Droga kończy się nagle. Dalej jest już rzeka. Przesuwa się w korycie, powoli i groźnie. Po cichu. Stoimy na brzegu.
– Kiedyś tu tej rzeki nie było, nie tak dawno zresztą – słucham – tu było starorzecze, rozlewiska, trzciny. Rzeka płynęła gdzie indziej.
Patrzymy. Dookoła cisza. Tutaj pływał. Wyciągał z szopy łódkę, rzucał na wodę. Lawirował i błądził, szukał drogi w gęstwinie trzcin, nasłuchiwał ptaków. Czasami znikał na cały dzień, wracał pod wieczór. Wyciągał łódź na brzeg, szedł do domu.
Potem wszystko się zmieniło, rzeka znów zmieniła koryto, wróciła do starorzecza, zalała szuwary. Płynie tuż za domami, na wiosnę występuje z brzegów, ludzie z troską spoglądają na wodę pełznącą pod ich obejścia. Nie da się już kluczyć między kępami drzew, nie ma miejsca na żadną wątpliwość. Można już tylko płynąć z prądem. Łódź leży w szopie.
(...)
Dom stoi na granicy tego, co dzikie i tego, co ujarzmione. Patrząc z daleka, można odnieść wrażenie, że stanowi dla dzikiego barierę, chroni ujarzmione przed zagładą, jest ostatnim bastionem, wysuniętą placówką. Z jednej strony las, z drugiej sad. W kącie sadu gołębnik, „najlepszy budynek, jaki Hansen kiedykolwiek postawił” – tak mówiła Zofia. Pusty fotel po niej stoi na ganku, siedziała w nim, gdy przyjechałem pierwszy raz.
– Pan też robi zdjęcia? – zapytała. – To zanim porozmawiamy, niech mi Pan coś tu na tym zakomponuje – rzuciła z uśmiechem, wskazując na drewniany aparat, wiszący na ścianie. Drewniana rama i klepki w równych rzędach, pomalowane na różne kolory. Można obracać, układać rytmy, budować kontrasty. Proste ćwiczenie plastyczne. Pamiętam swoją bezradność wobec jej badawczego spojrzenia. Była już wtedy słaba, ale i tak miała nade mną pełnię władzy. Nawet teraz, gdy widzę ten fotel, czuję pokorę.
„Każde wzruszające doświadczenie architektury jest wielozmysłowe” – czytam u Juhaniego Pallasmy. Tutaj doznanie zaczyna się od wzroku. Wędrówka po tym domu to podróż między widokami. Tym bardziej niestosowna wydaje się ta pustka. Architektura ma być tłem dla człowieka, ramą dla zdarzeń. Tak chcieli i tak jest. Bez ludzi nie ma tej przestrzeni. Pustka domaga się wypełnienia. „Dom pozbawiony życia staje się pokraczny. Popada w zapomnienie i ruinę, a potem zmienia się w coś całkiem sprzecznego z pierwotnymi zamierzeniami projektanta” – pisał na dziesięć lat przed powstaniem Szumina S.E. Rasmussen w Odczuwaniu architektury.
Szukam śladów życia, by jakoś wypełnić ten brak. A więc książki, bo są wszędzie. W szafach i schowkach, na półkach, stole, pod nim. Nawet w gołębniku.
Potem obrazki na ścianach. Grafiki, szkice, rysunki, fotografie. Przypięte starannie pinezkami. Morskie kamienie, przywoził je z całego świata, na każdym wykaligrafowane miejsce pochodzenia. Sweter przerzucony przez oparcie bujanego fotela. Niedbale rzucony na posłanie czerwony koc. Firanka splątana przez wiatr, który wdarł się na werandę. W kuchni deska do krojenia, czajnik na płycie, garnki i patelnie powieszone na ścianie. Jeszcze spinacze do bielizny rozsypane w trawie. Porąbane drewno – na zimniejsze dni. I taczka z węglem – pewnie jak by mokre szczapy nie chciały zapłonąć. Wędki ułożone równo u powały szopy, siatka na złowione ryby, złamane wiosło. I ta łódź. Niewiele więcej.
Potem jest zapach. „Opuszczone domy mają zawsze ten sam, pusty zapach: czy to dlatego, że jest on stymulowany przez pustkę, którą ogląda oko?” – pisał Pallasmaa. Tutaj pachnie drewnem i mokrą ziemią, trochę rzeką i zastygłym na zimę sadem. Pachnie rozpadem, ale takim naturalnym, z którym trzeba się pogodzić, taka już kolej rzeczy, „z prochu powstałeś…”, nic nam do tego.
Można też dotknąć. Jest chropowatość muru wobec gładkości stołowego blatu, zimna szyba, ciepła drewniana poręcz schodów prowadzących na górę. Można posłuchać – szum wiatru zaplątanego w owocowe drzewa, pomruk sosnowego lasu za domem i cisza w pustej pracowni na piętrze. Całe szczęście skrzypi chociaż podłoga. Musimy już jechać, tym razem przyjechaliśmy tu tylko na chwilę.
Fragment tekstu Filipa Springera oraz zdjęcia Jana Smagi (udostępnione przez Fundację Galerii Foksal) pochodzą z książki fotograficznej „Dom jako forma otwarta. Szumin Hansenów”, która zawiera również esej Aleksandry Kędziorek. Książka ukaże się 16 maja nakładem wydawnictwa Karakter i Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.