1.
„Malować mogę tylko tutaj, w tej pracowni. Nie miałem ich zbyt wiele. W tej jestem już trzydzieści lat i całkowicie mi ona wystarcza. Nie mogę pracować w miejscach zanadto uporządkowanych. Łatwiej maluje mi się w miejscu takie, jak to. Nie wiem dlaczego, ale to mi pomaga. Myślę nawet, że podobnie dzieje się z moim malowaniem. Najczęściej w głowie mam jedynie ogólną, chaotyczną ideę obrazu. Czuję po prostu podniecenie i chwytam za pędzel. Tylko tyle. Jeśli ma to przybrać jakiś uporządkowany kształt, to jedynie na płótnie, w trakcie malowania. Rezultat nie dorównuje niestety początkowemu podnieceniu. Rzadko jestem zadowolony, ale to już inny problem. Ten nieporządek wokół nas wygląda trochę tak jak to, co dzieje się we mnie. Tak właśnie wygląda moje życie.”
2.
„Jego prace nie mogły powstać w żadnym innym miejscu, tylko w powojennym Londynie – mieście, którego system nerwowy został wywrócony na nice i które z psychologicznego punktu widzenia wyróżnia specyficzna aura. Dużo mówi w tym względzie już sama lokalizacja pracowni Bacona. Artysta żyje i pracuje na skraju South Kensington, na jednej z zaniedbanych bocznych uliczek, gdzie stara, dystyngowana dzielnica nagle jakby się urywała i przechodziła w anonimowe przedmieścia. Z jednej strony rozkapryszone oblicze wiktoriańskiego Londynu, kreślące ekscentryczną i egzotyczną w swej ornamentyce linię wieńczonych iglicami i krenelażem, pełnych innych dziwactw architektonicznych, okazałych kamienic i muzeów w okolicy Albert Hall, Albert Memorial. Idąc natomiast w kierunku Kew i Richmond – ciasno powciskane jeden obok drugiego rzędy domów, należących do jednej z najpodlejszych dzielnic miasta i dające wyobrażenie o «obskurnej» przyzwoitości, która musiała zainspirować T.S.Elliota przy pisaniu «Ziemi jałowej» – pieśni żałobnej dla żywych trupów Londynu. Bacon pozostaje wierny tej atmosferze pustki, temu złowrogiemu, klaustrofobicznemu nastrojowi poddawania się przerażeniu.”
3.
Pewnego styczniowego poranka 1998 roku pod niezbyt okazały dom z tabliczką „7” przy ulicy Reece Mews, w londyńskiej dzielnicy South Kensington, podjeżdżają ciężarówki. Z jednej z nich wysiada Margarita Cappock, kuratorka dublińskiej galerii Hugh Lane. Wita ją John Edwards, najbliższy przyjaciel i jedyny spadkobierca wielkiego malarza Francisa Bacona, który nie żyje już od sześciu lat. Wchodzą po wąskich, drewnianych schodach na górę, do słynnej pracowni Bacona, gdzie wszystko wygląda tak, jakby artysta wyszedł na chwilę na jednego do pobliskiego Colony Club. Towarzyszy im fotograf Perry Ogden.
4.
Najpierw drzwi. Otwierają się do środka. Wyglądają jak abstrakcyjny obraz. Od razu wiadomo, że mieszka tu malarz. Tłuste, pokryte kurzem plamy kolorów: czernie, błękity, róże i czerwienie zlewają się w bezkształtny emblemat twórczych rozterek. Warstwy farby po obu stronach: od wewnątrz i od zewnątrz. Domyślamy się, że Bacon mógł malować niekiedy przy otwartych drzwiach i na nich sprawdzał, czy dobrze wymieszał farbę z kurzem.
Podłoga zawalona gazetami, puszkami z farbą, pudłami, starymi fotografiami. Setki słoików, w których wysychają tysiące pędzli. Od sześciu lat nikt ich nie dotknął. Na wprost kuchnia połączona – sądząc po prostej wannie w rogu – z łazienką. Blat z drewnianych desek, mała lodówka, obok elektryczny czajnik, gazowa kuchenka. Na ścianach z białych desek setki reprodukcji własnych obrazów. Sporo kieliszków do wina. Po lewej mała sypialnia. Tu względny porządek, choć warunki więcej niż spartańskie. Po prawej właściwa pracownia.
Pod ścianami ogromne blejtramy. Jeden z nich na sztaludze. Ledwie zaczęty kolejny obraz. Na ścianie, w głębi, stare, mocno już zniszczone, okrągłe, wielkie lustro. Widziało niejedno.
Z sufitu zwisa żarówka. Obok sznurek zakończony pętelką.
Francis Bacon „Three studies of Muriel
Bacon”. 1966, Paryż (kolekcja prywatna)5.
Cały ten bałagan ma zostać przeniesiony i odtworzony w Dublinie, w tamtejszej galerii Hugh Lane. Margarita Cappock bierze się do pracy. Perry Ogden fotografuje. Spis, jaki powstanie, liczy ostatecznie 7 tys. przedmiotów: 570 książek i katalogów, 1500 fotografii, 100 blejtramów, 1300 pojedynczych stron wyrwanych z książek, 2 tys. pędzli i tubek z farbami, 70 rysunków (spora część szkiców i rysunków trafiła wcześniej w ręce niejakiego Barry’ego Jolue’a. Joule to postać pełna tajemnic. Mieszkał przy tej samej ulicy, był kierowcą Rudolfa Nuriejewa, organizował rosyjskie tournée zespołu Pink Floyd, kręcił się po planie „Piratów” w reżyserii Polańskiego. BBC nakręciła o nim dokument pod wymownym tytułem „The Strange World of Barry Who?”).
Odrestaurowana pracownia Bacona zostaje otwarta w Dublinie 23 maja 1998 roku.
6.
„Ścieranie kurzu to okropne zajęcie […] wszędzie go pełno. […] Kurz jest nieśmiertelny, wydaje się, że trwa wiecznie. Bardzo cieszy mnie fakt, że się nie zmienia; na płótnie jest tak samo świeży jak wtedy, gdy nakładałem go czterdzieści lat temu.”
7.
Obok łóżka, na niewysokim stoliku, strona wyrwana z „Makbeta” i flamastrem zakreślony fragment jednego z monologów:
The way to dusty death. Out, out, brief candle!
Life’s but a walking shadow, a poor player
That struts and frets his hour upon the stage
And then is heard no more. It is a tale
Told by an idiot, full of sound and fury,
Signifying nothing.
8.
Francis Bacon mieszkał i malował przy 7, Reece Mews w Londynie od 1961 roku aż do śmierci w roku 1992. W październiku tego roku minęło sto lat od jego urodzin.
Źródła:
Francis Bacon, „Entretiens avec Michel Archimbaud”. Gallimard, Folio, Paris 1996, s.136-137 [tłum. własne];
Sam Hunter, „Kwartalnik Artystyczny” nr 4/2005;
Margarita Cappock, „Francis Bacon’s Studio”. Merrell Publishers Ltd, London 2005;
„7 Reece Mews. Francis Bacon’s Studio”. Foreword by John Edwards. Photographs by Perry Ogden, Thames &Hudson, London 2001;
David Sylvester, „Rozmowy z Francisem Baconem. Brutalność faktu”. Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 1997, s.191-192.
Ilustracja: Francis Bacon, „Autoportret”