Jeszcze 2 minuty czytania

Łukasz Gorczyca

DOBRY WIECZÓR:
Cafe Lorentz, populizm i liczby

Łukasz Gorczyca

Łukasz Gorczyca

Dobry wieczór! Czy dobry, to się jeszcze okaże, chociaż jeśli chodzi o wyniki sportowe, to akurat wszystko wydaje się proste. Bo sport szczęśliwie dla siebie opiera się na liczbach i w nich zawiera się wszystko: wygrana, przegrana, no i oczywiście: koszty. Pod tym względem sport bije sztukę na głowę, co również znajduje swoje odzwierciedlenie w liczbach – nowo otwarty Stadion Narodowy w Warszawie może pomieścić prawie 60.000 widzów, ale żeby zadowolić wszystkich chętnych, na czas mistrzostw Europy w piłce nożnej trzeba było dodatkowo ogrodzić największy plac w mieście. Otwarte po rocznym liftingu Muzeum Narodowe odwiedziło w trakcie majowej Nocy Muzeów 7.636 osób i był to wynik absolutnie rekordowy w porównaniu do innych stołecznych instytucji kultury.

Operowanie wielkimi liczbami to broń populistów, my na swoją obronę mamy nieśmiertelne powiedzenie, że kultury nie da się przeliczyć na pieniądze. „Sztuka cenniejsza niż złoto” – tę frazę spopularyzował nad Wisłą guru historyków sztuki, prof. Jan Białostocki. Jego uczennica, dyr. Agnieszka Morawińska próbuje teraz przywrócić warszawskie Muzeum do współczesnego życia. Oczywiście, sztuki nie da się wyrazić w liczbach, ale braki w kulturze już owszem. Tu kluczowa okazuje się liczba 20. Ponad 20 lat temu prof. Stanisław Lorentz, wieloletni dyrektor tegoż Muzeum, gdy dowiedział się, że Agnieszka Morawińska może zostać jego następczynią, napisał do Ministra Kultury list, w którym zawarł górnolotną myśl, że nigdy kobieta nie była i nie będzie dyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie. Dziś pozostaje wyliczyć, z jaką prędkością ciało profesora przewraca się w grobie. Tymczasem można już podać, ile kosztuje mały zestaw sushi w świeżo otwartej muzealnej Cafe Lorentz na udostępnionym właśnie publiczności dziedzińcu pod tym samym wezwaniem. Odpowiednio 23 i 22 lata minęły od upadku komunizmu w Polsce i od wystawy „Artystki polskie”, jaką urządziła w warszawskim Muzeum Agnieszka Morawińska. A więc ponad 20 lat trzeba było, żeby odczarować rzuconą przez Lorentza klątwę i żeby osoba piastująca stanowisko dyrektora Narodowego Muzeum nie musiała krępować się swoich feministycznych poglądów. Na osłodę pozostaje ten finezyjny, deliktany żart – pan Lorentz został przez panią Agnieszkę mianowany patronem muzealnej kawiarni, tak jak za złotych, dyrektorskich czasów pana Lorentza imiona Agnieszka, Monika, Luiza służyły za nazwy barów kawowych i kawiarni.

Też niewiele ponad 20, ale minut, trwa przejazd z warszawskiego lotniska Okęcie pod Pałac Kultury. W sporcie liczy się wysokie tempo, więc z okazji zbliżających się mistrzostw zbudowano nowe – kolejowe – połączenie lotniska z centrum miasta. Tu powinna paść kolejna liczba, przybliżająca nam koszt tej inwestycji, ale nie będę aż taki okrutny. Okazało się bowiem, jak obliczyli dziennikarze portalu gazeta.pl, że przejazd nowym odcinkiem szybkiej kolei miejskiej zajmuje dokładnie 25 minut. W godzinach szczytu, według tegoż badania, taksówka pokonuję tę samą trasę w 21 minut, a zwykły autobus miejski – w 23 minuty. Ale kiedy Polak chce się poczuć lepiej, to te drobne różnice liczbowe nie mają znaczenia. Polak wówczas nie popędzi na stadion ani do muzeum, ale usiądzie i zastanawi się, czy ktoś ma jeszcze gorzej. I od razu okazuje się, że wcale nie jest tak źle – budżet British Arts Council, organizacji odpowiedzialnej za wspieranie sztuki w Wielkiej Brytanii, skurczył się właśnie o 29,6 procent. Dla podniesienia efektu przeskoczymy teraz od razu w tysiące – niemiecki artysta zarobił w 2010 roku średnio 7.443 Euro na sprzedaży własnych prac. Przeliczając na nasze, to około 2.600 złotych miesięcznie. Za to niemiecka artystka w tym samym czasie – 3.324 Euro, czyli tylko niecałe 1.200 złotych na miesiąc. Nikt co prawda nie wie, jak kształtują się analogiczne wskaźniki w Polsce (może dlatego, że wciąż trwają spory, kto jest prawdziwym artystą), za to mamy dyrektorki na czele trzech głównych instytucji sztuki w Warszawie. Czwartą kieruje Włoch, co tym bardziej godne uznania, bo obcokrajowcy są u nas szykanowani jeszcze bardziej niż kobiety. Poprzedni dyrektor rządził stołecznym Centrum Sztuki Współczesnej okrągłe 21 lat (cóż to przy Lorentzu – 47 lat na stanowisku). Po jego odejściu na zasłużoną emeryturę Minister Kultury chciał po prostu mianować następcę, dopiero pod naciskiem środowiska rozpisał otwarty konkurs na tę posadę. Wciąż jednak nie zostało to ostatecznie i niedwołalnie zapisane w prawie, że stanowiska dyrektorskie w publicznych instytucjach kultury mogą być obejmowane wyłącznie w drodze konkursu. To znaczy, być może jest to nawet zapisane – węglem w kominie – ale w praktyce jest, jak jest.

I tu nieubłaganie wracamy do liczebników. Mili goście z Egiptu, którzy niedawno odwiedzili Warszawę, żeby przyjrzeć się, jak przebiegał w Polsce proces transformacji ustrojowej w sferze kultury, z nerwowym śmiechem skrywającym przerażenie przyjęli wiadomość, że po 23 latach od przywrócenia demokracji minister wciąż może dysponować posadami wedle własnego uznania. I znowu, żeby poczuć się lepiej, nie wybieramy się na wystawę „Wywyższeni” w Muzeum Narodowym, tylko czytamy w internecie, że w trwającym od 8 lat postępowaniu prokuratorskim w sprawie korupcji w polskiej ekstraklasie piłkarskiej oskarżono do tej pory ponad 600 osób. Cóż, my w sztuce umiemy liczyć tylko od 0 do 1, to jest przedział, w jakim nowoczesne państwo lokuje kulturę, chodzi oczywiście o procenty jego budżetu. Przykład ze środowiska piłkarskiego pokazuje jednak, że czasem nie warto wychodzić poza tę prymitywną zero-jedynkową arytmetykę. Z drugiej strony lokuje to naszą działalność, ba, nasze życia, w granicach błędu statystycznego. Można to także zobrazować w konkretnych liczbach. Koszt budowy Stadionu Narodowego wyniósł 1,915 mld złotych – za te pieniądze można zbudować 6 gmachów Muzeum Sztuki Nowoczesnej (tymczasem w Warszawie oscylujemy w tej kwestii wciąż między 0 a 1, ale zdecydowanie bliżej zera). Roczny budżet przekazywany przez Ministerstwo Kultury Muzeum Narodowemu to około 30 mln złotych, z czego z kolei wynika, że za jeden stadion można utrzymać muzeum przez ponad 60 lat. No to teraz trzymajmy kciuki, żeby stadion chociaż tyle przetrwał. Ach, ten uwodzący populizm...

 Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).