Nic w Toruniu

Nic w Toruniu

Olga Szczechowska

PRZEprojekt to specyficzny rodzaj działania. Młodzi ludzie, kierując się naukami Jerzego Ludwińskiego, postanowili utworzyć galerio-pracownię – miejsce eksperymentu, z którego nie wiadomo, co wyniknie. Z braku przestrzeni, z braku autorytetów, z braku pieniędzy

Jeszcze 1 minuta czytania

Poniedziałek. Śniadanie o 13.00. Uczelnia. Obiad o 17.00 w Jagodzie. Piwo w Czarnym Tulipanie. Wtorek. Śniadanie o 10.00. Obiad w Pandzie, ryba z frytkami za 8 złotych 40 groszy. Piwo w Czarnym Tulipanie. Środa. Śniadanie o 12.00. Uczelnia. Pizza i piwo w Czarnym Tulipanie. Czwartek. Śniadanie o 11.00. Uczelnia. Sałatka śledziowa z ABC. PRZEprojekt o 19.00.

Akcja rozpoczyna się w Toruniu. I w Toruniu będzie miała swój koniec. A miasto to dość specyficzne.

Można tu kupić pierniki (których nie lubię), wypić tanie piwo (które lubię). Dużo studentów, ale tylko z garstką można pogadać, dużo studenckich knajp, ale tylko kilka, do których można pójść. Wśród tysięcy studentów są ci mniej i ci bardziej wymagający. Są też studenci Wydziału Sztuk Pięknych, którzy wyczuwając zapach stęchlizny, szukają innych ścieżek rozwoju lub po prostu siedzą w barach, rozmyślając o swojej niepewnej przyszłości, przy kolejnej butelce specjala.

PRZEprojekt to specyficzny rodzaj działania. Sztucznie utworzona grupa ludzi, głównie studentów Wydziału Sztuk Pięknych, tworzy artystyczny eksperyment w lokalnym Centrum Sztuki Współczesnej. Brzmi dziwnie i wynika z palącej potrzeby utworzenia płaszczyzny kreatywnej działaności młodych ludzi, którzy jeszcze się z Torunia nie wyprowadzili (bo czują do niego jakiś sentyment). Potrzeba ta wynika z braku. Z braku ogólnego.

Z braku przestrzeni, z braku autorytetów, z braku pieniędzy. Ten ogólny „brak” doskonale obrazuje działalność „Artysty Pasożyta”, który właśnie z owego „braku” stworzył sobie pole do aktywności artystycznej.

W niezbyt odległej historii Torunia wszystkie alternatywne, a co za tym idzie bardzo ciekawe inicjatywy znikały bez śladu, a ciekawi ludzie cicho odchodzili śmiercią naturalną. W latach 70. mieliśmy Jerzego Ludwińskiego, teoretyka sztuki i twórcę ważnej galerii. Pewnie niewiele osób wie, że mieszkał w Toruniu, ale musiał wykładać na Akademii w Poznaniu. Mniemam, że w Toruniu był nielubiany. Mieliśmy galerię Dla, która zniknęła w tajemniczych okolicznościach. Mieliśmy festiwal audiowizualny Plateaux, który również zniknął, tak jak znikają pieniądze na imprezie: nie wiesz kiedy, gdzie i co się w ogóle z nimi stało. A był on swego czasu wyróżniony przez prestiżowy magazyn „Resident Advisor” i wymieniony jako jeden z najlepszych festiwali na świecie. Do tej pory mamy festiwal Coc Art, ale jego przestrzeń i czas trwania zostały już znacznie zredukowane. Tak oto kultura niszowa jest w naszym mieście degradowana. Ale nie o tym, nie o tym...

Otóż młodzi ludzie, którzy „coś tam” ze sztuką mają wspólnego, kierując się naukami Jerzego Ludwińskiego, postanawiają utworzyć galerię-pracownię – miejsce eksperymentu, z którego nie wiadomo, co wyniknie. To dość ryzykowny eksperyment. Wiadomo, różni są ludzie, ale o różnorodność tu też chodzi. Są tacy, z którymi czasem trzeba się pokłócić, są propozycje, na które czasem nie można się zgodzić, ale przede wszystkim jest kontakt i dialog. PRZEprojekt nie jest działaniem jednorazowym, to proces; proces mający na celu wytworzenie wspólnych idei, na bazie których, będą kreowane różne wydarzenia. Każdą odsłonę PRZEprojektu poprzedzają setki maili i dziesiątki spotkań. W całym tym zamieszaniu chodzi o działania, działania na zamknięte głowy.

Być może taki projekt nie powstałby, gdyby w Toruniu było kilka galerii komercyjnych (gdzie tam „kilka” – przynajmniej jedna!), gdzie pokazywano by młodą sztukę. Być może brak tego typu galerii okaże się zaletą.

PS. W Wikipedii można przeczytać: „Kultura i sztuka to charakterystyczne cechy Torunia [...]”. O jakiej kulturze i sztuce tu mowa? Chyba o tej zakurzonej, czającej się w ciemnych zakamarkach ratusza.