gdyż wielu namiętnych czytelników pana X (tak go póki co określmy) zapewne się z nimi zmaga. A pan X, niezależnie od tego, czy mamy akurat Dzień Kobiet, czy też jeden z pozostałych dni roku, uważa między innymi, że:

Po pierwsze, kobiety powinny zarabiać mniej od mężczyzn, gdyż tak jest po prostu sprawiedliwie i istnieją na to przekonujące – przynajmniej dla pana X – dowody. Po drugie, mężczyźni mają o tyle łatwiej i przyjemniej, że posiadają nie tylko rozum, ale jeszcze uczucia, a kobiety tylko to drugie. Niektóre – jakżeby inaczej – zarzekają się, że posiadają rozum, ale nie dość, że nikt im nie uwierzy na słowo, to jeszcze istnieją przekonujące – przynajmniej dla pana X – dowody na brak kobiecego rozumu. Po trzecie, kobiety – wbrew skutecznie rozsiewanym przez siebie kłamstwom – nigdy nie były i w dalszym ciągu nie są uciskane przez mężczyzn. Jeśli już, to od wieków są gloryfikowane i wielbione przez oskarżanych o wszystko co najgorsze przedstawicieli „płci brzydkiej”. A tak naprawdę – twierdzi dalej pan X – to kobiety rządzą światem, a więc także mężczyznami. Jak im się to udaje? To banalnie proste, aż głupio, że do tej pory na to nie wpadliście. Potężną bronią kobiet, która umożliwiła im skuteczną pacyfikację mężczyzn pretendujących do władzy i zaszczytów, jest trwające od wieków wmawianie światu, że są uciskane. Przez mężczyzn, oczywiście.

W tym miejscu chętnie zgodzę się z teorią spiskową na temat wszelkiego rodzaju zaangażowanych dziennikarzy, a więc publicystów, eseistów i – czemu by nie? – felietonistów. Zgodnie z tą teorią wyżej wymieni znani są przede wszystkim z przeinaczania faktów, zniekształcania rzeczywistości i zastępowania oryginalnych cytatów świadomie zmanipulowanymi omówieniami tychże. Być może zamierzam ośmieszyć pana X, geniusza literatury (tutaj mała podpowiedź) niemieckojęzycznej, i dlatego nie cytuję, lecz zaledwie referuję? Być może za swoje felietony opłacany jestem przez feministki nienawidzące pana X i w ich interesie jest, by wykoślawić nawet najbardziej niewinne z jego myśli? Prawdopodobnie tak jest, ale właśnie doszedłem do wniosku, że skoro już zadziałałem na szkodę pana X, wolno mi i wyprowadzić z równowagi moje feministycznie usposobione zleceniodawczynie. Innymi słowy, czas na kącik z dosłownymi cytatami z pana X:

1) Dlaczego to mężczyźni, a nie kobiety, są tymi, którzy mają i rozum, i uczucia? „Kobietom chyba nikt, no, może poza jakimś wariatem, nie odmówi uczuć, ale rozum można prawie zawsze podważyć, to znaczy fakt, że go mają” – odpowiada pan X. I jeszcze: „Kobietom wyświadcza się tylko przysługę, jeśli wciąż się im powtarza, że mają uczucia, ale nie mają rozumu, a nie wyświadcza się im przysługi, kiedy przyznaje się im jakikolwiek rozum, bo wtedy wystawia się je na wiatr o takiej sile, że nie mogą się utrzymać na nogach. Natychmiast fikają koziołki”.

2) Co dowodzi braku rozumu u kobiet? „Kobiety są nie do zniesienia już wtedy, gdy prowadzą samochód, w którym jest siedem czy osiem przycisków. Kiedy człowiek siedzi obok, tak czy inaczej odbywa podróż przez piekło, bo one w gruncie rzeczy do tego nie dorosły. Tam, gdzie stawia się choć trochę wymagań umysłowych, które na przykład w ruchu ulicznym są bardzo wysokie, to kobiety w gruncie rzeczy, tak myślę, nie dorastają”.

3) Dlaczego kobiety nie powinny dostawać takiego samego wynagrodzenia jak mężczyźni za pracę na tym samym stanowisku? „Nie jestem w ogóle przekonany, czy wykonuje ona taką samą pracę, a kiedy pani wejdzie do jakiejś fabryki albo wszystko jedno do jakiej firmy, to kierownik takiego zakładu natychmiast, i to zupełnie uczciwie i bez emocji, udowodni pani, kładąc to na dwóch szalkach wagi, że tak właśnie nie jest. Bo kobieca natura zwyczajnie nie jest taka, kobieta po prostu nie daje z siebie tego, co daje z siebie mężczyzna”.

4) Dlaczego mężczyźni nie powinni – nawet gdyby bardzo chcieli – pomagać wyzwolić się kobietom „ze swojej roli”? „To tak, jakby koniecznie chciała pani przekonać człowieka bez nóg, żeby zaczął chodzić i wmawiała mu, że przecież ma nogi. [...] taki człowiek mógłby istotnie wstać z wózka inwalidzkiego, przewrócić się i na dodatek rozbić sobie głowę. Dokładnie tak samo jest z kobietami, jeśli się im powie, no to powstańcie przeciwko światu mężczyzn, weźcie historię w swoje ręce i ruszcie się. Kobieto, wstań, weź swoje łoże i chodź. Ale ona nie potrafi tego zrobić, to tylko niszczycielska propozycja, to nie jest możliwe”.

5) Co dowodzi tego, że kobiety nie były i nie są uciskane i degradowane przez mężczyzn? „Równie dobrze i tak samo prawomocnie można by twierdzić, że przez całe stulecia mężczyźni wynosili kobiety pod niebiosa... a właściwie jakim prawem? Bo co tu właściwie wynosić pod niebiosa? […] Wyróżnia się matki, i tylko za to, że w mękach wydadzą na świat te parę strucli, zawiesza się im na szyjach złote medale, nie? a od piątego dziecka rodzina może już właściwie żyć za darmo. Wszystko sprowadza się do matki, ale gdzie tu właściwie widać ucisk kobiety?”.

6) Dlaczego tak naprawdę to kobiety rządzą światem? „Potężną bronią kobiety jest też od setek lat to, że ciągle wmawia światu, że mężczyzna ją uciska, a w rzeczywistości to kobieta stoi za sterem historii światowej. [...] Kobiety, jeśli o to chodzi, są o wiele bardziej wyrafinowane i przez całe życie wykorzystują fakt, że najlepszą obroną jest atak, i ciągle wszystko zwalają na mężczyzn [...]. Nikogo na świecie nie chroni się tak jak kobiet, niezależnie od tego, czy są samotne, czy nie. Tak wygląda prawda”.

Najwyższa pora na ujawnienie wyżej cytowanego potwora. Zapewnie część czytelników „Dwutygodnika” już wie, kto jest tym obrzydliwym, pełnym nienawiści i pogardy oszołomem, antyfeministą, seksistą i – a fuj! – konserwatystą. Owym niezrównoważonym psychicznie osobnikiem jest sam Thomas Bernhard, wybitny austriacki pisarz i dramaturg, autor m.in. „Wymazywania”, „Autobiografii”, „Kalkwerku” czy „Dawnych mistrzów”. Autor kochany, uwielbiany, a przynajmniej ceniony przez m.in. Krystiana Lupę, Henryka Berezę, Małgorzatę Łukasiewicz, Krzysztofa Vargę oraz Juliusza Kurkiewicza. Tak, tak, ten raczej zasługujący na litość niż podziw bezczelny i prymitywny typ, który z dumą wypowiadał swoje żałosne uwagi na temat kobiet, jest także jednym z ulubionych autorów redaktora działu literackiego „Dwutygodnika”. Wstyd! I zgroza!

Zaprezentowane powyżej poglądy Bernharda pochodzą ze „Spotkania” (PIW, Warszawa 2010), niewielkiej objętościowo książeczki, na którą złożyły się trzy rozmowy z pisarzem przeprowadzone przez Kristę Fleichmann (kobietę!). Choć czynię to niechętnie, bo przepadam za podobnymi igraszkami literackimi, pragnę w tym miejscu uspokoić czytelników bardziej wrażliwych na ironię szytą tak grubymi i niepoprawnymi politycznie nićmi: Bernhard krytykuje, obraża i wyśmiewa wszystko i wszystkich, nie tylko kobiety. Na kolejnych stronach „Spotkania” atakuje m.in.: Jana Pawła II („to taki chłopski papież, takie nic, taka zakuta pała. Jest dla mnie zbyt katolicki. Jest nikim, bo to super bigot, jak na karpackich wsiach tępi chłopi małorolni, oni tak myślą”), Kościół, Austrię i Austriaków, ludzi z brodą, psychoanalizę, filozofię, wiedeńskie teatry i „niemytych teatromanów”, zupę rybną, związki zawodowe, polityków („Czy czerwoni, czy czarni, politycy to zawsze takie samo barachło. Niezdolni, obrotni, właściwie zawsze obrzydliwi, posługują się tylko obłudą, zupełnie jak Kościół”), gazety, sądy, wyrzuty sumienia, toreadorów, czy subwencje dla twórców. Na przekór opinii nieprzejednanego pesymisty i ponuraka, austriacki pisarz bardzo często najzwyczajniej w świecie robi sobie z nas jaja, konfabuluje, z premedytacją przesadza i prowokuje. Nigdy nie wiemy, co z tego, co opowiada Flaichmann, jest prawdą, a co zmyśleniem obliczonym na rozgłos i wywołanie skandalu.

No, powiedzcie same, drogie panie – jak tu nie kochać tego diabelnie utalentowanego dużego chłopca, który czasami musi nieźle nabroić, by następnie znów móc wiernie służyć wszechmocnym, od wieków rządzących światem, kobietom?


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.