Kontury kulgresu. Napisz swój test na szóstkę.

Kto nudził na Kongresie Kultury? Jakie były pozytywne i negatywne zaskoczenia? Co o Kongresie powiedzieliby przybysze  z kosmosu? „Dwutygodnik” pyta siebie i swoich Autorów

Jeszcze 5 minut czytania

Po eksploatującym łamy gazet, ekrany monitorów i kanały komunikatorów Kongresie Kultury Polskiej postanowiliśmy przekroczyć radujący nas ton ironicznopochodny dwutygodnikowego psiego bloga. Tym razem – jak w porządnej szkole – sami wypełniamy kwestionariusz i zachęcamy się do konstruktywnego komentarza wrześniowych krakowskich narad. Niech to będzie nasze résumé. Egzekucja postulatów realizowana na bieżąco tutaj.

Nr 1
JAK BYŁO NA KONGRESIE?

Czasem słońce, czasem deszcz.
(Tomasz Cyz)

Słabo – bo skoro Kongres miał być impulsem do zmian, to oczekiwałem rozmów o przyszłości. Niestety, było inaczej – ktoś zapomniał przewietrzyć Auditorium Maximum i nad większością paneli unosił się zapach stęchlizny. Nieźle – bo to, co napisałem powyżej, to dominujące, ale nie jedyne wrażenie z Kongresu. Obok rozważań dla mnie nieco archaicznych, pojawił się np. panel o digitalizacji, a w panelu o prawie autorskim znaleźli się nie tylko reprezentanci twórców i organizacji zbiorowego zarządu, ale też (fakt, że zakrzyczany przez tych pierwszych) Jarek Lipszyc, który mówił o potrzebie radykalnych reform i niemożności utrzymania status quo. Skoro bowiem państwo łoży na kulturę, dlaczego utwory dofinansowywane z naszych wspólnych środków nie mogą trafiać do domeny publicznej wcześniej, niż produkcje finansowane ze środków prywatnych?
(Mirek Filiciak)

Było dobrze, choć na wszystko brakowało czasu.
(Zofia Król)

Nadspodziewanie interesująco.
(Maria Poprzęcka)

Na Kongresie było ciekawie, chociaż nie jestem pewna, czy w znaczeniu jakie założyli sobie organizatorzy. Ciekawe było obserwowanie wyłaniającej się z kongresowych debat wizji kultury, na którą składał się z jednej strony program Kongresu – dobór tematów, osób, a z drugiej realizacja tego programu – sposób rozmowy, argumentacji.
(Julia Skórzyńska-Ślusarek)

Fałszywie i nieefektywnie.
(Beata Stasińska)

Kongresowo. Kongres jest jedną możliwą formą takiego wydarzenia, odpowiadającą dość tradycyjnie rozumianej kulturze. W XXI wieku potrzebujemy trochę innej formuły niż ta, która sprawdziła się w wieku XX. Potrzebujemy również rozmów o kulturze w formacie bazaru, zbiegowiska, show, rozmowy kawiarnianej, i tak dalej. Problem był w dużej mierze natury formalnej, a winne jest wiele osób, które zabierały głos (albo może po prostu kultura, w której się wychowały?). Tak więc zamiast porywających wizji kultury na najbliższe dekady słuchałem narzekań na stan obecny, akademickich diagnoz i deklaracji partykularnych interesów. Do tego należy dodać wystąpienia rozpoczynane od definicji pojęć, skonstruowane niczym solidny argument logiczny, i wszechobecne wystąpienia czytane z kartek. Sesje tematyczne mogły być okazją do tak potrzebnej debaty (przynajmniej między kilkoma panelistami) – a były zazwyczaj ciągami indywidualnych wystąpień. (Przynajmniej te, w których uczestniczyłem – osiem sesji naraz uniemożliwiało uzyskać szersze spojrzenie). W sesji o kulturze w życiu codziennym po wystąpieniach trzech autorów reportu na panelowy temat, trzech pozostałych panelistów nie odniosło się do raportu słowem, a jeden wykorzystał swój czas, by lobbować na rzecz edukacji muzycznej (skądinąd kwestii ważnej). Do tego oczywiście brak możliwości pytań z sali czy dyskusji z panelistami. Zdaję sobie sprawę, że to norma na konferencjach – ale w tym wypadku była ona wyjątkowo bolesna. Nie miałem bowiem wrażenia, że uczestniczę w twórczej debacie, której potrzebuje kultura w czasach zmiany.
(Alek Tarkowski)

Dziecictwo, rys. niczeroPolitycznie i symbolicznie. Byliśmy świadkami swoistego rytuału, skombinowanego z przedstawicieli różnych środowisk, interesów i światopoglądów.
(Katarzyna Tórz)

Smutno i przerażająco.
(Katarzyna Wielga)

I śmieszno, i straszno. Chociaż zgadzam się, że środowiska kabaretowe były niedoreprezentowane.
(Tajemniczy Anonim)




Nr 2
NAJBARDZIEJ POZYTYWNE ZASKOCZENIE. CO I DLACZEGO?

Chęć dyskusji. Potrzeba zmiany i działania. I ilość podpisów za 1% na kulturę w budżecie państwa.
(Tomasz Cyz)

Pewnie powinienem tu napisać, że rozmaite petycje, listy i komitety, powstające podczas Kongresu w geście słusznego sprzeciwu. Bo oczywiście trzeba odpolitycznić telewizję, tak jak trzeba zwiększyć nakłady na kulturę (podobnie jak nakłady na naukę, służbę zdrowia, itd.). To co napiszę zapewne nie będzie popularne, sądzę jednak, że na pozytywne zaskoczenie przyjdzie jednak jeszcze poczekać – do momentu, w którym te inicjatywy pokażą, że ich żywot jest dłuższy od kongresowej przerwy na posiłek.
(Mirek Filiciak)

Agnieszka Holland, która zaczęła od przestawiania stołów, przekształcania sztywnej przestrzeni „debaty” w przyjazną przestrzeń rozmowy. I związane z tym poczucie, że jakoś wpisujemy się w kongresową tradycję, nawiązujemy łączność z Kantorem z 81 roku, który zaczął od zmieniania inscenizacji. I że to jednak ludzie kultury są tu gospodarzami, wbrew obawom.
(Zofia Król)

Bez celebry, autentyczne dyskusje i spory, nawet dramatyczne (Balcerowicz vs Mencwel).
(Maria Poprzęcka)

Pozytywnym zaskoczeniem była pewna autonomia pojedynczych paneli, które wyzwoliły się spod kurateli tonu sesji plenarnych. Takim panelem był np. panel Andrzeja Przywary, w trakcie którego odbyła się ciekawa i zróżnicowana rozmowa na temat relacji artysta – rynek. Myślę, że to pokazało też, gdzie tak naprawdę dzieje się ów twórczy ferment. Ma on często kierunek oddolny, patrząc na kulturę, powinniśmy o tym pamiętać. To było bardzo znamienne – oficjalny ton sesji głównych, z których niewiele wynikało, i „żywy” ton mniejszych sympozjów.
(Julia Skórzyńska-Ślusarek)

Spotkanie ludzi, którzy nie zamierzają tego dłużej znosić.
(Beata Stasińska)

Może to drobnostka, ale przypadkiem, w przerwie, na korytarzu, poznałem Andrzeja Kałę, który we Wręczycy Wielkiej prowadzi orkiestrę dętą dla kilkudziesięciu dzieci. Opowiedział mi na poczekaniu o tym, jak uczą dzieci grać, jak naprawiają dla nich stare instrumenty. Było to chwilę po panelu, w którym usłyszałem, że kultura wiejska to jedynie szmatławe książki i płyty CD z disco polo kupowane w wiejskich sklepach, a internet to kloaka. Kontrast był zaskakujący – pozytywnie. Żałuję, że Kongres nie dawał szansy poznać więcej takich codziennych przykładów – a jeszcze bardziej usłyszeć orkiestrę dętą z Wręczycy Wielkiej.
(Alek Tarkowski)

Kongres zaistniał w świadomości przekraczającej niszę środowisk, stał się Wydarzeniem. Organizatorzy umożliwili też uczestniczenie w nim internautom, co bardzo zwiększyło grono partycypujących. Dodatkowo: zaproszenie do debat gości spoza Polski.
(Katarzyna Tórz)

Mobilizacja co bardziej otwartych umysłowo przeciw starodawnym podziałom na wysokie-niskie, elitarne-popularne, instytucjonalne-nieinstytucjonalne.
(Katarzyna Wielga)

M. Boni. Bo śpiewał.
(Tajemniczy Anonim)

Nr 3
NAJBARDZIEJ NEGATYWNE ZASKOCZENIE. CO I DLACZEGO?

Sprowadzenie problemów i wyzwań kultury do sprawy mediów publicznych.(Tomasz Cyz)

Nie, nie prof. Balcerowicz – którego wystąpienie próbuję sobie zracjonalizować w ten sposób, że chodziło o zmiękczenie uczestników Kongresu przed wystąpieniem prof. Hausnera. Negatywnym zaskoczeniem było właśnie to, że nic z tego „zmiękczania” nie wyszło – zamiast rzeczowej dyskusji z planem, który według mnie na nią zasługuje, dostaliśmy nazbyt emocjonalne wystąpienie ministra Dąbrowskiego, które można streścić w słowach „Polacy, płaćcie na kulturę więcej i nie pytajcie, co się z tymi pieniędzmi stanie, bo kultura jest sferą, której nie da się wpisać w rubryczki”. Jako podatnik wolałbym, żeby jednak spróbowano.
(Mirek Filiciak)

Starsi profesorowie i nie tylko, którzy nie zauważyli ostatnich 50 (a może 100) lat w kulturze. Mówią banałami, patetycznymi zwrotami z kiepskiej literatury XIX wieku, zmieniać chcą to, co już zostało zmienione bez ich udziału, prawdziwych potrzeb nie zauważają. Ze zdziwieniem – i zaniepokojeniem! – odkrywają na przykład „zacieranie się granic między kulturą wysoką i masową”. Zachęcają do wspierania kultury tylko najwyższej, dzieł „wybitnych”, powstałych w wyniku wyjątkowego przypływu natchnienia…
(Zofia Król)

Anty-kongres na Podgórzu ograniczył się do narzekania we własnym gronie.(Maria Poprzęcka)

Najbardziej negatywnym zaskoczeniem było powierzchowność dyskusji, która obyła się na sesji plenarnej 1. Po poprzedzającej Kongres gorącej debacie na temat reformy systemu finansowania kultury w Polsce, spodziewałam się, iż dyskutować będziemy na temat realnych rozwiązań, które doprowadziłyby z jednej strony do zwiększenia środków przeznaczonych na kulturę – zarówno tych pochodzących z dotacji publicznych, jak również z zaangażowania sektora prywatnego – a z drugiej do włączania coraz większej części społeczeństwa do uczestnictwa w kulturze poprzez aktywizację środowisk lokalnych – gmin, samorządów, itd. Czyli, z jednej strony: finansowanie kultury, a z drugiej, jak to połączyć w przemyślanym systemie finansowania z maksymalnymi korzyściami społecznymi – aktywizacją, integracją, edukacją. Takiej dyskusji jednak nie było. Zamiast tego mogliśmy słuchać o wzajemnym niezrozumieniu artystów i ekonomistów, w przemówieniach, w których dominowały wielkie hasła i małe konkrety.
(Julia Skórzyńska-Ślusarek)

Nasza naiwność i spryt polityków.
(Beata Stasińska)

Sympozjum o statusie prawnym twórcy i dzieła sztuki – czyli o prawie autorskim. Jarosław Lipszyc przedstawił na początku mocny, kontrowersyjny głos za reformą systemu praw autorskich. Zamiast podjąć dyskusję, duża część panelistów poświęciła jednak czas na prezentację swoich partykularnych postulatów, punktów widzenia i bolączek. Jeden panelista najpierw emocjonalnym tonem nazwał Lipszyca bolszewikiem, po czym przeszedł do omawiania trudności swojego stowarzyszenia związanych na przykład z opłatami VAT. Przewidziano wprawdzie czas na głosy z sali – ale lista zabierających głos była wcześniej ustalona, więc nie było jednak szansy na żywą dyskusję. A niemal każda osoba, której udzielono głosu, była przedstawicielem stowarzyszenia branżowego, a w ręce trzymała przygotowane kilkustronicowe pismo z postulatami do władz. Mniejsza o to, jakie paneliści mieli poglądy. Sympozjum to pokazało, że tak potrzebna rozmowa na temat przyszłości prawa autorskiego, między twórcami, pośrednikami i odbiorcami, nie jest możliwa. Debatę na Kongresie, tak jak i zresztą w rzeczywistości, zdominowały wąskie i partykularne interesy: niegotowe rozmawiać z innymi, myślące archaicznie, a wszelkie próby zmiany porównujące natychmiast do XX-wiecznego totalitaryzmu.
(Alek Tarkowski)

Ignorancja i zamknięcie na to jak różnorodna jest kultura, próba upolitycznienia debaty na poziomie żenującego publicystycznego programu w telewizji, wszystko jedno jakiej. Brak wysokiej intelektualnej poprzeczki, megalomania niektórych monologistów, brak realnego dialogu.
(Katarzyna Tórz)

Polskie środowisko „kulturalne” tkwi umysłowo w podziałach „my-oni” rodem z 89 roku. Najgorsze, że dotyczy to również młodych. Na to próbuje się nałożyć myślenie o „przemysłach kultury”, co w niedługim czasie doprowadzi do zastosowania ekonomicznych wskaźników efektywności w ocenie przedsięwzięć kulturalnych.
(Katarzyna Wielga)

M. Boni. Bo fałszował.
(Tajemniczy Anonim)

Nr 4
KOGO ZABRAKŁO A KTO (SIĘ) NUDZIŁ?

Czasem nudziliśmy się wszyscy. Zabrakło ludzi muzyki przy głównych panelach (tym prowadzonym przez Agnieszkę Holland i tym podsumowującym).
(Tomasz Cyz)

Zabrakło NGO-sów. Był to brak tym bardziej znaczący, że ogólnym problemem całości było przegadanie – zbyt wiele paneli, zbyt wielu mówców, zbyt mało czasu na dyskusję. Domyślam się, że chodziło o to, żeby nie urazić żadnego ze środowisk, co chwilami przynosiło efekty komiczne, kiedy kolejni mówcy wyciągali kartki z listami kierowanych do ministra życzeń danej grupy zawodowej. Skoro więc wśród tych, którzy pojawili się przy „stolikach”, nie było przedstawicieli organizacji pozarządowych, to można domyślać się, na ile istotna jest ich rola w oczach organizatorów. I zupełnie nie przekonują mnie wypowiedzi ministra Zdrojewskiego, że na Kongresie była ponad setka osób z NGO-sów. Żadna z nich nie została zaproszona do panelu, czyli w praktyce nie miała szans na zabranie głosu.
(Mirek Filiciak)

Wszyscy wiedzą, że zabrakło Tuska. A nudził co drugi panelista. Raziła nieumiejętność zamknięcia się w wyznaczonym czasie i niesprawność prowadzących rozmowy w utrzymywaniu odpowiedniej dynamiki dyskusji. A także często – brak wniosków.
(Zofia Król)

Zabrakło kultury pozainstytucjonalnej, na co wskazywano od pierwszych posiedzeń rady programowej, ale nie pomogło.
(Maria Poprzęcka)

Zabrakło oczywiście widocznej reprezentacji środowisk niezależnych zajmujących się kulturą. I w tym kontekście można powiedzieć, iż najbardziej nudził profesor Ryszard Legutko, który przedstawił zupełnie już anachroniczną wizję kultury idealnej– elitarnej i zcentralizowanej. Jego wypowiedź była powtórzeniem znanych od dawna haseł o strasznym upadku Kultury, złożonej na ołtarzu globalizacji, unifikacji, i tych wielu innych słów kluczy, których tak chętnie się w dzisiejszym dyskursie nadużywa. Na szczęście świetnie odniósł się do tego profesor Krzysztof Pomian, którego wypowiedź zarówno pod względem konstrukcji, jak i treści należała do jednej z najlepszych na Kongresie.
(Julia Skórzyńska-Ślusarek)

Przedstawicieli nauki i ministra oświaty, co zdradziło intencje organizatorów.(Beata Stasińska)

Zabrakło komiksów, gier komputerowych, hip-hopu, japońskiego anime, i tak dalej. Nudzili się więc pewnie ci, dla których to właśnie jest kultura.
(Alek Tarkowski)

Zabrakło twórców (pojawili się nieliczni) oraz teoretyków, którzy działają transwersalnie i tak też rozumieją współczesną kulturę. Nudzili się wszyscy, którzy nie chcieli tam być (a z jakichś powodów musieli) lub ci odrzucający archaiczne podziały na dyscypliny i posłuszne grupowanie się według zaproponowanego rozdzielnika.
(Katarzyna Tórz)

Brakowało ministerstwa edukacji i nauki. Brakowało, nawet w rozmowach, JAKICHKOLWIEK MNIEJSZOŚCI. Nudzili się wszyscy, dla których kultura to nie sekciarska dziedzina wymagająca wyłącznie więcej kasy, kasy, kasy…
(Katarzyna Wielga)

Premiera. Ministra Kultury. Ministra Finansów. Ministra Edukacji. Nudził M. Boni tłumacząc co to są zasoby ludzkie być może najcenniejszemu zasobowi ludzkiemu w Kraju.
(Tajemniczy Anonim)

Nr 5
WYOBRAŹ SOBIE, ŻE JESTEŚ ALIENEM I KONGRES TO TWOJE PIERWSZE SPOTKANIE Z KULTURĄ POLSKĄ. CO WIDZISZ?

Łzy w oczach Jerzego Feliksa Fedorowicza recytującego wiersz.
(Tomasz Cyz)

Na pewno nie obraz tego, co dzieje się poza ścianami Auditorium Maximum. Drzwi tego budynku zakrzywiały czasoprzestrzeń. Przenosiły do epoki, w której kulturę można było rozumieć jako kulturę wysoką, narodową i zinstytucjonalizowaną. Chwilami można było odnieść wrażenie, że najświeższą lekturą wielu uczestników była „Dialektyka Oświecenia” Adorno i Horkheimera, w szczególności rozdział poświęcony krytyce przemysłu kultury, narzędzia hegemonii rynku czy państwa. Przenosiły też w miejsce usytuowane obok tego, co dzieje się w polskiej kulturze, która – jak pokazuje choćby raport prof. Fatygi i prof. Burszty – funkcjonuje nie tylko w galeriach sztuki, ale i galeriach handlowych. Auditorium Maximum było więc arką, w której intelektualne elity rozmawiały głównie o swoim marzeniu o kulturze, nie o stanie faktycznym.
(Mirek Filiciak)

Dziwny rytuał, który polega na wychodzeniu po kolei na środek i wyrzucaniu z siebie dźwięków. A jeśli znam język polski, to wiem, że większość tych dźwięków nic nie znaczy i nie zda się na nic. Zauważam jednak też niektóre znaczące i ważne. I jeśli jestem mądrym alienem, to wiem, że czasem wystarczy tych kilka istotnych na tle ogólnego bełkotu, żeby taki cały rytuał miał sens.
(Zofia Król)

Bardzo dużo, bardzo ożywionych ludzi w różnym wieku, którzy bardzo dużo mówią.
(Maria Poprzęcka)

Widzę psa biegającego za własnym ogonem.
(Julia Skórzyńska-Ślusarek)

Rodzaj umysłowej gerontokracji.
(Beata Stasińska)

Myślę, że obcy w gruncie rzeczy zobaczyłby całkiem dobry obraz polskiej kultury – tej rozumianej szeroko, otaczającej nas dokoła, przejawiającej się w naszych zachowaniach. Zobaczyłby typowe dla nas trudności z wzajemnym dialogiem, hierarchicznie zorientowane myślenie typowe dla społeczeństwa postkolonialnego, silną orientację na przeszłość, i tak dalej.
(Alek Tarkowski)

Widzę Kraków i wszystko co się z tym wiąże.
(Katarzyna Tórz)

Jednorodną, narodową reprezentację, która dąży do kulturalnej oligarchii.(Katarzyna Wielga)

Śpiewającego krasnala.
(Tajemniczy Anonim)

Nr 6
A TERAZ ZADANIE SPECJALNE: SFORMUŁUJ JEDNOZDANIOWY, AMBITNY MANIFEST DLA POLSKIEJ KULTURY FUTURY.

Kulturo, nie licz na polityków.
(Tomasz Cyz)

Kultura nie może być sferą zastrzeżoną dla elit, narzędziem wykluczenia, dlatego państwo powinno uwzględnić w swoim mecenacie działalność amatorską, oddolną, stymulować ją poprzez edukację oraz ułatwienie dostępu do treści kultury, dzięki reformie prawa autorskiego uwzględniającej nie tylko interesy twórców, ale i dobro ogółu.
(Mirek Filiciak)

Żeby kultura była jajkiem na twardo, nie na miękko…
(Zofia Król)

Obchodzony właśnie jubileusz 100-lecia futurystów zniechęca do futurologii.(Maria Poprzęcka)

Kulturo Futury! Niech jajko odważniejsze będzie od kury!
(Julia Skórzyńska-Ślusarek)

Program minimum: 1% na kulturę w budżecie państwa.
(Beata Stasińska)

Kulturo, otwórz się!
(Alek Tarkowski)

Więcej (samo)wiedzy i pytania: po co to robimy.
(Katarzyna Tórz)

Każdy, kto zechce, może zostać kulturą polską – na tym może polegać jej siła.
(Katarzyna Wielga)

M. Boni albo Boney M – wybór należy do ciebie.
(Tajemniczy Anonim)

Udział wzięli: Tomasz Cyz – „Dwutygodnik”, NInA; Mirek Filiciak – medioznawca; Zofia Król – „Dwutygodnik”; Maria Poprzęcka – historyk sztuki, profesor UW; Julia Skórzyńska-Ślusarek – NInA; Beata Stasińska – Szefowa Wydawnictwa W.A.B.; Alek Tarkowski – socjolog kultury; Katarzyna Tórz – „Dwutygodnik”, NInA; Katarzyna Wielga – teatrolog, NInA; Tajemniczy Anonim - ???

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).