Jeszcze 3 minuty czytania

Alex Freiheit

NIE POPISUJ SIĘ: Doda

Alex Freiheit

Alex Freiheit

Z tą Dodą to nie jest tak łatwo. Nie zrobi kampanii na rzecz edukacji seksualnej, ale za to będzie świecić jakże wspaniałą postawą – nie ma nic złego w byciu obiektem seksualnym, jeśli tylko chcesz nim być

Zawsze Doda! Doda. D-O-D-A. Tych, którzy mienią ją Dorotą, z uporem poprawia. Te, które próbowały nazywać ją Dorotą – popamiętały ją. Jusia, jak nazywała Doda Justynę Steczkowską, była wielokrotnie miażdżona przez nią w programie „Gwiazdy tańczą na lodzie” m.in. za to, że Jusia nie mówiła na Dorotę Doda – a czy to takie trudne? Czy zgryźliwość Dziewczyny Szamana sprawiła, że Doda musiała tak reagować? Może jej zachowanie wcale nie było chamskie, po prostu pokazywała konflikt, jaki między nimi istniał: „Jusia, nie udawaj miłej, tylko po prostu bądź miła”. Dlaczego największa chamka polskiego show-biznesu robi koncerty przeciwko nienawiści i krytykuje kobiety, które nie wspierają innych kobiet? „Jednego dnia świecę cyckami, a drugiego przykładem” – nie wiem, czy to jest cytat z Marilyn Monroe, czy z ulubionej książki Dody „Z pamiętnika prostytutki”, a może po prostu z 12-letniej Dody z Ciechanowa, która usłyszała od swojej mamy, że ma piękne pośladki – nieważne. Pogódźmy się z tym, że od czasów Beaty Kozidrak nie mieliśmy w Polsce do czynienia z królową show-biznesu. Nowa królowa swoją rycerską postawą wkurzyła wszystkich, którzy chcieliby ją poskromić. I „Jest to Gucci”, i ja jej słucham, i oglądam jej poczynania, jak teledyski raperek, po których czuję, że bad girls do it well.

W tym przydługim wstępie – parafrazując komentarz jakiejś dziewczyny pod opisem mojego koncertu w Sopocie – udało mi się nie zmieścić słowa „feminizm”. Ale już koniec, przekażmy sobie znak pokoju:

Już dosyć, więc proszę tak,
Niech każdy tutaj z was choć raz zaufa sercu i 
Już dosyć, wiec proszę tak,
Niech każdy tutaj z was choć raz pokona siłę zła.

Doda nie powie, że jest feministką, a na pytanie, o co, jako kobieta, chce walczyć, odpowie, że o święty spokój – dla siebie, nie dla innych kobiet, bo kiedy ona będzie miała święty spokój, to wtedy będzie można pomówić z nią o jakiejkolwiek walce. Doda nie będzie walczyć z homofobią na łamach gazet, ale za to z chęcią będzie opowiadać, jak to były narzeczony obraził jej kolegę pytaniem: „Czy tego nie można wyleczyć?”, oraz że to była jedna z tych rzeczy, przez które już z narzeczonym nie jest. Jest za to z mężczyzną, który podczas swoich urodzin wyprosił znanego boksera – homofoba – a Doda mówi, że to jeden z jej testów na chłopaków: jak ktoś nie potrafi zaakceptować ludzi, wśród których ona się obraca, to nie mamy o czym rozmawiać. Wiele osób chciałoby sobie takiej Dody użyć do tego, by wykorzystała ten swój szczery język, bezczelność i odwagę mówienia wprost w jakiejś sprawie. Zdaje się, że to jednak nie ona dostaje propozycję, aby podpisać się pod bojkotem Eurowizji w Izraelu, dedykowanym dziewczynom z Tulii. Dlaczego tego typu listy mają popierać jakieś siksy, skoro to Doda jest bardziej rozpoznawalna i mogłaby więcej zrobić dla tej sprawy niż dobytek w liczbie sześciu tysięcy undergroundowych obserwowań na Instagramie?

Z tą Dodą to nie jest tak łatwo. Nie zrobi kampanii na rzecz edukacji seksualnej, ale za to od zawsze będzie świecić jakże wspaniałą postawą – nie ma nic złego w byciu obiektem seksualnym, jeśli tylko chcesz nim być. I za to jej się dostanie. Przecież Doda nie ma prawa opowiedzieć o seksizmie, jakiego doświadczyła z ust Stana Borysa, Piotra Tymochowicza, Roberta Kozyry i jakichś raperów, bo zaraz otrzyma powiadomienia z komentarzami, że przecież zawsze się tego domagałaś, Dorota. Wówczas każdy jej przypomni, że to przecież ona wykreowała sobie taki wizerunek, który aż prosi się o to, by raperzy śpiewali „Doda, zrób mi loda”, a Kozyra ma rację, porównując jej wygląd do pracownicy agencji towarzyskiej w powiatowym mieście. Czy Doda w związku z tym zacznie walczyć, czy raczej pomyśli sobie o słowach swojej mamy: „Dziecko, im bardziej będziesz chciała być lepsza, tym bardziej będą cię ciągnąć za spódnicę do tyłu”? Mnie na przykład to już wystarczy, to dla mnie za wiele.

Wystarczy mi spojrzenie na to, jak przez te 20 lat chcieli ją ciągnąć za spódnicę do tyłu, a wypowiedzenie wyżej wymienionych spraw na głos w zupełności wystarcza, by wiele osób się od niej odwróciło. Bo przecież trudniej jest publicznie gnoić przemoc, łatwiej jest obarczyć winą wygląd Dody, która ma w sobie taką siłę, bo, jak powiedziała, „ja nie chciałam być gorsza, więc zamieniłam spódnicę na zbroję i noszę ją do dziś”.

Nie napiszę do Dody: „Ej, czy mogłabyś odwołać koncert w Świdnicy, Gdańsku czy innym Krakowie, bo tam pracuje ktoś, kto tak samo zwraca się do dziewczyn jak ten Stan Borys, i powinnaś się wypowiedzieć w tej sprawie”. Dlaczego? Bo Doda do tego wszystkiego dochodzi po swojemu, tak jak czuje, mimochodem, i takie nakazy i inne zakazy zabiłyby tego ptaka w locie – o, udało się zmieścić Osiecką i Dodę w jednym zdaniu, super! Wszak obie w tej miłości potargane – ciekawe, co by było, gdyby Osiecka żyła w czasach tabloidów, które tak obwinia o hejt Doda. Czy Hłasko byłby takim Radkiem Majdanem, a Przybora… Nergalem? I nie ma nic skandalicznego w takim wolnomyślicielstwie – od kiedy poznałam Dodę, nie boję się ukrywać tego, co mam na myśli (czyli od czasów „Baru” i „Big Brothera”, które mocno wpłynęły na kilkoro z nas urodzonych w latach 90.).

Średnio ten „Bar” mogłam oglądać w domu – rodzice nie byli za tym. Raczej uznali, że „Big Brother” jest lepszy, a „Bar” zbyt wulgarny. Ta Doda to ona zawsze wzbudzała emocje w stylu „głupia blondynka”, ale wszyscy też zostali świetnie poinformowani o jej teście IQ i wtedy jakby coś się zmieniło na lepsze, można było polubić Dodę bardziej, tak nawet publicznie i bez wstydu, co nie?

Doda może zarażać siłą. Ja nie wiem, jakie mieć trzeba nerwy, by tych wszystkich skandalicznych pytań i opinii na swój temat wysłuchiwać. Powiecie: pieniądze. A ja odpowiem: kto bogatemu zabroni bardziej zajmować się krytykowaniem show-biznesu niż piętnowaniem mowy nienawiści, która miała wpływ na śmierć prezydenta Adamowicza. Gdy Dodę zapytają o to, czy organizuje koncert przeciw nienawiści, bo dotknęło ją to zabójstwo, ona odpowie, że hejt towarzyszył jej od zawsze. Egoistka, narcyz? Nie, ona po prostu nie chce znowu wygadywać wielkich mów, podpisywać apeli i sprzeciwów, bo, jak sama powiedziała, ona już w ogóle nie chciałaby nic mówić na tej czy innej gali, bo to nic nie daje i to wszystko „grochem w ścianę”. A jednak coś ją skłoniło do tego, by rok wcześniej wygłosić jedną z najbardziej przemilczanych przez „kraj, w którym bardziej ceni się dyplomację i powściągliwość” (Doda), mów wiązanych, jakie ostatnio słyszałam.

Podczas odbierania nagrody „Plejady Gwiazd” opowiedziała swoją historię o tym, jak przyjechała z Ciechanowa do Warszawy, nie mając nic. Nie miała bogatych rodziców, ale tata sprzedał kożuch, by Doda dostała fortepian i ukończyła szkołę muzyczną. Historia na film, i proszę się nie oburzać – skoro produkuje się „Skazanych na bluesa” i innych „Najlepszych”, to nie byłoby nic złego w filmie o Dodzie, i nawet mam już tytuł: „Znak pokoju” – tylko sprawdźcie najpierw, czy jakiś sławny reżyser teatralny nie wykupił już praw do historii Dody, bo będzie przypał.

I tak jak ja w poprzednim zdaniu poczyniłam aluzję środowiskową, którą zrozumie 5 procent czytających ten tekst (chwała tym 95 procentom, które nie zajmują sobie głowy takimi rzeczami, zazdro), tak i Doda często mówi tylko o swoim środowisku. Mówiąc szczerze, nie ogarniam tych wszystkich jej kłótni i pozwów, bo show-biznes rządzi się prawami, których ja nie znam, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Bo jak słyszę, że Doda mówi w tym przemówieniu, że „tak nie robi kobieta kobiecie” – gdy ktoś ją tam nagrywał w Cannes, jak nie wiedziała, jak się zachować na czerwonym dywanie – to ja zamieniam się w słuch i dziękuję, i to mi wystarczy w kwestii twojej ewentualnej walki, Doda (nawet jeśli kilka lat temu w programie łyżwiarskim kłóciłaś się z Justyną tak stereotypowo, jak straszne jest, gdy słyszę, że to przecież kobieta kobiecie najgorszą krzywdę wyrządza). Ale ona nie, ona mówi więcej: by się wspierać i pomagać. Zdaje sobie sprawę ze swoich mocnych stron i się nimi chwali – ku zdenerwowaniu pseudoskromnych celebrytów zgromadzonych na tej gali. Opowiada o tym, że ten show-biznes to tak naprawdę taka mała Polska, i ja tak sobie to wyobrażam. Przecież w tym show-biznesie też są bogaci i biedni, bogaci z kredytami i biedni z kredytami, albo jak wypadasz z tego wszystkiego, to może się okazać, że nie masz gdzie mieszkać.

A więc cała Polska patrzy w telewizor, gdzie pojawiają się co jakiś czas Dody, Beaty, Jusie, Kingi, Małgorzaty i Małgośki, Mariny hejtowane w zaawansowanej ciąży i inne perfekcje. I teraz ja widzę to tak: niech każda i każdy robi, co chce, bo w gruncie rzeczy nas to i tak nie dotyczy, ale kimkolwiek jesteś: posłuchaj sobie czasami Dody bez ironii i niech cię otuli swoją szczerą empatią, na jaką często nie można liczyć w niezależnych od mainstreamu miejscach. I „żeby artyści nie byli zaszczuci tym, co się im powie i jaką metkę im się przypnie” – dodaje Doda, a ja tego życzę artystom i swojej osobie.

Bo zobaczcie: Dodzie przypięto łatkę skandalistki, a ona teraz zmienia swój wizerunek na ładny i spokojny, bo tak jej się zachciało, a w wywiadach o płycie mówi o babci, której dedykuje ten właśnie krążek. A właśnie! Jeśli chodzi o rodzinę, to pewna nastolatka powiedziała mi kiedyś: „Rodziców trzeba umieć sobie wychować” – a ja patrzyłam na nią z podziwem, bo nigdy na to nie wpadłam i nie miałabym na taką akcję siły i odwagi. Jeśli ktoś też nie ma, a jest młodszy ode mnie i jeszcze nic straconego, to niech pokaże wywiady, jakich udziela mama Dody – o takie wsparcie krzyczałam i wszystko „grochem w ścianę”, więc może to jest droga, bo generalnie nie ma jednej przecież i niech każdy dąży do wolności, jak chce, i robi ten feminizm na milion sposobów (musiałam!).

Ja mówię: ZAWSZE DODA bez ironii, bo co prawda nie będzie miała ona swojej karty w polskiej wersji „Opowieści na dobranoc dla młodych buntowniczek” ani nie znajdzie się na wystawie „Polki, patriotki, rebeliantki”, ale swoim jednym tekstem potrafi mi zrobić tyle dobrego, ile Lena Dunham w jednym odcinku „Girls”: „Moi fani są najważniejsi – oni rekompensują mi coroczne obwieszczanie końca Dody”. Ageizm STOP!