W przypadku Deleuze’a mamy zawsze do czynienia z autonomiczną książką – żadnych zbiorów pism pozostałych lub artykułów towarzyszących. Przetłumaczona właśnie na język polski „Logika sensu”, podobnie jak „Różnica i powtórzenie”, stanowi punkt zwrotny w jego dziele. Poprzedzające ją książki to niemal wyłącznie studia o charakterze monograficznym – poświęcone powszechnienie uznanym filozofom (kolejno: Hume'owi, Nietzschemu, Kantowi, a wreszcie Spinozie) lub pisarzom, o których dobrze jest pisać (Proust, Sacher-Masoch i Sade). Stanowią one manifestację szczególnej taktyki lektury świętobliwych dzieł, a także specyficzną waloryzację figur, tendencji czy nurtów współtworzących historię filozofii.
Gilles Deleuze, „Logika sensu”. Przeł. G. Wilczyński,
PWN, Warszawa, 446 stron, w księgarniach
od września 2011Deleuze przejawia skłonność do refleksji nad koncepcjami tych filozofów, którzy – w jego optyce – sprzeciwiali się dominującej na uniwersytetach tradycji racjonalistycznej („między Lukrecjuszem, Hume'em, Spinozą i Nietzschem istnieje, moim zdaniem, tajemna więź, wynikająca z krytyki tego, co negatywne, z kultury radości, z niechęci do wnętrza, z uznania odrębności sił i relacji, z praktyki demaskowania władzy itd.”). Natomiast przyjmowana przezeń taktyka czytania dzieł filozoficznych, czy może raczej historii filozofii w jej poszczególnych odsłonach, już w punkcie wyjścia daleka była od akademickiej ortodoksji, wręcz stanowiła formę obrony przed nią, a także przepracowywała i przezwyciężała jej wpływy we własnym myśleniu. Deleuze: „traktowałem historię filozofii jako coś w rodzaju stosunku analnego albo – co na jedno wychodzi – niepokalanego poczęcia. Wyobrażałem sobie, że zachodzę autora od tyłu i robię mu dziecko – to jego dziecko, choć monstrualne. Bardzo ważne, aby było właśnie jego dzieckiem, ponieważ autor musi rzeczywiście mówić to, co mu przypisuję. Monstrualność jest jednak równie konieczna; potrzebne są wszelkiego rodzaju decentracje, zachwiania, załamania i tajemnicze aluzje”.
Całe dzieło Deleuze'a, od jego pierwszej książki poświęconej empiryzmowi, aż po napisaną wspólnie z Guattarim, „Co to jest filozofia?”, przenikają wciąż te same punkty osobliwości, tendencje i sposoby myślenia. Choć jego styl eksploduje dopiero w ramach współpracy z Guattarim, czy też – co na jedno wychodzi – po doświadczeniu '68 roku. Zgodnie z tą perspektywą etap monografii, „Różnica i powtórzenie”, a zwłaszcza „Logika sensu”, stanowią zapis wysiłków Deleuze'a, który stopniowo i uparcie przedziera się przez blokującą twórczą działalność (auto)cenzurę, tożsamą z decorum implementowanym każdemu licealiście i studentowi przez akademickie nauczanie historii filozofii („Należę do pokolenia, jednego z ostatnich pokoleń, które zamęczono na śmierć historią filozofii. Historia filozofii pełni w obrębie myśli funkcję jawnie represyjną: […] «Nie ośmielisz się przecież wypowiadać we własnym imieniu, skoro nie czytałeś tego czy tamtego, tego o tamtym, tamtego o tym»”).
„Logika sensu” czytana być może właśnie jako zapis procesu uwalniania się od ograniczających samą możliwość myślenia okowów, narzucanych przez wymogi Akademii (jednym z jej imion pozostaje bez wątpienia strukturalizm, innym zaś – psychoanaliza), w stronę charakterystycznej dla późniejszych studiów aktywności pojęciotwórczej, odważnych i zaskakujących odniesień literackich, a przede wszystkim nieoczekiwanych i oryginalnych rozwiązań kompozycyjnych i językowych, dalekich od dyskursu, w jakim zwykliśmy słuchać (bo przecież nie rozmawiać) o problemach filozoficznych.
Pisana przy okazji pracy nad „Różnicą i powtórzeniem” (rozprawą nazywaną czasem traktatem ontologicznym Deleuze'a), „Logika sensu” poświęcona jest podwójnej problematyce struktury oraz genezy sensu. Problem struktury sensu analizowany jest przez Deleuze'a poprzez konfrontację twórczości Lewisa Carrolla, przede wszystkim przygód Alicji, z filozoficznymi teoriami stoików – punktem spotkania jest oczywiście paradoks, nonsens. Mamy tu do czynienia z typowym dla inspirujących się analizami Canguilhema myślicieli należących do „pokolenia '68” ruchem teoretycznym: objaśniać normalne przez patologiczne, sens poprzez nonsens.
Natomiast problematykę genezy sensu ujmuje Deleuze w kontekście psychoanalizy, w mniejszym stopniu zgodnej z klasyczną wykładnią Freuda, w większym zaś inspirowanej koncepcjami Melanie Klein. W przypadku obu serii – struktury i genezy – widać wyraźnie charakterystyczne dla sposobu myślenia Deleuze'a figury (jak choćby nacisk kładziony na kategorie takie jak proces, afirmacja i różnica, odrzucenie zaś odpowiednio substancji, negacji i tożsamości), jednocześnie jednak obie serie stanowią dobitną manifestację ograniczeń, wiążących się z dominującymi tradycjami: skoncentrowanym wokół problematyki języka strukturalizmem oraz kostniejącą w ortodoksji psychoanalizą.
W tym kontekście opublikowaną w 1969 roku „Logikę sensu” uznać można za ostatni gest podległości wobec zasad dystrybucji kapitału symbolicznego w polu akademickim – w tym samym roku Deleuze rozpoczyna pracę na eksperymentalnym uniwersytecie Paris VIII, słynnym Vincennes, gdzie wykładają między innymi Foucault, Guattari czy Judith Miller, córka Lacana. Trzy lata później publikuje, wraz z Guattarim, pierwszy tom „Kapitalizmu i Schizofrenii”, zatytułowany „Anty-Edyp”, w którym dokonuje radykalnego już zerwania z dyskursem akademickiej historii filozofii, a w jego miejsce wprowadza – krytyczną zarówno wobec strukturalizmu, jak i psychoanalizy – koncepcję maszynizmu (ontologiczne pytanie: „co to jest?” zostaje zastąpione przez: „jak to funkcjonuje?”) oraz pierwotnie społecznego charakteru wszelkich inwestycji pragnienia.
Problemy, które dotychczas dochodziły do głosu w dziele Deleuze'a niejako przy okazji, wyłożone zostają wreszcie za pomocą specjalnie dla nich stworzonych pojęć, zaś blokowany dotychczas przez wymogi tradycji potencjał zostaje twórczo uwolniony w rewii języka, który z jej punktu widzenia uznać można za niegodny i dziwaczny, czasem obsceniczny. „Logika sensu” zapowiada ów niezwykły przełom. Można oczywiście w towarzystwie małej dziewczynki przemierzać rezonujące ze sobą serie i polować na Żmirłacze, lub inne słowotoboły, ale dopiero wyjście na spacer z Artaudem lub Schreberem przemieni serie w strumienie.
Cytaty pochodzą z „Listu do surowego krytyka”.