Resztę opowiem jutro
Il. Sarwat Matuk z cyklu „Nukle”

16 minut czytania

/ Literatura

Resztę opowiem jutro

Rozmowa z Andrzejem Muszyńskim i Sarwat Matuk

Syria to kraj, z którego nigdy, przenigdy nie chciałoby się wyjeżdżać, gdyby się nie musiało. Tam jest wszystko. Było wszystko, zanim nie zaczęła się wojna – mówią współtwórcy książki „Koncertina”

Jeszcze 4 minuty czytania

DOROTA BORODAJ: Do księgarń trafia właśnie „Koncertina”, najnowsza książka Andrzeja. Nie byłoby jej, gdyby nie wasze pierwsze spotkanie. Jak je pamiętacie?
ANDRZEJ MUSZYŃSKI: Przyjechałem na kilka dni na Podlasie, żeby pomóc aktywistom, którzy niosą pomoc humanitarną na granicy. Przywiozłem jakieś rzeczy, a któregoś dnia pojechałem do ośrodka dla cudzoziemców. Sarwat, po koszmarnym przejściu przez puszczę i pushbacku, trafiła w końcu razem z bratem do polskiego ośrodka dla cudzoziemców. Tam ich spotkałem. Widziałem, że Sarwat coś notuje, zapamiętałem ten obrazek. W pewnym momencie zaczęliśmy rozmawiać i przegadaliśmy chyba z parę godzin. Tak poznałem ich historię, przyciągnęło mnie do nich między innymi to, że są z Syrii, kraju, o którym od lat myślałem i chciałem pisać.

SARWAT MATUK: Nawet nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy. Stałam w drzwiach, padało, a ja zawsze wychodzę na deszcz. Andrzej chyba zapytał mnie o drogę. Po jakimś czasie wrócił i zaczęliśmy rozmawiać. Mówiliśmy dużo, bardzo dużo. Przyjechał też następnego ranka i znów rozmawialiśmy. Wtedy był już chyba z nami mój brat. Myślałam: „Jak to jest, tyle przegadać z nieznajomym?”. To było jednocześnie dość absurdalne, jakbyśmy byli w jakichś teatralnych dekoracjach, zupełnie surrealistyczne wrażenie, ten ośrodek, ludzie dookoła i nasze spotkanie.

Nagroda Literacka m.st. Warszawy

Nagroda Literacka m.st. Warszawy

Nagroda Literacka m.st. Warszawy, która w roku 2023 jest partnerem działu literackiego w „Dwutygodniku”, to jedna z największych nagród literackich w Polsce. Nagrody przyznawane są w pięciu kategoriach: proza, poezja, literatura dziecięca, książka o tematyce warszawskiej oraz komiks i powieść graficzna. W przypadku literatury dziecięcej, a także komiksu i powieści graficznej nagradzani są również ilustratorzy i ilustratorki. Nagrody wynoszą 30 tys. zł, nagrodę pieniężną w wysokości 10 tys. zł otrzymują także nominowani we wszystkich kategoriach.

Szczególnym wyróżnieniem jest tytuł warszawskiej twórczyni/warszawskiego twórcy, przeznaczony dla pisarek i pisarzy w szczególny sposób związanych z Warszawą. Otrzymują oni nagrodę w wysokości 100 tys. zł. Fundatorem i organizatorem nagrody jest miasto stołeczne Warszawa. 

Szybko zamieniliście te dekoracje.
Muszyński: Sarwat bardzo chciała zobaczyć południe Polski. Talal, jej brat, kocha się wspinać, pracuje nad niesamowitym wynalazkiem, nowoczesnym detektorem, który pozwoli szybciej ratować ludzi spod lawin. Tydzień później szliśmy już całą trójką w Tatry. Pamiętam, że schodziliśmy, było z minus czternaście, masa śniegu. W tych górach powiedziałem Sarwat, że marzyłem o napisaniu książki o Syrii. Żyłem tym, co działo się w jej kraju, długo myślałem, że kurz opadnie szybko i sytuacja jakoś się unormuje. Ani się nie unormowała, ani ja tam nie pojechałem. Pogodziłem się już z myślą, że ta książka nigdy nie powstanie.

Matuk: Gdy się poznaliśmy, Andrzej chyba wciąż czekał na decyzję w sprawie wizy, pamiętam, że bardzo wierzył, że tym razem się uda. Kiedy okazało się, że nic z tego, powiedziałam: „Zobacz, ty chciałeś pojechać do Syrii, ja z niej wyjechałam. O tym napisz”.
Opowieść w „Koncertinie” rozpisana jest na kilka głosów. Jesteś przede wszystkim ty i twoje spotkanie z Talalem i Sarwat, których jednak odsłaniasz nam jako bohaterów w bardzo niewielkim stopniu. Dzielisz się wiedzą, ale mam wrażenie, że wiesz o rodzeństwie dużo więcej, niż piszesz. Opowieść o nich zestawiasz z historiami i obrazami z rodzinnych stron. Twój głos przeplatany jest tekstami Sarwat.

Muszyński: Kiedy Sarwat powiedziała mi, o czym właściwie mogłaby być ta książka, zrozumiałem, że chcę, by również była w niej obecna jako współautorka. Gdy się zgodziła, poczułem ulgę, że nie będę musiał wchodzić w coś, co w moim przekonaniu z góry skazane jest na porażkę: w próbę pokazania i zrozumienia osób z innym niż moje doświadczeniem.

Nie stałeś się w tym tekście reporterem?
Muszyński: Nasza relacja z Sarwat i Talalem od początku jest bliska, przyjaźnimy się od tamtej rozmowy na korytarzu. Wydaje mi się, że nie ma między nami już miejsca na pewien dystans, może nawet przezroczystość, która byłaby pożądana na gruncie bardziej klasycznego reportażu czy dziennikarstwa. Nie jestem więc w tej książce reporterem, nie jestem również aktywistą w tym sensie, że nasza relacja nie jest obciążona jakąś zależnością, że oto ktoś potrzebuje pomocy i ktoś pomaga. Są sytuacje, w których staram się ich wspierać, na przykład jako prawnik zostałem ich pełnomocnikiem i próbuję odnaleźć ich paszporty. Jednocześnie sam dostaję od nich bardzo dużo na poziomie emocjonalnym. Znajomość z Sarwat i Talalem, nasze rozmowy, wniosły bardzo dużo do mojego życia. Dlatego pojawiają się w tej książce, ale ich biografie nie są jej przedmiotem. Dla wielu osób, szczególnie takich, które piszą o sytuacji na granicy, spotkanie Sarwat i Talala byłoby jakimś początkiem, okazją do podjęcia nowego tematu. Dla mnie w tym sensie było pewnego rodzaju końcem, dało mi możliwość zamknięcia w głowie tematu Syrii, z którym żyłem i mocowałem się od ponad dekady. Od razu wiedziałem też, że chcę zrobić w tej opowieści miejsce dla Sarwat.

Andrzej Muszyński, „Koncertina”. Cyranka, 162 strony, w księgarniach od listopada 2023Andrzej Muszyński, „Koncertina”. Cyranka, 162 strony, w księgarniach od listopada 2023

Matuk: Zapytałam Andrzeja, ile tekstu powinnam przysłać, a on wzruszył ramionami: „Ile chcesz. Sto stron albo dwadzieścia”. Zebrałam to, co pisałam już wcześniej, niektóre wiersze zawarte w książce są sprzed kilku lat. Pisałam też, kiedy szliśmy przez las na granicy. I wiedziałam, że będę chciała połączyć te teksty z moimi grafikami. Latem ubiegłego roku spotkaliśmy się w Belgii, gdzie ja i Talal zamieszkaliśmy i zaczęliśmy studia. Andrzej przyjechał nas odwiedzić. Zaczął opowiadać o tym, co już napisał, a ja złapałam się za głowę, to było tak różne od moich tekstów. Andrzej powiedział, że mam o tym zapomnieć, bo te dwie opowieści, jego i moja, mają się spotkać w książce. Tego się trzymałam.

Muszyński: Opisywałem Sarwat moją książkę na różnych etapach pracy, opowiadałem jej poszczególne fragmenty. Ona wiedziała o moim pisaniu o wiele więcej niż ja o jej pracach. Nie mieliśmy pojęcia – ja ani wydawca – co dostaniemy. Pierwszą osobą, która przeczytała teksty Sarwat, była tłumaczka, arabistka Agnieszka Piotrowska. To ona napisała do nas: „To ładne wiersze!”. Sarwat czerpie z tradycji literatury arabskiej, a w tych krótkich formach jest tyle, ile ona sama chce nam odsłonić. I robi to na własnych zasadach. Nasza praca polegała tylko na wyborze tekstów, z kilkunastu wybraliśmy te najciekawsze, które dobrze rezonowały z tym, o czym ja pisałem. Poczułem, że mam z tego pewnego rodzaju frajdę. Chcę, żeby literatura mogła pozostawiać miejsce na zabawę i tajemnicę. Pozwalam sobie na to w tej książce dzięki Sarwat.

Od czasu wybuchu kryzysu na polsko-białoruskiej granicy czytamy w mediach historie osób, które przeszły lub próbowały przejść tym szlakiem. Są one jednak podawane za pośrednictwem głosu dziennikarzy i dziennikarek, opowiadane w trzeciej osobie. Kiedy usłyszałam, że powstaje książka Andrzeja i że ty, Sarwat, masz w niej swój udział, pomyślałam, że dostaniemy od ciebie dokumentalną opowieść, własną wersję drogi, którą przeszłaś, również w dosłownym sensie. Tymczasem ty nie idziesz na kompromis, nie wchodzisz w rolę rzeczniczki osób z doświadczeniem uchodźczym. Pozostajesz przede wszystkim artystką.
Matuk: Prawdę mówiąc, nie myślałam o polskich czytelnikach. Nie zastanawiałam się, co pomyślą, czego się spodziewają. Nie mam też wpływu na to, jak moje wiersze zostaną odebrane i czy komuś będzie czegoś brakować. Idą w świat, w dodatku w języku, którego nie znam. Ale ja wierzę w moc opowieści. W tradycji arabskiej bardzo ważna jest postać opowiadacza – to często starszy mężczyzna, którego otaczają słuchacze. Trzyma przed sobą książkę lub mówi z pamięci, zdarza się, że przerywa w najbardziej emocjonującym momencie i mówi: „Resztę opowiem jutro”. Opowiadacz może też ilustrować swoją historię przy pomocy teatru cieni, to stara i znana forma sztuki w Syrii. Wracam do niej teraz, na moich studiach, myślę o tym, by – po doświadczeniu z animacją i kolażem – wrócić do korzeni i stworzyć historię właśnie w tej technice. Jest bardzo prosta, pozostawia dużo miejsca wyobraźni. Wiem od Andrzeja, o czym napisał, ale nie znam polskiego, więc dopóki sama nie przeczytam książki, mogę równie dobrze powiedzieć, że nie mam pojęcia, co w niej jest. Wiele zawiera się przecież w samym języku. Z obrazami jest łatwiej, one nie mają do pokonania tej bariery.

Tekstom towarzyszą twoje grafiki, zaprojektowałaś też okładkę książki. W Damaszku, z którego pochodzisz, studiowałaś sztuki piękne.
Matuk: Chciałam studiować filozofię, ale moja rodzina, szczególnie pragmatyczny ojciec architekt, mówiła: „Daj spokój! Jaka będzie z tego praca?”. Wtedy pomyślałam, że najbliższa językowi filozofii jest sztuka. Ona też pomaga w stawianiu pytań, w poszukiwaniu odpowiedzi. Lubię sięgać po różne techniki, mieszać języki – dlatego tak lubię kolaż, często do obrazów dodaję słowa. Studiowałam wystrój wnętrz, ale cały czas szukałam. W Syrii można dobrze zarabiać jako architekt, urzędnicy i ludzie współpracujący z naszymi władzami chętnie wydają pieniądze, które zarabiają na wojnie. Ja nigdy się na to nie godziłam, wiedziałam, że takie propozycje będę zawsze odrzucać. Mówiłam za to „tak” wszystkiemu, co rozwijało mnie jako artystkę: fotografii, malarstwu, animacji.

Il. Sarwat Matuk z cyklu „Nukle”Il. Sarwat Matuk z cyklu „Nukle”

Zrozumiałam, że powinnam być jak myśliwy, ciągle szukać, węszyć za tematami, które mnie naprawdę zainteresują. Jednym z takich tematów są dla mnie wczesne małżeństwa, w Syrii wciąż często spotykane zjawisko. Mam wrażenie, że wojna tylko to pogorszyła. To poważny temat: młode dziewczyny, piętnasto-, szesnastolatki, zostają żonami dorosłych mężczyzn, nierzadko po pięćdziesiątce. Robią to pod przymusem lub presją rodziny, ze względów finansowych, by odciążyć bliskich. Jedna z organizacji pozarządowych poprosiła mnie o zrobienie animacji skierowanej do takich dziewcząt. Są w Syrii organizacje i ludzie, którzy próbują je przed tym przestrzegać lub wspierać, kiedy już do takiego małżeństwa dojdzie. Mówią im, żeby nie rezygnowały z edukacji, rozwijały się, nie zamykały tylko w małżeństwie. W wielu przypadkach nie ma mowy o tym, by zakończyły te relacje, ale nadal mogą walczyć o swoją godność i przyszłość. I o wolność.

Sarwat Matuk Absolwentka sztuk pięknych na Uniwersytecie w Damaszku, artystka wizualna, ilustratorka, autorka projektów wideo, kolaży, biżuterii.  W swoich pracach często sięga po takie materiały, jak miedź, stare papiery, kamienie szlachetne i srebro. W Syrii, skąd pochodzi, brała udział w licznych warsztatach i wystawach. Obecnie meszka w Belgii, gdzie kontynuuje edukację z zakresu opowieści wizualnych.Sarwat Matuk
Absolwentka sztuk pięknych na Uniwersytecie w Damaszku, artystka wizualna, ilustratorka, autorka projektów wideo, kolaży, biżuterii. W swoich pracach często sięga po takie materiały jak miedź, stare papiery, kamienie szlachetne i srebro. W Syrii, skąd pochodzi, brała udział w licznych warsztatach i wystawach. Obecnie mieszka w Belgii, gdzie kontynuuje edukację z zakresu opowieści wizualnych.

Nicią, która wiąże wasze światy, jest wojna. Ta, którą poznała Sarwat, i ta, którą Andrzej zna z opowieści starych ludzi z rodzinnej wsi, jak Dima. Ludzi, którzy albo ją pamiętają, albo zrośli się od dzieciństwa z wojennymi historiami. Te dwie wojny mogłyby zbudować most między bohaterkami: Dimą i Sarwat. Ale ta pierwsza mówi o uchodźcach, którzy błądzą po Puszczy Białowieskiej: „Sami się o to prosili”.
Muszyński: W jej przypadku jestem pewien dwóch rzeczy. Po pierwsze, wszystko, co mówi dziś o uchodźcach na polsko-białoruskiej granicy, jest podyktowane przez to, co słyszy z rządowych mediów. Po drugie, a o tym jestem przekonany jeszcze mocniej, gdyby poznała Sarwat i Talala, pokochałaby ich natychmiast. Ta narracja, slogany, które ma wryte w głowę, musiałyby skruszeć, bo Matuków nie da się nie polubić. Wojna, którą zna Dima, jest przefiltrowana przez czas, mówi się o niej z dystansem, z chłodem. Dima jest też mądra, dokładnie rozumie ten rodzaj wspólnoty, który ma z osobami takimi jak Sarwat i Talal. Ale nie idzie za tym współczucie. Raczej pewien brak skrupułów, wynikający właśnie z tego wspólnego doświadczenia.

Sarwat, twoja pamięć jest inna. W niej nie ma miejsca na dystans.
Matuk: Moja pamięć mnie oszukuje. Teraz jest tak, jakbym w ogóle jej nie miała. Jeśli zapytasz mnie o przeszłość, zobaczę białą plamę. Dlatego skupiam się na teraźniejszości. Żeby pomóc mojej pamięci, piszę, ale często myślę, że zapomnienie jest błogosławieństwem. Gdybyś zapytała o to Talala, pewnie powiedziałby coś zupełnie innego. Różnimy się, on jest naszym rodzinnym geniuszem, nie masz pojęcia, jak jego głowa pracuje! Oboje jesteśmy teraz w Belgii, ja studiuję tu opowiadanie wizualne, on projektowanie produktów. Uprawia sporty, projektuje, wymyśla tysiąc rzeczy na przyszłość. Ja ani nie wybiegam za daleko w przyszłość, ani nie sięgam w przeszłość.

Muszyński: Myślę, że Syria to kraj, z którego nigdy, przenigdy nie chciałoby się wyjeżdżać, gdyby się nie musiało. Tam jest wszystko, było wszystko, zanim nie zaczęła się wojna. Myślę, że gdybym mógł wybrać jakiekolwiek miejsce do życia, to byłaby to Syria z czasów pokoju.

Il. Sarwat Matuk z cyklu „Nukle”Il. Sarwat Matuk z cyklu „Nukle”

W książce opisujesz, jak ta wojna, oglądana na ekranie komputera, coraz mocniej cię wciągała.
Muszyński: Wojnę w Syrii obserwowałem obsesyjnie, to były dramatyczne obrazy z bombardowanych miast, relacjonowane na żywo przez ludzi tam mieszkających, filmy dokumentalne i cała masa materiałów, które śledziłem w sieci praktycznie od 2011 roku. Wtedy jeszcze nie mieściło mi się w głowie, że wojna domowa tyle potrwa. Byłem wpatrzony w ekran od kilku lat, ale w pierwszych latach wojny czułem się w tym samotny. Mało się o tym mówiło, zainteresowanie mediów wzrosło trochę w 2016 roku, kiedy bomby leciały na Aleppo, ale całą wojną interesowano się umiarkowanie. Teraz tych wojen i relacji na żywo mamy więcej, jest Ukraina, jest Gaza, tym miejscom poświęcamy więcej uwagi.

Andrzej Muszyński Autor reportaży i prozy, m.in. książek „Podkrzywdzie”, „Dom ojców” (nominowanej m.in. do Nagrody Literackiej Nike i Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus) czy „Bez”, w której poruszył tematykę niepłodności. W swojej twórczości czerpie z licznych doświadczeń podróżniczych, takich jak wyprawy w Himalaje Birmańskie. Ostatnio w tomie wierszy „a” wrócił do swoich poetyckich korzeni. Fot. Michał Massa Mąsior.Andrzej Muszyński
Autor reportaży i prozy, m.in. książek „Podkrzywdzie”, „Dom ojców” (nominowanej m.in. do Nagrody Literackiej „Nike” i Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus”) czy „Bez”, w której poruszył tematykę niepłodności. W swojej twórczości czerpie z licznych doświadczeń podróżniczych, takich jak wyprawy w Himalaje Birmańskie. Ostatnio w tomie wierszy „a” wrócił do swoich poetyckich korzeni.
Fot. Michał Massa Mąsior

Tytułowa koncertina to drut, który polski rząd rozwinął wzdłuż polsko-białoruskiej granicy w pierwszych tygodniach kryzysu, wczesną jesienią 2021 roku. Potem stanął tam stalowy płot, podobno nie do pokonania, choć statystyki prowadzone przez aktywistów pokazują coś zupełnie innego. To nie pierwszy i nie ostatni mur w Europie. Dla mnie to również symbol zachodniej bezradności, bo komuś wciąż się wydaje, że zwoje drutu czy pięciometrowe pręty są w stanie zatrzymać migracje. Są jeszcze mury, których nie widać. Andrzejowi nie pozwolono wjechać do Syrii. Kilka tygodni temu Sarwat otrzymała zakaz powrotu do ojczyzny.
Muszyński: Baszszar al-Asad jest młodym dyktatorem, może rządzić jeszcze długie lata, to przygnębiająca perspektywa, zwłaszcza dla Sarwat. Nie dziwię się, że trudno w tej sytuacji wybiegać daleko w przyszłość. To ciekawe, że w pewnym sensie dzielimy teraz to doświadczenie. Niemożliwość wjazdu do Syrii jest oczywiście dla Sarwat o wiele bardziej dramatyczna niż dla mnie, ale widzę między nami wiele podobieństw. Oboje wywodzimy się z patriarchalnych, jak by nie patrzeć, społeczeństw. Oboje cenimy wolność, również w sztuce.

Sarwat, w książce Andrzej wyobraża sobie, że udaje mu się wyjechać do Syrii, gdzie spotyka twoją mamę. Z tego fragmentu zaczerpnęłaś zresztą inspirację do projektu okładki. Gdybyś mogła użyć tej samej mocy, z której skorzystał, i zabrać was we wspólną podróż, dokąd by prowadziła?
Matuk: Zabrałabym Andrzeja na górę Hermon, blisko granicy ze wzgórzami Golan. Mamy tam rodzinną farmę. Zimą długo leży śnieg, tak samo jak w Tatrach. Są czarne skały, czysta rzeka, każda pora roku wygląda tam jak wyjęta z malowanego pejzażu. Poszlibyśmy w górę, po drodze mijalibyśmy migdałowce i najlepsze na świecie czereśnie.

Nagroda Literacka m.st. Warszawy

Tekst powstał we współpracy z miastem stołecznym Warszawą, fundatorem i organizatorem Nagrody Literackiej m.st. Warszawy.