HISTORIE LUDOWE: (Nie)umarła klasa
Wilhelm Sasnal, bez tytułu, 1999 / Fundacja Sztuki Polskiej ING, CC BY-NC-ND 3.0

19 minut czytania

/ Film

HISTORIE LUDOWE: (Nie)umarła klasa

Jakub Majmurek

Historii robotników nie da się zamknąć w getcie „historii społecznej”. Nie da się jej opowiedzieć, nie opowiadając przy tym historii powszechnej XIX i XX wieku. Robotnik, klasa robotnicza i kwestia robotnicza stanowią jej centralny punkt

Jeszcze 5 minut czytania

95 lat temu, w maju 1926 roku, w Wielkiej Brytanii wybuchł strajk generalny. Jeden z największych w europejskiej historii. W solidarności z górnikami, którym właściciele kopalń zdecydowali się zmniejszyć pensje i wydłużyć czas pracy, przystąpiło do niego około 3 milionów brytyjskich robotników. Być może byłoby ich więcej, gdyby nie to, że kierownictwa zarówno Partii Pracy, jak i głównej organizacji związkowej w Anglii i Walii, Trade Union Congress, pozostawały sceptyczne wobec idei strajku generalnego. Laburzyści obawiali się, że poparcie dla strajku zaszkodzi ich reputacji jako poważnej partii zdolnej do utworzenia rządu. TUC nie chciało z kolei, by strajk wzmocnił najbardziej radykalne elementy w ruchu związkowym.

Strajk trwał dziewięć dni. Nie udało się wymusić na rządzie interwencji w sprawie górników. Jego porażka zniechęciła związkowych liderów do idei strajku generalnego, wzmocniła tych z nich, którzy uważali, że najlepszym sposobem ochrony praw pracowniczych jest zaangażowanie związków zawodowych w budowę partii reprezentujących ludzi pracy. Mimo klęski strajk z 1926 roku był tyleż dowodem ograniczeń masowej robotniczej mobilizacji, co demonstracją siły brytyjskiej klasy pracującej, jej ekonomicznego i politycznego znaczenia.

Bieg przez historię proletariatu

Dziś, prawie wiek później, na wydarzenia z 1926 roku patrzymy jak na pamiątkę z przeszłości, wspomnienie z politycznego i społecznego świata, którego już nie ma. Gdzie polityka opierała się o jasne linie klasowego podziału, a siła zorganizowanego świata pracy była nieporównanie większa niż dziś.

Ten świat przypomina czteroodcinkowy francuski dokument „Historia europejskiej klasy pracującej” Stana Neumanna. Tytuł jest trochę mylący, nie chodzi bowiem o całą klasę pracującą, ale o robotników przemysłowych. Neumann opowiada ich historię od rewolucji przemysłowej w Anglii pod koniec XVIII wieku do dezindustrializacji Europy w ostatnich kilku dekadach. Po drodze przechodzimy przez rewolucyjne walki we Francji XIX wieku, ruch czartystów i tworzące się związki zawodowe w Wielkiej Brytanii, wojny światowe, faszyzm, komunizm i społeczeństwo konsumpcyjne. Neumann zbiera materiały archiwalne – fragmenty filmów, wycinki z gazet, karykatury z epoki – zestawia je z wypowiedziami ekspertów, świadectwem współczesnych robotników (często już na emeryturze), robotniczymi pieśniami z różnych epok oraz animacjami ilustrującymi skomplikowane teoretyczne koncepcje – te ostatnie to najmniej udana część filmu.

Historie ludowe w „Dwutygodniku”

Ludowa historia Polski zagościła w naszych dyskusjach na dobre. Odkrywamy kolejne obszary przemilczeń, spieramy się o feudalizm, pańszczyznę, wyzysk, niewolnictwo i nie kupujemy już łatwo sympatycznych opowieści o kulturze szlacheckiej. Ale co z tych dyskusji wynika dla współczesności? Jak nasze chłopskie przodkinie mogą nam pomóc w epoce pandemii, prekariatu i kryzysu klimatycznego? Co mamy zrobić z dorobkiem kultury ufundowanym na przemocy? I czy nasze ciała wciąż noszą ślady dawnych lęków?

Zebrane materiały archiwalne robią wrażenie w swojej różnorodności, jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że francuski miniserial opowiada swoją robotniczą historię trochę zbyt łatwo i szybko. Gdy oglądałem kolejne odcinki, przypominała mi się scena z „Osobliwej szajki” (1964) Godarda, w której trójka bohaterów biegnie na złamanie karku przez muzeum w Luwrze, by pobić ustanowiony przez Amerykanina rekord najszybszego zwiedzenia tej zacnej muzealnej placówki. „Historia…” to podobny bieg przez historię europejskiego proletariatu. W „Osobliwej szajce” kamera Coutarda na chwilę opuszcza pędzących bohaterów i zatrzymuje swoje spojrzenie na „Przysiędze Horacjuszów” Jacques’a-Louisa Davida. W dokumencie Neumanna takiego momentu wyraźnie brakuje. Choć wiele fragmentów jego narracji wymagałoby przystanięcia, zastanowienia się, zgłębienia tematu, obejrzenia go z wielu stron.

Tempo filmu i wymuszona przez nie pobieżność w ujęciu niektórych tematów wynikają jednak z czegoś bardzo ważnego: liczby wątków, jakie muszą się pojawić, gdy bierzemy na warsztat temat historii europejskiej klasy robotniczej. Historia ta jest bowiem nierozerwalnie spleciona z głównym nurtem historii europejskiej nowoczesności. Historii robotników nie da się zamknąć w getcie „historii społecznej”, nie da się jej opowiedzieć, nie opowiadając przy tym historii powszechnej XIX i XX wieku. Robotnik, klasa robotnicza i kwestia robotnicza stanowią jej centralny punkt.

Kluczowa figura

Choć Neumann nigdy wprost nie powołuje się na Erica Hobsbawna, to właśnie myślenie tego historyka wydaje się określać to, jak francuski reżyser przedstawia w swoim dokumencie narodziny nowoczesności. Według Hobsbawna rodzi się ona z „podwójnej rewolucji”: ekonomiczno-przemysłowej (skoncentrowanej na północy Anglii) i politycznej (francuskiej). Obie stosunkowo szybko, choć nigdy z początku nie było to ich intencją, stawiają w centrum figurę i problem robotnika.

Ta pierwsza tworzy wielkie zakłady przemysłowe – najpierw w Anglii i Szkocji, potem w Stanach i Belgii, w końcu w prawie całej zachodniej Europie – gromadzące pod jednym dachem robotnicze masy. Życie robotników zostaje urządzone według fabrycznego zegara, wyciska się z nich maksimum pracy, próbuje poddać ich maksymalnej kontroli, maszyny dosłownie rozrywają ich ciała. A jednocześnie gromadząc w jednym miejscu tak wielką liczbę osób, których praca staje się coraz bardziej kluczowa dla całej gospodarki, fabryka tworzy nową społeczną siłę, która wkrótce zacznie coraz śmielej wysuwać swoje ekonomiczne i polityczne żądania.

„Historia europejskiej klasy pracującej” Stana Neumanna © Les Films d’Ici - ARTE France - AB Productions- 201

Rewolucja francuska tworzy z kolei język uniwersalnych praw człowieka i demokracji. Choć w trakcie samej rewolucji z końca XVIII wieku artykułują się głównie żądania francuskiego mieszczaństwa, to w ciągu kilku następnych dekad język ten zostanie przejęty przez robotników. W 1838 roku brytyjscy robotnicy kierują petycję do parlamentu, domagając się biernego i czynnego prawa wyborczego dla każdego dorosłego mężczyzny, zniesienia cenzusów

„Historia europejskiej klasy pracującej”, reż. Stan Neumann. Francja 2020. Premierowe odcinki – niedziele, godz. 22.00 na kanale Planet+. Kolejne odcinki serii dostępne również w poniedziałki, online na CANALPLUS.COM.

majątkowych i wprowadzenia pensji dla parlamentarzystów – tak by tę funkcję mogli wykonywać też ludzie pracy bez osobistego majątku. Te postulaty, uważane dziś za oczywistość, przez długi czas traktowane były przez elity jako niebezpieczne rewolucyjne idee. Powszechne prawo głosu dla wszystkich dorosłych mężczyzn brytyjski parlament przyznaje tak naprawdę dopiero w 1918 roku.

Dokument Neumanna podkreśla, że wszystkie kluczowe rewolucyjne wystąpienia we Francji po upadku Napoleona – rewolucja 1830 roku, 1848 roku, Komuna Paryska – miały robotniczy charakter. W latach 1830 i 1848 siły, które przejmują władzę, szybko porzucają swoich robotniczych sojuszników. Komuna Paryska upada pod bagnetami francuskiej armii po zaledwie dwóch miesiącach. Jednocześnie każda z tych klęsk radykalnie poszerza pole politycznej wyobraźni, tego, co w polityce możliwe. Dokument pokazuje, że rozwiązania wprowadzone w Paryżu komunardów zostają potem, z czasem i z oporami, podjęte przez mieszczańskie rządy. Weźmy proklamowany w rewolucyjnym Paryżu rozdział Kościoła od państwa. 12 lat po upadku Komuny minister edukacji Jules Ferry tworzy zręby obowiązkowej świeckiej edukacji we Francji – co jest istotnym krokiem na drodze do laicyzacji Francji. Tę przypieczętowuje ustawa z 1905 roku Emila Combesa, tworząca obowiązujący w zasadzie do dziś republikański model świeckości.

Kluczowe znaczenie robotnika i klasy pracującej dla historii Neumannowi udaje się najbardziej wyraźnie pokazać we fragmentach filmu dotyczących XX wieku, zwłaszcza jeśli znów za Hobsbawmem zdefiniujemy go jako „krótkie stulecie” zamykające się w granicach 1918–1989.

Rozpoczynająca je wielka wojna jest pierwszą „wojną fabryczną”: żołnierz staje się „robotnikiem” obsługującym przemysłową maszynę śmierci. Klucz do zwycięstwa nie tkwi już dłużej w genialnej taktyce dowódców czy odwadze żołnierzy, ale w zdolności do maksymalnej mobilizacji produkcji przemysłowej. Wygrywa ten, kto jest w stanie wyprodukować więcej karabinów, amunicji, dział, czołgów, drutów kolczastych czy konserw mięsnych dla żołnierzy. Fabryka staje się drugim, a być może tak naprawdę pierwszym frontem.

Jak pokazuje Neumann, każdy wielki ruch polityczny „krótkiego XX wieku” – niezależnie czy demokratyczny, czy totalitarny – stawiał w centrum i próbował na swój sposób rozwiązać „kwestię robotniczą”. Widzimy więc na ekranie socjaldemokratyczny „Czerwony Wiedeń” lat 20. budujący robotnicze mieszkania i otaczający opieką bogate proletariackie społeczeństwo obywatelskie. Rosję Radziecką z jej obietnicami władzy robotników i chłopów. Rządy Frontu Ludowego we Francji wprowadzające w latach 30. po raz pierwszy płatne urlopy dla robotników. A z drugiej strony nazizm – oprócz rojeń o tysiącletniej Rzeszy oferujący niemieckim robotnikom pracownicze wycieczki zagraniczne i volkswagena w każdym garażu. Te kolejne ustrojowe formy kończy powojenne państwo dobrobytu, zbudowane wspólnie przez chadecję i socjaldemokrację, w ramach którego rozwija się masowe, po raz pierwszy realnie obejmujące też klasy pracujące społeczeństwo konsumpcyjne.

W tej narracji o kluczowej pozycji klasy pracującej w europejskiej historii brakuje mi dwóch rzeczy. Po pierwsze, historii kobiet. Owszem, ten wątek pojawia się w kilku miejscach. Widzimy, jak już w XIX wieku kobiety stanowią istotną część pracującej w przemyśle siły roboczej, jak sfeminizowana praca jest gorzej opłacana, jak najlepiej płatne robotnicze zawody bronią się przed zatrudnianiem w nich kobiet. Ta narracja urywa się jednak tak naprawdę na I wojnie światowej, gdy kobiety masowo zastępują mężczyzn przy taśmie produkcyjnej. Nie powinna kończyć się w tym miejscu, zostaje przecież jeszcze cała masa tematów związanych z masowym wejściem kobiet na rynek pracy i spowodowanymi przez to zmianami życia społecznego czy obszerny temat relacji ruchów kobiecych i robotniczych.

Druga rzecz, której wyraźnie zabrakło w dokumencie, to spojrzenie poza Europę. Tymczasem historia europejskich robotników wpisana jest choćby w politykę kolonialną. Eksport tanich surowców z kolonii czyni produkcję przemysłową opłacalną, bawełna z niewolniczych plantacji Nowego Świata zasila pierwszą rewolucję przemysłową w XVIII wieku. Po II wojnie, obok budowy państw dobrobytu, najważniejszym, najbardziej odmieniającym społeczeństwa zachodniej Europy zjawiskiem była migracja ludności pozaeuropejskiej na Stary Kontynent. Do Wielkiej Brytanii ściągali mieszkańcy Półwyspu Indyjskiego i czarnoskóra ludność z Afryki i Karaibów, francuski przemysł masowo rekrutował Algierczyków i innych mieszkańców Afryki Północnej, potęgę niemieckiego przemysłu pomagali budować gastarbeiterzy z Jugosławii i Turcji. Klasa robotnicza zachodniej Europy przestała być biała, stała się wieloetniczna i wielokulturowa. Zdumiewające, że dokument nie poświęca należytej uwagi tej części proletariackiej historii.

Paradoksy robotniczej historii

Historia europejskiej klasy robotniczej jest przy tym w serialu historią licznych paradoksów, zarazem głęboko tragiczną i ironiczną. O jednym paradoksie już wspomniałem. Z jednej strony, fabryka jawi się pierwszym robotnikom jako złowieszcza siła niszcząca ich stary, oswojony świat – wiejską wspólnotę, rzemieślniczy warsztat – jako diabelskie narzędzie torturujące ludzkie ciała w celu wyciśnięcia z nich maksymalnej wartości dodatkowej. Z drugiej strony, gromadząc robotników w jednym miejscu, przywiązując ich do maszyn niezbędnych nowoczesnemu społeczeństwu, kapitalizm przemysłowy pozwala tej klasie urosnąć w siłę, jaką rzadko w historii dysponowały klasy ludowe.

Z kolei próby reformy reżimu fabrycznego, uczynienia go bardziej racjonalnym i humanitarnym przynoszą robotnikom ulgę, bardziej higieniczne warunki pracy, ale jednocześnie wiążą się z rozwojem coraz bardziej wyrafinowanych technik nadzoru, racjonalizacji pracy i maksymalizacji produktywności. Zmieniają one pracę robotnika w serię mechanicznie wykonywanych, powtarzalnych czynności, wykluczających jakikolwiek osobisty, podmiotowy stosunek do własnej pracy.

„Historia europejskiej klasy pracującej” Stana Neumanna © Les Films d’Ici - ARTE France - AB Productions- 201

Największym paradoksem, który przedstawia Neumann, jest los rewolucyjnych projektów obiecujących robotnikom – czy to pod flagami marksizmu, czy anarchizmu – radykalne upodmiotowienie, odzyskanie kontroli nad własnym miejscem pracy. Niezależnie czy chodziło o Związek Radziecki, czy o kontrolowaną przez anarchistów w trakcie hiszpańskiej wojny domowej Barcelonę, te próby autonomii kończyły się podobnie. Początkowy entuzjazm i realna władza robotników w fabryce zastępowane były władzą regulaminów – łudząco podobnych do tych, jakie układali kapitaliści z Manchesteru i Lanarkshire na przełomie XIX i XX wieku – i biurokratów dbających o dyscyplinę pracy i wypełnianie produkcyjnych norm.

Ostatnią ilustracją tego zjawiska przywołaną we francuskim dokumencie jest Gdańsk w 1980 roku. Robotnicy buntują się przeciw rzekomo robotniczemu państwu. Domagają się niezależnych związków zawodowych, zdolnych realnie reprezentować ich interesy przed pracodawcą, którym w ostatecznej instancji jest w PRL komunistyczne państwo. Państwo realnego socjalizmu nie może sobie pozwolić na taki eksperyment, „karnawał Solidarności” szybko zostaje zakończony przez stan wojenny. Jak mówi Neumannowi występujący w filmie zmarły dwa lata temu Karol Modzelewski: „Nawet jeśli później wybuchały strajki, nawet jeśli pod szyldem Solidarności działała opozycja, to brakowało jej już realnego odniesienia do zbiorowego, milionowego podmiotu pierwszej Solidarności, do masowego ruchu społecznego, zdolnego artykułować interesy swoich członków. Jego brak umożliwił taki a nie inny kształt transformacji po 1989 roku”.

Jeden z paradoksów, które przedstawia Neumann, dotyczy powojennego państwa dobrobytu. Z jednej strony, daje ono robotnikom nieznane wcześniej w historii bezpieczeństwo pracy i dobrobyt. Z drugiej, wiąże się to z zamianą niegdyś rewolucyjnej klasy robotniczej w syte, coraz bardziej zachowawcze drobnomieszczaństwo. Konsumpcyjny dobrobyt atomizuje społeczeństwo, wzmacnia indywidualistyczne postawy, osłabia więzy klasowej solidarności, w jakimś sensie przygotowuje mentalnie zachodnie społeczeństwa na dezindustrializację i nowy, panujący dziś porządek gospodarczy, w którym – jak byśmy go nie nazwali – robotnik i klasa robotnicza nie stanowią już centralnego punktu życia gospodarczego, społecznego i politycznego.

Historia (nie)dokończona

Historia może mieć otwarty i zamknięty charakter. Niektóre historie opowiadają o czymś, co już dawno stało się przeszłością, jest oddzielone od naszego „teraz”, tak jak ruiny rzymskich akweduktów od życia współczesnych Włoch. Są też jednak historie wciąż otwarte, opisujące przeszłość, która nie chce się stać przeszłością, cały czas działa na nasze tu i teraz.

Jaką historią jest historia europejskich robotników? Trudno o jednoznaczną odpowiedź. Widać to choćby po tym, jak temat ten przedstawiało kino ostatniego ćwierćwiecza. Brytyjskie fabuły z ery New Labour Blaira, takie jak „Goło i wesoło” Petera Cattaneo (1997), przedstawiały Anglię po epoce Thatcher, z której przemysł odszedł raz na zawsze, wielka historyczna epopeja proletariatu zakończyła się, a plebejscy bohaterowie muszą znaleźć sobie nowe role społeczne. W „Goło i wesoło” grupa pogrążonych w depresji, niegdyś nieźle opłacanych pracowników huty w Sheffield decyduje się wziąć sprawy w swoje ręce i chce zacząć zarabiać jako zespół wykonujący męski striptiz.

Michael Glawogger w „Śmierci człowieka pracy” (2005) zestawił obrazy z parku tematycznego w dawnym ośrodku przemysłowym w Duisburgu w Zagłębiu Ruhry z obrazami ciężkiej, fizycznie wyniszczającej pracy z całego globu: od tragarzy dźwigających siarkę w Indonezji, przez pracowników targu w Afryce, po hutników z Liaoning w Chinach. Przesłanie było jasne: praca rozumiana jako przekształcanie przez człowieka materii zniknęła z Europy, jej dawne centra służą jako miejsca rozrywki i wypoczynku, jednocześnie europejski dobrobyt zależy od ciężkiej, niebezpiecznej, często prekarnej pracy wykonywanej na całym świecie.

„Historia europejskiej klasy pracującej” Stana Neumanna © Les Films d’Ici - ARTE France - AB Productions- 201

Wielki kryzys 2008 roku przypomniał jednak filmowcom, że prekarność, wyzysk, praca z zagrożeniem dla zdrowia wcale nie zniknęły z Europy. W „Dwóch nocach i jednym dniu” (2014) braci Dardenne robotnica Sandra wraca do pracy w fabryce produkującej panele słoneczne po depresyjnym epizodzie. Szefostwo chce ją zwolnić. Stawia pracownikom ultimatum: albo bonus, albo utrzymanie zatrudnienia koleżanki. W pierwszym głosowaniu wszyscy opowiadają się za bonusem, kobieta ma weekend, by przekonać kolegów i koleżanki z pracy do zmiany zdania. Choć przegrywa, jej walka pokazuje siłę, solidarność i godność, jaką ludzie pracy zdobywają w walce o swoje prawa. Jednocześnie cały ten dramat rozgrywa się w skali dość mikroskopijnej w porównaniu z masowymi robotniczymi walkami, jakie możemy obserwować we francuskim dokumencie.

Neumann zdecydowanie odmawia uznania historii europejskiej klasy robotniczej za zamkniętą. Swój historyczny wywód ciągle przeplata wypowiedziami współczesnych robotników pokazujących, że problemy kojarzone z XIX-wiecznym kapitalizmem ciągle występują w XXI wieku, a walka trwa. Neumann przypomina, że we Francji pracownicy przemysłu to dziś prawie jedna piąta siły roboczej. Problemem jest to, że jest to grupa pozbawiona wspólnej świadomości, tożsamości, politycznej solidarności i zdolności do kolektywnego działania. Jeszcze gorzej jest wśród pracowników usług z ich wszechobecną uberyzacją. Szkoda, że Neumann nie dopisał rozdziału do swojej historii pokazującego, jak od fabryki przeszliśmy do sortowni Amazona czy opartej na samozatrudnieniu firmy logistycznej; do świata, który Ken Loach tak udanie pokazał w „Nie ma nas w domu” (2019).

Tym niemniej „Historia europejskiej klasy pracującej” broni się jako projekt ludowej historii nowoczesności, przypominający o centralnej, choć w ostatnich dekadach trochę zapomnianej bohaterce tej epoki: przemysłowej klasie robotniczej. Serial trafia w Polsce na serię publikacji o ludowej historii Polski. Skupiają się one głównie na wsi i dworze, co jest, biorąc pod uwagę naszą historię, zrozumiałe. Ale równie ważne jak długie trwanie folwarku jest ostatnie kilkaset (a czasem nawet kilkadziesiąt) lat naszej historii, gdy masowo przenieśliśmy się ze wsi do miasta: do fabryk Łodzi, kopalń różnych zagłębi, do pracy w wielkich inwestycjach II RP i PRL. Urbanizacja, uprzemysłowienie oraz dezindustrializacja ostatnich 30 lat stanowią jedne z najważniejszych procesów określających to, jak realnie wygląda dziś Polska. Choć znajdziemy naprawdę znakomite filmy pokazujące te zjawiska (od „Człowieka z marmuru” Wajdy po „Symfonię fabryki Ursus” Jaśminy Wójcik), to o tej części ludowej historii Polski ciągle jest wiele do opowiedzenia i nakręcenia.