Jeszcze 2 minuty czytania

Maciej Sieńczyk

MÓJ KĄCIK: Czasopisma zmierzchu (2)

Maciej Sieńczyk

Maciej Sieńczyk

Wróćmy do czasopism zmierzchu, od których opisywania oderwały mnie doniosłe wydarzenia.

Chciałbym uprzedzić, że odtąd będziemy się poruszać w środowisku ogromnie nieprzyjaznym i czytelnicy mogą doświadczyć uczuć, które towarzyszą wędrówce poprzez przesycone jadem naftowe jeziora. Pamiętam, że przeglądając moje „Skandale”, czułem niepokój pomieszany z nienasyceniem. Z pewnością były jeszcze inne pisma brukowe, które podniecały daleko szybciej i pewniej. I przypomniało mi się, jak będąc uczniem, ujrzałem w pociągu mężczyznę pogrążonego w lekturze „Gońca Aferalnego”. Przyglądałem mu się z niechęcią − pismo miało bardzo złą renomę, ponadto już sam tytuł „Goniec Aferalny” był obrzydliwy. Kim jest ów pasażer − zadawałem sobie wówczas pytanie – niezwykle prymitywnym człowiekiem? Byłym więźniem? Dwadzieścia lat później kupiłem pierwsze archiwalne numery tej gazety.

Im głębiej zapuszczam się w dziedzinę zmierzchu, tym mniej materialne są moje osiągnięcia. Przyznam, że przez szczupłość materiału, jaki mam do dyspozycji, „Gońca Aferalnego” nie zdołałem opracować w sposób tak rzetelny i dogłębny, jak „Skandali”. Niewiele o nim wiadomo. Powstał w 1992 roku. Redaktorem naczelnym był dawny współpracownik „Sztandaru Młodych” Piotr Różycki. Od 1995 roku pismo było dwutygodnikiem. Nie udało mi się dotrzeć do informacji, kiedy upadło – mój ostatni numer datowany jest na 1 stycznia 1996 i przypuszczam, że właśnie w tym roku gazeta zakończyła żywot. W Bibliotece Narodowej nie znalazłem żadnych egzemplarzy. Aby wypełnić faktograficzną lukę, wyobraziłem sobie, że ktoś mi podpalił mieszkanie i moja kolekcja „Gońców Aferalnych” spłonęła, a następnie napisałem o tym wiersz.

 Płoną moje zbiory i ja sam też płonę
„Gońców Aferalnych” zabrzmiał śpiew żałobny
Ktoś obcy mi cisnął ogień na zasłonę
I teraz się wije, coraz bardziej głodny

A przecież niedawno, brukowa gazetko
Ty tak bezlitośnie kogoś rozpalałaś
Pewnie nie myślałaś, że tak strasznie prędko
Można komuś zaszkodzić. Prawda, moja mała?

Patrzę, już złożyłaś płatki od gorąca
Niby ktoś zmęczony, co do snu się chowa
Chyba aż tak bardzo czarna i pachnąca
Nigdy wcześniej nie byłaś, kruszynko brukowa

I jakoś mi dziwnie, że tak sobie stoję
Z „Gońcem Aferalnym” pośród nocnej pory
I że tutaj cicho płoniemy oboje
Złączeni uściskiem ja i moje zbiory

Przeglądając ubogą kolekcję, udało mi się ustalić, jakie mniej więcej zagadnienia wchodziły w krąg zainteresowań redakcji. W każdym numerze było miejsce poświęcone zboczeniom nazistów, sylwetka seryjnego mordercy, akty kobiece, trochę zdjęć zmasakrowanych zwłok, opowiadanie erotyczne oraz dział „z życia gwiazd” i krzyżówka. Przede wszystkim zaciekawiła mnie szata graficzna, niezwykle nędzna i prymitywna. Ilustracje przypominały nieco karteczki o treści erotycznej, które kupiłem dawniej zwabiony anonsem „Orginalne historyjki porno komiks więźnia” i które reprodukuję dla porównania.

Z początku trudno mi było ukryć grymas zaciekawienia, kiedy czytałem tytuły „Cap Goebbels”, „Zboczony Führer”, „«Icek» Heydrich”, „Baldur von Schirach i Hitlerjugend, czyli zboczeniec wodzem onanistów” oraz „W następnym odcinku przyjrzymy się odrażającej sylwetce Juliusa Streichera, gaulaitera Frankonii, wydawcy pornograficznego szmatławca «Der Stürmer» i największego zboczeńca pośród nazistów. Opowiemy, jak Streicher utrzymywał prawdziwy harem i demonstrował poplamione spermą prześcieradła na dowód swych erotycznych wyczynów”. Jeśli ktoś już nie chciał czytać o wyczynach nazistów, mógł zajrzeć do kącika „Opowiadanie erotyczne”. Oto fragment opowiadania pani Jolanty Lary:

Zdławiłam okrzyk bólu, ścisnęłam […] i zaczęłam ciągnąć palcami, niby wymię krowy przy udoju. Za czwartym pociągnięciem wąski otwór rozchylił się. Podstawiłam język pod żółtawego gluta, który zaczął wyciekać na zewnątrz − podobny raczej do wyciskanej z tuby porcji kleju […].

Pamiętam, że po przeczytaniu tego ustępu objąłem się ramionami i dłuższy czas tkwiłem pogrążony w zadumie. Ów tekst i może inny, zatytułowany „A potem zrobimy patataj” sprawił, że zwątpiłem w sens zbierania „Gońca Aferalnego”. Zresztą od roku 1994 wyspecjalizował się w coraz bardziej śmiałym erotyzmie, a rysunki odtąd były już tylko nieudolne, bez nuty choroby psychicznej.

…Zapuściłem się w rejony tak niesłychanego zmierzchu, że zacząłem odczuwać znużenie. Byłem jak pilot balonu stratosferycznego, który wzniósł się zbyt wysoko − ciemność i chłód uszczuplały moje siły, a rozrzedzone powietrze już nie dawało oparcia. Mimo to w potwornych susach posuwałem się naprzód. Kupowałem „Nowego Detektywa”, którego jedyną zaletą były wspaniałe krwistoczerwone okładki przypominające kolaże z lat 20. lub 30., a wreszcie roczniki zwykłego, znanego wszystkim „Detektywa”. Z pewnością nie powinienem zbierać tych gazet tak szybko i z taką łatwością. Zacząłem się obawiać, że zaowocuje to zrównaniem głęboko zakorzenionej manii do rangi inteligenckiego snobizmu.

Tuż przed rozstaniem z czasopismami zmierzchu pochyliłem się nad poznańskim miesięcznikiem „Donosiciel”, którego numer z 1993 roku kupiłem na giełdzie internetowej. I oto u kresu podróży wodziłem dłonią po wielkiej, półmetrowej płachcie, pomiętej już mocno i wystrzępionej. Z radością odkryłem, że tylko nieliczne biblioteki mają w swoich zbiorach pojedyncze numery tego pisma. Przepyszna okładka mojego egzemplarza krzyczała „Badania antropologiczne rozstrzygnęły aryjski rodowód Lecha Wałęsy”, ponadto reklamowano „Protokoły mędrców Syjonu”. Rzeczywiście wewnątrz znalazłem czterostronicowy przedruk „Protokołów” z polskiego wydania z 1937 roku. Zrazu zdumiałem się, że jeszcze niedawno była rozpowszechniana w Polsce tak ekstrawagancka gazeta, ale w stopce redakcyjnej znalazłem informację, że „teksty są tylko fikcją”. Ponadto na ostatniej stronie „Donosiciela” pisano:

Drodzy Czytelnicy […] prezentujemy trzeci numer «MIESIĘCZNIKA Z WYOBRAŹNI − DONOSICIELA». Numer poprzedni, ten ze Stalinem przedstawiał obraz kraju, jakim byłaby /będzie?/ Polska po kilku latach rządów skrajnej lewicy. Numer, który trzymacie w ręce − to też numer z przyszłości. Staraliśmy się wyobrazić sobie, a Wam przedstawić, jakie byłoby nasze życie, gdyby np. w roku 1997 przejęły władzę stronnictwa narodowców. Następny numer «DONOSICIELA» przedstawi Wam, jaki byłby kraj pod rządami p. Moczulskiego i Króla, czyli − piłsudczykowską. Wiemy, że przy lekturze «DONOSICIELA» redagowanego wedle tej nowej formuły, trzeba dać luz wyobraźni. A to bywa męczące. W zamian, dajemy jednak naszym Czytelnikom poczucie, że mają do czynienia z gazetą, jakiej jeszcze w Polsce nie było. Jakiej nie ma w całej Europie. Z «gazetą z przyszłości», na dodatek − z różnych wersji tej przyszłości. Z pewnością niejeden zada sobie pytanie: czyżby nasza przyszłość miała być aż tak straszna? Nie wiemy, A już z pewnością nie zależy to od naszej redakcji. Pozdrawiamy! REDAKTORZY.

W ten sposób zakończyła się moja przygoda. Gazety zapakowałem do pudeł i usiadłem w fotelu, aby oddać się krótkiej refleksji. W przeciwieństwie do Mariana Eilego i jego „Przekroju”, nie udało się stworzyć „Cywilizacji «Skandali» lub Cywilizacji «Gońca Aferalnego»”, choć oba tytuły zapadły w pamięć i w pewnym sensie poszerzyły granice naszej wrażliwości. Wierzę, że moja kolekcja prasy brukowej, ze względu na jej nieobecność w bibliotekach będzie ciekawym przyczynkiem dla przyszłych badaczy, choć trudno powiedzieć, czy to uzasadnienie jest szczere. Opisałem dziedzinę niełatwą dla mnie, a dla czytelnika czasem przykrą z powodu niektórych treści, zwykle ukrytych w głowach ekscentrycznych samotników. Starałem się zachować stosowny dystans, podobnie jak botanik, który pośród wspaniałego ogrodu pochyla się nad pokurczoną roślinką i roluje w palcach listki, aby poznać bliżej ich strukturę. Mam także nadzieję, że inni, którym obca jest taka chłodna postawa, w odruchu niechęci umocnią w sobie dążność ku dobremu.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).