Jeszcze 1 minuta czytania

Joanna Tokarska-Bakir

PÓŁ STRONY:
Izba za sklepem; Obraźliwe porównanie

Joanna Tokarska-Bakir

Joanna Tokarska-Bakir

Izba za sklepem

Izba za sklepem to pomysł Michała de Montaigne’a. To miejsce ustronne, ale nie odizolowane, prywatne, ale udostępniane, do którego na chwilę można zaprosić stałych klientów i wypić filiżankę herbaty. Jest to też składzik, w którym przechowuje się towary, a jeśli handlujemy w domu – przydomowa spiżarnia. Bywa więc miejscem, gdzie dojrzewa to, co wymaga czasu, i gdzie my – skoro najlepiej rośnie się we śnie – możemy się zdrzemnąć, jeśli nie mamy akurat nic lepszego do roboty, albo też jeżeli ulegamy nałogowi nocnej pracy.

Izby za sklepem nie można traktować jako stałego lokum i zagracać pamiątkami. Izba jest miejscem rozwoju i wzrostu, ważna jest w niej przestrzeń i szczypta surowości. Mogą w niej być książki, zeszyty, ubrania robocze i, jako ukłon pod adresem rzeczywistości, koniecznie liczydła.

Virginia Woolf napisała, że do tego, by kobieta była człowiekiem, potrzebuje pięciuset gwinei rocznie i własnego pokoju. Ja tam potrzebuję izby za sklepem.

Obraźliwe porównanie

Dzieci i tamci Żydzi głosu nie mają. Nie mogą więc powiedzieć, co mają ze sobą wspólnego. Dzieci są nienarodzone. Żydzi są już urodzeni i jest wojna. Kobiety rozważają, czy mogą urodzić dzieci. Chrześcijanie rozważają, czy mogą przyjąć pod dach Żydów.

Czy można penalizować aborcję? Czy można nakazać ukrywanie Żydów? Jakie są granice tego porównania?

„«Te dzieci są moje i te bogactwa są moje». Tak oto mówi głupiec, który popadł w obłęd. Zaprawdę nie należymy do siebie samych. Skąd te dzieci? Skąd te bogactwa?” („Dhammapada”, V).


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.