Studium mężczyzny w wieku średnim
fot. M. Mikołajczyk

12 minut czytania

/ Muzyka

Studium mężczyzny w wieku średnim

Rozmowa z Mariuszem Kwietniem

Czy komuś się to podoba, czy nie, polską operą narodową jest dzieło gejowskie. „Król Roger” Szymanowskiego to opera o pożądaniu, odkrywaniu na nowo własnej seksualności

Jeszcze 3 minuty czytania

JACEK KORNAK: „Król Roger” Karola Szymanowskiego to bardzo niejednoznaczne dzieło. Nie ma tutaj typowej dla oper tragicznej historii miłosnej, akcja jest dość enigmatyczna. Kim dla ciebie jest Roger?
MARIUSZ KWIECIEŃ:
Roger to studium psychologiczne człowieka, w szczególności mężczyzny. Mężczyźni są często słabsi psychicznie niż kobiety. Często ta nasza męskość jest podszyta wiatrem, gdzieś w głębi skrywamy niepewność. Holten zwrócił uwagę na ten aspekt dzieła Szymanowskiego. Tutaj wszystko rozgrywa się w głowie Rogera. Roxana oraz Pasterz są częściami jego świadomości. Otrzymujemy zatem mentalne, religijne, emocjonalne, ale i seksualne studium mężczyzny w wieku średnim. Roxana to część najbardziej intymna, a Pasterz uosabia to, czego się Roger boi, co jest w nim dwuznaczne, pytania, na które wciąż nie znalazł odpowiedzi.

Dla mnie każda wersja tej opery jest przechodzeniem przez własne życie. Wchodzę w wiek średni, mam za sobą młodość, ale muszę się przygotować na to, co przede mną. Czuję, że to jest dla mnie czas pewnych zderzeń, załamywania się autorytetów, nowych pytań. O tym właśnie jest „Król Roger”. Ta opera jest wielowarstwowa i każdy reżyser może ją ulepić na nowo, ale też każdy, kto ją ogląda, może w niej znaleźć coś nowego. A publiczność w Londynie może w niej odkryć piękno języka polskiego. Libretto, które Szymanowski napisał z Iwaszkiewiczem, mówi o wielu rzeczach, nie nazywając ich dosłownie. Ta opera skłania do zatrzymania się w pędzie i zastanowienia się, czego się boimy i kim tak naprawdę jesteśmy. To wszystko jest w Rogerze, dlatego to moja ukochana rola – czuję, że to też medytacja nade mną samym.

„Król Roger” był wystawiony po raz pierwszy w 1926 roku. Wtedy był pewną społeczno-polityczną prowokacją. Współcześnie „Roger” to już tylko osobista podróż przez tłumione lęki czy posiada wciąż aktualny wymiar społeczno-polityczny?
Oczywiście jest również refleksją nad tradycją, nad wiarą, nad tym, do czego jesteśmy zmuszani. Roger nie nadaje się, żeby być królem. Jest na to za słaby. Ale taka jest jego rola społeczna. Teraz też, podobnie jak w 1926 roku, „Król Roger” może wielu irytować czy prowokować.

Mariusz Kwiecień

Urodził się w 1972 roku w Krakowie. Baryton. Ukończył warszawską Akademię Muzyczną. Ma na koncie role w spektaklach w najważniejszych operach świata, m.in. nowojorskiej Metropolitan Opera, mediolańskiej La Scali i w moskiewskim Teatrze Bolszoj. W 2011 roku został uznany przez przedstawicieli hiszpańskiego rynku muzycznego za najlepszego śpiewaka operowego sezonu i otrzymał nagrodę za wykonanie „Króla Rogera” Szymanowskiego w Teatro Real w Madrycie. W roku 2012 wydał swoją pierwszą solową płytę „Slavic Heroes”, za którą dostał Fryderyka w kategorii Fonograficzny Debiut Roku / klasyka.
www.mariuszkwiecien.com

 Jednak Holten zdecydował się osadzić „Króla Rogera” w czasach Szymanowskiego. Zapewne możemy to dzieło interpretować jako emocjonalny dziennik Szymanowskiego, świadectwo jego zmagania z homoseksualizmem. W jakim sensie tak osobiste dzieło może być aktualne dzisiaj?
Mnie ta opera oferuje pewne katharsis. Mówi o dotarciu do osobistych demonów, poznaniu siebie. W tym sensie będzie zawsze aktualna.
Poza tym wciąż jest trudno mówić w Polsce o seksualności i zapewne wciąż nie jest łatwo homoseksualistom żyć w Polsce. Zresztą nie tylko im, wielu ludziom, którzy mają inny sposób myślenia czy też życia, niż ten akceptowany przez Kościół, nie jest łatwo. „Król Roger” przedstawia władzę religii nad ludźmi. Na początku opery Arcybiskup mówi Rogerowi, żeby zabił Pasterza. W wielu ludziach jest pokusa, żeby zniszczyć to, co nieznane, lub przynajmniej tego nie dopuszczać do siebie. W tej warstwie ta opera wcale nie straciła na aktualności. W Polsce zapewne może być znacznie bardziej aktualna w warstwie społecznej niż w Wielkiej Brytanii, ważnym jej wątkiem jest tłumienie seksualności. Akurat produkcja Holtena nie jest na tym szczególnie skupiona. Inne produkcje, jak Znanieckiego z Bilbao, czy  Warlikowskiego z Paryża, bardziej podkreślają ten aspekt.

Holten jako reżyser jest bardzo wierny librettu i z jednej strony oddaje czasy Szymanowskiego, z drugiej przedstawia ponadczasową prawdę o człowieku i jego słabościach. „Król Roger” nie jest opowieścią jedynie o homoseksualizmie.

Czyli jednak widzisz tę operę bardziej jako zmaganie jednostki z sobą niż krytykę społeczno-polityczną?
Te dwie płaszczyzny nie muszą się wykluczać. To, że homoseksualizm nie jest tutaj nigdy do końca nazwany po imieniu, tym bardziej podkreśla rolę tabu. Celowo zrezygnowaliśmy ze sceny pocałunku między Rogerem a Pasterzem. „Król Roger” w Royal Opera House to przede wszystkim historia męskości. Ta historia jest kompleksowa, ukazuje także słabość lidera. To również jest źródłem konfliktu. Roger jest zmęczony swoją funkcją. Każdy czasem przeżywa pewien kryzys, czuje się zmęczony pracą, związkiem i w tym sensie Roger reprezentuje te pytania, które wtedy przed nami stają. Ta opera może być też odbierana jako opowieść o konflikcie politycznym między dwiema racjami reprezentowanymi przez Rogera oraz Pasterza. Ja utożsamiam się z Rogerem, który przeciwstawia się Kościołowi, ale zarazem jest po prostu człowiekiem.

Fot. Bill CooperFot. Bill Cooper

Czy uważasz, że ta opera ma w sobie coś specyficznie polskiego?
Ja jestem Polakiem i może dlatego konflikt w tej operze między jednostką a tradycją i religią tak bardzo do mnie przemawia. Poza tym to bardzo ważne, że taka opera o pożądaniu, o odkrywaniu na nowo własnej seksualności wyszła właśnie z Polski. To największe polskie dzieło operowe i czy komuś się to podoba, czy nie, polską operą narodową jest dzieło gejowskie.

W czasach Szymanowskiego „Król Roger” mógł być uznany za dzieło głęboko polityczne. A w naszych czasach wciąż ma potencjał polityczny?
Myślę, że w naszych czasach opera z polityką nie ma wiele wspólnego. Ale „Król Roger” może być odbierany jako krytyka społeczna, łamać tabu lub stereotypy obyczajowe. Dobra produkcja operowa powinna to właśnie robić, ale generalnie uważam, że sztuka powinna mieć dystans do polityki.

Być może jednak gdyby współcześnie opera była bardziej polityczna, byłaby uważana za bardziej aktualną?
„Króla Rogera” można by na przykład wystawić w kontekście problemów polskiej prawicy. To byłoby prowokujące, ale w przypadku tej opery lepiej jednak pozostawić pewne rzeczy niedopowiedziane.
Opera jest aktualna dzięki sile emocji, jakie jest w stanie wyrazić. Oczywiście zapewne każdy artysta ma jakieś poglądy polityczne, ale teatr operowy nie jest miejscem do demonstrowania poglądów politycznych czy to śpiewaków, czy reżyserów, czy też widowni. W operze chodzi o wzbudzenie empatii widza i ukazanie mu trudnych sytuacji życiowych, pewnych tragicznych wyborów.


Karol Szymanowski „Król Roger”, Kasper Holten (reżyseria), libretto: Jarosław Iwaszkiewicz, Royal Opera House w Londynie, 1-19 maja 2015Karol Szymanowski „Król Roger”, libretto: Jarosław Iwaszkiewicz. Kasper Holten (reż.), Antonio Pappano (dyr.), Royal Opera House w Londynie, premiera 1 maja 2015A produkcja Kaspera Holtena może prowokować widza?
Być może gdybym ja przygotowywał ten spektakl, to byłby tam pocałunek między Rogerem a Pasterzem. Myślę sobie, że taki pocałunek w Operze Krakowskiej byłby wciąż wyzwaniem. Tutaj Holten zapewne uznał, że to na nikim nie zrobi specjalnego wrażenia. Obecna produkcja może prowokować refleksją o człowieku i jego zmaganiu z samym sobą. Jak sztuka jest odbierana i czy prowokuje, zależy od kontekstu społecznego. Wybitna sztuka zawsze będzie ukazywać pewien uniwersalny konflikt w człowieku.

Ale opera, szczególnie w XIX wieku, bywała bardzo polityczna. Po niektórych przedstawieniach odbywały się demonstracje. Kompozytorom groził nawet areszt.
Czasy się zmieniły i sztukę też dziś inaczej odbieramy niż w XIX wieku. Poza tym chyba funkcję krytyki społecznej przejęły sztuki wizualne z kinem na czele. Dziś zapewne nawet po wybitnej i upolitycznionej produkcji operowej nie będzie demonstracji na ulicach. Ewentualnie będą protesty, jeśli jakiś dyrygent lub śpiewaczka podzielą się swoimi kontrowersyjnymi poglądami z mediami, ale to  zupełnie inna sprawa. Czasy są inne. Innych rzeczy oczekujemy obecnie od opery, ale oczywiście wciąż zdarzają się spektakle, które w jakiś sposób burzą ustalony porządek, czy też wyobrażenia o tym, jak powinien wyglądać świat, społeczeństwo, religia czy też polityka. Czy ja jako artysta jestem w stanie zamanifestować coś politycznie „Łucją z Lammermur”? Chyba nie, ale ta opera wciąż ma potencjał, aby wyrazić pewien ponadczasowy konflikt jednostki w konfrontacji z oczekiwaniami rodziny. Dziś opera, jeśli ma pozostać aktualna, powinna się skupić na aspekcie obyczajowym.

Fot. Bill CooperFot. Bill Cooper

„Król Roger” dostępny w internecie

Rejestrację „Króla Rogera” można oglądać w streamingu na specjalnej stronie z zapisami spektakli Royal Opera House, pod tym adresem.

A da się oddzielić krytykę obyczajową w operze od polityki?
Tak. Jak myślę o muzyce i polityce, pierwsze co przychodzi mi do głowy to „Mazurek Dąbrowskiego”. Słaba muzyka, niespecjalny tekst, ale historycznie i politycznie bardzo ważny utwór. Nie zapominajmy, że opera to przede wszystkim muzyka i jej piękno, a znaczenie tego piękna może być wielowymiarowe. Często to piękno może stanowić wyzwanie na płaszczyźnie obyczajowej, ale chyba tylko pośrednio politycznej. Ja w operze śpiewam najpiękniej jak potrafię, a nie manifestuję swoich poglądów. Chciałbym być oceniany przez publiczność przede wszystkim za moją kreację wokalną, a dopiero później za wizję reżysera, a już w ogóle nie chciałbym być oceniany ze względu na moje osobiste poglądy. Natomiast zgadzam się, że wspaniała produkcja operowa ma burzyć lub zmieniać światopogląd, otwierać ludzi na zrozumienie czegoś nowego. Przedstawienie operowe, które nie zrobiło na nikim wielkiego wrażenia, jest porażką.

Jak wokalnie przygotowywałeś się do tej roli? Czy w zależności od inscenizacji zmieniasz również interpretację wokalną?
Roger jest bardzo trudną rolą. Ta opera jest napisana na głosy liryczne, ale zarazem jest tutaj potężna orkiestra, przez którą śpiewak musi się przedrzeć. Wokalnie w zasadzie w każdym przypadku jest podobnie, ale staram się za każdym razem odnajdować w tej roli nowe rzeczy. Chcę, żeby „Roger” był zawsze świeży. W obecnej produkcji dzięki Kasperowi Holtenowi i Antoniowi Pappano po raz kolejny na nowo odkryłem to dzieło.

Pamietam wciąż, jak podczas mojej pierwszej produkcji „Króla Rogera” w Paryżu miałem poczucie, że całkowicie się zatraciłem w muzyce Szymanowskiego, nie wiedziałem, gdzie jestem, kim jestem, po prostu muzyka płynęła przeze mnie. To było potężne doświadczenie. Później zadzwoniłem do mojego agenta i powiedziałem, że chcę śpiewać więcej Rogera. W każdym teatrze, gdzie się da. Teraz mam poczucie, że stałem się jakby ambasadorem tej opery. Nie dlatego, że jest ona polska. Ja nie jestem wielkim patriotą – raczej dlatego, że udało mi się w niej odnaleźć unikalne piękno, którym chcę się dzielić z publicznością na całym świecie.

Protesty przeciwko rosyjskim śpiewakom operowym

We wrześniu 2013 roku przed przedstawieniem „Eugeniusza Onegina” z Anną Netrebko i Valerim Gergievem w nowojorskiej Metropolitan Opera miały miejsce protesty w związku z wprowadzeniem w Rosji ustaw przeciwko „homoseksualnej propagandzie”. Śpiewacy otwarcie popierali Władimira Putina w jego kampanii prezydenckiej. W 2014 roku Netrebko poparła też rebeliantów na wschodzie Ukrainy, co wywołało protesty w trakcie premiery „Jolanty” w reżyserii Mariusza Trelińskiego w styczniu 2015.

Czy myślisz, że śpiewak operowy może być autorytetem? Może wpływać na to, co ludzie myślą?
Protesty przed Metropolitan Opera pokazują, że niektórzy mogą się poczuć zasmuceni lub obrażeni tym, co ich ulubieni śpiewacy mówią. Zapewne dla określonej grupy ludzi ja również jestem autorytetem i dlatego też „Król Roger”, który mnie wiąże z określoną tradycją, jest dla mnie tak ważny. Kiedy zaśpiewam tę operę w reżyserii Znanieckiego w Krakowie, to być może zmusi niektórych do refleksji, ale zarazem nie widzę tego jako demonstracji politycznej. Wiele przedstawień Warlikowskiego jest krytycznych wobec polskiej tradycji, ale najbardziej radykalny w swojej krytyce politycznej Warlikowski jest w teatrze. W operze, jeśli nawet szokuje, to robi to na płaszczyźnie obyczajowej. Ja też mam poczucie pewnej misji w tej sferze i chciałbym łamać tabu. Jako znany śpiewak operowy reprezentuję Polskę, ale też mogę być wobec wielu spraw w polskiej kulturze i tradycji krytyczny.

Tekst dostępny na licencji Creative Commons BY-NC-ND 3.0 PL.