Co najmniej od czasów „Fontanny” Duchampa artyści starają się walczyć z procesami uprzedmiotowienia i utowarowienia, jakim ulega ich praca i jej efekty. Przedstawiciele wielu różnych ruchów artystycznych, od dadaistów po konceptualistów, starali się poddać w wątpliwość proces, w wyniku którego artystyczna praktyka zastyga w formę „dzieła sztuki” – wydzielonego z rzeczywistości w przestrzeni wystawienniczej galerii, zmieniającego się w fetysz, podlegającego procesom akumulacji wartości ekonomicznej. Od prawie wieku sztuka europejska próbuje wyjść poza tę przestrzeń, ale nigdy do końca nie może jej się to udać. Pomyślane jako taran, mający rozbić instytucję galerii, przedmioty i dzieła Duchampa gładko wpasowały się w przestrzeń, ich rewolucyjne energie zostały zawłaszczone przez instytucje muzeum. Ten mechanizm powtarzał się w przypadku kolejnych twórców, którzy próbowali podążać drogami wyznaczonymi przez dadaistów. Wydaje się, że teraz ten sam proces zaczyna dotykać także street art – sztukę partyzancko tworzoną w przestrzeni publicznej, często jako doraźny komentarz polityczny, funkcjonującą raczej jako część codziennej praktyki kształtowania przestrzeni miejskiej niż jako „dzieło sztuki”. Dziś ze „sztuką ulicy” zaczyna się dziać dokładnie to samo, co z twórczością dadaistów: trafia do galeryjno-kolekcjonerskiego obiegu ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wszystkie paradoksy tego zjawiska i współczesnego street artu doskonale pokazuje błyskotliwy, niezwykle zabawny, chyba jednak fikcyjny dokument Banksy’ego, „Wyjście przez sklep z pamiątkami”.
BanksyBanksy jest jednym z najgłośniejszych przedstawicieli street artu. Jego prawdziwa tożsamość i wygląd ciągle pozostają nieznane. Zasłynął z takich „partyzanckich” akcji, jak grafitti na murze oddzielającym Zachodni Brzeg Jordanu (terytorium Autonomii Palestyńskiej) od Izraela; nielegalne umieszczanie własnych obrazów w szacownych instytucjach muzealnych (Tate Britain, British Museum, Museum of Modern Art w Nowym Jorku); zainstalowanie dmuchanej kukły ubranej w strój więźnia z Guantanamo i wielu innych. Przy tym wszystkim Banksy coraz silniej wchodzi w obieg galeryjny, jego dzieła osiągają coraz wyższe ceny, muzea, w których pozostawia swoje nielegalne prace z chęcią włączają je do swoich kolekcji, gwiazdy muzyki proszą go, by zaprojektował okładki do ich nowych płyt.
Space Invader„Wyjście…” to przewrotny (auto)portret środowiska street artu. Obserwujemy je z punktu widzenia niejakiego Thierry'ego Guetty, właściciela modnego sklepu z używaną odzieżą w Los Angeles. Guetta od zawsze wszędzie chodził z kamerą i nagrywał na nią wszystko, co go spotykało. Podczas pobytu u rodziny we Francji przypadkowo nagrywa swojego kuzyna, którym okazuje się być Space Invader – artysta o ugruntowanej już pozycji, który zostawia na ulicach mozaiki, przedstawiające postaci ze starej gry wideo Space Invaders. Space Invader jedzie z Guettą do Los Angeles i zapoznaje go ze środowiskiem twórców street artu z Zachodniego Wybrzeża. Guetta towarzyszy im z kamerą przy pracy, duża część filmu to zapisy przedstawiające praktykę twórców, na przykład Sheparda Fairy’ego (znanego z projektu plakatu wyborczego przedstawiającego Baracka Obamę na czerwono-błękitnym tle). W końcu kamera dociera także do Banksy’ego. Thierry wszystkim zainteresowanym opowiada, że kręci wielki film dokumentalny o street arcie. Tak naprawdę jednak w ogóle nie przegląda materiałów, wszystkie taśmy lądują w pudełkach. Thierry traci zainteresowanie filmem i sam decyduje się zająć sztuką. Przybiera pseudonim Mr Brainwash i po bardzo krótkiej działalności na ulicy decyduje się skapitalizować swoją sztukę, wykorzystując przedsiębiorczość, która przyniosła mu sukces w handlu odzieżą. Sprzedaje swoje najbardziej wartościowe rzeczy, bierze kredyt pod zastaw wszystkich nieruchomości, zatrudnia sztab ludzi i organizuje własną wystawę. Wykorzystując wyłudzone od Banksy’ego i Sheparda Fairy’ego pochwały, sprytnie rozgrywając media, robi ze swojej sztuki jedno z najgorętszych wydarzeń sezonu w Los Angeles. I robi świetny interes: podczas wernisażu Thierry’emu „udaje się sprzedać sztuki za milion dolarów”.
Thierry GuettaCzym jest sztuka Thierry’ego? Wygląda jak niezamierzona parodia i mimowolny plagiat twórczości artystów, których wcześniej obserwował z kamerą w dłoni. Thierry produkuje swoje dzieła metodami ściśle przemysłowymi i zapewnia im profesjonalny marketing – „antysystemowe” treści, jakie jego sztuka ma wyrażać, brzmią raczej absurdalnie. Poprzez historię sukcesu Thierry’ego Banksy wyraźnie pokpiwa z samego siebie i własnego statusu „artysty zaangażowanego”, którego dzieła na pniu, za wielkie pieniądze kupują galerie, prywatni kolekcjonerzy i celebryci.
„Wyjście przez sklep z pamiątkami”, reż. Banksy.
Wielka Brytania, USA 2010, w kinach od 12 listopada 2010Banksy jednocześnie buduje i burzy legendę street artu, przypomina heroiczny okres (partyzanckie akcje filmowane przez Guettę) i kpi z tego, w jaki sposób sztuka ulicy zaczęła funkcjonować w późno-kapitalistycznym obiegu towarów-znaków. Pokazuje przy tym, że oba te aspekty jego (i jego kolegów) działalności nie dają się od siebie oddzielić, przenikają się w ramach ekonomii pola sztuki, kształtowanego przez współczesny kapitalizm. Przy okazji artysta odnawia formułę mockumentary, fikcyjnego dokumentu. Nie da się ukryć, że ta forma zaczęła się trochę już wyczerpywać, jako widzowie zbyt łatwo nauczyliśmy się rozpoznawać konwencję, niewiele „łże-dokumentów” jest w stanie uzyskać efekt zmieszania, wprawić w niepewność, zakwestionować same kategorie „źródła”, „autentyczności”, „świadectwa” – co było celem pionierskich filmów tego gatunku. W „Wyjściu…” udało się jednak uzyskać dwuznaczność – recenzenci i internauci na całym świecie spierają się, czy (i do jakiego stopnia) jest to fikcyjny dokument, co tu jest prawdą, a co kpiną i hucpą.