Gabriela Świtek,  „Aporie architektury”
Water pump, Georg Andreas Böckler, 1662 / wikimedia commons

Gabriela Świtek,
„Aporie architektury”

Paweł Krzaczkowski

W kolejnych artykułach spotykamy się z tą samą pasją poszukiwania miejsc szczególnych. Szczelin, które przełamują pozorną naturalność architektury i czynią z niej zjawisko co najmniej dziwne, jeśli nie groźne

Jeszcze 1 minuta czytania

W ciągu ostatnich dwudziestu lat teoria architektury coraz bardziej akcentowała zapośredniczenie doświadczenia miasta w mediach elektronicznych i obrazie cyfrowym. Owo doświadczenie partycypacji w społeczno-przestrzennym porządku metropolii, choćby w roli widza – tak jak obserwujący miejski plac przez okno mieszkania bohater noweli E.T.A. Hoffmanna „Narożne okno” – miałoby zostać po heglowsku zniesione. Współczesnym oknem byłby więc raczej ekran komputera. Spostrzeżenia te nie wydają się do końca słuszne. Nasze doświadczenie nadal określają przecież cielesne praktyki w świecie realnym, a nie wirtualnym. Nasza codzienność wciąż związana jest z projektowaniem, budowaniem i szeroko pojętą architekturą – mieszkając, spacerując, kupując, użytkujemy przestrzenie społeczne i środowisko zabudowane. A praktyki te są prawdopodobnie nie mniej popularne niż w XIX wieku. 

Gabriela Świtek, „Aporie architektury”.
Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2012,
w księgarniach od lipca 2012
Co się zatem dzieje, kiedy patrzymy przez nasze narożne okna? Rynek nowych mieszkań zdominowany przez deweloperów i bardzo przeciętne projekty architektoniczne, domki jednorodzinne przyjmujące formy dworkowe z gipsowymi kolumnami i tympanonami, miasta pozbawione rzetelnych planów zagospodarowania i sprawnych procedur, które wymuszałyby na inwestorach przestrzeganie przepisów. I wreszcie inwestycje usługowe, czyli wyspy luksusowego kiczu galerii handlowych, hoteli oraz biurowców podporządkowanych logice spekulacji. Dookoła zaś betonowa spuścizna PRL-u. Ten krajobraz pełen kontrastów dopełnia słabość dyskursu architektonicznego.

Przestrzeń pozostaje niema, bo nie dysponuje ani pojęciowymi narzędziami, ani językiem, w którym mogłaby uzyskać stopień samorozumienia. Dlatego „Aporia architektury” Gabrieli Świtek to tak ważny wkład w zrozumienie naszego społecznego otoczenia. Autorka nie tylko opisuje zjawiska charakterystyczne dla polskich przestrzeni architektonicznych, ale także nadrabia zaległości w zakresie kulturowej analizy środowiska zabudowanego. Dowodzi, że architektura ma własną logikę.

We wstępie czytamy: „Apeiros to określenie Diodora z Sycylii, opisujące zwodnicze korytarze labiryntu Dedala. Błądzenie po labiryncie oznacza wkroczenie na ścieżkę filozofii architektury. Myślenie o architekturze – nie w kategoriach inżynierii, lecz w ramach dyscyplin badających meandry kultury – jest motywem przewodnim tej książki”. Świtek czyni z architektury pole spekulacji filozoficznej; próbuje uchwycić przestrzeń w ruchu pojęcia poprzez wskazanie na wewnętrzne sprzeczności i napięcia znaczeń, jakie powstają w materialnym środowisku obiektów architektonicznych. Wyjściową figurą jest tutaj labirynt, który odsyła nas do stanu niepewności i zagubienia. Labirynt ujawnia pierwotną sprzeczność architektury – napięcie pomiędzy fragmentarycznym doświadczeniem i materialną jednością obiektu – która wprawia ją w sensotwórczy ruch. Tak jakby architektura nieustannie negocjowała swój sens i nie mogła poprzestać na tym, czym w danym momencie jest. Labirynt to także podstawowy przykład złamania prostego podziału na to, co funkcjonalne i to, co nieużyteczne, a wreszcie figura obcości i negatywny punkt odniesienia. Architektoniczne szaleństwo; heterotopia, która podważa zasadność obiegowych opinii i porządków poznania.

W kolejnych artykułach spotykamy się z tą samą pasją poszukiwania miejsc szczególnych. Szczelin, które przełamują pozorną naturalność architektury, czynią z niej zjawisko co najmniej dziwne, jeśli nie groźne. Przez całą książkę przewija się myśl, że architektura nie może ani się rozumieć, ani kreować bez odniesienia do tego, co jej obce i, paradoksalnie, schowane w jej odwiecznej istocie. 

W rozdziale „Figury architektury” czytamy o historii „człowieka witruwiańskiego” jako renesansowej emanacji fallicznego porządku społecznego: „Ciało kobiety zostało wykluczone z podstawowego porządku symbolicznego (planu budowli czy miasta); pojawia się jedynie na marginesach: w kolumnach porządku jońskiego (…) oraz korynckiego”. Kolejne dwa rozdziały poświęcone są historii projektowania więzień i panoptykonowi. Dużo tutaj odwołań do Foucaulta, ale i autorskich spostrzeżeń, czemu sprzyja imponująca erudycja autorki i liczne odniesienia do dokumentów źródłowych. Szczególnie interesujące są artykuły poświęcone konkretnym budynkom; wiedeńskiemu domowi Wittgensteina, zaprojektowanemu na zlecenie jego siostry, czy berlińskiemu Muzeum Żydowskiemu Libeskinda. Z jednej strony architektura jako milczenie, z drugiej – hipertrofia programu.

Książkę kończy artykuł poświęcony wspinaczkom architektonicznym jako praktyce przekształcającej horyzontalny sens funkcjonalności architektury i jednocześnie kontestującej typową dla ponowoczesności dematerializację architektury sprowadzonej do roli obrazu.

„Aporie architektury” to ważny i świeży głos w obszarze polskiej refleksji architektonicznej i, szerzej, współczesnej humanistyki. Czekam niecierpliwie na kolejne publikacje w serii „Archiwum Zachęty”, którą książka Gabrieli Świtek otwiera.  


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.