EUROPEJSKI KONGRES KULTURY: Blog
fot. J. Zawadzki

EUROPEJSKI KONGRES KULTURY: Blog

Redakcja dwutygodnik.com komentuje debaty Europejskiego Kongresu Kultury

Jeszcze 7 minut czytania

blog red. DWUTYGODNIK.COM
na EUROPEJSKI KONGRES KULTURY
[Wrocław, 8-11 września 2011]

[11 września, 13.13]
„Europejski Kongres Kultury uważam za zamknięty”.



[11 września 12:53]
LABORATORIUM RYZYKA
10 września, godz. 10:00
Łukasz Turski, Eran Neuman, Mateusz Herczka, Graham Burnett, moderator:  Balázs Lévai

Sobotnią, poranną debatę o związkach sztuki i nauki rozpoczęły prezentacje projektów artystycznych opierających się na naukowych teoriach. Trzech prelegentów: amerykański filozof Graham Burnett, polsko-szwedzki artysta Mateusz Herczka i izraelski architekt Eran Neuman, tłumaczyło, w jak dużym stopniu te dwie zdawałoby się odległe dziedziny zazębiają się.

Co chwila padało słowo algorytm. Niestety – czy to za sprawą niewyspania (Kongres nie zasypia nigdy!), czy słabej akustyki (w nieprzyjaznej sali IASE), czy też tłumaczenia symultanicznego (w słuchawkach słyszałam głównie bezradną ciszę lub przeprosiny), którym w rozpaczy postanowiłam się poratować – umknęło mi wiele podstawowych kwestii. Zresztą, nie ma co szukać wymówek – z fizyki zawsze miałam dostateczny. Moją sympatię zjednał więc sobie natychmiast profesor Łukasz Turski, który rozpoczął wystąpienie od słów: „Jestem tym, który zajmuje się algorytmami. Jestem w mniejszości, która je rozumie. Państwo zapewne nie mają na ich temat pojęcia, i mieć nie muszą”. Ulżyło mi. Dalsza wypowiedź fizyka w zrozumiały dla humanistki sposób dowodziła, jak blisko jest sztuce do nauki i dlaczego.

Profesor Turski udowadniał, że motorem ewolucji jest ryzyko. I to właśnie artyści oraz naukowcy to ryzyko podejmują. Jedni i drudzy badają tak naprawdę te same zagadnienia, tylko w odmienny sposób. Nie powinniśmy więc dłużej podtrzymywać sztucznej opozycji nauki i sztuki.

Turski podjął też ciekawy wątek statusu społecznego artystów oraz naukowców. W dzisiejszych czasach władze demoralizują zarówno jednych, jak i drugich wielomilionowymi dotacjami, które to próbują wtłaczać ich w określone ramy i zmuszają do pracy na zadany temat. „A przecież wynalazki, które macie teraz w kieszeniach i torbach, nie były wynikiem żadnego programu rządowego!” – kontynuował. To ludzka ciekawość jest motorem sztuki i nauki, a nie konkurs rozpisany przez jakieś ministerstwo czy Unię. Inicjatywa powinna więc zawsze wychodzić od artystów i naukowców, władze zaś winny im gwarantować autonomię i wolność działania.

Jednego od nauki i sztuki nie możemy oczekiwać. Żadna nie powie nam jak żyć – zakończył spotkanie Graham Burnett.

***
Wielkim nieobecnym debaty był Janek Simon, artysta-samouk i naukowiec-samouk, którego prace są najdoskonalszym przykładem współzależności obu dziedzin. Jego plakaty „Biegaj do tyłu”, rozwieszone w całym mieście w ramach EKK, zabawnie komentowały niedzielny maraton, który utrudnił wielu z nas dotarcie na kolejne kongresowe wydarzenia.
PW



[11 września, 12:00]
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI

10 września, godz. 10:00
Piüs Knusel, Zbigniew Libera, Fatos Lubonja, Tomislav Medak, Chantal Mouffe, moderator: Jacek Żakowski

Kiedy Fatos Lubonja siedział w więzieniu, musiał zamienić własne ubranie na więzienny strój. Panicznie szukał lustra, szyby, żeby sprawdzić – czy to rzeczywiście nadal on sam? Instytucja kultury – podkreślał Lubonja w trakcie debaty – nie jest więzieniem i nie powinna narzucać artyście sposobu ubierania się, tak jak – dorzucił Jacek Żakowski – to się dzieje na przykład podczas kolejnych „roków” poszczególnych artystów, które narzucają tematy finansowane w danym okresie.

Zbigniewowi Liberze, który przyznał, że spędził w więzieniu tylko rok – nie jak Fatos Lubonja: lat 17 – spodobała się metafora. Artysta jest jak więzień – potwierdzał – zawsze samotny. Dzisiejsza pozycja artysty nie jest jednak zła: jednego dnia może być u prezydenta, drugiego – sięgnąć dna, ale dzięki tej podwójności właśnie ma anteny cały czas nastawione na rzeczywistość, nie traci inspiracji. „Trochę niepewności w życiu artysty też się przydaje” – za te słowa Libera zostałby w niektórych kręgach zapewne zlinczowany. „Możemy wszystko, to zależy tylko od nas” – zakończył patetycznie.

Dla polskiej publiczności mniej ciekawe niż te konkluzje było kilkunastominutowe odczytywanie „Paktu dla kultury”, cudzoziemcy jednak wydawali się zaciekawieni, kilka instytucji zapisze zapewne wypracowane przez Obywateli Kultury sformułowania w katalogach „dobrych praktyk” z innych krajów.

Najciekawsze pytania padały jednak z sali – mimo że Jacek Żakowski nie chciał oddać nikomu do rąk mikrofonu i wystawał nad mówiącymi, pilnując, żeby nie przedłużali. Jak usprawnić upowszechnianie kultury, nie tylko w miastach, ale i na prowincji, gdzie przez złe zarządzanie przepuszczane są ogromne pieniądze? Jaką rolę w finansowaniu kultury mogą spełniać mikrofundusze i tworzone na ich rzecz strony internetowe? Przytaczana przez Żakowskiego zasada Piłsudskiego – „brać, nie kwitować, żądać więcej” – nie okaże się tu zapewne pomocna.
ZK



[11 września, 11:11]
WIKIANARCHIA
10 września, godz. 12.30

Joost Smiers, Rickard Falkvinge, Ryszard Markiewicz, Raquel Xalabarder, Oliver Herrgesell, moderator:
Ruben Maes

Spotkanie rozpoczęło się od małego happeningu. Prowadzący, Ruben Maes, poprosił o podniesienie ręki tych z widzów, którym zdarzyło się chociaż raz w życiu ściągnąć coś z internetu. W jednej chwili pojawił się las rąk, który szybko zmalał, gdy Maes zadał pytanie: kto z was w związku z tym czuje się winny? Dopełnieniem tego jakże charakterystycznego obrazka było wystąpienie Olivera Herrgesella, dziennikarza pracującego dla wielkiej korporacji medialnej, który próbował straszyć tych, którzy ochoczo zareagowali na wezwanie prowadzącego, mówiąc, że ich deklaracje nagrały kamery i że trzeba już zacząć się bać. Czy ktoś przejął się tą groźbą? Trudno powiedzieć. Wydaje się jednak, że gdyby w ogóle nie było zagrożenia ze strony władz, takie debaty po prostu by się nie odbywały.

Ruben Maes, Oliver Herrgesell, Raquel Xalabarder,
Ryszard Markiewicz, Rickard Falkvinge, Joost Smiers

/ fot. M. Poloch

Zgromadzeni podzielili się na trzy obozy. Smiers i Falkvinge opowiadali się za całkowitym zniesieniem praw autorskich; Xalabander i Herrgesell przekonywali, że są one jak najbardziej potrzebne; Markiewicz ustawił się pośrodku.

Najbarwniejszą osobą był bez wątpienia Falkvinge, jeden z założycieli Partii Piratów. Po tym, jak mówił, od razu można było poznać, że to polityk. Padały z jego ust barwne porównania („Jeśli zbierasz właścicielowi samochód, to zabierasz mu go na zawsze, jeśli natomiast zabierasz komuś program komputerowy, to przecież tak naprawdę wcale go nie zabierasz, tylko uwalniasz”) i jeszcze barwniejsze hasła („gdzie nie ma policji, nie ma zakazu prędkości”; „dzielenie się to troszczenie się”).

fot. M. Poloch

Pozostali goście nie byli może tak błyskotliwi, ale i oni przykuwali uwagę. Spierano się o to, na ile prawa autorskie blokują rozwój sztuki, która opiera się na wykorzystywaniu cytatów; próbowano sprecyzować, gdzie się zaczyna plagiat, a gdzie kończy inspiracja; rozważano kwestie – czy prawo blokuje kreatywność, czy może, zwiększając bezpieczeństwo artysty, daje mu siły do odważnych poszukiwań.

Wydaje się, że nikt nie zdołał przeciągnąć nikogo na swoją stronę. Spór jest zbyt ostry i zbyt wyraźny, by w jego rozwiązaniu mogła pomóc jedna debata. Ta wrocławska chociaż zarysowała kontekst, tylko że ten kontekst jest dość znany. Recepety proponowane przez uczestników – jak np. jeszcze bardziej wnikliwa praca nad poprawieniem prawa autorskiego – są chyba jednak niewystarczające. Ale możliwe, że innych po prostu nie ma. 
JS



[10 września, 23:47]
„OBCA EUROPA”
10 września, godz. 16.00
Azra Akšamija, Gayatri Chakravorty Spivak, Paul Scheffer, Tigran Mansurian, moderator: Dejan Ilić

Pierwszy z mówców – Paul Scheffer – mówił, że w związku z nową sytuacją w Europie (choć nie tylko), pokazującą wzrastającą rolę imigrantów (są miasta, w których imigranci stanowią niemal połowę mieszkańców), trzeba znaleźć nowy sposób na historyczną narrację o imigracji („Europa musi przemyśleć swoją przeszłość”). I nie możemy nie zauważać tych nowych okoliczności („Jesteśmy tak zajęci sobą, że czasem nie wiemy, co dzieje się u sąsiada”). Że mniejszości nie tyle stają się większością, co bardzo istotnym elementem całości.

Tigran Mansurian opowiadał o swoich skomplikowanych korzeniach – Ormianin, urodzony w Libanie, mieszkający od 1947 roku w Armenii. „Od zawsze byłem kimś obcym i musiałem się nauczyć z tym żyć. Chodzi więc o to, by iść zawsze w tym samym kierunku, co przedtem. Jestem w domu, a mój dom jest wszędzie, także tutaj. Jesteśmy sobą niezależnie gdzie jesteśmy”.

Azra Akšamija opowiadała zaś o napięciu przestrzeni publicznej związanej z istnieniem meczetów (czy historycznych, czy budowanych współcześnie). Wskazywała też (na przykładzie katedry w Cordobie z VIII wieku) tło historyczne. „Jestem w domu w wielu różnych miejscach – mówiła – ale z powodu moich przekonań religijnych jestem też obca w wielu miejscach”. Wskazywała też drogi wyjścia, jak choćby jej praca „Nomadic Mosque”, czyli mini-meczet w ubraniu, umożliwiający radość z własnej tożsamości, ale i ukrywanie jej.

Na koniec głos zabrała Gayatri Chakravorty Spivak. Opowiedziała, jak to w 1982 roku podczas konferencji „Europa i jej Inny” w Essex postulowała zmianę nazwy na „Europa jako Inny”. Wówczas było to niemożliwe, teraz już jest. I to bardzo ważne. Dlatego trzeba wnieść w tą dyskusję perspektywę historyczną.

Kim jest więc Obcy? Inny? A przecież także ja jestem obcym wobec innego. Te bardzo ważne tematy – nie wiem, czy nie najważniejsze dla współczesnej Europy – poruszane były podczas ostatniej debaty kongresu. I chyba najlepszej.
TC




[10 września, 19:21]
„ZAGUBIENI W KULTURZE”
piątek 10 września, godz. 12.30
Diedrich Diederichsen, Jan Fabre, Ewa Rewers, Krzysztof Wodiczko,
moderator: Antónia Mészáros

Prowadząca debatę „Zagubieni w kulturze” węgierska dziennikarka Antónia Mészáros, postawiła mocną tezę na początek: żyjemy w świecie zarzuconych granic, także w kulturze, a główną rolę odgrywa interdyscyplinarność. A więc: czym jest? Czymś zawsze pomiędzy? Jak jej uczyć? Jak uczyć się ją odbierać.

Na te pytania musiały paść różne odpowiedzi.

Jan Fabre, po słowach podziękowania dla kwartetu polskich twórców – Jerzego Grotowskiego, Tadeusza Kantora, Henryka Mikołaja Góreckiego oraz Eugeniusza Knapika – wyznał, że jest „sługą piękna”, którego z jednej strony fascynują owady i insekty (jego pradziadek był entomologiem), z drugiej mózg („to najseksowniejsza część ludzkiego ciała”). Opowiadał też o swojej pracy na Biennale w Wenecji. „Pietas” to instalacja-rzeźba, w której z kilku mózgów wyrastają m.in. krzyż z bluszczem gwoździe, oraz tytułowa figura – Chrystus o twarzy artysty (z owadami na całym ciele) oraz Maria z głową trupa.

Diedrich Diedrichsen, przybliżając kwestie istnienia interdyscyplinarności w produkcjach artystycznych, przemyśle kulturalnym oraz instytucjonalizacji sztuki na uniwersytetach w obszarze edukacji, mówił o nowym podejściu w tworzeniu dyscyplin na temat sztuki, a interdyscyplinarność może tylko temu pomóc. W jego wypowiedzi pojawiła się także kwestia snu o idealnej krytyce, która daje nam idealny obraz odbioru sztuki. Oraz fizyczności sztuki współczesnej (także muzyki pop).

Prezentując niektóre swoje prace, Krzysztof Wodiczko stwierdził, że bez użycia nowoczesnych środków technicznych (mediów) nie ma możliwości zaoferowania rzeczywistej prawdy. Mówił także, że proces artystyczny musi być połączony z procesem terapeutycznym. Pytał też o obcego, innego (na jednej z jego prac widzimy dwie osoby, które patrząc na trzecią osobę, właściwie ją deportują, alienują).

Ewa Rewers zaś mówiła o interdyscyplinarności w przestrzeni publicznej i w sztuce miejskiej, na podstawie przykładów (prace Joanny Rajkowskiej czy Krzysztofa Wodiczki właśnie), czy własnych prac badawczych.

Najciekawiej było, kiedy wreszcie doszło do wzajemnej wymiany zdań. Kiedy polaryzowały się poglądy (Wodiczko versus Fabre: „jestem samoukiem”; „nie ma konieczności tworzenia specjalnych programów nauczania sztuki” / „artysta musi być wyedukowany”; „prawdziwa awangarda ma korzenie w tradycji”). Kiedy Antónia Mészáros z właściwą sobie gracją wbiła się w zagarniające uśpienie z pytaniem o istnienie sztuki krytycznej dziś (Wodiczko: „To zależy od przedsięwzięcia. Gest artystyczny to przeniesienie z jednego punktu do drugiego”; Fabre: „Jest zbyt wiele politycznej poprawności w sztuce. Dlatego ważna jest ironia. Bez niej sztuka staje się designem”).

A ja zacząłem się zastanawiać, czy najbardziej zagubione w kulturze nie jest to przetwarzane na wszystkie sposoby, deformowane, wyróżniane, zelektryzowane, ciało…
TC



[10 września, 14:40]
SPÓŁKA KULTURA
9 września 10:00
Oliviero Toscani, Julia Rowntree, Gerald Matt, Pier Luigi Sacco, Philippe Kern, moderator: Vladimir Vasak

Debata, której uczestnikiem jest skandalista, i do tego Włoch, gwarantuje dobrą zabawę, a to w przypadku sympozjów, konferencji i tym podobnych spędów intelektualistów jest nie do przecenienia. W 1948 roku Picasso, najsłynniejszy gość Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, nieustannie narzekał na wszechogarniająca nudę. Wczoraj rano nikt się nie nudził. Co rusz wybuchaliśmy śmiechem, radośnie klaskaliśmy. Zabawiał nas Oliviero Toscani, autor słynnych, obrazoburczych reklam Benettona. „Nie cierpię telewizji dla intelektualistów. Taka telewizja to gówno, które pachnie dobrze” – dodawał Toscani, a my, którzy jeszcze miesiąc temu cieszyliśmy się, że TVP Kultura wraca do formy, aż skakaliśmy z radości na niewygodnych fotelach.

Vladimir Vasak, Oliviero Toscani, Pier Luigi Sacco,
Julia Rowntree, Philippe Kern, Gerald Matt

/ fot. M. Oliva Soto

Publiczne debaty skazane są z gruntu na porażkę. W obcym miejscu spotykają się obcy sobie ludzie, by wspólnie, w ciągu zaledwie półtorej godziny, rozwiązać najważniejsze problemy współczesnej kultury. Rozmowa nie przyniosła odpowiedzi na zadane na początku pytania. Była raczej polifonią głosów i osobowości, stanowisk i doświadczeń krążących wokół zagadnienia rynku, kultury, państwa i biznesu. Była nieprzebranym źródłem efektownych bon motów i złotych myśli. Pewnie dlatego, mimo że nie uczestniczyłam w zorganizowanych przez dwutygodnik.com warsztatach z twittowania Johna Wraya, świetnie poszło mi wrzucanie na fejsbuka co smakowitszych fragmentów wypowiedzi prelegentów.

Najlepiej zapamiętałam wystąpienie dyrektora Kunstahalle w Wiedniu. Za sprawą reform, które parę lat temu wprowadził, pokazująca hermetyczną współczesną sztukę galeria zaczęła bić rekordy popularności wśród lokalnych mieszkańców. Puste muzea nie mają sensu. Aby przyciągnąć do nich publiczność, nie trzeba jednak zmieniać programu na mniej ambitny, należy jedynie zmienić język komunikacji na bardziej przyjazny i dostępny odbiorcom – opowiadał Gerald Matt i podawał przykłady zmian, które zaproponował. Skoro główną grupę widzów muzeów stanowią w Austrii ludzie młodzi, którzy jak wiadomo lubią się wyspać, to galeria otwiera się dopiero o 14, a zamyka po północy. Jest też otwarta w poniedziałki, bo przecież ludzie potrzebują sztuki tak samo na początku, jak i na końcu tygodnia. Gdy na koniec Matt postulował darmowy (możliwy dzięki finansowemu wsparciu państwa) wstęp do muzeów, zdenerwowany Toscani bardzo trafnie wykrzyknął: „Nawet pizza kosztuje! Więc dlaczego nie sztuka?”.

Oliviero Toscani / fot. M. Oliva Soto

Toscani wspominał, że za każdym razem, gdy przyjeżdża na kolejny kongres kultury, jest ciekawy, czy coś się zmieniło. I za każdym razem przekonuje się, że politycy i urzędnicy nie są kulturą ani trochę zainteresowani. Sytuacja się nie poprawi, dopóki nie przestaniemy traktować kultury jako czegoś dodatkowego, fajnego zajęcia w czasie wolnym. Kultura nie jest gdzieś tam, jest tu i teraz. Jest podstawowym elementem państwa i życia społecznego – powtarzali dyskutanci. „Tak naprawdę to nie sztuka potrzebuje polityki i ekonomii, a ekonomia i polityka potrzebują sztuki” – dodawali. Od razu przypomniało mi się jak ciężko było namówić polskich polityków do poparcia akcji „Jeden procent na kulturę”.

„Kultura jest bogactwem ludzkości” – zakończył patetycznie Toscani, a my, zadowoleni (z siebie?), klaskaliśmy i opuszczaliśmy salę. Dopóki będziemy powtarzać sobie w zamkniętym gronie ludzi kultury, jak ważną sprawą się zajmujmy, naprawdę niewiele z tego wyniknie. Niestety, prezydent Komorowski zaraz po uroczystej inauguracji Kongresu odjechał w nieznaną stronę.
PW



[10 września, 11:23]
KULTURA Z ODZYSKU
9 września 16:30
Stefan Kaegi, Santiago Cirugeda, Aneta Szyłak, moderator: Annette Gerlach

Debata, prowadzona przez gwiazdę Arte (francusko-niemiecką Grażynę Torbicką w odjazdowych szpilkach i doskonale skrojonej koktajlówce), debatą nie była. Przez dwie godziny Stefan Kaegi, Santiago Cirugeda i Aneta Szyłak po kolei prezentowali multimedialne portfolia własnej działalności artystycznej.

Santiago Cirugeda tworzy, jak sam to określił, sztukę brzydką ale sympatyczną. Jego akcje w przestrzeni miejskiej są w większości mieszkalnymi happeningami: habitaty dobudowywane z byle czego na fasadach kamienic, domki na drzewach – jednym słowem: redefinicja, i to nie tylko przestrzeni, ale – być może głównie – samej idei zamieszkiwania narzuconej nam przez wielkich legislatorów. „Szukam wytrychów prawnych, dzięki którym mogę realizować swoje obywatelskie potrzeby. Tak tworzę swoją sztukę”. Chcesz mieć większe mieszkanie? Nie daj się wciągnąć w sztucznie zaprojektowaną urzędniczą maszynę – przyklej do swojego piętra budkę; ta, której używają elektrycy naprawiający instalację, dysponuje atrakcyjnym metrażem i jest zgodna z prawem. To wystąpienie, równie sympatyczne, jak same projekty, bardzo się, rzecz jasna, podobało.

Na jego tle prezentacja Anety Szyłak tchnęła analitycznym dostojeństwem. Gdańskie projekty okołosolidarnościowe, szczególnie zaś „próba znalezienia szczelin w monolicie kultury” (ciastko-Wałęsa), w zderzeniu z żartobliwymi, antysystemowymi prztyczkami Hiszpana wypadły patetycznie.

Stefan Kaegi znakomicie zbalansował swoja wypowiedź, podążając w jej trakcie drogą środka.

Właściwą pracę analityczną uczestnicy debaty postanowili jednak pozostawić widowni.
PS



[9 września, 18:50]
KULTURA W AKCJI
9 września, 10:00
Ganzeer, Guy Sorman, Rachida Triki, moderator: Witold Szabłowski

Ganzeer pierwszą akcję artystyczną przeprowadził po drugim przemówieniu Mubaraka. Na debacie mówił, że zaczął działać, bo był zły na ludzi, którzy nie reagowali na sytuację w kraju. Jedna z jego słynnych prac pokazuje, że Mubarak nie jest równy orłowi na fladze Egiptu. Rachida Triki opowiadała o sztuce i cenzurze w Tunezji.

Guy Sorman
wskazywał na folkloryzację sztuki jako na jedno z typowych zjawisk czasu dyktatury. Zamiast sztuki, która ma przerywać ciągłość, zmieniać rzeczywistość, dyktatorzy wspierają sztukę zachowawczą, twierdząc, że chodzi im o promowanie lokalności, ludowości.

Rachida Triki, Guy Sorman, Ganzeer,
Witold Szabłowski
/ fot. M. Poloch

Witold Szabłowski porządkował dyskusję: folkloryzacja to jeden z problemów sztuki uwięzionej pod reżimem, między innymi z doświadczeń polskich wynika, że drugim bywa – cenzura. Jak porównać cenzury pod różnymi dyktatorami? Wielkość „Cesarza” Ryszarda Kapuścińskiego, polegała – zdaniem Szabłowskiego – właśnie na tym, że wszyscy mogli tę książkę interpretować jako opis własnego losu pod reżimem.


Padały ciekawe myśli i przykłady, w debacie zabrakło jednak głosów szerszych, myśli uogólniających. Zabrakło też odpowiedzi na pytanie, a może nawet i samego pytania, czy zawsze – i pod jakimi warunkami – sztuka, „kultura w akcji” może faktycznie zmieniać rzeczywistość społeczną.

fot. M. Poloch

Na koniec w roli symbolu rewolucji pojawił się iPad… Ganzeer – oburzony na wypowiedź Sormana, która potraktowana dosłownie brzmiała: „rewolucja zaczęła się od tego, że wszyscy chcieli mieć iPady” – podkreślał, że chodziło raczej o wolność, i o godne życie. Sorman, broniąc się, odpowiadał, że iPada przytoczył jedynie jako symbol czegoś, czego każdy chce, do czego każdy ma prawo…
ZK



[9 września, 16:12]
MASA KULTURY
9 września, 12:30
Kuba Mikurda, Gianni Vattimo, David Barrie, Jean-Yves Leloup,
moderator: Farid Tabarki

„Masa kultury” – mocny, ale enigmatyczny tytuł. Nikt z zaproszonych nie wiedział do końca, jak się do niego odnieść. Każdy próbował więc po swojemu. Zaczęło się od zarysowania mapy, w obrębie której funkcjonuje współczesna kultura.

Gianni Vattimo, Kuba Mikurda, Farid Tabarki,
Jean-Yves Leloup, David Barrie
/ fot. J. Zawadzki

Jean-Yves Leloup, DJ, autor prac z dziedziny sond-artu, zwracał przede wszystkim uwagę na fakt, że dziś kultura jest na wyciągnięcie ręki – jest jak para, która przenika nawet najdrobniejsze elementy świata. Nietrudno zauważyć jej obecność w przestrzeni publicznej, trudno nie spotkać się z nią w sieci: na portalach społecznościowych, blogach, stronach, gdzie gromadzone są klipy, amatorskie filmiki czy filmy montażowe. Leloup zauważył, że dzisiaj ludzie mają dużo większą potrzebę do komunikowania swoich emocji, wypuszczania ich w świat – internet jest do tego doskonałym narzędziem. Trudno się nie zgodzić.

Gianni Vattimo skoncentrował się na tym, że coraz mocniej estetyzujemy swoją egzystencję. Możemy to robić, bo możemy być artystami – dzięki powszechnej dostępności techniki, programów służących do mixowania, przetwarzania gotowych materiałów możemy szybko z konsumenta zamienić się w producenta. Święta prawda.

fot. J. Zawadzki

Piękną opowieść o świecie, w której sztuka jest oazą wolności, przestrzenią, w której każdy może spróbować swoich sił, zakłócił Kuba Mikurda, słusznie zauważając, że ciągle zdecydowana większość funkcjonuje w roli petenta, a nie wytwórcy kultury, czyli kogoś, kto siłą rzeczy skazany jest na słuchanie „prawodawców i tłumaczy”. Polski badacz zwrócił też uwagę, że nie wszędzie jest tak pięknie i nie zawsze. Z jednej strony – zewnętrzne próby ograniczania dostępu do nowych form kultury (blokowanie internetu w Chinach), z drugiej – nasze wewnętrzne ograniczenia, które skazują nas na poruszanie się po wydeptanych ścieżkach, w obrębie kanonów. Nic dodać, nic ująć.

Jean-Yves Leloup, David Barrie / fot. J. Zawadzki

W dalszej części debaty – która także przebiegała pod hasłem „pełna zgoda” – goście podjęli próbę, by zarysować drogi, które mogłyby pozwolić na wykorzystanie nowych narzędzi do rozkruszenia zabetonowanych struktur, redystrybucji dóbr. Pomysłów było sporo, i sporo przykładów. Każdy był ciekawy. Z czasem goście zaczeli coraz bardziej ciągnąć w swoją stronę. Chaos przegnał jednym ładnym sformułowaniem Gianni Vatimo, który w pewnym momencie rzucił hasło: „kultura dla mas, a nie kultura masowa”.

Łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić, ale to już zupełnie inna historia.
JS



[9 września, 15:43]
„BAJKI ROBOTÓW
9 września, 12:30
Richard Barbrook, Pekka Himanen, Ryszard W. Kluszczyński, Alina Şerban, moderator: Rindert de Groot

Czasem dobrze, gdy debata wymyka się spod kontroli, przebiega obok zaplanowanego tematu. Wszystko zależy tu od błyskotliwości uczestników i – znów, tylko czasem – słuchaczy. Debata „Bajki robotów” dość szybko zrezygnowała z tez zaproponowanych przez organizatorów Europejskiego Kongresu Kultury. Na marginesie dodam, że za debatami w ogóle nie przepadam, nie rozumiem do końca ich idei, może poza publiczną autoprezentacją tak zwanych wybitnych osobistości świata sztuki czy nauki; znów mówimy o takim właśnie przypadku. Wyjątkowo celnie, z dużą błyskotliwością, tę sceniczną płaszczyznę każdej debaty wydobyła jedna ze słuchaczek, i choć jej porównania Barbrooka do Gorkiego, a Himanena do Marilyn Monroe (stanowczo na wyrost!) starły się z dużą rezerwą widowni, konfuzją adresatów porównań i humorystycznym usposobieniem prowadzącego (którego, zapewne z braku czasu, przedstawicielka publiczności zapomniała przyrównać do Erica Idle’a z Monthy Pythona), to wcale nie były one „od czapy”.

fot. M. Poloch

Rejony, w które podążyła szczególnie myśl Barbrooka i Himanena, również tylko pozornie nie miały wiele wspólnego z tytułową, futurystyczną wizją przyszłości zrodzonej w głowach robotów. Początki internetu, a nie jego baśniowa przyszłość; etyka pierwszych hackerów (z internetowego punktu widzenia równie od nas odległych, co pierwsi chrześcijanie), a nie uknute w hollywoodzkich studiach zamachy cyberpunkowej przestępczości. W trakcie całej debaty ten powrót do przeszłości, a właściwie przyszłości, skonstruowanej w głowach filozofów, fantastów i komputerowych inżynierów z ubiegłego wieku, w subtelny, anegdotyczny sposób punktował sam mechanizm ścierania się wizjonerskiego projektu ze społeczną praktyką – ta znów nieodmiennie uwikłana jest w relacje ekonomiczne i polityczne.

Pekka Himanen, Ryszard W. Kluszczyński, Alina Şerban,
Richard Barbrook
/ fot. M. Poloch

Czy internet będzie źródłem przyszłej, całkiem realnej rewolucji przemysłowej, czy wyłoni się z niego inny system społeczny (wyposażony w zupełnie inne sterowniki)? Czy – jak zauważyła Alina Şerban – internet ma dalej podążać w kierunku sieci globalnej, której wizja rozpalała i przerażała zimnowojenne umysły, a dziś jest faktem społeczno-politycznym, więcej – sposobem bycia jednostki, czy też – w poszukiwaniu nowych impulsów – internet powinien zakorzenić się w lokalności (może na tym powinien polegać europejski pomysł na zdominowaną przez USA sieć)?

Rozmawiając o nowych mediach, zawsze jesteśmy na samym początku (każda nowa bajka jest jednocześnie nową opowieścią), w mediach zmiana jest nie tyle ewolucją, ile rewolucją (wystarczy wspomnieć wszystkie te tytuły książek i artykułów, gdzie media i rewolucja są słowami nierozłącznymi). Być może dlatego jedno z pytań, które padło z sali, zaadresowane do wybitnych prelegentów, brzmiało: „Czy Państwo są rewolucjonistami?”. A czy są nimi użytkownicy nowych mediów, czy używając ich, także Facebooka, Twittera, czy choćby serwisu randkowego, dokonujemy nieświadomych, ale politycznych wyborów? Podobno internet pierwsi wymarzyli sobie hipisi – tak mówi jedna z bajek.
PS


[9 września, godz. 8:05]
Europejski Kongres Kultury rozpoczęty.

fot. Bartosz Sadowski

Najpierw były przemówienia. Prezydent Bronisław Komorowski mówił o sile spotkania. Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek – o kulturze jako źródle krytycyzmu, dystansu i sceptycyzmu, oraz o kulturotwórczej roli anarchii („Anarchia w kulturze ma sens, bo oznacza większą paletę doznań i propozycji”). Marszałek Grzegorz Schetyna – o sile przekonywania i oddziaływania kultury (padło też zdanie: „my, politycy, musimy pomagać sztuce”). Androulla Vassiliou – unijna komisarz ds. edukacji, kultury, wielojęzyczności i młodzieży – kulturze jako najważniejszym wehikule rozwoju i integracji. Minister Bogdan Zdrojewski – o przełamaniu braku kompetencji w kulturze. A Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, witając wszystkich w kilku językach (świadczących o wielonarodowości miasta), powiedział, że korzeniami i przyszłością Europy jest tylko kultura.

fot. Miłosz Poloch

Wreszcie prof. Zygmunt Bauman. Kilka myśli. Misją Europy nie jest militarny rozwój ani gospodarka, tylko kultura. To ona jest „kwestią życia lub śmierci przyszłości świata”. Europa istnieje tylko pomiędzy duchem a intelektem (jak pisał Georg Steiner, który wskazywał też, że podobni jesteśmy w zróżnicowaniu, w potrzebie różnorodności, i nie wolno nam zapomnieć, że „Bóg jest w szczególe”). Wreszcie: „kultura to nóż przywarty swoim ostrzem do przyszłości”.
TC