Powieść krytyków (5)

Grzegorz Jankowicz

Wyszła dokładnie o piątej. Przebiegła przez Plac Poboru Opłat. Przy ostatniej bramce podbiła kartę.

Jeszcze 1 minuta czytania

Powieść krytyków (1): Juliusz Kurkiewicz
Powieść krytyków (2): Dariusz Nowacki
Powieść krytyków (3): Justyna Sobolewska
Powieść krytyków (4): Agnieszka Wolny-Hamkało

726

Wyszła dokładnie o piątej.

Przebiegła przez Plac Poboru Opłat.

Przy ostatniej bramce podbiła kartę.

Za chwilę pojawi się kolejna zmiana.

Powieść krytyków: tajemnicza dziewczyna

Czy krytyk to niespełniony pisarz? A może każdy pisarz jest – w istocie – niespełnionym krytykiem? Dlaczego pisarzowi nie wypada krytykować literatury, a krytykowi jej pisać? I co by się stało, gdyby podobne, niepisane zakazy na chwilę uchylić? W końcu pisarzom zdarza się oceniać twórczość kolegów. Dajmy więc krytykowi literacki głos! Juliusz Kurkiewicz zakończył swój pierwszy odcinek pytaniem o dziewczynę, którą bohater spotkał w punkcie opłaty za autostradę („Gdzie poszła? I kim jest? Czy wróci jutro? Czy uda mu się ją odszukać?”). Grzegorz Jankowicz uchyla rąbka tajemnicy!

Z każdym dniem wyjście stawało się coraz trudniejsze. Kobieta z Firmy, z którą załatwiła formalności, uprzedzała ją, że po kilku tygodniach zacznie przyjeżdżać na autostradę bez powodu. Ot tak, żeby trochę pobyć w pobliżu drogi, postać blisko bramek i świateł, które nigdy nie gasną. Z boksu się nie wychodzi, powiedziała. To nie jest normalna praca. Nie jest tak, że przyjeżdżasz rano, w południe, wieczorem albo w nocy, siadasz przy okienku, kasujesz drobniaki, wydajesz bilety, a potem wracasz do siebie i zapominasz o całej sprawie. Z boksu się nie wychodzi, choć nikt nie widzi, że jesteś w środku.

Ale tym razem było nieco inaczej. Niby tak samo, a jednak trochę inaczej. Żrący upał sprawiał, że chciała jak najszybciej dostać się do jakiegoś chłodnego i spokojnego miejsca. Najlepiej do motelu, w którym można mieć wszystko z głowy przez miesiąc, a potem niespodziewanie zaliczyć kulkę od kogoś, kto nie widzi różnicy między zleceniem a przyjemnością.

Jej odbicie mignęło w niskim oknie postojowej kanciapy. Niebieska sukienka na ramiączkach i czarne pantofelki, które skrywały lekko zdeformowane po wypadku stopy. Nie, nie były brzydkie. Ta deformacja dodawała im uroku. Nie trzeba tego opisywać, zwłaszcza że wszystko maskowały czarne pantofle z marokinu o lekko zaokrąglonych noskach na trzymilimetrowym obcasiku, który zdolne było wypatrzyć jedynie wprawne oko. Ale nie trzeba tego opisywać, nie trzeba o tym myśleć, to nie ma żadnego znaczenia. Kto by chciał słuchać opowieści o lekko zdeformowanych stopach inkasentki, najwyraźniej nie mających żadnego związku z na pozór absurdalną pracą, którą wykonywała sumiennie przez ostatnie miesiące? Można o nich szybko zapomnieć, zająć się innymi sprawami, poszukać wyjaśnień gdzie indziej.

Pół godziny później dotarła do wynajętego przez Firmę mieszkania. Klucze zostawiła w zamku, nie zebrała z wycieraczki reklamówek, które każdego wieczora studiowała przy kolacji, nie domknęła drzwi. Do walizki wrzuciła kilka ulubionych rzeczy (zapasowe pantofelki już tam były – pieczołowicie ułożone w pozycji embrionalnej w zasuwanym na zamek błyskawiczny futerale) i kartkę, na której zanotowała dwa ostatnie sny (zapisywała je dwa razy – raz w pierwszej, raz w trzeciej osobie).

Budzi się naga w windzie, która stoi na najwyższym piętrze. Ubranie bezładnie rozrzucone wokół niej. Nagle winda rusza. Pewnie ktoś ściąga ją na parter. A może na któreś piętro. Zaczyna w pośpiechu szukać majtek i koszulki. Splątane szmaty stawiają opór, a winda opada na dół.   

Jest księżniczką. Mieszka w wielkim pałacu. Szwenda się bez celu po pustych korytarzach. Pewnego dnia ojciec woła ją do siebie i prosi, by go uczesała. Zabiera się do tego z zapałem, ale nagle dostrzega na jego głowie pchłę. Gdy już ma ją zabić, król mówi:

- Nie rób tego. Pchły nie są tym czym się wydają. Sama zobaczysz, kiedy urośnie, na pewno nam się przyda, tobie i mnie.

I rzeczywiście pchła rośnie, z czasem zmienia się w księcia, w którym księżniczka zakochuje się bez pamięci. Biorą ślub. Książe otrzymuje tytuł królewski i godnie sprawuje władzę w państwie. Mają piękną córkę.
Po wielu wspólnie spędzonych latach księżniczka (teraz królowa) zauważa, że mąż, który przez ten czas bardzo się postarzał, do złudzenia przypomina jej ojca.

Całymi dniami spaceruje po pustych korytarzach pałacu. Pewnego dnia widzi, jak córka czesze ojca. Dolatuje do niej ciche pytanie dziecka: „Co mam zrobić z tą pchłą?” Z jej gardła dobywa się rozdzierający krzyk: „Zabij ją natychmiast!”


Nigdy wcześniej nie miała takich snów. Przez ostatnie miesiące sumiennie wykonywała swą pracą i ani myślała przestać. Aż do wczoraj. Wczoraj pojawiły się sny i wszystko stało się jasne. Do boksu już nie wróci. Na pewno będą jej szukać. Umowa daje im prawo do wymierzenia kary w przypadku niesubordynacji pracownika. Coś za coś. Duże pieniądze, duże zobowiązania. Ale nie może tam wrócić.  

Jedyna nadzieja, że on ją zauważył. Sama nie da rady. Reklama czarnych pantofli, która leżała obok sterty gazet na tylnym siedzeniu jego samochodu, nie może być przypadkiem. Jeśli tylko zachował bilet, który mu dziś podała…


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.