Miejskie think-tanki

Rozmowa z Joanną Erbel

System ceni przede wszystkim liczbę projektów. Z punktu widzenia władz miasta lepiej zrealizować czterdzieści krótkoterminowych niż trzy długofalowe i bardziej merytoryczne

Jeszcze 3 minuty czytania

MARTA ŻAKOWSKA: Jesteś członkinią dwóch think-tanków miejskich, które pracują nad tegoroczną edycją festiwalu Warszawa w Budowie. Jeden poświęcony jest kwestii planowania urbanistycznego po 1989 roku, drugi – niepartycypacji. Pracujecie od ponad pół roku. Co ma być efektem Waszej pracy?
JOANNA ERBEL: Przede wszystkim przygotowanie materiałów do wystawy, którą w październiku będzie można oglądać w holu Szkoły Głównej Handlowej. Pracujemy też nad materiałami do magazynu MSN Warszawa w Budowie, którego pierwszy numer będzie towarzyszył wystawie. Od kilku miesięcy pracujemy w interdyscyplinarnych grupach, żeby maksymalnie szeroko podejść do tematu. Think-tank nowoładowy, odpowiedzialny za analizę planowania urbanistycznego po 1989 roku, składa się z architekta, architektki oraz socjolożek. Prosimy również o komentarz różne ekspertki i ekspertów. Wywiady z nimi systematycznie pojawiają się na blogu WWB. Z kolei think-tank partycypacyjny składa się z socjolożek i socjologów oraz urzędniczki. Zdecydowaliśmy się zaprosić do współpracy Ulę Majewską z urzędu Śródmieście w Warszawie, żeby wyjść poza ramy świata sztuki i nauki. Realizując interdyscyplinarne projekty na styku pola sztuki i nauki, mówimy w zasadzie jednym językiem, co ułatwia nam współpracę, ale sprawia, że wielu rzeczy – na przykład ograniczeń wynikających z samej konstrukcji urzędu – nie widzimy. Utrudnia to też realizację projektów, bo nasze pomysły i tok myślenia bywają niezrozumiałe dla osób pracujących w urzędach miejskich. Poza tymi dwoma think-tankami w ramach Warszawy w Budowie działają jeszcze dwa: jeden zajmujący się mieszkalnictwem, który przypomni alternatywne sposoby myślenia o kwestii mieszkaniowej, drugi – postmodernistyczną architekturą, a konkretnie kolonialnym doświadczeniem polskich architektów.

Tego typu think-tanki są innowacją poprzednich edycji WWB. Podczas tegorocznej edycji będzie znacznie mniej projektów artystycznych w przestrzeni publicznej. Sebastian Cichocki twierdzi, że trzecia edycja festiwalu bierze na warsztat Warszawę jako przestrzeń warunkującą artystyczne ingerencje.
Tak, tegoroczna edycja pod tym względem różni się znacznie od poprzednich. Głównym elementem WWB3 jest próba całościowego spojrzenia na przemiany, które zaszły w Warszawie w ciągu ostatnich dwudziestu lat; właśnie przez pryzmat tych czterech kwestii, którymi zajmują się think-tanki. Zmiana w podejściu do projektowania festiwalu jest ciekawa również dlatego, że przez konstrukcję WWB3 Muzeum jasno daje do zrozumienia, że nie tylko jest przestrzenią ekspozycyjną czy instytucją prowadzącą działalność edukacyjną, ale aktorem społecznym, który wytwarza wiedzę o mieście i zabiera głos w kwestiach polityki miejskiej. Jest rodzajem miejskiego think-tanku, zakorzenionego w polu sztuki i korzystającego z potencjału, jaki daje badanie przestrzeni za pomocą interwencji artystycznych. Jako socjolożka miasta pokładam dużo nadziei w tym nowym kierunku działań.

Joanna Erbel

Ur. 1984, socjolożka, fotografka, aktywistka. Kuratorka Nowych Sytuacji 2011. Członkini think-tanków w ramach festiwalu MSN – Warszawa w Budowie 3. Pisze doktorant w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego na temat roli aktorów nie-ludzkich w przemianie przestrzeni miejskich. Członkini Krytyki Politycznej, współzałożycielka Stowarzyszenia Duopolis. Pracuje jako socjolożka w procesach konsultacji społecznych, używając metod z pola sztuki. Co czwartek publikuje felietony o przestrzeni miejskiej na witrynie www.krytykapolityczna.pl. Po mieście porusza się głównie rowerem. Mieszka w Warszawie i Poznaniu.

Czy jesteś zadowolona z pracy tych konkretnych think-tanków?
Generalnie tak. Szczególnie w przypadku think-tanku zajmującego się kwestią partycypacji. Kilka miesięcy temu zdecydowaliśmy się skupić nie na samych technologiach partycypacji i nie na nowych lepszych rozwiązaniach, ale właśnie na ograniczeniach i prawie do partycypacji. Mimo, że kierunek był ustalony od początku, to przez to kilka miesięcy musieliśmy kilkakrotnie zmieniać kurs, reagując na kolejne teksty, projekty, publikacje czy decyzje polityczne – jak np. niekonsultowane decyzje o podwyżkach biletów ZTM oraz prywatyzacji SPEC, które zapadły bez uprzedniej debaty. Przeczy to wizerunkowi Warszawy jako miasta, które chwali się coraz szerszym zasięgiem konsultacji. Mam nadzieję, że nasze działania wpłyną na dyskusję. Jeśli chodzi o kwestię planowania urbanistycznego po 1989 roku, było znacznie trudniej, bo to tak szeroki temat, że konieczne są mocne uproszczenia. Ale wydaje mi się, że udało nam się z tego wybrnąć.

Praca w grupie nie zawsze jest łatwym doświadczeniem. W końcu think-tanki miejskie są nową formą pracy w Polsce. Czy pojawiły się jakieś trudności?
Oczywiście w czasie współpracy doszło do serii konfliktów, które pewnie były nie do uniknięcia w tak zróżnicowanym zespole. Działanie w ramach muzeum jako formy miejskiego think-tanku to formuła, która jest nowa dla nas wszystkich. Nie mieliśmy wcześniej podobnych doświadczeń ani lokalnych wzorów, na które moglibyśmy się powołać; jedynie serię wyobrażeń opartą głównie na tym, w jaki sposób wydaje nam się, że działają podobne instytucje w innych miastach, np. MACBA w Barcelonie czy SALT w Istambule. Wchodziliśmy do think-tanków z różnymi fantazjami odnośnie ich działania, a więc i często odmiennymi oczekiwaniami co do końcowego efektu pracy. Jako socjolożka wyobrażałam sobie, że jednym z efektów będzie – poza wystawą – wytworzenie materiałów bardziej „naukowych”. Kuratorzy – odwrotnie. W końcu okazało się, że magazyn „Warszawa w Budowie” będzie miał charakter bardziej popularyzatorski niż naukowy. I pewnie dobrze, bo dzięki temu może trafić do szerszego grona odbiorczyń i odbiorców.

fot. K. ViscontiW tym roku kuratorowałaś projekt Nowe Sytuacje w ramach Festiwalu Malta w Poznaniu, także nastawiony na badanie przestrzeni miejskiej. Czym się różni programowanie kolektywne od działania samodzielnej kuratorki?
Praca przy Nowych Sytuacjach była znacznie łatwiejsza. Fundacja Malta dała mi wolną rękę i byłam jedyną osobą, która podejmowała merytoryczne decyzje. W Nowych Sytuacjach – inaczej niż w przypadku WWB – nie było dyskusji w grupie. Wszystkie kwestie negocjowałam indywidualnie z zaproszonymi artystkami i artystami. Proponowałam pewne ramy (aby projekty odnosiły się do głównego tematu NS, jakim była kwestia wykluczenia), po czym – jak wiesz z własnego doświadczenia – dawałam wam wolną rękę. Z kolei w przypadku WWB jestem szefową think-tanku dotyczącego partycypacji i członkinią think-tanku o planowaniu po 1989 roku. Mam więc pewną dozę autonomii, jeżeli chodzi o wybór współpracownic i współpracowników w pierwszym przypadku, w drugim zaś proponuję różne rozwiązania. Jednak ostateczne decyzje podejmują kuratorzy WWB3 – Sebastian Cichocki i Tomasz Fudala. I musimy się im podporządkować. Albo zawiesić prace, żeby czekać na pewne decyzje. Czasami podział kompetencji w WWB3 nie był dla mnie jasny. Generalnie więc Nowe Sytuacje traktuję – chociaż współpracowałam z wieloma osobami – jako indywidualny projekt, podczas gdy praca przy WWB3 jest działaniem stricte zbiorowym w dość płynnych ramach, co ma swoje zalety, ale czasami prowadzi również do chaosu, który paraliżuje działania.

Co było największym utrudnieniem podczas pracy nad WWB?
Niestety, jak we wszystkich próbach wytwarzania wiedzy o solidnych podstawach, wpadliśmy w pułapkę logiki projektowej. Przez te kilka miesięcy nie mogliśmy rzucić wszystkiego i skupić się tylko i wyłącznie na WWB, po pierwsze dlatego, że nie było na to pieniędzy. Nie mogliśmy zrezygnować z innych zajęć, dzięki którym się utrzymujemy. Po drugie – bardzo możliwe, że nie bylibyśmy w stanie.
Podstawą bezpieczeństwa finansowego w pracy freelancerki jest multi-tasking, czyli umiejętność (a z tym łączy się psychologiczna potrzeba) angażowania się w więcej niż jeden projekt naraz, by mieć nadzieję na utrzymanie płynności finansowej. W efekcie żadnemu z nich nie można poświecić się czasowo w stu procentach i to też jest coś, z czym musieliśmy sobie radzić. Co więcej, jeśli pojawiają się konflikty, to mamy skłonność do większego zaangażowania w inne projekty, w których akurat jest mniej napięć.

Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie jakiś alternatywny system, który tego typu problemom mógłby zaradzić?
Optymalnym rozwiązaniem byłoby mniej projektów za więcej pieniędzy. Wymagałoby to jednak zmiany logiki finansowania. Bardzo często projekty, które robimy naraz, są finansowane z tego samego źródła i realizowane we współpracy z tymi samymi osobami. Logika współczesnego systemu jest jednak taka, że ceni się przede wszystkim liczbę projektów. Z punktu widzenia władz miasta lepiej wygląda, jeżeli zrealizują czterdzieści krótkoterminowych projektów niż trzy długofalowe i bardziej merytoryczne. Punktowe interwencje mają swoje zalety, ale aby produkować wiedzę i rozwiązywać trudniejsze kwestie społeczne – jak na przykład walka z wykluczeniem czy włączanie nieuprzywilejowanych grup społecznych – potrzebne jest strategiczne, długofalowe myślenie, a tego nie załatwi kilkumiesięczny projekt.

Wróćmy do zagadnień, którymi zajmujesz się w think-tankach. Jak wyglądać powinien nowy ład związany z planowaniem przestrzennym w Warszawie?
Dużym wyzwaniem dla miasta jest z jednej strony tworzenie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, z drugiej zaś włączanie do nich potrzeb obecnych i przyszłych mieszkańców i mieszkanek danego terenu. Obecnie najpierw podejmowane są pewne decyzje infrastrukturalne, np. budowa Mostu Północnego czy Stadionu Narodowego, a dopiero potem – często na skutek protestów społecznych – władze miasta udzielają głosu mieszkankom i mieszkańcom. Niestety wtedy jest już za późno na realne zmiany. W przypadku partycypacji tematem, który wydał nam się kluczowy, jest wskazanie na prawo do niepartycypacji. Władze miasta powinny tak rządzić, żeby zabezpieczać interes wszystkich mieszkanek i mieszkańców, a nie tylko tych, które/którzy o nie walczą. Bo chociaż coraz więcej jest konsultacji społecznych, nadal to głównie klasa średnia bierze w nich udział. Najbardziej wykluczeni pozostają wykluczeni.

O czym marzysz, w kontekście efektów WWB3?
Chciałabym, żeby WWB3 była początkiem Muzeum Sztuki Nowoczesnej jako miejskiego think-tanku. Żeby MSN zaczęło postrzegać siebie, ale również było postrzegane jako jedna z instytucji produkujących wiedzę o mieście i stało się punktem kontaktowym, do którego można przyjść z ulicy, jeżeli ma się problem... Wiele osób nie wie do kogo się zgłosić, żeby dostać pozwolenie na namalowanie muralu, jak założyć spółdzielnię mieszkaniową, czy zorganizować piknik w parku.

Warszawa, sierpień 2011


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.