Dom Poliny Rajko

23 minuty czytania

/ Sztuka

Dom Poliny Rajko

Yuliia Manukian

Rajko wydawała część mizernej emerytury na pędzle i farby – tanią emalię, którą zazwyczaj maluje się podłogi. Pomalowała całe wnętrze chaty, a potem wzięła się za płot i drzwi do garażu, później za groby członków rodziny

Jeszcze 6 minut czytania


 „Życie przeżyła ja, tak że nie daj Boże. W biedzie. A pracowała bardzo ciężko. To w domu, to w kołchozie, to w stoczni robiła i po szuwarach w leśnictwie, i wierzby sadziła, brodziła wiosną – a wzuć się w co nie było. Kiedy maluję – zapominam o nieszczęściu. Radośnie i prosto, jakbym to nie ja była. Patrzę, patrzę, na pewno to ja maluję? Gołąbki-gołąbki moje piękności, a to do Żuczki (psa), bywa, a co? se gadam!”
Polina Rajko

6 czerwca 2023 roku przejdzie do historii Ukrainy jako jedna z najtragiczniejszych dat wojny. Tego dnia późną nocą wysadzono zaporę na Zbiorniku Kachowskim. Tysiące ludzi straciło domy, miasta i wsie w ujściu Dniepru znalazły się pod wodą. Większość zabytków Oleszek, Hołej Prystani, Zburjiwki i innych wsi, w których znajdowały się przykłady architektury ludowej, została bezpowrotnie stracona. Wśród nich znalazło się wyjątkowe miejsce, znane w Ukrainie i za granicą – malowany dom Poliny Rajko.

Dom malarki miał stać się zabytkiem. Lokalna telewizja przygotowała materiał na jego temat, zrealizowano film „Raj”, wydano wspaniały katalog, odbyło się kilka wystaw poświęconych twórczości Rajko. Samorząd w Chersoniu planował powołać muzeum Rajko wraz z festiwalem sztuki naiwnej. Ten wieloletni rytualny taniec wokół domu artystki został gwałtownie przerwany. Długo baliśmy się, że wyleci w powietrze trafiony przez rakietę. Zniszczył go jednak inny żywioł – woda.

Semen Chramcow, kurator Muzeum Sztuki Współczesnej w Chersoniu i przedstawiciel Fundacji Dobroczynnej Poliny Rajko, opublikował na Facebooku wideo i fotografie budynku po zejściu wody. Widać, że większość malowideł uległa zniszczeniu. To, co się uchowało, rozpada się w szybkim tempie. Ściany budynku były ułożone z niewypalanej cegły, którą z zewnątrz tradycyjnie oblepiono gliną – materiałem, który najbardziej boi się wody. W tej chwili nie chodzi już o ratowanie fresków, ale o ocalenie samego budynku. Niestety obecnie lewobrzeżna Chersońszczyzna, gdzie znajduje się dom Rajko, pozostaje pod rosyjską okupacją, dlatego w żaden bezpośredni sposób nie możemy przejść do działania. Jedyne, co ma w tej chwili sens – to namysł nad przyszłością tego domu i dzielenie się wspomnieniami z czasów, kiedy żyła jeszcze jego gospodyni. 

Dom Poliny RajkoDom Poliny Rajko

Nie znałam jej osobiście. Jednak była mi bliska dzięki ludziom, którzy się wokół niej gromadzili. Przede wszystkim dzięki mojemu koledze, krajoznawcy i historykowi architektury Serhijowi Diaczence, który swego czasu odkrył ją dla nas. Artyści i artystki zazdrościli jej wyobraźni i inspirowali się jej twórczością. Jednym z najlepszych hołdów złożonych twórczości Rajko było odtworzenie jednego z pomieszczeń jej domu w ramach projektu „Własny pokój” w Pinchuk Art Centre w Kijowie w 2018 roku. Punktem odniesienia dla wystawy był esej Virginii Woolf pod tym samym tytułem. Kuratorki nazwały wtedy dziedzictwo Rajko „metaforą […] tajemniczego, ale wolnego świata wewnętrznego”. Krytycy wskazywali to pomieszczenie jako najbardziej wyrazistą przestrzeń spośród przedstawianych w ramach wystawy. Zachwycano się artystką także podczas ekspozycji „Ukraine WOW” (2019–2020), na której można było zobaczyć „Chatę Rajko”. Prymitywiści Ołeksandr Żukowski i Ołeksandr Peczorski odtworzyli wówczas jej malowidła. Ołena Zełeńska, żona prezydenta, napisała w sieci: „Ukraine WOW – próba odkrycia na nowo swojego kraju, ponownego przekonania się o tym, jak bardzo jest piękny. Osobiście, mam najcieplejsze wrażenia z kopii czarującego domku Poliny Rajko…”.

Był też piękny projekt „Prymary” (2021) – czarno-biała kolekcja designerskiej odzieży Nataszy Ryżenko i Semena Chramcowa z motywami zaczerpniętymi z prac Rajko. W tej koncepcji jej życie i spojrzenie na życie po śmierci przemawia czarno-białymi obrazami jak ze snu. To oddalenie się od „wiejskiego prymitywu” w stronę estetyki urban casual – zuchwały, ale wymowny gest adaptacji i promocji dziedzictwa Rajko. W reakcjach na kolekcję zauważano, że w odróżnieniu od kolorowego szumu, który otacza odwiedzających dom artystki, ten achromatyczny krajobraz staje się miejscem ciszy, gdzie czuje się jasność, a zapoznanie z Poliną odbywa się na nowo. 

Spotkanie 

Serhij Diaczenko wspomina okres, kiedy pracował w oddziale historii Chersońskiego Muzeum Krajoznawczego i zdarzało mu się towarzyszyć dziennikarzom w objazdach po regionie. Podczas jednej z takich wypraw, jesienią 2002 roku, jego współpracowniczka Ołena Tarasenko zaproponowała, żeby zajechać do Oleszek i odwiedzić Polinę Rajko, z którą już się wówczas znała. Malowidła zrobiły na nim tak duże wrażenie, że od razu opowiedział o nich Ołenie i Maksymowi Afanasajewom z centrum inicjatyw młodzieżowych Totem. To właśnie oni pozyskali wsparcie finansowe od fundacji ambasady Królestwa Niderlandów i doprowadzili do wydania albumu „Droga do raju”, który dziś jest podstawowym dokumentem badań twórczości Rajko. Artystka nie doczekała jego premiery – zmarła 15 stycznia 2004 roku, w wieku siedemdziesięciu pięciu lat.

Lokalne instytucje kultury ciągle wracały do refleksji nad dziedzictwem Rajko. W ramach organizowanego przez Totem festiwalu sztuki współczesnej Terra Futura chersońscy artyści trzykrotnie realizowali interwencje w przestrzeni budynku. Jedna z nich – „Sny Poliny Rajko” – polegała na tym, że kilku młodych artystów spędziło noc w jej domu, po czym przygotowało prace bazujące na tym doświadczeniu.   

Malowidła Poliny Rajko


Serhij Diaczenko często woził zainteresowanych sztuką Rajko do Oleszek. Jednak za każdym razem, zanim wprowadzał ich na podwórze, musiał ją najpierw przekonywać do przyjęcia gości. Nawet jeśli byli wcześniej umówieni. „Rajko miała wiele powodów, żeby nie pokazywać swoich fresków” – tłumaczy Diaczenko. „Miały bardzo intymny charakter, przedstawiały wydarzenia, których nie chciała pokazywać albo wspominać, zdarzało się często, że oprowadzając gości, płakała. Ten budynek nie był muzeum – to była jej prywatna przestrzeń z mnóstwem drobiazgów związanych z jej osobistym i gospodarskim życiem. Pełna przedmiotów: mebli, naczyń, snopów skoszonych chwastów na podwórzu, saganów z ziemniakami, wiader z wodą, niekończących się malowniczych ścierek. Ten codzienny wir życia był ważnym dopełnieniem malowideł. Wypływały z niego i przenikały się z nim. Sama gospodyni była najważniejszą bohaterką tego ogromnego czterowymiarowego obrazu. Już wtedy było jasne, że oglądanie budynku bez niej – a czasami Rajko się wycofywała – nie ma sensu. Ważny był bezpośredni kontakt z nią, jej komentarze, pieśni, specyficzne łajanki na temat przeszłości czy ostatnich nowin. Istotny był jej tembr głosu, swoisty śmiech, poczucie humoru, wyraźna miejscowa gwara, której nie usłyszy się w żadnym innym miejscu w Ukrainie”.

„Miała jeszcze jeden powód, żeby nie wpuszczać ludzi, moim zdaniem najważniejszy” – kontynuuje Diaczenko. „Potrzebowała gwarancji, że widzowie przyjmą i zrozumieją freski, które nie są jakimiś komiksami tworzonymi dla rozrywki, tylko malowidłami niosącymi konkretne tragiczne znaczenie, odbicie jej biografii. Że goście nie będą się z niej nabijać i nie będą jej uważać za wariatkę. W końcu nawet miejscowi urzędnicy kultury byli szczerze przekonani, że w «dziecięcych» malowidłach Rajko nie ma nic godnego uwagi i tym samym nie ma powodów, żeby prezentować je w rejonowym muzeum”. 

Życie dziwaczki

Polina (Pelagia) Rajko (panieńskie nazwisko: Sołdatowa) urodziła się w Oleszkach w 1928 roku. W wieku dwudziestu dwóch lat wyszła za mąż za Mykołę Rajko. W 1954 roku, po narodzinach dzieci: Ołeny i Serhija, małżeństwo wybudowało chatę przy ulicy Nyżnej 74 z wyjściem na rzeczkę Konkę. Rodzina żywiła się w większości własnymi plonami. Czasami dorabiali w kołchozie albo na sezonowych robotach. Zazwyczaj pracowała Polina, bo mąż był rybakiem i zatwardziałym pijakiem.

W 1994 roku w wypadku samochodowym zginęła córka Poliny. W grudniu następnego roku zmarł jej mąż, a po kolejnych dwóch latach jej syn trafił na trzy lata do zakładu karnego. To ostatnie wydarzenie okazało się szczęśliwym zwrotem w biografii artystki, ponieważ Serhij miał zwyczaj niszczenia wszystkiego, co znalazł na swej drodze, a to, czego nie udało mu się zdemolować – sprzedawał, żeby mieć pieniądze na picie. W tym celu wydarł nawet drut sieci elektrycznej. Właśnie w tamtym czasie, jesienią 1998 roku, Polina zrobiła pierwsze malowidła. Zaczęła zalepiać gliną i podmalowywać ściany i przyszło jej do głowy, żeby coś namalować – „żeby duszy było weselej”. Jej obrazki były przepełnione smutkiem, który wyciska łzy: „Żeby nie płakać, zaczęłam śpiewać. Stoję na stole, maluję i śpiewam: bo przecież dom pusty” – mówiła.

Rajko malowała w nocy, przy szczelnie zasłoniętych oknach, bo bała się oczu sąsiadów. Mało kto uważał jej aktywność za normalną. Przez długi czas traktowano jej twórczość za przejaw dewiacji lokalnej dziwaczki. Niezrażona tymi opiniami malowała dalej – część swojej mizernej emerytury wydawała na pędzle i farby – tanią emalię, którą zazwyczaj pokrywa się podłogi i detale obejścia. Pomalowała całe wnętrze chaty, a potem wzięła się za płot i drzwi do garażu, później za groby członków rodziny. I to już niektórzy sąsiedzi docenili i zaczęli zamawiać u niej malowidła na piece, bramy i nagrobki. 

Wszystko to razem wzięte: życiowa tragedia, niezwykłe freski, a także reakcja na nie, wywołały zainteresowanie Poliną. Pozwoliło to dziennikarce chersońskiej telewizji Larysie Petruszenko stworzyć w 1998 roku pierwszy reportaż telewizyjny „Droga do Raju”.

Tę telewizyjną opowieść zobaczył syn artystki. W liście do matki napisał, że program oglądali całą celą i że wszystkim bardzo podobały się malowidła. Jednak po powrocie do domu Serhij nie zaczął zachowywać się lepiej. Przeciwnie, nazywał malowidła „szaleństwem” i w chwilach pijackiego gniewu rzucał się na matkę z nożem, żądając pieniędzy. Dopiero jego śmierć na marskość wątroby w 2002 roku przyniosła Polinie spokój.  

„Ona była silną i upartą kobietą, która nadzwyczaj trzeźwo analizowała to, co działo się wokoło – opowiada Serhij Diaczenko. – Świadomie nie godziła się na propozycje malowania na płótnie. Koncentrowała się na granicach podwórza jako granicach swojego doświadczenia i wszechświata”. 

Totalny fresk

O czym tak właściwie są jej malowidła? Zdaniem Diaczenki freski to wszechświat Rajko, wszystko, co ją otaczało za życia – bliscy ludzie, zwierzęta, przyroda, lokalna cerkiew. Dramatycznym akcentem są historie śmierci ukochanej córki – czarny kruk kradnie z gniazda zakrwawione pisklę (fabuła z ulubionej pieśni o parze gołębi, które uwiły gniazdo na wierzchołku wysokiej góry). Ta narracja namalowana obok pieca była pierwszą w jej twórczości i rozpoczynała „czarny” okres, który dał o sobie znać jeszcze na ścianie kuchni letniej i wewnętrznym boku jej drzwi. 

Malowidła Poliny Rajko


Anioły i ptaki towarzyszą córce w drodze do innego świata. To świat, gdzie wszystko jest znajome, ale bez bólu i kłopotów, gdzie przyroda jest nadzwyczajnie piękna, śpiewają ptaki, migoczą motylki i ważki, ogromne leopardy chronią spokój, pełne gracji ptaki – pawie i łabędzie – uosabiają miłość i promieniują światłem w kształcie serc.
Czuję, że nie jestem sama, że mam dzieci… Tyle że tu ja jestem sama, a one są tam” – mówiła Polina.

Ważne w tej koncepcji jest przedstawienie „Droga do Raju” – brama w kwiatach z „mozaikową” drogą, która prowadzi prosto ku górze. Obraz Raju jest kluczowy, a ślady jego poszukiwań można było zobaczyć w wielu innych miejscach, na przykład na drzwiach garażu, gdzie dzięki kadrom z filmu w prawym górnym rogu, pod warstwą zielonej farby, można zobaczyć prawie zatarte litery, które składają się w napis: „Jak znaleźć drogę do Raju”.

Wśród rysunków mnóstwo szczegółów z ziemskiego życia: dziecięce wspomnienia artystki o drugiej wojnie światowej, zamążpójściu, urodzeniu córki, zdradzie męża. Polina przedstawiała je jak odległą fabułę – tak jakby to były po prostu namalowane ptaki – ale kiedy opowiadała historię na głos, w jej oczach pojawiały się łzy. Przedstawień z ptakami jest kilka, ale w pokoju można też zobaczyć realistyczne szuwary z rybami i żółwiami.

Są też rysunki ludzi: portret ślubny – najprawdopodobniej Poliny i Mykoły Rajko. Są dwa symboliczne portrety z dziećmi Ołeną i Serhijem, są portrety czterech sióstr Sołdatowych w postaci aniołów (wśród nich też Polina). Jest kobieta w wojskowym mundurze – „Kapitanicha”, która przyśniła się artystce w przeddzień 9 maja – jako bogini Nike, która na skrzydłach przyniosła zwycięstwo 1945 roku. Polina wspominała dzieciństwo pod okupacją, wywózkę ludzi do Niemiec, powrót z niewoli, powojenną egzystencję. A do pary z kapitanichą – wojskowa pielęgniarka w sypialni, z pistoletem w rękach i ciemnymi skrzydłami za plecami.

Są też dwa portrety córki jako anioła w łodzi i w ulicznej furtce, a także przedstawienia męża w lepszym świecie, oba w łodzi, jakby na rybach. Świadomie karykaturalne, ale na swój sposób empatyczne. Polina namalowała wędkę w jego dłoniach – marzył o niej całe życie, a teraz dostał po śmierci. 

Wreszcie jest też przedśmiertny autoportret – robi największe wrażenie w kontekście ogólnej koncepcji. Przestrzeni na rysunki już nie było, więc swoją ostatnią pracę Polina wykonała na drewnianym panelu, który pozostał z rozbitego lustra toaletki stojącej w przedsionku tuż za drzwiami wejściowymi. „Możecie sobie wyobrazić, jakie to zrobiło na nas wrażenie, kiedy po raz pierwszy po śmierci Poliny weszliśmy do chaty i zobaczyliśmy ją przed sobą na drewnianej desce!” – wspomina Diaczenko.

Polina RajkoPolina RajkoŹródłem inspiracji dla niektórych przedstawień Rajko były etykietki z wody mineralnej, czekolady, cukierków, rysunki na kopertach, pocztówkach, religijne broszurki. Czyli wszystko, co wpadło jej w oko, co mogło stać się impulsem do unikalnego „przywłaszczenia”, jak na przykład biały niedźwiedź z wody mineralnej Arktyka. Albo kościół z etykiety bułgarskiego wina. Folklor, który „podarował” jej rusałkę, siwą albo „starą”, jak nazywała ją Rajko.

Jeszcze jedna biała rusałka została namalowana na wewnętrznej stronie drzwi kuchni letniej obok zębatego kruka i zapieczętowana krzyżem – wedle wierzeń to symbol przyszłego zmartwychwstania, który nakłada się na grób. W życiu codziennym Polina też łatwo łączyła modlitwy i wszelkie zaklinania przeciwko złemu oku albo chorobom. Wielu jej przedstawieniom właściwa jest mieszanka kodów pogańskich, chrześcijańskich, radzieckich i kultury masowej. Polina często malowała też gołębie. Tak powstał słynny wizerunek gołębia, który stał się symbolem Fundacji Poliny Rajko i naszego południowego ruchu oporu na okupowanych terytoriach Chersońszczyzny.

Po śmierci Poliny znaleziono różne papierowe kawałki kalendarzy, kartonów, kopert ze szkicami, także celofanowe folie z rysunkami wykonanymi długopisem: „Na niektórych foliach naniesiony był kontur oryginalnego rysunku, na innych jego powiększenie, a czasem folia była już wycięta nożyczkami po konturze. Możliwe, że właśnie za pomocą tych folii pierwotny szkic był przenoszony na ścianę” (z katalogu „Droga do Raju”).

Znikająca ekspozycja

Serhij Diaczenko twierdzi, że prawdziwy kres budynku nadszedł właśnie po śmierci Poliny Rajko. To wtedy wydarzyła się katastrofa. Wnuki, które mieszkały w Chersoniu i uważały babcię za niespełna rozumu, zdecydowały się od razu sprzedać wszystko, co znajdowało się w domu i wokół niego. Jako pierwszy odezwał się sąsiad, któremu działka pasowała pod wielki garaż. Wszystko, co można było sprzedać (meble, naczynia) – zostało sprzedane, a wszystko, czego nie dało się wykorzystać – spalone w ogrodzie. Świat Poliny Rajko zniknął – pozostały tylko nagłówki do scen wielkiej opowieści. Wiaczesław Masznycki, dyrektor Muzeum Sztuki Współczesnej w Chersoniu, zdążył wykupić fragment płotu, który też omal nie skończył w ogniu.

Ołenie Afanasjewej z centrum inicjatyw młodzieżowych Totem udało się znaleźć osobę, która wykupiła budynek od wnuków Poliny. Był to Kanadyjczyk Andrew Nemickas, który nabył go za 5000 dolarów, jako podarunek ślubny dla swojej ukraińskiej żony Ołeny Koszarnej.

Zakup budynku i powołanie w 2004 roku przez Masznyckiego Dobroczynnej Fundacji Poliny Rajko pozwoliły zamienić jej dom w muzeum. W dokumentach po niczym takim nie ma jednak śladu, oficjalnie status domu nie uległ zmianie. Nie było też żadnych wyznaczonych zasad dbania o tę własność, które obowiązywałyby kanadyjskie małżeństwo. Przez pierwsze lata starali się oni jeszcze umacniać dach i ściany chaty, zainstalowali też ogrzewanie elektryczne. Potem entuzjazm opadł. W chacie zamieszkała przyjaciółka Poliny, żeby budynek pozostał pod nadzorem, ale kiedy po kilku latach zmarła, powstało pytanie, kto będzie dalej doglądać domu, który popadał w ruinę. Masznycki znalazł sąsiadkę Rajko, nadzwyczajną osobę – panią Ałłę, która jako wolontariuszka zaczęła dbać o budynek i pełniła funkcję muzealnej kustoszki podczas licznych wizyt gości z całej Ukrainy.

W maju 2017 roku w Muzeum Sztuki Współczesnej w Chersoniu została otwarta wystawa „Tymczasowe”, poświęcona problemom tego budynku. Na oczach odwiedzających odbywał się „projekt Rajko”: zdjęcia ukazywały postępującą ruinę, współdziałające wokół domu czas i przyrodę. To „muzeum” ciągle zmienia ekspozycję: malunki blakną, ściany pokrywają się szczelinami albo rozsypują, drzwi osiadają, razem z budynkiem podupada podwórze.

Na miesiąc przed zatopieniem Chersońszczyzny w 2023 roku napisałam na Facebooku, że Masznycki uratował dla nas dziedzictwo Rajko, a sam zniknął bez wieści podczas okupacji… Okrutna ironia. Malowidła Polina RajkoMalowidła Poliny Rajko

W 2020 roku chersoński dramaturg i krytyk filmowy Artur Sumarokow, który przygotowywał artykuł do „Encyklopedii prymitywizmu”, poświęcił Rajko szczególną uwagę: „Jej biografię można nazwać typową dla większości prymitywistów, których twórczość ma przede wszystkim charakter totalnej autorefleksji i terapii… Szczególna historia Rajko była częścią wielkiej politycznej, kulturalnej, społecznej, ekonomicznej metanarracji. Wielka liczba treściwych obrazów wizualnych w budynku ukształtowała w jego wnętrzu własne nademocjonalne pole narracyjne, które faktycznie potrzebuje stworzenia nowego języka dla refleksji. Ten język potrzebny jest nie tylko budynkowi Rajko, ale też wszystkim ukraińskim prymitywistom, którzy nadal nie mają wyraźnej reprezentacji na poziomie wielkich ogólnoukraińskich wystaw i głębokich naukowych badań”.

O utopijnych planach

W ciągu ostatnich lat wszystkie próby prowadzenia rozmów z kanadyjskimi właścicielami na temat restauracji budynku, jego remontu czy przemiany całej działki w muzeum spełzały na niczym. Starali się o to nie tylko chersońscy aktywiści, ale i obwodowy departament kultury – pieniądze na ratunek malowideł nigdy nie stanowiły problemu. Problem stanowiło niezrozumienie właścicieli i ogólne nastawienie społeczeństwa do sztuki naiwnej. Próby konserwacji domu i powołania muzeum były swoistym „czasowym projektem artystycznym”. Takim samym aktem artystycznym stało się ciche umieranie fresków – symboliczny sposób istnienia budynku.

Można długo mówić o planach muzeifikacji działki Rajko – pomysłów było mnóstwo. Istnieją też plany konserwacji fresków, przeniesienia ich do Kijowa, totalnego skanowania i odtworzenia gdziekolwiek. Ekspedycja z Japonii zrobiła takie skanowanie już w 2006 roku. Szczegółowe sesje fotograficzne prowadzili również inni fotografowie, grupy filmowe, organizacje artystyczne. 

Są już plany co do stworzenia kopii budynku w skansenie Pyrohowo. Jednak zdaniem Semena Chramcowa zwykłe mechaniczne odtworzenie nie będzie adekwatnym rozwiązaniem: „Trzeba przeprowadzić badania jej techniki, znaleźć takie same farby i pędzle. W moim archiwum są bardzo dobrej jakości fotografie, na których dobrze widać te jej specyficzne maźnięcia. Wtedy będzie to choć trochę zbliżone do jej ducha. I to nadal nie jest najlepsza opcja, w końcu i tak sztuczna. Odszedłbym od dosłowności i zrobił zdigitalizowane upamiętnienie – ściany jako panele, na których rusza się cyfrowy kolaż z jej rysunków. I nie tylko: niech jedna ze ścian prezentuje wywiad z nią, druga służy jako panel informacyjny itd. Rajko sama za życia była żwawa, ruchliwa, to by jej pasowało bardziej niż martwa statyka”. 

Co do upamiętnienia w formie wystawy, Chramcow opowiada, że z prośbą o konsultacje zwrócili się już do niego przedstawiciele Muzeum Iwana Honczara i Domu Ukraińskiego w Kijowie, a nawet fachowcy z Nowego Jorku. Jednak najbardziej kultowe pozostaje miejsce, które przechowuje pamięć o Rajko – podwórko przy ulicy Nyżnej 74. Fundacja Poliny Rajko po deokupacji Lewobrzeża zamierza ogłosić otwarty konkurs na najlepszy pomysł jego muzeifikacji. 

„Przez pierwsze lata opowiadaliśmy więcej o Rajko jako osobie, jakbyśmy rekonstruowali jej obecność” – mówi Serhij Diaczenko. „W ostatnich latach – więcej o freskach. Budynek ciągle się zmieniał, farby płowiały, osypywały się, czasem razem z tynkiem. To, co stało się 6 czerwca 2023, to tylko kolejny akt przetworzenia «Czarodziejskiej skrzyni Rajko». Następny przejaw życia po śmierci”.

Dom Poliny RajkoDom Poliny Rajko

Po zatopieniu domu w sieci i w mediach pojawiło się ogromne zainteresowanie Rajko. Wszyscy pytają nas, jak można go zabezpieczyć przed ostateczną stratą. Semen Chramcow rzucił się, by zbierać pieniądze na natychmiastowe działania na rzecz stabilizacji budynku, prosił, by nagrywać wideo i prowadzić dokumentację fotograficzną. Jednak wszyscy zapominamy, że ludzie, którzy mogą tam teraz coś zrobić, znajdują się pod okupacją. Jeśli Rosjanie zwrócą uwagę na całe zamieszanie wokół budynku, można się domyślać, kto ucierpi. Cena ludzkiego życia jest tu kwestią priorytetową. 

Z postu Semena Chramcowa po wysadzeniu Kachowskiej Elektrowni Wodnej: „Semenie, znaleźliśmy telefon, którym można sfotografować dom”. „Semenie, nie zdążyliśmy, bo wywoziliśmy pięć ciał na łódce…”

Przetłumaczyła Joanna Majewska-Grabowska

Zdjęcia dzięki uprzejmości Fundacji Dobroczynnej Poliny Rajko, Semena Chramcowa i autorki artykułu.