Część 2:
Próbuj wszystkich serków,
które są na półce

Rozmowa z Enenkiem

Dawniej niektórzy krzyczeli „nie daj się systemowi”. Teraz zgadzam się z następującym hasłem: „zabierz systemowi to, co najcenniejsze – siebie”

Jeszcze 3 minuty czytania

Dlaczego nie robisz już netartu i zamknąłeś stronę nnk.art.pl?
Nie był tak dobry, jaki bym chciał, żeby był.

Jaka jest Twoja definicja artysty?
Umiejętność sublimacji w sztuce przynależna jest niewielu. Całej reszty uważającej się za artystów nie warto traktować poważnie. Czy można być artystą, przerysowując cliparty z internetu, jak robiła pewna znana pani? Istnieją ludzie utalentowani, którzy nie nazywają się „artystami”, natomiast wśród „artystów” tylko niektórzy mają talent, dominują ci jego pozbawieni. Dopóki robiłem netart dla bezinteresownej przyjemności, nakręcając się młodzieńczą energią, było to uczciwe. Jednak w którymś momencie człowiek się starzeje i nie chce podpisywać czegoś, co tak naprawdę nie ma wysokiej jakości. Robi to nie w celu samoponiżania, ale dbając o brand osobisty, o własne poczucie wartości i sens tego, co robi.

Czy to wystarczająco istotny powód, aby zlikwidować małe projekty netartowe, które hostowałeś na nnk.art.pl?
Świat rozwinął się na tyle, że te projekty nie są już nikomu potrzebne. Kto miał z nich skorzystać, skorzystał, kogo miało nakręcić do działania, tego nakręciło, nie ma potrzeby sztucznego podtrzymywania muzeum, które do niczego się nie nadaje. Po prostu – kiedy spojrzałem na to, co robię, stwierdziłem, że swoją kreatywność i poczucie humoru wolę eksploatować gdzie indziej.

Gdzie?
W relacjach z ludźmi. Wolę przyjść do Ciebie i pożartować przez pół godziny. I tu moja kreatywność znajduje ujście.

Czyli zszedłeś ze skali makro na mikro?
Nie do końca. Pracując w reklamie, miałem do pewnego momentu złudną nadzieję, że to, co robię, zmieni kogokolwiek na to „dobre”. Niestety, obserwując świat, stwierdziłem, że nie ma na to najmniejszej szansy.

Czy skasowanie całej strony – znaczącego kawałka historii polskiego netartu – jest wyrazem Twojego ogólnego stosunku do przeszłości? Chciałbyś się od niej odseparować? Czy odnosisz to tylko do swoich działań na tym polu?
Niektórzy artyści palą swoje dzieła co pięć lat lub co pięć dni. Są rzeczy z przeszłości, o których chcę zapomnieć i takie, którymi się chwalę. Założyłem na Facebooku grupę Pveka, wrzuciłem tam z 60 najlepszych komiksów. Najbardziej z tej historii lubię właśnie Pveka, towarzyszyła mu wartość dodana w postaci bardzo fajnej kolaboracji z Tomkiem Harczukiem. Inne rzeczy w tej chwili powinny znajdować się w fanzinach – są śmieszne przez tydzień, potem ludzie o nich zapominają. A to trwało i trwało w swojej tysiącdziewięćsetdziewięćdziesiątośmiowości.

Boisz się resentymentu? Zafiksowania jednej emocji?
Tak, brak rozwoju oznacza cofanie się i pozostawianie kotwic w przeszłości.

Enenek:

od 1977 na świecie, od 1996 w internecie, do 2002 w netarcie, od 1996 w marketingu, do 2012 w granicach zdrowego rozsądku. Zarządza działem kreacji w spółce „360”. Emerytowany emoticon polskiego internetu.

Kotwice już puściły, odstawiłeś to, płyniesz dalej. Dokąd? Co majaczy na horyzoncie?
Całą energię, jaką miałem, poświęciłem na naprawę swojego podejścia społecznego. Z introwertyka stałem się ekstrawertykiem. Nareszcie, w większości przypadków, jestem w stanie rozmawiać z ludźmi. Jeśli chodzi o kreację, to poza pracą nie robię nic. Nie będę udawał, że chcę coś robić, skoro to mnie nie porusza. Nie mam takiej cierpliwości, żeby czekać, aż po dziesięciu latach robienia słabych rzeźb nagle zrobię ładną. Skoro więc te rzeczy, które robiłem, przestały podbijać mój parametr ego, bo moje ambicje rosły tak, a umiejętności tak, nie ma sensu tego robić. Dopóki nie zmienię swojego podejścia.

Czym dla Ciebie jest po latach Babilon?? Byłeś jego wielkim piewcą…
Kiedyś Babilon był opresyjnym systemem, niektórzy w niego wchodzili, niektórzy go kontestowali, niektórzy krzyczeli „nie daj się systemowi”. Teraz zgadzam się z następującym hasłem, które widziałem u kolegi na ścianie: „Zabierz systemowi to, co najcenniejsze – siebie”. Tandeta, prawda? Zrozumiałem jednak, że Babilon jest stanem umysłu, który ludzie mają w sobie. Przestałem już z nim walczyć (bo taka postawa jest brakiem wyboru), jednocześnie staram się bliskich mi ludzi uświadomić o tym, co się dzieje naokoło nich. Świadomość wolnościowa polega na tym, że można wybrać brak reklamy, konsumpcjonizmu, hedonizmu. Nie udało mi się jeszcze ani razu. To mogłoby w zasadzie być puentą całej tej rozmowy.

Czy możesz skonfrontować się z fragmentem ciekawego tekstu „Apteki”…
„Kiedyś na nich plułeś, a dziś im służysz, ty sprzedajna k@$*#”?

Tak.
„Tak łatwo jest się sprzedać, tak łatwo jest się sk@$*#”? Piosenka „Apteki” prezentuje dziecięce podejście. Nie bierze pod uwagę faktu, że największe szkody systemowi zadają ludzie w niebieskich kołnierzykach, bo kiedy na nich plujesz, to masz na nich mniejszy wpływ niż wtedy, gdy im służysz. Jeżeli chciałbyś podważyć system, musiałbyś się z nim zjednoczyć i go zsabotować.

Czy sugerujesz, że aktualny kryzys to właśnie ich robota?
W necie krąży wiele krótkich filmów, które tłumaczą, czyja to robota. Bardziej przeszkadza mi to, że na nich plułem, niż to, że im służę. Teraz mam większą świadomość tego, komu służę, niż kiedyś, plując na nich i zapieklając się w swoim podstroszonym kontraście. Jestem świadom systemu, mogę wybrać swoją drogę, pokierować ludźmi.

Ale czy służąc im, jesteś czysty moralnie?
Nie mam moralności. Chociaż staram się czynić dobro w danym momencie, w którym jestem. (Nie brzmi to przekonująco). Miałem inicjalny zestaw norm moralnych, nie udało mi się jednak poprzez własne życie udowodnić, że potrafię się ich trzymać.

Czyli jesteś cynikiem?
(cisza) W swojej pracy staram się robić niezłe reklamy dające ludziom oddech. Może spojrzą na nie i pomyślą: „to jest świetne, ładne, estetyczne”. Przy okazji sprzedawania karty kredytowej przypomnę konsumentowi, żeby kupił żonie kwiaty.

Kojarzy mi się to z pięknymi ideami społeczeństwa otwartego – myśl globalnie, działaj lokalnie. Ja na swojej linii produkcyjnej będę starał się moją robotę wypełniać jak najbardziej rzetelnie i uczciwie, ale o całości nie możemy myśleć, nie możemy nic z tym zrobić, bo to jest niedojrzałe.
Załóżmy utopijnie, że wychodzę stąd i zakładam Towarzystwo Dobrych Reklam. Odnosi ono sukces, wprowadzamy ustawę i reklamy stają się etyczne. Sprzedaż zup w proszku spada o 98%. Co z tym zrobisz? Reklama przestaje służyć swojemu celowi.

Sprzedajesz etycznie reklamę, bo mówisz, że nasza zupka jest pełna chemii, po tym będziesz łysy, twoje dzieci będą świeciły, a chińskie dzieci przez ciebie głodują…
…co więcej, opowiadamy to trzynastozgłoskowcem, na tle zachodzącego słońca wyrenderowanego w studiu w Londynie, w High Definition. Musi być HD, żeby potem było zakupowe ADHD.

Jakich reakcji i zachowań konsumenckich najbardziej obawiają się klienci i nadawcy reklam? Jaka jest najbardziej niepożądana reakcja na bodziec reklamowy?
Brak sprzedaży.

A nie obojętność?
Jej efektem jest brak sprzedaży. W starej przedinternetowej kulturze był to po prostu brak sprzedaży. Teraz następuje ciągłe współdzielenie się wiedzą. Zła reklama wyśmiewana jest na YouTubie. Ludzie nie kupują już każdej bajki i ideologii. Ostatnio próbowano wprowadzić napój – zieloną herbatę – która miała spalać 103 kalorie za każdym łykiem. Produkt został wycofany z rynku przez ruch społeczny w internecie, który powiedział „fuck off”. Czy reklamodawcy się tego boją? Raczej sytuacji, że reklama przejdzie bez echa lub zostanie wyśmiana.

Może sam rozgłos wystarczy.
Aby wyśmiać reklamę, ona musi być dobra. Tylko taka zostanie zauważona i dopiero potem, jeśli jest kłamliwa lub obrazoburcza, następuje wyśmianie. Są dwa targety – taki, który by kupił cokolwiek, i ten, który się obrazi i odejdzie.

Co z granicami prowokacji w reklamie? Czy pracując nad kampanią reklamową dla produktu X, ktoś bada, co w danej grupie odbiorców wywoła szok mentalny?
Nie wiem, czy są ludzie, którzy na poziomie briefu decydują się na reklamę szokującą. Myślę, że reklama szokująca nie musi być obrazoburcza, ale każda dobra reklama powinna być szokiem…

…kontrolowanym.
Każda taka reklama opowiada o produkcie za pomocą tekstu i wizualu w sposób, którego się do tej pory nie spodziewałeś, i po to, by wywołać emocje lub przełamać barierę zakupową. Są segmenty rynku, które z definicji decydują się na reklamę obrazoburczą. Ja na przykład nie lubię ich robić. Kiedy brakuje ci dobrych środków, używasz środków szokujących.

Kto bada granice?
Pracując w reklamie n-lat, wiesz, kto i jakie ma granice. Teoretycznie do dyspozycji są: strategia, badanie rynku, badanie innych brandów, analiza konkurencji, twoje pozycjonowanie vs. pozycjonowanie innych marek… Jeśli jesteś bystry – znasz poziom, do którego się możesz posunąć, wiesz, jakie obrazoburcze reklamy się robi, co twoje społeczeństwo jest w stanie przyjąć, znasz najnowsze skandale reklamowe, wiesz, na co cię stać.

W Ameryce zaatakowano szereg reklam, które wykorzystywały wątek samobójstwa – dobrze się sprzedawały, ale zostały skrytykowane przez różne środowiska.
Może to jest rzecz, z której nie powinno się śmiać, ale samobójstwo reklamuje się tak jak wszystko. Samobójstwo jest z jednej strony samobójstwem, z drugiej memem, który może zostać wyeksploatowany. Może sprzedać sznurek albo stołek. Cokolwiek. Możliwe, że masz rację, że są teamy, metodologie robienia reklam obrazoburczych, choć ja się z tym nie spotkałem.

Czy mógłbyś w skrócie powiedzieć, jak podchodzić do przekazów reklamowych, żeby „bariera przekazu” działała w sposób jak najbardziej efektywny?
Musisz sobie po prostu uświadomić, że bez tych wszystkich rzeczy przeżyjesz. Przywiązanie do marki? Moja rada? Nigdy tego nie rób. Próbuj wszystkich serków, które są na półce. Obojętne, czy oglądasz ich reklamy, czy nie. Zdecyduj sam, a nawet jak ci jakiś zasmakuje, to z przekory kupuj inne. Na pohybel.

Ja na przykład kupuję produkty marek, o których nigdy nie słyszałem.
Jesteś przyszłością reklamy. Ludzie generalnie kupują to, co już widzieli.

Ale robią to również ze snobizmu.
Twoje brandy budują ciebie, nie na odwrót.

Ale ile razy jedliśmy coś wyciągniętego ze świętych opakowań i mówiliśmy „o, niezłe”. Wielokrotnie jakość produktu decyduje o tym, że interesujesz się daną marką.
To marketing poprzez definicję produktu. Jakość jest tylko jednym z faktorów definicji produktu, dobry marketing, product experience – np. stare BMW do niczego się nie nadaje, ale ekscytujące jest używanie go. To redefinicja produktu.

A jakie idee i wizje rzeczywistości dominują w establishmencie? Czym żyją, o jakich ważnych sprawach rozmawiają jego przedstawiciele?
Nie jestem częścią establishmentu…

[wyczekująca pauza nieznosząca sprzeciwu]
Króluje tam idea równości, prawości, dostępu do dużej ilości dóbr… dla nas!

Co z przyszłością świata?
Co to jest świat? Planeta?

Uszczuplijmy to do kwestii cywilizacji ludzkiej.
Zjemy się.

Będziesz to reklamował?
Szansa, że zjesz swoją mamę, będzie minimalizowana. Mama kolegi będzie miała większe logo.