BACKSTAGE: „Ślub”
fot. Magdalena Hueckel

BACKSTAGE: „Ślub”

Paweł Wodziński

„Sytuacja teatralna «Ślubu» wcale nie musi dotyczyć wojny. Dzisiaj nie tylko wojna wprowadza ludzi w stan podrzędności” – pisze reżyser spektaklu w Teatrze Polskim w Bydgoszczy

Jeszcze 2 minuty czytania

Niezmiennie wielkie wrażenie robi na mnie fragment „Testamentu”, wywiadu, którego Witold Gombrowicz udzielił w 1967 roku Dominikowi de Roux, rozmowy, w której Gombrowicz wykorzystuje rozmówcę, by mówić sam ze sobą. To właśnie w „Testamencie” pojawia się obraz Polski, jako „kraju formy osłabionej”.

Czymże jest Polska? Jest to kraj między Wschodem a Zachodem, gdzie Europa już poczyna się wykańczać, kraj przejściowy, gdzie Wschód i Zachód wzajemnie się osłabiają. Kraj przeto formy osłabionej... 

i dalej

Na tych więc równinach, otwartych na wszystkie wiatry, odbywała się od dawna wielka Kompromitacja Formy i jej Degradacja. Rozmazywało się to, rozłaziło... 

*

fot. Magdalena HueckelSzanuję Gombrowicza za stwierdzenie (z tego samego tomu), określające jego stosunek do Polski.

Jeśli jako człowiek, jako Polak i jako artysta, byłem skazany na niedoskonałość, na nic nie zda się nadrabiać miną i udawać przed sobą i światem, że wszystko w największym porządku. Przeciwnie, było sprawą uczciwości, godności, rozumu, a przede wszystkim sprawą żywotności, zerwać raz na zawsze z mistyfikacją. 

Cenię tę wypowiedż, bo wynika z niej, że chodziło mu o uczciwość, która pozwala być  p o m i ę d z y  bzdurnym odtwarzaniem pustych i nic nie znaczacych rytuałów, i równie idiotycznym uwielbieniem beztroski, brakiem świadomości własnych ograniczeń, czy też barier wynikających z takiego, a nie innego dziedzictwa. Szanuję go także za to, że – w przeciwieństwie do większości polskich inteligentów różnych generacji – ani nie udawał, że wywodzi się z innego kregu kulturowego, ani nigdy nie mityzował polskiej tradycji.

Podoba mi się sytuacja teatralna w „Ślubie”. Dom w upadku, do którego wraca Syn po wojnie. Terroryzowani rodzice, których świat i język legły w gruzach, narzeczona, która nie czeka wiernie na powrót oblubieńca, ale jest obiektem (przedmiotem) gwałtów. Podoba mi się także, że  sytuacja teatralna „Ślubu” wcale nie musi dotyczyć wojny.  Dzisiaj ludzie opuszczają dom, a potem do niego wracają, nie tylko dlatego, że wyruszają na wojnę. Ludzie upadają i staczają się w egzystencjalną przepaść, doznają bólu i cierpienia nie tylko dlatego, że przez ich dom przeszedł front. Nie tylko wojna wprowadza ludzi w stan podrzędności. 

fot. Magdalena Hueckel

*

Przejmująca jest świadomość, że żaden z projektów zarysowanych w „Ślubie”, które mają odtworzyć porządek świata po katastrofie, nadać chaosowi kształt (przywrócenie tradycyjnego ładu przez Ojca, kościół ludzko-ludzki Henryka), nie ma najmniejszego sensu. Kompromitują się, stają się idiotyczne, napompowane, groteskowe, nieprawdziwe, zanim mają w ogóle szansę zaistnieć. 

*

Fascynujący jest pomysł, że Henryk w „Ślubie”, niszcząc resztki swego domu, poniżając własnych rodziców, formatując stary świat na nowo, dokonuje równocześnie aktów autodestrukcji. Ciekawie jest przecież patrzeć na ludzi, którzy – przekraczając kolejne granice – sądzą, że nikt nie dostrzega ich prawdziwych intencji, ich dążenia do wyparcia swojej przeszłości, ich nieumiejętnie przysłoniętych ambicji. 

fot. Magdalena Hueckel

*

Ważne jest dla mnie, że twórczość Gombrowicza, w konfrontowaniu się z tradycją literacką wręcz obsesyjnie polska, uniwersalizuje doswiadczenie podrzędności, sprowadzając je na poziom egzystencjalny. Słabość, rozpad tożsamości, niedoskonałość, niedojrzałość nie dotyczą narodu i państwa (choć ich także) ale każdego z osobna. Także sposoby na wyjście z tego stanu poprzez kreację świata nierzeczywistego dotyczą w takim samym stopniu jednostek, jak całych zbiorowości. Każdy, kto próbuje wydostać się z jakiejkolwiek podrzędności, modeluje sobie świat po swojemu, tworzy własne marzenia, czy też wpada we własny pijacki zwid. 

fot. Magdalena Hueckel

*

Na swój sposób bawi mnie, że sztuka Gombrowicza wciąż opisuje współczesny świat. Problemy słabości i niedoskonałości, rozpad tradycyjnych struktur, brak silnego języka, świadomość bycia mieszkańcem takich czy innych peryferii, geograficznych, kulturowych czy socjalnych, świadomość nicości i pustki, dopadają człowieka nowoczesnego, który w takim samym stopniu doświadcza poczucia chaosu i rozpadu, jak zacofany biedak z prowincji, a traumatyczną bądź niepewną rzeczywistość również przysłania osuwaniem się w stan marzenia, upojenia, w pijaństwo. Łapczywie, do utraty przytomności, dzień w dzień. 

*

Dziwnie perwersyjny wydaje mi się pomysł, że Polska, kraj formy osłabionej, może stać się równocześnie wzorcem osłabionej formy dla Europy Zachodniej, której społeczeństwa – jak mówi ich zdesperowany krytyk, Michel Houellebecq w rozmowie z Bernardem-Henri Lévy'm – „dotarły dziś do etapu końcowego, w którym odmawiają uświadomienia sobie swego własnego niedomagania, w którym żądają od fikcji literackiej niefrasobliwości, marzenia. Po prostu brakuje im odwagi, by spojrzeć w oczy własnej rzeczywistości”. Teraz już także na innych równinach, otwartych na wszystkie wiatry, odbywa się wielka Kompromitacja Formy i jej Degradacja. Rozmazuje się to, rozłazi.

Witold Gombrowicz
„Ślub”

reżyseria, scenografia: Paweł Wodziński
reżyseria światła, kostiumy: Agata Skwarczyńska
choreografia: Aneta Jankowska
muzyka: Stefan Węgłowski
asystent reżysera: Jan Staszczyk

obsada:

Michał Czachor – Henryk
Maciej Pesta – Władzio
Michał Jarmicki – Ojciec
Beata Bandurska – Matka
Mateusz Łasowski – Pijak
Karolina Adamczyk – Mania
oraz mieszkańcy Bydgoszczy

inspicjent: Hanna Gruszczyńska

premiera: 17 listopada 2012
Teatr Polski w Bydgoszczy