I Kongres Tańca
fot. Luca Candini / Flickr CC

I Kongres Tańca

Adela Prochyra

Problemów w polskim tańcu jest tak dużo, że aż trudno uwierzyć, że ktoś świadomie wybiera taką ścieżkę kariery. Mamy tu jednak do czynienia z sytuacją, kiedy środowisko wyrasta ponad wewnętrzne animozje, by zjednoczyć się dla wspólnego celu

Jeszcze 2 minuty czytania


Głos polskiego tańca długo pozostawał wątły i rozproszony po różnych zakątkach kraju. Trochę donośniej brzmiał w Poznaniu, Kielcach, Gdańsku i Bytomiu, zaś w Warszawie długo panowała kompletna cisza. Do czasu.

Dwa lata temu tancerze, krytycy, kuratorzy i sympatycy tańca postanowili zjednoczyć siły i przemówić wspólnym głosem. Środowisko z dość luźnego zbioru tancerzy, krytyków, kuratorów i sympatyków tańca przekształciło się w Otwarte Forum Środowiska Sztuki Tańca i doprowadziło do powstania ministerialnej placówki – Instytutu Muzyki i Tańca – organizatora I Kongresu Tańca (27-29.04.2011, Biblioteka Uniwersytetu Warszawskiego w Warszawie), którego głównym celem była diagnoza obecnego stanu i potrzeb środowiska tanecznego.

Wystarczy choćby średnio rozwinięty zmysł obserwacji, aby dojść do wniosku, że obecny stan tańca w Polsce jest mierny. Nie mam tu na myśli tylko poziomu produkcji, ale przede wszystkim infrastrukturę, poziom edukacji tak artystów, jak i odbiorców i, co za tym idzie, stopień świadomości społecznej. Problemów, z którymi borykają się tancerze i choreografowie w Polsce, jest tak dużo, że aż trudno uwierzyć, że ktoś świadomie wybiera taką ścieżkę kariery.

Mamy tu do czynienia z rzadko spotykaną sytuacją, kiedy przedstawiciele danego środowiska przynajmniej na chwilę wyrastają ponad wewnętrzne animozje, by zjednoczyć się dla wspólnego celu. Sprawę na pewno ułatwił fakt, że żadna inna dziedzina sztuki nie jest tak słabo dotowana i rozpoznawana, jak taniec (nietowarzyski). Środowisko postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce. Na Kongressie, zorganizowanym za pieniądze Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zostały wytknięte wieloletnie zaniedbania państwa w dziedzinie promocji sztuki tańca.

To, czym możemy się pochwalić, a biorąc pod uwagę powyższe okoliczności, nie jest tego mało, zostało osiągnięte głównie własnym sumptem i za sprawą niewiarygodnego uporu tancerzy, choreografów, kuratorów, a także badaczy zjawiska. Nadszedł czas, kiedy przedstawiciele tańca ludowego, współczesnego, baletowego i innych doczekali się swojego reprezentanta w postaci Instytutu. Wiadomo że nie spełni on wszystkich oczekiwań – na pewno nie od razu. Jednak nadzieje są duże; w tym szczególnym momencie warto przyjrzeć się, z jakiego punktu startujemy i zastanowić się, dokąd zmierzamy.

Na potrzeby Kongresu Kultury, który odbył się we wrześniu 2009 roku, oraz z okazji powołania Instytutu, przedstawiciele Otwartego Forum opracowali szczegółowe raporty o stanie polskiego tańca. Ich lektura daje obraz wieloletnich, drastycznych zaniedbań ze strony państwa i partyzanckiej walki o przetrwanie samych artystów.

Największą bolączką tej dziedziny jest brak jej identyfikacji zarówno na poziomie rządu, jak i społeczeństwa, co ściśle się ze sobą wiąże. Taniec, inny niż balet lub ten pokazywany w popularnych programach telewizyjnych, jest polskiej publiczności kompletnie obcy, a wynika to bezpośrednio z polityki kulturalnej państwa.

I Kongres Tańca, Warszawa 27 – 29 kwietnia 2011Stąd trafiony pomysł Instytut, aby zainaugurować działalność w możliwie wyrazisty sposób (Instytut Muzyki i Tańca działa od 1 października 2010 roku). Na Kongres zaproszono gości specjalizujących się w różnych aspektach choćby pośrednio związanych z tańcem. W ośmiu panelach ujęto najistotniejsze problemy polskiej sceny tańca: edukację, stan obecny oraz projekty zmian, instytucje i sieci tańca, festiwale, dialog krytyczny, strategię promocji, relację artysta-instytucja oraz politykę dla tańca.

Podczas jednej z dyskusji padł, tylko częściowo słuszny, zarzut braku refleksji merytorycznej nad samym tańcem. Aby docenić wagę poruszanych tematów, trzeba wczuć się w sytuację praktyka: tancerza lub choreografa, który na co dzień pokonuje bariery w postaci braku sali do prób, niedostatku instytucji, które zgodzą się pokazać spektakl, braku odpowiednio wyposażonych scen, braku gwarancji ciągłości finansowania festiwali, braku instytucjonalnego wsparcia po zakończeniu często krótkiej kariery itd. Wszystko to realnie wpływa na jakość pracy polskich tancerzy, czyli na artystyczną jakość spektakli.

Ten stan rzeczy doprowadził do sytuacji, w której scenę tańca współczesnego zdominowały spektakle jednorazowego użytku, które znikają tuż po premierze, ponieważ nie ma ich za co ani gdzie wystawić ponownie. Symptomatyczny jest tu przypadek Warszawy, która wraz zamknięciem przyjaznej sztuce tańca impresaryjnej sceny Teatru Narodowego – Teatru Małego oraz offowego Teatru Wytwórnia, straciła główne miejsca prezentacji tańca współczesnego. Obecnie można go oglądać głównie w domach kultury.

Już pierwszy panel – poświęcony edukacji – świadczył o tym, że obecny moment jest dla polskiej sceny tańca krytyczny. Tancerka Elwira Piorun powiedziała jasno: w Polsce nie ma rynku tańca. Mamy sporo tancerzy kształconych w tzw. systemie warsztatowym, czyli takich, którzy różne techniki tańca poznawali na doraźnie organizowanych warsztatach. Obecnie warsztaty organizowane są regularnie przy okazji festiwali tanecznych w Poznaniu, Bytomiu, Kaliszu i Lublinie, a od niedawna także Wrocławiu i Łodzi – trudno jednak porównać ich skuteczność z systematycznym trybem nauki.
Jednocześnie wracające do kraju osoby wykształcone na zachodnich uczelniach (często za własne pieniądze) odbijają się od ściany. Nie mają wielkich szans na zatrudnienie w teatrach instytucjonalnych, ponieważ nie są tancerzami baletowymi, a tak rozumiany jest w Polsce ten zawód (jedynie ukończenie szkoły baletowej daje dyplom zawodowego tancerza; dopiero w tym roku uzyskają go także absolwenci Wydziału Teatru Tańca krakowskiej PWST).

W grę wchodzą więc trzy teatry tańca, które oferują etaty, ewentualnie praca pedagoga w którejś z komercyjnych szkół tańca. Pozostali muszą pogodzić się z pozycją tancerza niezależnego, czyli samodzielne organizować sobie miejsca pracy od sali do ćwiczeń po obsługę widowni.

Jacek Przybyłowicz (choreograf, zastępca Dyrektora Teatru Wielkiego w Poznaniu) podczas swojego wystąpienia sugerował, że rozwiązaniem byłoby utworzenie kilku centrów choreograficznych. Bez nich, co udowodniły ostatnie dwie dekady, nie powstanie żadna sieć wymiany między artystami ani innymi tego typu światowymi ośrodkami, a w konsekwencji nie rozwinie się rynek tańca w Polsce. Pojawienie się takich centrów nie sprawi nagle, że każdy zespół lub solista zyska godną przestrzeń do pracy (nawet weteran – Polski Teatr Tańca – nie posiada własnej sceny!), ale na pewno wielu artystom jej uzyskanie ułatwi. Kroki w kierunku utworzenia centrów podjęły już Polski Teatr Tańca w Poznaniu oraz Śląski Teatr Tańca w Bytomiu, ale same teatry, bez dodatkowego wsparcia instytucji centralnej czy miasta, raczej nie udźwigną takiego ciężaru.

Paweł Płoski (członek redakcji miesięcznika „Teatr”, pracownik działu literackiego Teatru Narodowego) podkreślił z kolei dobre praktyki w zakresie promocji tańca. W Polsce część teatrów dramatycznych decyduje się na zatrudnianie tancerzy i choreografów do opracowania ruchu w spektaklu. W ten sposób pracują m.in. Leszek Bzdyl, Iwona Pasińska, Mikołaj Mikołajczyk. W Niemczech z kolei spektakle taneczne traktowane są jako element różnicujący repertuar teatrów dramatycznych.
Roman Kuśnierz (dyrektor ds. rozwoju Śląskiego Teatru Tańca) wskazywał na udane prywatne inicjatywy na różne sposoby dedykowane tańcowi: Stary Browar – Nowy Taniec Grażyny Kulczyk, dom pracy twórczej w Burdągu Marysi Stokłosy czy Fundacja Jagniątków Janusza Subicza.

Kongres pokazał, jak słaby jest obecny stan polskiego tańca. A jednak, mimo świadomości wszechobecnych niedoborów, podsumowanie wypada zadziwiająco pozytywnie. Owszem, polskie środowisko taneczne jest bardzo rozproszone i w dużej mierze składa się z amatorskich lub półprofesjonalnych zespołów. Kuleje edukacja taneczna (może poza baletową), krytyka, chcąc pozostać „niezależną”, na własne życzenie wyklucza się z ogólnokrajowego obiegu informacji, a powszechna znajomość dziedziny jest skandalicznie niska.
Mimo to sympatycy tańca – tak paneliści, jak i słuchacze Kongresu (a było ich prawie ośmiuset!) – okazują spory optymizm. Udowodnili już, jak silna może być ich determinacja. Skoro własnym uporem i pracą doprowadzili do powstania Instytutu Muzyki i Tańca, prawdopodobnie uda się zrealizować przynajmniej część postulatów wypracowanych podczas Kongresu:

1. Wyodrębnienie tańca w programach operacyjnych MKiDN.
2. Stworzenie definicji zawodowego artysty tańca.
3. Reforma systemu edukacji zawodowej w zakresie tańca.
4. Zniesienie opłat za zawodowy egzamin eksternistyczny tancerzy.
5. Stworzenie warunków do współpracy między tancerzami niezależnymi a zespołami instytucjonalnymi.
6. Wzmocnienie pozycji zespołów baletowych w ramach teatrów operowych i muzycznych.
7. Powołanie programu operacyjnego „Miejsce dla tańca +”.
8. Przystosowanie dla potrzeb tańca istniejącej infrastruktury i budowanie nowej.
9. Stworzenie i wdrożenie systemu transformacji zawodowej tancerzy.
10. Ustanowienie Roku Tańca.