Ludzie, nie artyści

Ludzie, nie artyści

Rozmowa z Joanną Kos-Krauze

„Papusza instynktownie czuła, że świat, który zna, zmierza ku końcowi. Wiedziała, że w tej sytuacji najlepszym wyjściem będzie edukacja” – mówi współautorka filmu „Papusza”

Jeszcze 2 minuty czytania

PIOTR CZERKAWSKI: Wraz z Krzysztofem Krauze postanowiliście zrealizować „Papuszę” w czerni i bieli. Co zdecydowało o takim wyborze?
JOANNA KOS-KRAUZE: Temat Papuszy nosiliśmy w sobie przez wiele lat. Długo nie mogliśmy jednak znaleźć do niego klucza. Byliśmy za to pewni, że za wszelką cenę chcemy uniknąć cepeliady. Decyzja o zrealizowaniu filmu w czerni i bieli na pewno nam w tym pomogła. Nasze powody były jednak również bardziej prozaiczne. Wiedzieliśmy, że na taki projekt jak „Papusza” nie zgromadzimy wielkich funduszy. Ale byliśmy pewni, że chcemy opowiedzieć ten film obrazami, zwrócić szczególną uwagę na warstwę wizualną. Naszą ambicją była rekonstrukcja świata, który zniknął już z pejzażu europejskiego. W związku z tym zdecydowaliśmy się na użycie animacji komputerowej 2D. W czerni i bieli ingerencja komputera staje się znacznie mniej widoczna niż w kolorze. Realizacja „Papuszy” utwierdziła mnie w przekonaniu, które od dawna staram się zaszczepić swoim studentom: przy pracy nad kinem arthouse’owym mądrze użyty komputer bywa po prostu niezastąpiony.

Wspomniałaś, że z zamiarem zrealizowania filmu o „Papuszy” nosiliście się od wielu lat. Co ośmieliło was, by w końcu wejść na plan?
Od naszego kolegi dowiedzieliśmy się, że kilkanaście lat temu powstała pierwsza na świecie opera, której libretto napisano w języku romskim. Jego treść stanowią właśnie wiersze Papuszy. Piękna muzyka skomponowana przez Jana Kantego Pawluśkiewicza pokazała nam, że tematyka cygańska może stanowić inspirację także dla kultury wysokiej. Czas, żebyśmy nauczyli się, że życie Romów to coś więcej niż rzewne pieśni śpiewane przy ognisku. Zamiast z sielanką znacznie częściej mamy do czynienia z biedą, upokorzeniem i poniewierką.

„Papusza” nie jest waszym pierwszym filmem opowiadającym o genialnym artyście samouku. Wcześniej nakręciliście przecież „Mojego Nikifora”. Doszukiwanie się podobieństw między tymi tytułami wydaje ci się uprawnione?
Papuszę i Nikifora łączy przede wszystkim to, że oboje funkcjonowali w sferze mitu. Nie wiemy o nich prawie nic pewnego. Większość informacji to plotki i domysły. Między bohaterami naszych dwóch filmów istnieje jednak bardzo istotna różnica. Nikifor był przekonany o swoim geniuszu, twierdził, że sztuka jest dla niego sposobem komunikacji z Bogiem. Papusza natomiast nie uwznioślała swojego talentu. Wręcz przeciwnie, była przerażona, gdy ludzie nazywali ją poetką. Nie wyobrażała sobie, że za swoje wiersze może brać pieniądze. Właśnie sytuacja artystki, która wypiera się własnej twórczości, poruszyła nas w tej postaci najbardziej.

Nikifora i Papuszę łączy również to, że w odpowiednim momencie życia spotkali na swojej drodze artystycznych mentorów – Mariana Włosińskiego i Jerzego Ficowskiego.
Włosiński odkrył, że najważniejsze obrazy w jego życiu są namalowane ręką Nikifora. Tak jak z ikonami, które nie były datowane ani podpisywane, bo uważano, że ich prawdziwym autorem jest Bóg. Wbrew wielu osobom, nie dostrzegam w postawie Włosińskiego artystycznej kapitulacji, lecz wielką odwagę. Sytuacja Ficowskiego była trochę inna. Polski poeta miał świadomość, że cały ciężar niezwykłej relacji z Papuszą zostanie przerzucony właśnie na nią. Głęboko to przeżywał, lecz jednocześnie wiedział, że bez tego spotkania nie powstałoby żadne świadectwo opresji i zagłady Romów.

Jowita Budnik i Joanna Kos-Krauze na planie „Papuszy” 

Ficowski doskonale znał obyczaje Romów. Musiał spodziewać się, że otwartość Papuszy ściągnie na nią gniew wspólnoty.
Oboje z Krzysztofem głęboko wierzymy, że ogrom potępienia spadającego na Papuszę bardzo Ficowskiego zaskoczył. Zresztą niechęć Romów została skierowana także przeciwko niemu. Ficowski musiał zerwać swoje więzi z Romami, nie mógł uczestniczyć w pogrzebie Papuszy ani jej męża.

Jest w waszym filmie świetna scena, w której Ficowski tłumaczy Papuszy niuanse filozofii Schopenhauera. Choć Papusza nie ma wykształcenia, błyskawicznie rozumie, o czym mowa.
Gdy spotykają się dwie wrażliwe osoby, takie jak Ficowski i Papusza, są w stanie znaleźć wspólny język na przekór wszelkim przeszkodom. Jestem przekonana, że oprócz głębokiej więzi emocjonalnej między Ficowskim a Papuszą istniał także intensywny związek intelektualny. Pamiętajmy, że Ficowski nie tylko tłumaczył wiersze Papuszy z romskiego na polski. Pełnił także obowiązki redaktora, wprowadzał wersyfikację. Z tego powodu niektórzy krytycy literaccy uznają go wręcz za współautora wierszy Papuszy.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że wasza bohaterka jest Ficowskim wyraźnie zafascynowana.
Ta mądra kobieta instynktownie czuła, że świat, który zna, zmierza ku końcowi. Wiedziała, że w tej sytuacji najlepszym wyjściem będzie edukacja, otwarcie się na drugiego człowieka. W Ficowskim odnalazła reprezentanta rzeczywistości, o której marzyła. Jednocześnie jednak czuła, że nie pasowałaby do świata warszawskich literatów. Krępowała się swojego braku wykształcenia, o czym wielokrotnie wspomina w pamiętniku. Poza tym była przywiązana do męża, z którym stworzyła niezwykle dramatyczną relację.

Czy zgodzisz się, że Dionizy, mąż Papuszy, urasta do rangi jednego z najważniejszych bohaterów filmu?
Jak najbardziej. Przyjaźń bohaterki z Ficowskim trwała właściwie tylko dwa lata, choć znacznie dłuższe okazały się jej konsekwencje. Tymczasem Dionizy był przy Papuszy przez cały czas. Także wtedy, gdy została wykluczona ze społeczności. Postanowił, że będzie z nią dzielił tę karę.

W pewnym momencie Papusza stwierdza: „Gdybym nie nauczyła się czytać i pisać, byłabym szczęśliwsza”.
Papusza wiedziała, że jej dziedzictwo pozwoli zbudować pamięć kolejnych pokoleń. Świadomie zapłaciła za to cenę, jaką było wielkie skomplikowanie życia osobistego. Trzeba pamiętać, że w kulturze romskiej wykluczenie to najsurowsza kara. 

„Papusza”, reż. Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze

W jakim stopniu stanowczość reakcji otoczenia była determinowana przez płeć Papuszy?
W zasadniczym. Kto wie jak potoczyłyby się losy, gdyby Ficowski odkrył poetę, a nie poetkę. Uwielbiamy Romów, mamy wśród nich wielu przyjaciół, ale nie da się ukryć, że ich społeczeństwo jest bardzo patriarchalne. Nie zamierzamy jednak tego oceniać. Trzeba pamiętać, że Romowie przybyli do nas z Indii, których tradycję tworzy społeczeństwo kastowe. Zgadzam się z Kapuścińskim, który powiedział, że XXI wiek jest wiekiem Innego. Nie mamy wyjścia: musimy przygotować się do spotkania z Nim.

Kultura romska jest dla Papuszy inspiracją, lecz jednocześnie bardzo ją ogranicza.
Dziś, w czasach tak zwanej płynnej nowoczesności, dylematy Papuszy wydają się jeszcze bardziej aktualne. Pytanie, które determinuje jej życiorys, brzmi: czy warto integrować się z większością za cenę utraty własnej tożsamości?

Czy Polacy, którzy wciąż myślą o Romach przez pryzmat krzywdzących stereotypów, są gotowi na film pokroju „Papuszy”?
Dlatego właśnie tak wiele znaczenie ma – imponująca pod względem intelektualnym i emocjonalnym – monografia Ficowskiego „Cyganie polscy”. Od jakiegoś czasu próbujemy w Polsce udawać, że jesteśmy krajem homogenicznym, bez mniejszości narodowych i etnicznych, które mają przecież z naszym krajem piękne, długie związki. Wiele wieków temu, gdy do Romów czy Żydów odnoszono się z wrogością, Polska przyjęła ich z otwartymi ramionami.

W waszym filmie pada zdanie: „Poezja powstaje po to, by jutro pamiętać to, co było wczoraj”. Jak je rozumiesz?
Zapominamy o tym, że Romowie są społecznością, która procentowo najbardziej ucierpiała podczas II wojny światowej. Mamy niewiele informacji na temat tej tragedii, bo ta społeczność nie miała rozwiniętej kultury pisemnej. Dlatego właśnie każde świadectwo jest na wagę złota.

W filmie przypominacie, że do wielbicieli Papuszy zaliczał się Julian Tuwim. Jakie znaczenie miała rola wybitnego poety w życiu waszej bohaterki?
Każdy, kto choć trochę zna się na poezji, stwierdzi, że Papusza była wybitną poetką. Do dziś nie wiadomo, ile swych wierszy zachowała, a ile spaliła. Trudno ustalić to precyzyjnie, ale jeden z badaczy wyliczył, że Papusza pozostawiła po sobie zaledwie 38 wierszy. Gdyby nie pomoc olśnionego tą poezją Tuwima, debiut Papuszy byłby bardzo utrudniony, a jej poezję poznałoby jeszcze mniej ludzi.

A w jaki sposób ty zafascynowałaś się Papuszą?
Wiele zawdzięczam swojej cudownej polonistce z liceum. Właśnie dzięki niej poznałam książkę Banachów o Nikiforze, a także monografię Ficowskiego i poezję Papuszy. Choć dziś wydaje się to nie do pomyślenia, wszystkie te teksty analizowaliśmy na lekcjach. Tak jak w przypadku Nikifora, prawdziwy zachwyt twórczością bohaterki przyszedł jednak znacznie później, niż zainteresowanie jej niezwykłym życiorysem. W swoich bohaterach w pierwszej kolejności dostrzegam ludzi, a nie artystów. 



Rozmowaz została przeprowadzona podczas festiwalu w Karlowych Warach.


Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.