MŁODA POLSKA CHOREOGRAFIA:  Izabela Chlewińska
Izabela Chlewinska „Tralfamadoria” / fot. Katarzyna Madziała

MŁODA POLSKA CHOREOGRAFIA:
Izabela Chlewińska

Marta Kula

Występuje w Japonii i Meksyku, obecnie można ją oglądać w świetnym „Le Sacre” Dada von Bzdülöw. I choć sama z rezerwą mówi o własnej koncepcji teatru tańca, to właśnie na scenie buduje oryginalne, inteligentne choreografie

Jeszcze 2 minuty czytania

Izabela Chlewińska twierdzi, że „świat teatralny” świetnie radzi sobie bez niej. Jednak to właśnie w nim choreografka znajduje swoje szczególne miejsce. Teatr jest dla niej przestrzenią osobistą, jak sama mówi – „poza strukturą i poza systemem; to jakieś słowo na T”. Rzeczywiście, jej relacje z teatrem i jakkolwiek pojmowaną teatralnością nie dążą do określonego usytuowania. Czy to w roli choreografa, czy aktora/tancerza (wraz z zespołem Dada von Bzdülöw – roczna współpraca z Teatrem Nowym im. K. Dejmka w Łodzi), czy w indywidualnych, autorskich kreacjach, zdaje się funkcjonować gdzieś pomiędzy, na przecięciu, nie przywiązując się do konkretnego wizerunku artystycznego. Buduje teatralność, jakiej sama potrzebuje, taką, która stwarza dla niej samej dogodne warunki twórczego funkcjonowania i rozwoju.

Izabela Chlewińska jest „dzieckiem” form kształcenia tanecznego dostępnych w Polsce w latach 90. Nie bez znaczenia jest także jej muzyczne wykształcenie (Rytmika na Akademii Muzycznej im. G. i K. Bacewiczów w Łodzi), oparte na metodzie Emila Jaques'a-Dalcroze’a – wizjonera „umuzykalnionego” ciała, u którego kształcili się najważniejsi tancerze początku XX wieku.

Kluczowym momentem w jej karierze była praca z tancerzami kaliskiego Teatru Tańca ALTER – to tam podczas intensywnego treningu zaczęła się wyodrębniać jej osobowość sceniczna. Można tu wymienić współtworzone z Magdaleną Witwicką „Sin Piel” oraz pierwsze solo „Odcinek”. Jej wcześniejsze doświadczenia związane z tańcem współczesnym to przede wszystkim aktywność warsztatowa i ukończenie Kwalifikacyjnego Kursu Instruktorskiego – jedynej wówczas formy regularnego i honorowanego dyplomem szkolenia tanecznego.



Proces dochodzenia do momentu, w którym znajduje się teraz (od chwili zakończenia etapu kaliskiego), skonkretyzowanego pod względem pracy i spełniania swoich własnych potrzeb, wypełniony był doświadczeniami kooperacyjnymi. Dotyczyły one spektakli funkcjonujących głównie w kręgu teatru dramatycznego – m.in. „Słońce w kuchni” w reż. Marcina Brzozowskiego, oparty wyłącznie na ruchu „Przed południem przed zmierzchem” w reż. Piotra Cieplaka, „Król_Duch” w reż. Łukasza Kosa, nagradzana „Brygada Szlifierza Karhana” wg Vaška Kani w reż. Remigiusza Brzyka. Wyjątek stanowił zrealizowany z zespołem Dada von Bzdülöw spektakl „Le Sacre oraz najnowsza praca Ramony Nagabczyńskiej – trio „New (Dis) Order”.

Autorskie kreacje Chlewińskiej podejmują tematy alienacji, samobójstwa, szaleństwa, śmierci – to skrajne stany psychofizyczne, które można traktować właściwie tylko hipotetycznie. Ich ogólność jest więc ryzykowna; wymaga kontekstu, stworzenia punktu odniesienia, konkretnej bazy do zbudowania ruchowej narracji. W porównaniu do poetyki Teatru Tańca ALTER (fizyczność, absurdalny humor, przewrotna dyskusja ze stereotypami, pastisz), indywidualne projekty tancerki poszły w zupełnie inne rejony, inaczej ujmując problem reprezentacji i funkcji ruchu. Jak sama mówi, o ile „szkoła” Witolda Jurewicza z ALTER wiązała się przede wszystkim z pracą nad jakością ruchu i pokonywaniem barier wewnętrznych, o tyle sięganie do źródeł literackich, budowanie osobistej obecności scenicznej i intelektualna warstwa scenicznych poszukiwań, to efekt późniejszego etapu, w znacznej mierze inspirowanego kreacjami Dada von Bzdülöw.

Izabela Chlewieńska, „Ophelia is not Dead” / fot. Jakub Wittchen

Do tej pory w samodzielnej pracy dla Chlewińskiej podstawową rolę stanowiły teksty takich autorów, jak Kurt Vonnegut, Virginia Woolf, Aglaia Veteranyi, Witold Gombrowicz, Seneka. To właśnie w oparciu o nie powstał jej solowy debiut – „Ophelia is not Dead”, i najnowsza „Tralfamadoria”. Realizacja pierwszego z nich była możliwa dzięki pozyskaniu wiedeńskiego stypendium Dance WEB i stała się punktem zwrotnym w jej koncepcji choreograficznej.
W Wiedniu Chlewińska miała okazję zetknąć się z najnowszymi trendami w tańcu europejskim. Tytuł był zresztą hasłem wywoławczym, wspólnym dla wszystkich uczestników międzynarodowego programu. W efekcie każdy z nich miał stworzyć spektakl w oparciu o tę samą sentencję („Ophelia is not Dead”). W swojej koncepcji Chlewińska ukazuje samobójstwo jako drogę do wyzwolenia. Podstawowymi odwołaniami, oprócz tytułowej Ofelii, stały się dla niej wspomniane wcześniej Virginia Woolf i Aglaia Veteranyi. Tancerka prowadzi narrację od momentu śmierci głównej bohaterki; w oparciu o pracę intuicyjną, procesualną, dociera do wymykających się spod kontroli obrazów, zwrotów akcji, niepokojących, impulsywnych (od)ruchów. Głęboka psychologizacja doprowadza do efektu, który jest przestrzenią trudno dostępną dla widza.

Izabela Chlewinska „Tralfamadoria” / fot. Katarzyna Madziała10

Najnowsze solo – „Tralfamadoria” – nie podejmuje łatwiejszej problematyki (śmierć), ale postać z wyimaginowanej, tytułowej planety (według książki „Rzeźnia numer pięć” Kurta Vonneguta), która kontruje dobrze rozpoznany ziemski świat, funkcjonuje znacznie lżej. Widz zostaje tu wciągnięty w absurdalną historię, która z powodzeniem istnieje w „bezczasie”. Jest intrygująco dziwna i odrealniona, poprowadzona spokojnie, z konsekwentnym, czujnym dialogiem i przestrzenią dla widza. Śmierć jest tam tylko złudzeniem, niczym istotnym. „Śmierć nie jest dla nich [tralfamadorczyków – przyp. aut.] czymś tak ostatecznym jak dla Ziemian. O umarłej istocie mówią po prostu, że w innych chwilach bywa w lepszej formie, a śmierć często komentują stwierdzeniem «zdarza się»”.
„Tralfamadoria” jest w przeważającym stopniu spektaklem multimedialnym, w którym warstwa ruchowa oparta jest na dialogu z generowanymi na żywo przez Chlewińską, a następnie wyświetlanymi na ekranie, słowami, zdaniami, prostymi rysunkami. Na początku pojedyncze hasła i obrazy wprowadzają widza w świat, który szybko okazuje się całkowicie odarty z potocznych sensów. Dla Tralfamadorczyków czas nie istnieje w sposób oczywisty. Ten sam moment jest jednoczenie przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Jedynym miejscem podobnym do ludzkiej rzeczywistości jest tralfamadorskie ZOO.



Humor, nie przegadana forma, lekka, a jednocześnie angażująca narracja i staranna inscenizacja, wysoko podnoszą realizacyjną poprzeczkę. Druga solowa odsłona Chlewińskiej coraz bardziej wydobywa osobistą wizję jej teatru. Wpływ współpracy z Dada von Bzdülöw jest tu bardzo wyraźny. Linia komunikacji i budowania partnerstwa z widzem jest tym razem mocniejsza: „Zależy mi na partnerskiej relacji z widzem. Zakładam, że jest to inteligentny, wrażliwy i otwarty człowiek. Układ performer widz to związek odrobinę nieprzewidywalny, jednocześnie nie umiejący bez siebie wzajemnie żyć.

Narzędzia choreograficzne, jakimi posługuje się Chlewińska, wpływają na żywość i oryginalność jej języka scenicznego. Jak sama mówi: „Narzędzia to: ruch, słowo, tekst pisany, multimedia («Tralfamadoria») praca w procesie, improwizacja («Ophelia is not Dead»). Słowo «improwizacja» to za mało. Wszystko z niej wynika nie dlatego, że jest jakąś formą ruchu, ale wynika z poszukiwania języka. Improwizuję, czyli szukam. Czasami doprowadza to do bardziej skodyfikowanej formy scenicznej, innym razem pozostaje zmienną strukturą wpisaną w przedstawienie.

Jej praca jest całkowicie osobista; czerpie inspirację z różnych stron, ale zawsze w końcu powraca do autotematyzmu: „z jednej strony nie ma nic ważniejszego od «ja», z drugiej nie ma nic bardziej istotnego od obśmiania tego samego «ja». Wszystko, co robimy, wynika z autobiografii, nie ma sztuki dla sztuki, jest ona zawsze «własna». Staram się jednak czytać siebie przez cudzy sposób myślenia. To mi obecnie daje Gombrowicz”.