Zapomniane prawo
Akcja dożywiania ptaków zorganizowana w Warszawie przez Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, 1931, fot. NAC

13 minut czytania

/ Ziemia

Zapomniane prawo

Paulina Bolinowska

Historia praw zwierząt okresu II RP nie przetrwała w naszej pamięci. Straciliśmy w ten sposób dużą część wiedzy oraz sprawdzonych metod działania

Jeszcze 3 minuty czytania

„PiS tak zmieni przepisy, aby organizacje prozwierzęce nie mogły wchodzić na teren rolników i odbierać zaniedbanych zwierząt (...), podmiotem uprawnionym do działań w tej sprawie jest tylko Inspekcja Weterynaryjna” – wyjaśnił 12 grudnia 2022 roku wicepremier Henryk Kowalczyk. Rząd przedstawił wtedy propozycje zmian w prawie, które mają odsunąć społeczeństwo od wpływu na dobrostan zwierząt i skłonić obywateli do zapomnienia, że zwierzęta w ogóle mają prawa.

Przy tej okazji warto przypomnieć, że zwierzęta w Polsce zostały objęte ochroną już w okresie II RP. To osiągnięcie zniszczył najpierw nacjonalizm, a potem komunizm, traktujące zwierzęta jak rzeczy. Historia praw zwierząt okresu II RP nie przetrwała nawet w naszej pamięci. Straciliśmy przez to dużą część wiedzy, gotowych i sprawdzonych metod. Nieświadomie powielamy część błędów i szukamy rozwiązań, które ktoś już wypracował.

Ich wspólnym mianownikiem było przede wszystkim zaangażowanie obywateli. W II RP przedstawiciele różnych środowisk: dziennikarze, pisarze, posłowie, wojskowi, weterynarze, inspektorzy lub po prostu wolni obywatele – ludzie o różnym statusie społecznym oraz różnych możliwościach – tworzyli i zmieniali prawo, także dotyczące istot nieludzkich.

Od 1928 roku na straży zwierzęcego dobrostanu stało już polskie prawo. Rozporządzenie prezydenta Rzeczypospolitej z mocą ustawy z dnia 22 marca zabraniało znęcania się nad zwierzętami. Pod tym pojęciem już wówczas kryły się nie tylko ssaki i ptaki, ale również ryby, płazy i owady. Znęcanie się nad nimi było uznawane za przestępstwo, a karany za nie miał być nie tylko sprawca, ale i świadek oraz inni współdziałający. Ustawa wówczas była postępowa i pozostaje postępowa do dziś.

Rok później Janina Maszewska-Knappe jako delegatka Polskiej Ligi Przyjaciół Zwierząt wygłosiła na Międzynarodowym Kongresie Towarzystw Opieki nad Zwierzętami w Wiedniu referat „Walka o dusze i prawa zwierząt” z obszernymi fragmentami dotyczącymi polskiego prawodawstwa. To dzięki niej ustawę doceniła cała międzywojenna Europa. Maszewska-Knappe otrzymała wówczas prawdopodobnie największe owacje w swoim życiu, a Polska ustawa została uznana za najbardziej humanitarną na świecie. Prezydent Mościcki otrzymał depeszę z gratulacjami od delegatów. Międzynarodowy splendor był dobrze postrzegany przez ówczesne władze, więc świat zwierzęcy drobnymi krokami zdobył nowych sojuszników.

Pracy do wykonania było jednak jeszcze wiele, przede wszystkim dotyczącej egzekwowania przepisów. Pojawiły się też nowe cele: stworzenie urzędu ochrony zwierząt, walka o humanitarny ubój, ograniczenie polowań, ulepszenie przepisów transportu zwierząt. Postulowano także wprowadzenie licznych zakazów: testów na zwierzętach, transportu starych, wysłużonych koni do innych krajów, tresury cyrkowej, obcinania uszu i ogonów, walk zwierząt czy stałego trzymania psów na łańcuchach. Ta lista w większości ciągle pozostaje niestety aktualna.

Mimo wszystko ochrona praw zwierząt w II RP rozbijała się o rzeczywistość i przyzwyczajenia.Obywatele organizowali się więc w ramach lokalnych towarzystw. Część zbierała fundusze, część działała na miejscu, tam gdzie cierpienie nieludzkich istot było widać z bliska. Pozostały ich skrótowe sprawozdania zamieszczane w specjalistycznej prasie, instrukcje formułowane z biegiem zdobywania doświadczeń oraz odezwy do mieszkańców miast i wsi.

Sprawozdanie warszawskich inspektorów Polskiej Ligi Przyjaciół Zwierząt za okres od 10 października do 10 listopada 1929 roku wymienia liczbę 58 protokołów do sądów grodzkich. Niestety nie znamy ich szczegółów. Wiemy jedynie dzięki kolejnym suchym liczbom, że w tym czasie opieczętowano 16 koni, a w sądach rozpatrywano 57 spraw, skazując winnych znęcania się nad zwierzętami na kary od 10 zł do 100 zł z zamianą na areszt od 2 do 14 dni. Kolejne miesięczne zestawienia wskazują na podobne rezultaty.

Jak podaje ogólnopolska instrukcja Zjednoczenia Towarzystw Opieki nad Zwierzętami Rzeczypospolitej Polskiej z 1938 roku, cały proces kontroli przebiegał wówczas ze wsparciem ze strony policji. Część inspektorów mogła również „samodzielnie prowadzić dochodzenia w zastępstwie Policji, w wypadkach, gdy Policja jeszcze dochodzenia nie rozpoczęła, albo rozpoczęte przekazała Zjednoczeniu”. Z innego ustępu instrukcji dowiadujemy się:

Delegat, który stwierdzi, że popełnione jest przestępstwo, powinien przede wszystkiem postarać się o pomoc Policji. Gdy Policja się zjawi, delegat winien się starać, aby Policjant możliwie doraźnie zapobiegł dręczeniu zwierzęcia, jak np. zażądał odładowania wozu przeciążonego lub sprowadzenia konia zapasowego, oddojenia krowy, rozwiązania kaleczących pętów, zdjęcia kaleczących części uprzęży, okularów, wędzideł, ewentualnie zatrzymanie konia z wadliwą uprzężą na Komisariacie, aż do sprowadzenia innej uprzęży; zarządził rozładowanie ciasno stłoczonych zwierząt w klatkach, workach it.p., napojenia i nakarmienia zwierząt gło­dzonych it.p. Następnie delegat powinien spowodować, aby Policjant zapobiegł dalszemu udręczeniu zwierzęcia. (...) Wreszcie, delegat winien czuwać, aby Policja wykonała czynności zmierzające do ukarania sprawcy (...) W razie niemożności uzyskania interwencji Policji (...) zawiadomić biuro Oddziału ZTONZ, a to w celu sporządzenia doniesienia karnego do Starostwa.

Powszechną praktyką były wówczas tzw. lotne inspekcje koni. I one świadczą o możliwościach, jakie posiadali obywatele współpracujący z przedstawicielami władzy. O efektach wielu z nich możemy się przekonać z doniesień prasowych. I tak w dniach 24, 28, 30 i 31 maja oraz 1 i 4 czerwca 1930 roku:

pod przewodnictwem prezesa Polskiej Ligi Przyjaciół Zwierząt p. R. Mandeiskiego oraz inspektorów dzielnicowych pp. W. Nowaka, J. Pasternaka i R. Wiewiórskiego dokonano lotnych inspekcji koni na terenie całej Warszawy. Rezultatem było skontrolowanie przeszło 400 koni, w tym 6 chorych opieczętowano i 19 skierowano do lecznicy P.L.P.Z. pod dozór lekarsko-weterynaryjny, oraz sporządzono 4 protokóły za znęcanie się nad zwierzętami. W czasie trwania inspekcji zauważono, że szereg woźniców, zjeżdżając z góry (Nowy Zjazd), nie hamowało wozów, za co byli pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Wobec powyższego z polecenia przewodniczącego postanowiono prosić Zarząd P.L.P.Z. o wywieszenie na słupach tablic o przepisowym hamowaniu wozów przy następujących ulicach: Nowy Zjazd, Karowej i Książęcej.

fffffZwiązek Opieki nad Zwierzętami w Krakowie – wręczenie nagród posterunkowym Policji Państwowej wyróżniającym się w ochronie zwierząt, FOT. NAC

Jak wyglądała tego typu kontrola, możemy również zobaczyć na jednym ze zdjęć opublikowanych w ogólnopolskiej gazecie „Światowid” z 1936 roku. Zamieszczono tam fotografię z przeglądu konia w Poznaniu. Inspektorka lokalnego Towarzystwa Różańska w obecności posterunkowego Policji Państwowej oglądała końskie półszorki. Z prasowej notki dowiadujemy się, że zarząd miejski rozpoczął „energiczną akcję w kierunku tępienia pokątnego handlu i przekroczeń sanitarnych. Osobne komisje lotne, które krążyły po mieście, spisały z górą 300 protokołów. Do akcji tej przyłączyło się także Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, które badało stan uprzęży i obciążenia koni”.

Redakcja pisma „Mój Pies” w 1934 roku pisała o inspektorach w charakterystycznych niebieskich czapkach ze srebrną opaską. Zapobiegali oni barbarzyństwom nie tylko wobec koni, ale również w stosunku do tzw. zwierząt rzeźnych – na targowiskach, rampach kolejowych, przy załadunku, w oborach, a także – co interesowało zwłaszcza ówczesny świat kynologiczny – dokonywali inspekcji bud podwórzowych i ich mieszkańców, czyli psów gospodarczych. „Mój Pies” proponował, aby budy były „dwuizbowe” z górnym legowiskiem dla odpoczynku na świeżym powietrzu. Sugerowano też wypełnianie podwójnych ścian trocinami i torfem lub izolowanie pojedynczych ścian papą albo ubitym, suchym nawozem. Budy miały być ustawione bokiem do prądów powietrza lub z wejściem przesłoniętym kawałkiem tkaniny lub maty, aby chroniły psa od chłodnych wiatrów, a latem przesuwane w cień drzew lub budynków. Środek należało wypełnić obfitą wyściółką z pomiętej słomy, aby pies mógł się w niej zakopać, robiąc sobie legowisko chroniące przed zimnem. Dla higieny ściółka powinna być wymieniana co 2–3 tygodnie.

Już w 1933 roku zwracano też uwagę na to, że pies nie może w ciągu dnia przebywać zbyt długo na uwięzi i w zamknięciu. Podpułkownik piechoty Wojska Polskiego i współzałożyciel Towarzystwa Miłośników Psa Służbowego Stefan Błocki stwierdzał wręcz, że „uwiązywanie psa uważa za katorgę”. Jak smutno podsumowywało pismo „Mój Pies”, w II RP liczne inspekcje Polskiej Ligi Przyjaciół Zwierząt wykrywały niejednokrotnie przerażające warunki utrzymania psów podwórzowych.

Kontrole, jak wspominałam, dotyczyły też zwierząt hodowlanych. W 1930 roku z polecenia prezesa Polskiej Ligi Przyjaciół Zwierząt inspektorzy dzielnicowi W. Nowak, A. Chmielewski i R. Wiewiórski w asyście posterunkowego Policji Państwowej nr 2734 dokonali inspekcji na targowisku trzody chlewnej oraz bydlęcym. Na pierwszym z nich zauważyli poprawę. Możliwe, że przyczyną pozytywnych zmian było wywieszenie tablic z napisem: „Winny znęcania się nad zwierzętami ulegnie karze grzywny do 2000 zł z zamianą do 6 tygodni więzienia albo obu karom łącznie. (Dz. Ust. 36. poz. 332 z dnia 22/28 r.). Dyrekcja Rzeźni i Targowisk Zwierzęcych”. Natomiast na targowisku bydlęcym sprawa okrutnego wiązania cieląt za nogi została ukrócona dzięki przygotowanemu specjalnie dla nich budynkowi z przegrodami, mieszczącymi po kilkanaście zwierząt, w którym mogły swobodnie się poruszać.

asasasasasasasKontrola koni - inspektorka Towarzystwa Różańska, w obecności posterunkowego Policji Państwowej, ogląda końskie półszorki. „Światowid”, fot. NAC

Zaangażowaniu społecznemu towarzyszyły nowe rozporządzenia, uzupełniające prawo z 1928 roku. W kwietniu 1936 roku wydana została Ustawa o uboju. W artykule 1 czytamy: „Przy uboju w rzeźniach publicznych i prywatnych bydło rogate, świnie, owce, kozy, konie i inne zwierzęta ciepłokrwiste winny być ogłuszone lub w inny sposób pozbawione przytomności przed wykrwawieniem”. W artykule 2 z kolei: „1) Nie wolno zwierzęcia wprowadzać na miejsce uboju przed zupełnem ukończeniem przygotowań, potrzebnych do natychmiastowego uboju zwierzęcia. 2) Wykrwawienie przy uboju można rozpocząć dopiero po całkowitej utracie przytomności przez zwierzę. 3) Nie wolno oprawiać zwierzęcia przed stwierdzeniem jego śmierci”. Za popełnienie takich czynów przy uboju w rzeźniach groził areszt do trzech miesięcy lub grzywna do 3000 zł. Już w latach 30. XX wieku w Polsce zaczął obowiązywać całkowity zakaz uboju rytualnego.

Wiele z wymienionych działań nie byłoby możliwych bez ścisłej współpracy z organami władzy. W 1935 roku krakowski Związek Opieki nad Zwierzętami zorganizował nawet uroczystość wręczenia nagród posterunkowi Policji Państwowej wyróżniającemu się w ochronie zwierząt. Kazimiera Treterowa z ZOZ w swoich wspomnieniach podkreśla, że takie uroczystości miały istotne znaczenie propagandowe. W tym samym roku przy okazji obchodów Dnia Konia, organizowanych przez Ministerstwo Spraw Wojskowych oraz Krakowską Izbą Rolniczą, powstał afisz „Prośby konia”.

W II RP rozpowszechniały się potrzebne i dziś dobre praktyki. W większych miastach powstawały społeczne lecznice, które przyjmowały pro bono zwierzęta domowe oraz dzikie. Krakowski ZOZ natomiast w 1935 roku organizował zastępy charytatywnych wyprowadzaczy, zabierających na spacery psy, których opiekunowie z różnych względów nie mogli tego robić. Miało to zapobiegać częstemu wówczas wypuszczaniu pupili luzem, a w konsekwencji ich zaginięciom.

Dlaczego wszystkie te działania są nadal ważne? Konrad Kuźmiński z Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt napisał: „Organizacje pozarządowe wyręczają państwo polskie w ratowaniu zwierząt i zapewnianiu im godnego życia. Po 25 latach działania ustawy o ochronie praw zwierząt PiS chce odebrać prawo do ratowania życia i zdrowia zwierząt organizacjom pozarządowym, skazując je na cierpienie i śmierć u oprawców”. Paradoksem jest, że gronu powołującemu się nieustannie na historię i tradycję nie podobają się rozwiązania i metody, które w II RP nie tylko były powszechne, ale również skuteczne.