Poezja
według Pustek

Bartek Chaciński

Dziś dla Pustek zrobię wszystko – zaakceptuję nawet płyty, które zamieniają się w książki

Jeszcze 1 minuta czytania

Po świetnym „Końcu kryzysu” pora na… no właśnie: czym właściwie są „Kalambury”? Kontynuacją na pewno nie – to płyta z literackim kluczem, w dyskografii zespołu pozostanie raczej pozycją osobną. Nie jest nawet albumem z nowym repertuarem, bo zawiera piosenki wcześniej już wykonywane i nagrywane na albumy w hołdzie dla Broniewskiego, Wyspiańskiego i Gajcego. Grupa Pustki zaliczyła wszystkie te kompilacje, a jej muzycy sprawdzili przy okazji – jak nikt inny z nowej fali krajowego rocka – że z polskich poetów można zrobić nowocześnie brzmiący tekst piosenki.

Pustki, „Kalambury”. Agora S.A. 2009No bo dlaczego nie zaśpiewać rytmicznego „Nie ma ochoty i woli – / myślałem – serce pękło… / I powoli szedłem, powoli / rudym wieczorem, Piękną”? I dlaczego nie spróbować odtworzyć klimatu „Ile rąk i ile spojrzeń / i melodii trzeba we śnie, / aby znaleźć, aby dotrzeć / i powieki oprzeć prościej” z pomocą rockowego składu?

Ale nie jest to także album retrospektywny – przecież obok tytułowych „Kalamburów” Broniewskiego i „Wiersza o szukaniu” Gajcego (przed chwilą kolejno przykłady z tych dwóch wierszy), znalazły się tu zupełnie nowe kompozycje, a nawet jeden autorski tekst Radka Łukaszewicza – „Nieodwaga” – zresztą dobrej jakości. A przede wszystkim to album muzycznie bardzo różnorodny – od pierwszej „Trawy” Tuwima do ostatniego „Notesu” Słonimskiego, dwóch punktów brzegowych, dla mnie zarazem ulubionych na płycie.

„Kalambury” to po prostu klasyczny skok w bok. Zespół okrzepł w nowym składzie z Szymonem Tarkowskim i od czasu „Końca kryzysu” coraz lepiej współpracuje – szczególnie na płaszczyźnie rytmicznej. Ale zarazem rok –
a tyle dzieli te dwie płyty – to stosunkowo mało, by stworzyć zupełnie nowy repertuar, który przebije tamte piosenki. A tym bardziej mało, by mieć pewność, co się ma do dyspozycji. Dlatego tak dobrze uciec na chwilę w „Kalambury”.

Tego albumu, wzbogaconego dodatkowo pojawieniem się specjalnych gości (dobrze pasujący tu Kasia Nosowska i Artur Rojek), przynajmniej nikt nie będzie próbował zestawiać z poprzednim. W dodatku on zbudował się po trosze sam, uzupełniony tekstami Leśmiana z tomiku, który w sali prób Pustek służy ponoć przede wszystkim do testowania nowych kompozycji. Ta ostatnia wiadomość jest jak wszystko, co wiąże się z tą płytą – nieco naiwną, kompletnie nienadętą, wolną od kalkulacji, spontaniczną, a przy tym starannie przygotowaną i świetnie zagraną. Bo Pustki mają w sobie cały czas młodzieżową witalność i dziecięce zdziwienie, mimo że są już dojrzałe wykonawczo.

Narzekałem głośno, gdy do kolekcji nielubianych przeze mnie książek z płytami (wolę, gdy płyta się broni sama i nie musi udawać, że jest czymś innym) Agory trafił jeden z moich ulubionych polskich zespołów. Fakt, że teraz z trudem sobie przypominam mój niechętny stosunek do serii, niech świadczy, jak dobre albumy pozostawiły w tej serii Pustki.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.