Wszystkie reklamówki spod zlewu

Paweł Kaczmarski

Bartosz Sadulski nie chce się przed nami popisać, nic nie jest tu wysilone – pozostaje pod wieloma względami poetą niskiej intensywności, stroniącym od prowokacji i zbędnych fajerwerków

Wszystkie reklamówki spod zlewu

Jeszcze 2 minuty czytania

Wszystkie reklamówki spod zlewu

Największym, choć absolutnie nie jedynym poetyckim talentem Bartosza Sadulskiego, który właśnie wydał swój trzeci tom wierszy, jest zdolność łączenia rzeczy, które – wydawałoby się – wcale niekoniecznie łączyć się w pierwszej chwili chcą. Intensywna ironia z równie intensywną wzniosłością, błyskotliwy dowcip z momentami naprawdę głębokiego emocjonalnego poruszenia, historie miłosne z historią polityczną, fragmenty newsów z bajkami zwierzęcymi – wszystko to zostaje u Sadulskiego spięte w całość nie tylko językowo-inwencyjną, ale przede wszystkim lekką, nośną, życzliwą wobec odbiorcy. Autor nie chce się przed nami popisać, nic nie jest tu wysilone; Sadulski pozostaje pod wieloma względami poetą niskiej intensywności, stroniącym od prowokacji i zbędnych fajerwerków.

Bartosz Sadulski, „mniej niż jedno zwierzę”. Dom Literatury w Łodzi, 48 stron, w księgarniach od maja 2019

Czyta się więc „mniej niż jedno zwierzę” niespiesznie, we własnym tempie, nie odbijając się od lingwistycznych puzzli; a jednocześnie z każdym kolejnym wierszem nowy tom Sadulskiego rośnie w oczach czytelnika, ukazując całą swoją wielowątkowość i formalne zniuansowanie. To jedna z tych książek, które w przyszłych krytycznoliterackich rozpoznaniach powinny definiować kończącą się właśnie dekadę – szalenie dopracowana, osobna, niezastępowalna.

Najciekawszą chyba relacją, którą w nowej książce zajmuje się Sadulski, jest ta między żyjącą jednostką a historią – jako porządkiem wielkich przemian i długiego trwania. Można powiedzieć, że poeta szuka drogi wyjścia poza opozycję makro- i mikroskali. Zamiast przyjąć konwencję reportażu (skupienie na pojedynczej historii człowieka „z krwi i kości”, która naświetlać ma globalne historyczne zjawiska) albo prostej społecznej krytyki (skupienie na tym, co systemowe, kosztem perspektywy codziennej), Sadulski decyduje się na – nazwijmy to – partyzanckie humanizowanie (a może „ucodziennianie”?) historii. Zamiast jednoznacznie definiować relację między historią a konkretnym życiem, opisywać je w kategoriach podporządkowania i przyczyny, pokazuje, że rządzą się podobnymi prawami, że – choćby przedstawione jako opowieści – rozwijają się w podobny sposób. Dlatego jego podstawowymi narzędziami są analogia, metonimia i gra słów; dlatego cykl wierszy zatytułowany „Koniec historii” jest równocześnie krytycznym komentarzem do znanej tezy Fukuyamy i opowieścią o końcu konkretnego związku (związków?). Dlatego wreszcie, w utworze „początek historii” Sadulski może mówić naraz o korzeniach historii i pewnej historii:

najpierw jest barter potem pieniądz
wyobraźmy sobie masz koguty a chcesz mieć róże
facet od róż chce pomarańczy
facet od pomarańczy chce jedwabiu
facet od jedwabiu chce mleka
facet od mleka chce szafranu
facet od szafranu ma wszystko i nie wie czego chcieć więcej
ale na pewno nie kogutów
ostatecznie zadowolą go jajka
bo lubi omlety ale masz koguty a nie kury
więc wszystko zaczyna się od nowa
czas mija epoki zaczynają się i kończą
królowie wstępują na trony i kończą źle
i w końcu masz dość jaj żeby wymienić je
na szafran mleko tkaniny pomarańcze
ale ktoś wymyślił hajs
a poza tym jest za późno
żeby dać jej róże

Puenta przychodzi jako zaskoczenie, ale nie tyle ustanawia nowe połączenia, ile objawia, że owe połączenia zawsze istniały; oba porządki – miłosny i indywidualny, historyczny i systemowy – nigdy nie były daleko od siebie. Ta metoda pozwala Sadulskiemu w nienatrętny, niemądrościowy sposób przyswoić potencjalnie wzniosłe i poważne konwencje. Znajdziemy więc w „mniej niż jedno zwierzę” wiersze mitologiczne (choćby otwierający tom „zacznijmy jeszcze raz”, gdzie historia świata opowiedziana zostaje za pomocą detali tła i kulturowych klisz), a nawet katastroficzne („piosenka z popieliska”, z refrenicznie powracającą frazą „popiół jest naszą zgodą”). Wszystko to zaś bez patosu, bez przesady, ale też bez wymuszonego kpiarskiego czy ironicznego dystansu; u Sadulskiego dowcip i kalambur nie są sposobem ucieczki. 

Najkonsekwentniej realizowanym przez poetę przedsięwzięciem – które nową książkę łączy z dwiema poprzednimi – jest właśnie specyficznie rozumiana próba przezwyciężenia ironii. Dla autora „postu” nie wchodzi w grę zwykła ucieczka od ironicznego tonu, prosta zmiana kierunku, wyrzucenie jakiegoś elementu z wiersza i zastąpienie go innym. Więcej nawet – niektóre wiersze, całe kilkustronicowe przebiegi jego nowej książki potrafią być absolutnie przesycone ironią. Wywołuje to wrażenie, że Sadulski próbuje przebić się na drugą stronę ironii, a ponadto – robi to na oczach czytelnika; do fraz mówionych na poważnie czy wprost trzeba dopiero dotrzeć, trzeba je w wierszu wypracować. W ten sposób autor ukazuje limity poetyckiej ironii i wyostrza momenty emocjonalnego poruszenia: jeśli mówi coś zupełnie nieironicznie, to dlatego, że ironicznie naprawdę powiedzieć się tego nie da.

Najbardziej poruszające miejsca w „mniej niż jedno zwierzę” to chyba z kolei te, gdzie Sadulski pisze o strachu. W paraboliczno-bajkowym wierszu „moje grunty”, na przykład, poeta rysuje obraz miasta, którego prezydent „została sprywatyzowana” i którym „rządzi przypadek”, przy czym „przypadek” jest tu synonimem niczym nieuregulowanej kapitalistycznej samowoli; nieokreślony „deweloper” prywatyzuje wszystko wokół aż do momentu, gdy: 

deweloper mylił się wielokrotnie
całe miasto pomylił z kamienicą
miasto jest teraz prywatne i czyste
jak łza dewelopera 

miasto jest czyste
dzięki deweloperom
nikt w nim teraz nie mieszka
dzięki deweloperom
miasto jest ładne i bezpieczne
nie ma w nim już miejsca
na przemoc i galerie handlowe
zanieczyszczenia i wypadki
w mieście można odetchnąć pełną piersią
i w końcu przestać się bać 

Pobrzmiewa tu sposób, w jaki Szczepan Kopyt pisze o strachu; lęk – i, w parze z nim, pragnienie bezpieczeństwa – jawią się jako zupełnie uzasadniona odpowiedź na przemoc kapitału, ale są też sposobem kontrolowania populacji przez kapitał. Mamy czego się bać, ale jednocześnie musimy się bać; chcemy bezpieczeństwa, ale gdy je dostajemy, strach nie znika. Lęk jest więc u Sadulskiego ani naturalny, ani nienaturalny; zbyt złożony i wszechobecny, by łatwo go podsumować. W innym bajkowo-przypowieściowym utworze („octlantis”) poeta – ponownie wplatając w wiersz krytykę systemu mieszkaniowego – mówi o tym, jak struktury mające zapewnić bezpieczeństwo ułatwiają jednocześnie agresję najsilniejszym: 

ośmiornice stworzyły na dnie oceanu
w pobliżu australii konstrukcje
którą naukowcy porównują do miast
(...)
chociaż cała ta struktura ma zapewnić zwierzętom bezpieczeństwo
ośmiornice bywają też agresywne
samce chętnie eksmitują się nawzajem z legowisk
naukowcy dopiero badają skąd w nich tyle agresji 

Jeszcze gdzie indziej problem ujęty jest za pomocą pozornego wyboru – w „kosztach uzyskania przychodu” mowa o wyborze „dostawców energii i lęków”. To chyba w tym wierszu najlepiej uwidaczniają się wątki pokoleniowo-klasowe – tytuł nawiązuje oczywiście do sposobu opodatkowania niektórych form zatrudnienia, zwłaszcza artystów; sama fraza o „energii i lękach” odnosi się do problemu z regularnym płaceniem rachunków za prąd – ale wątek o strachu odczytać można bardziej uniwersalnie: wybór, który definiuje naszą współczesność, to nie ten między lękiem a bezpieczeństwem, a między różnymi formami i źródłami lęku. Stąd stałe (i na dłuższą metę cokolwiek surrealne) poczucie odwleczonego zagrożenia: 

niewiele teraz o tym myślimy

ale pewnej nocy wszystkie reklamówki
spod naszych zlewów
opuszczą swoje pozycje
żeby udusić nas we śnie

Najintensywniej w „mniej niż jedno zwierzę” oddziałują chyba właśnie owe momenty dużego emocjonalnego czy nastrojowego zagęszczenia; w ekonomicznej formie zestawione katastrofizm i dowcip, lęk i bajkowa aura, poczucie intymności i politycznego wkurwu. Jest Sadulski poetą wyjątkowo wyrazistym, ale też szalenie wszechstronnym. A jego ostatnią książkę przeczytać warto, nawet jeśli na co dzień rzadko sięga się po poezję.

Cykl tekstów o poezji powstaje we współpracy z Festiwalem Literackim im. Czesława Miłosza w Krakowie. W tym roku Festiwal będzie odbywał się od 6 do 9 czerwca.
Festiwal Miłosza

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL (Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych).