Wystawa rowerowa  w BWA Awangarda we Wrocławiu
Alain Delorme, „Totem 8” / BWA Awangarda

Wystawa rowerowa
w BWA Awangarda we Wrocławiu

Joanna Kobyłt

Na wystawie zabrakło mi ideowego potencjału, jaki niesie ze sobą refleksja nad ruchem rowerowym. Prócz odpicowanych ram, pstrokatych opon i nonszalanckiego, ulicznego stylu chodzi przecież także o zmianę społeczną 

Jeszcze 1 minuta czytania

Trzecia edycja festiwalu sztuk wizulanych „Out of Something”, w odróżnieniu do poprzednich, jest wyjątkowo niemuralowa. Tym razem autorzy skupili się na szeroko rozumianych zjawiskach aktywności miejskiej. Wystawa „Free Ride Art Space” przygotowana przez francuska kuratorkę Blandine Roselle,  to krótki przegląd realizacji, dla których punktem wyjścia jest rower: subkultura rowerowa, zawodowi kurierzy, parady, alleycaty (zawody rowerowe w ruchu ulicznym) czy triale (odmiana zawodów kolarskich). Świetny pomysł i świetny czas na taką wystawę – od jakiegoś czasu w Polsce rosną w siłę grupy działające na rzecz praw rowerzystów, a sam pojazd stał się w końcu ważnym i nieodłącznym elementem miejskiego krajobrazu.

„FREE RIDE ART SPACE”

wystawa rowerowa, kuratorka: Blandine Roselle, BWA Awangarda, Wrocław, do 17 czerwca 2012 (w ramach festiwalu „Out of something VOL.3”, do 24 czerwca 2012).

Rower to nie gadżet. Rower to styl życia i codzienna aktywność, pasja i praca, wolność i niezależność – to wszystko możemy zobaczyć na bardzo atrakcyjnej wystawie Roselle. Zabrakło jednak ideowego potencjału, jaki niesie ze sobą refleksja nad ruchem rowerowym. Prócz odpicowanych ram, pstrokatych opon i nonszalanckiego, ulicznego stylu chodzi przecież także o zmianę społeczną. Tytułowy „Free Ride” odnosi się do nieformalnej dyscypliny sportów ekstremalnych i jednocześnie do symbolicznego skojarzenia z wolnościowym aspektem jazdy na rowerze. Rower rozumiany jako znaczący przedmiot w przestrzeni miejskiej, synonim równouprawnienia i niezależności, we wrocławiskim BWA przedstawiony jest głównie jako element specyficznego miejskiego, streetartowego i streetsportowego lajfstajlu, związanego z bardzo wąską i określoną grupą społeczną młodych ludzi. Położenie nacisku na łączoną z wolnym czasem aktywność sportową odbarwia krytyczny wymiar kultury rowerowej, sprowadza ją do błahej, ale przekornej ulicznej zajawki.

Plakaty, obrazy i zdjęcia (na których często jednoślad jedynie się pojawia) stanowią tło wystawy. Znacznie ciekawiej wypadają filmy i obiekty, czyli nietypowe, utrzymane w estetyce D.I.Y, konstrukcje rowerowe. Te ostatnie z pewnością stanowią najmocniejszy punkt wystawy.

Kevin Cyr, „Camper Bike” / fot. BWA AwangardaModele niezwykłych hybryd rowerowych wprowadzają wątki emancypacyjne, niestety pojmowane jedynie jako przedmiot prywatnego wyboru jednostki. „No Motor Bike” (Yanna R'Cycle) i „Walking Bike” (Maxa Knighta) to dwie konstrukcje, które zwracają szczególną uwagę na niejasny status roweru – jako czegoś pomiędzy pojazdem a pieszym, maszyną a człowiekiem. Połączenie przyczepy kempingowej i jednośladu, czyli „Camper Bike” (Kevina Cyra) to najgłębiej pomyślana praca na wystawie, zainspirowana książką „Podróże z Charleyem. W poszukiwaniu ameryki” Johna Steinbacka. Nawiązanie do romantycznej podróży nomadycznego bohatera wprowadza wątek zamieszkiwania i własności. Niewielkich rozmiarów przyczepa to jednocześnie przestrzeń mieszkalna i dobytek całego życia. Paradoksalnie, ten skromny obiekt nie generuje frustracji i poczucia braku czy niedostatku. Przeciwnie, daje poczucie wolności i niezależności. „Camper Bike” ma w sobie coś z pogranicza utopii i dystopii. Kryzys gospodarczy, którego doświadczamy, kształtuje przekonanie, że mało posiadać to mało utracić. Nie mieć nic, to mieć wszystko.

Na subkulturowy czy zawodowy wymiar roweru naprowadzają na wystawie filmy. W „Bicycle Massengers” Joshua Frankel pokazuje trudną codzienność rowerowych posłańców, pracujących na ruchliwych i nieprzyjaznych ulicach Nowego Jorku. W klipie Daniela Garcii do kawałka „Drunk Girls” grupy LCD Sound system, pojawia się punkowo-skłoterska załoga rodem z filmu B.I.K.E. Tym razem w roli głównej występują dwie młode dziewczyny, pojedynkujące się na tolbajkach (wysoki rower) w popularnym w kręgach aktywistów rowerowych turnieju na kopie. Detal, który nie sposób pominąć, reperuje genderową kondycję wystawy. Gdyby nie ostatni teledysk, można by przypuszczać, że tytułowy „Free Ride” uprawiają wyłącznie przekorne, zadziorne chłopaki. Podobnie jak u deskorolkarzy, graficiarzy czy writerów, aktywność kobiet wśród rowerzystów jest marginalizowana.

W zaproponowanej przez Roselle narracji, zabrakło mi również roweru odgrywającego symboliczną i rewolucyjną rolę w ruchu zmierzającym do zwiększenia udziału kobiet w życiu społecznym i politycznym. Odwołania w notce kuratorskiej do miejskiego aktywizmu i antykapitalistycznej inicjatywy „Bikes not bombs” sugerują ostrze polityczne, którego na wystawie, niestety, nie zobaczymy.